Ryzyko romansu z Trumpem
Wizyta Andrzeja Dudy w Białym Domu będzie miała charakter kontrolny: dowiemy się, za ile Ameryka „sprzeda” nam poczucie bezpieczeństwa i dlaczego tak drogo.
Tak naprawdę Polska jest dla USA trzeciorzędnym sojusznikiem” – mówił kilkanaście lat temu Zbigniew Brzeziński. Była to jego odpowiedź na nasze skargi, że po tym, jak ruszyliśmy u boku Ameryki obalać reżim Saddama Husajna, w nagrodę otrzymaliśmy tak niewiele – żadnych kontraktów w Iraku ani nawet zniesienia wiz. Dziś miejsca Polski na amerykańskiej mapie mógłby nie oszacować już tak nisko; pewnie jako drugorzędne. Po aneksji Krymu przez Rosję strategiczne znaczenie kraju na wschodnich rubieżach NATO wzrosło, a po zmianach rządów w Warszawie i Waszyngtonie dzięki ideologicznemu pokrewieństwu władz w obu stolicach powstał sprzyjający klimat do wzmocnienia sojuszu.
Mimo słabości Trumpa do Putina Biały Dom uznał Rosję za przeciwnika Ameryki. Postawił na Reaganowski „pokój przez siłę”. A sam Donald Trump czuje się tak dobrze wśród Polaków, że po raz drugi już – 12 czerwca – przyjmuje w Białym Domu prezydenta Andrzeja Dudę i prawdopodobnie ponownie przyjedzie do Polski, tym razem na 80. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej. Jak rząd PiS wykorzystuje tę koniunkturę?
1
Od rosyjskiej napaści na Ukrainę w Warszawie zaświtała nadzieja, że może uda się przekonać Amerykanów do umieszczenia w Polsce stałej bazy wojskowej. Choć warto pamiętać, że prosił o to już ponad 10 lat temu rząd Donalda Tuska. Sojusz wzmacnia od 2014 r. swoją wschodnią flankę, z udziałem m.in. amerykańskich batalionów. Kongres USA przydzielił miliardy dolarów na Europejską Inicjatywę Odstraszania (EDI), ale dopiero instalacje takie jak w Niemczech czy Włoszech – argumentowano – naprawdę mocno wiązałyby Amerykę z Polską i odstraszały agresora.
Polska obietnica nazwania bazy Fortem Trump i wydania na nią 2 mld dol. odwoływała się do narcyzmu prezydenta i jego transakcyjnego rozumienia sojuszy. Trump pomysł podchwycił. Rezygnacja gen. Jamesa Mattisa ze stanowiska sekretarza obrony i zastąpienie go Patrickiem Shanahanem zdawały się zwiększać szanse na sukces. Emerytowany generał nie chciał bazy, podczas gdy nowy (choć jeszcze niezatwierdzony) szef resortu, były menedżer Boeinga, uchodzi za powolnego życzeniom prezydenta. Pod nowym kierownictwem Pentagon miał do marca–kwietnia przygotować raport dla Kongresu oceniający przydatność bazy w Polsce.
Wiosna mija, ale raportu nie ma, bo jego szkic zbyt daleko odbiegał od polskich oczekiwań. Pentagon odrzucił koncepcję stałej bazy – instalacje dla wojska z rodzinami, jak w czasie zimnej wojny, kosztowałyby zbyt dużo i stworzyły dodatkowe napięcia z Rosją. Większość wojskowego establishmentu podziela argumenty Mattisa, że zamiast narażać wielką bazę na zniszczenie, lepiej postawić na rozwiązania zapewniające szybkie ściąganie wojsk do Polski. Wymaga to środków ułatwiających przerzut wojsk, a więc samolotów transportowych, rozbudowy infrastruktury, logistyki, magazynów broni i systemów dowodzenia, czyli liczniejszego niż obecnie personelu wojskowego.
W efekcie toczące się od miesięcy negocjacje obracają się wokół zwiększenia obecności amerykańskich sił w Polsce. Przebywają one u nas na zasadzie rotacyjnej, a nam zależy na stałym stacjonowaniu, i to określonego minimum wojsk, oraz umieszczeniu w Polsce sztabu dywizji. Nawet to wszakże może się okazać celem zbyt ambitnym, choć w raporcie CSBA (Center for Strategic and Budgetary Assessments), think tanku Pentagonu, zaleca się utworzenie u nas dowództwa dywizji i prawie trzykrotne zwiększenie liczebności sił amerykańskich.
2 – Mało prawdopodobne, że administracja zgodzi się na określone minimum wojsk. Takiej umowy nie mamy z żadnym krajem – mówi Ian Brzeziński, ekspert z Atlantic Council. – Sądzę jednak, że będziemy mieli w Polsce nieco większą obecność wojsk niż dziś, z pewnymi elementami obecności trwałej. No właśnie: trwałej ( enduring) – a więc nieco mniej niż „stałej” – to słowo klucz ma zaspokoić nasze aspiracje. Więcej trudno będzie wytargować, m.in. dlatego, że Ameryka jest militarnie zaangażowana w innych regionach, gdzie sytuacja jest bardziej zapalna, np. na Bliskim Wschodzie.
– Pentagon woli rotować wojska, bo ma zobowiązania na całym świecie, a armia ma coraz większe kłopoty z werbunkiem, więc nie wiadomo, skąd wziąć oddziały do wysłania do Polski – mówi Larry Korb, podsekretarz obrony u prezydenta Reagana, związany dziś z demokratycznym Center for American Progress. Przypomina, że opanowana przez demokratów Izba Reprezentantów przyznała w tym roku Pentagonowi mniej funduszy, niż tego chciał rząd. I że z tego budżetu Trump skubie środki na budowę swego muru na granicy z Meksykiem.
Korb uważa jednak, że mimo oporów Pentagonu Shanahan „zrobi, co mu każe Trump”, więc można oczekiwać pewnych ustępstw na rzecz Polski. Np. żeby pobyt wojsk nad Wisłą nie podlegał corocznemu zatwierdzaniu przez Kongres. Tym bardziej że prezydent ma u boku „arcyjastrzębia” Johna Boltona, zwolennika twardego kursu także wobec Moskwy. W Waszyngtonie mówi się o utworzeniu ośrodka/bazy w Żaganiu dla ciężkiej brygady amerykańskiej, sprowadzeniu do Polski amerykańskich sił specjalnych, magazynie broni w Powidzu i nowoczesnym ośrodku szkolenia sił obu państw oraz stałym stacjonowaniu w Polsce samolotów, które na razie przylatują i odlatują.
W sumie jest szansa na zwiększenie liczebności wojsk USA – częściowo „trwałej”? – z obecnych 4,5 tys. do 5,5 lub nawet 6 tys. żołnierzy. Mamy też zakupić supernowoczesne samoloty wielozadaniowe F-35 (POLITYKA 23), będące na wyposażeniu kilku innych krajów NATO, których sprzedaż do Turcji Amerykanie wstrzymali, więc bardzo chcą je sprzedać Polsce. A jest jeszcze tarcza antyrakietowa w Redzikowie.
Oprócz negocjacji wojskowych toczą się rozmowy o zwiększeniu współpracy energetycznej. Efektem spotkań pełnomocnika rządu RP Piotra Naimskiego z szefem Departamentu Energii USA Rickiem Perrym są kontrakty PGNiG na zakup amerykańskiego gazu skroplonego, co Duda – po wizycie u Trumpa – ma uczcić, odwiedzając instalacje LNG w Luizjanie. Amerykanie kuszą też pomocą w budowie elektrowni atomowych w Polsce. Ekonomiczny wymiar inicjatywy Trójmorza – rozbudowa infrastruktury energetycznej w Europie Środkowej, z Polską w roli regionalnego hubu – musi się podobać Amerykanom, bo chcą ze swoim gazem wejść na cały ten rynek.
Jeżeli przed przyjazdem Trumpa do Polski we wrześniu uda się uzgodnić umowy o zacieśnieniu współpracy militarnej i energetycznej, będzie to niewątpliwie cenne trofeum PiS przed wyborami w październiku: bezpieczeństwo i energetyczna niezależność od Rosji. Zwłaszcza jeśli niedostatki Fortu Trump zrekompensuje na przykład zniesienie wiz do USA albo stanowisko zastępcy sekretarza generalnego NATO dla Krzysztofa Szczerskiego, którego kandydaturę popierają podobno Amerykanie.
3
Do beczki miodu dołóżmy jednak więcej niż jedną łyżkę dziegciu. Zwiększona stała, czy też „trwała”, obecność armii USA będzie nas dużo kosztować. Polska deklaracja o 2 mld dol. na Fort Trump od razu postawiła Amerykanów w korzystniejszej sytuacji. Administracja Trumpa bez skrupułów