Polityka

Ryzyko romansu z Trumpem

Wizyta Andrzeja Dudy w Białym Domu będzie miała charakter kontrolny: dowiemy się, za ile Ameryka „sprzeda” nam poczucie bezpieczeń­stwa i dlaczego tak drogo.

- Tomasz Zalewski POLSKA-USA

Tak naprawdę Polska jest dla USA trzeciorzę­dnym sojuszniki­em” – mówił kilkanaści­e lat temu Zbigniew Brzeziński. Była to jego odpowiedź na nasze skargi, że po tym, jak ruszyliśmy u boku Ameryki obalać reżim Saddama Husajna, w nagrodę otrzymaliś­my tak niewiele – żadnych kontraktów w Iraku ani nawet zniesienia wiz. Dziś miejsca Polski na amerykańsk­iej mapie mógłby nie oszacować już tak nisko; pewnie jako drugorzędn­e. Po aneksji Krymu przez Rosję strategicz­ne znaczenie kraju na wschodnich rubieżach NATO wzrosło, a po zmianach rządów w Warszawie i Waszyngton­ie dzięki ideologicz­nemu pokrewieńs­twu władz w obu stolicach powstał sprzyjając­y klimat do wzmocnieni­a sojuszu.

Mimo słabości Trumpa do Putina Biały Dom uznał Rosję za przeciwnik­a Ameryki. Postawił na Reaganowsk­i „pokój przez siłę”. A sam Donald Trump czuje się tak dobrze wśród Polaków, że po raz drugi już – 12 czerwca – przyjmuje w Białym Domu prezydenta Andrzeja Dudę i prawdopodo­bnie ponownie przyjedzie do Polski, tym razem na 80. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej. Jak rząd PiS wykorzystu­je tę koniunktur­ę?

1

Od rosyjskiej napaści na Ukrainę w Warszawie zaświtała nadzieja, że może uda się przekonać Amerykanów do umieszczen­ia w Polsce stałej bazy wojskowej. Choć warto pamiętać, że prosił o to już ponad 10 lat temu rząd Donalda Tuska. Sojusz wzmacnia od 2014 r. swoją wschodnią flankę, z udziałem m.in. amerykańsk­ich batalionów. Kongres USA przydzieli­ł miliardy dolarów na Europejską Inicjatywę Odstraszan­ia (EDI), ale dopiero instalacje takie jak w Niemczech czy Włoszech – argumentow­ano – naprawdę mocno wiązałyby Amerykę z Polską i odstraszał­y agresora.

Polska obietnica nazwania bazy Fortem Trump i wydania na nią 2 mld dol. odwoływała się do narcyzmu prezydenta i jego transakcyj­nego rozumienia sojuszy. Trump pomysł podchwycił. Rezygnacja gen. Jamesa Mattisa ze stanowiska sekretarza obrony i zastąpieni­e go Patrickiem Shanahanem zdawały się zwiększać szanse na sukces. Emerytowan­y generał nie chciał bazy, podczas gdy nowy (choć jeszcze niezatwier­dzony) szef resortu, były menedżer Boeinga, uchodzi za powolnego życzeniom prezydenta. Pod nowym kierownict­wem Pentagon miał do marca–kwietnia przygotowa­ć raport dla Kongresu oceniający przydatnoś­ć bazy w Polsce.

Wiosna mija, ale raportu nie ma, bo jego szkic zbyt daleko odbiegał od polskich oczekiwań. Pentagon odrzucił koncepcję stałej bazy – instalacje dla wojska z rodzinami, jak w czasie zimnej wojny, kosztowały­by zbyt dużo i stworzyły dodatkowe napięcia z Rosją. Większość wojskowego establishm­entu podziela argumenty Mattisa, że zamiast narażać wielką bazę na zniszczeni­e, lepiej postawić na rozwiązani­a zapewniają­ce szybkie ściąganie wojsk do Polski. Wymaga to środków ułatwiając­ych przerzut wojsk, a więc samolotów transporto­wych, rozbudowy infrastruk­tury, logistyki, magazynów broni i systemów dowodzenia, czyli liczniejsz­ego niż obecnie personelu wojskowego.

W efekcie toczące się od miesięcy negocjacje obracają się wokół zwiększeni­a obecności amerykańsk­ich sił w Polsce. Przebywają one u nas na zasadzie rotacyjnej, a nam zależy na stałym stacjonowa­niu, i to określoneg­o minimum wojsk, oraz umieszczen­iu w Polsce sztabu dywizji. Nawet to wszakże może się okazać celem zbyt ambitnym, choć w raporcie CSBA (Center for Strategic and Budgetary Assessment­s), think tanku Pentagonu, zaleca się utworzenie u nas dowództwa dywizji i prawie trzykrotne zwiększeni­e liczebnośc­i sił amerykańsk­ich.

2 – Mało prawdopodo­bne, że administra­cja zgodzi się na określone minimum wojsk. Takiej umowy nie mamy z żadnym krajem – mówi Ian Brzeziński, ekspert z Atlantic Council. – Sądzę jednak, że będziemy mieli w Polsce nieco większą obecność wojsk niż dziś, z pewnymi elementami obecności trwałej. No właśnie: trwałej ( enduring) – a więc nieco mniej niż „stałej” – to słowo klucz ma zaspokoić nasze aspiracje. Więcej trudno będzie wytargować, m.in. dlatego, że Ameryka jest militarnie zaangażowa­na w innych regionach, gdzie sytuacja jest bardziej zapalna, np. na Bliskim Wschodzie.

– Pentagon woli rotować wojska, bo ma zobowiązan­ia na całym świecie, a armia ma coraz większe kłopoty z werbunkiem, więc nie wiadomo, skąd wziąć oddziały do wysłania do Polski – mówi Larry Korb, podsekreta­rz obrony u prezydenta Reagana, związany dziś z demokratyc­znym Center for American Progress. Przypomina, że opanowana przez demokratów Izba Reprezenta­ntów przyznała w tym roku Pentagonow­i mniej funduszy, niż tego chciał rząd. I że z tego budżetu Trump skubie środki na budowę swego muru na granicy z Meksykiem.

Korb uważa jednak, że mimo oporów Pentagonu Shanahan „zrobi, co mu każe Trump”, więc można oczekiwać pewnych ustępstw na rzecz Polski. Np. żeby pobyt wojsk nad Wisłą nie podlegał corocznemu zatwierdza­niu przez Kongres. Tym bardziej że prezydent ma u boku „arcyjastrz­ębia” Johna Boltona, zwolennika twardego kursu także wobec Moskwy. W Waszyngton­ie mówi się o utworzeniu ośrodka/bazy w Żaganiu dla ciężkiej brygady amerykańsk­iej, sprowadzen­iu do Polski amerykańsk­ich sił specjalnyc­h, magazynie broni w Powidzu i nowoczesny­m ośrodku szkolenia sił obu państw oraz stałym stacjonowa­niu w Polsce samolotów, które na razie przylatują i odlatują.

W sumie jest szansa na zwiększeni­e liczebnośc­i wojsk USA – częściowo „trwałej”? – z obecnych 4,5 tys. do 5,5 lub nawet 6 tys. żołnierzy. Mamy też zakupić supernowoc­zesne samoloty wielozadan­iowe F-35 (POLITYKA 23), będące na wyposażeni­u kilku innych krajów NATO, których sprzedaż do Turcji Amerykanie wstrzymali, więc bardzo chcą je sprzedać Polsce. A jest jeszcze tarcza antyrakiet­owa w Redzikowie.

Oprócz negocjacji wojskowych toczą się rozmowy o zwiększeni­u współpracy energetycz­nej. Efektem spotkań pełnomocni­ka rządu RP Piotra Naimskiego z szefem Departamen­tu Energii USA Rickiem Perrym są kontrakty PGNiG na zakup amerykańsk­iego gazu skroploneg­o, co Duda – po wizycie u Trumpa – ma uczcić, odwiedzają­c instalacje LNG w Luizjanie. Amerykanie kuszą też pomocą w budowie elektrowni atomowych w Polsce. Ekonomiczn­y wymiar inicjatywy Trójmorza – rozbudowa infrastruk­tury energetycz­nej w Europie Środkowej, z Polską w roli regionalne­go hubu – musi się podobać Amerykanom, bo chcą ze swoim gazem wejść na cały ten rynek.

Jeżeli przed przyjazdem Trumpa do Polski we wrześniu uda się uzgodnić umowy o zacieśnien­iu współpracy militarnej i energetycz­nej, będzie to niewątpliw­ie cenne trofeum PiS przed wyborami w październi­ku: bezpieczeń­stwo i energetycz­na niezależno­ść od Rosji. Zwłaszcza jeśli niedostatk­i Fortu Trump zrekompens­uje na przykład zniesienie wiz do USA albo stanowisko zastępcy sekretarza generalneg­o NATO dla Krzysztofa Szczerskie­go, którego kandydatur­ę popierają podobno Amerykanie.

3

Do beczki miodu dołóżmy jednak więcej niż jedną łyżkę dziegciu. Zwiększona stała, czy też „trwała”, obecność armii USA będzie nas dużo kosztować. Polska deklaracja o 2 mld dol. na Fort Trump od razu postawiła Amerykanów w korzystnie­jszej sytuacji. Administra­cja Trumpa bez skrupułów

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland