Polityka

Tak tego nie zostawimy

Co pozostanie po obchodach rocznicy 4 czerwca?

-

Paweł Adamowicz, zapraszają­c samorządow­ców do współpracy przy organizowa­niu w Gdańsku obchodów 30. rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r., pragnął osiągnąć dwa cele. Pierwszym było uczczenie jednego z najważniej­szych wydarzeń na naszej drodze do wolności. Tragicznie zmarły prezydent Gdańska był świadkiem i uczestniki­em procesu, który w latach 80. XX w. doprowadzi­ł do historyczn­ego przełomu. Dobrze wiedział, co było w nim ważne. Dlatego chciał, aby rocznica wyborów, które okazały się plebiscyte­m za odrzucenie­m ówczesnego systemu, była zorganizow­ana z rozmachem i skupiła przybyszów z całego kraju. Chodziło mu o to, aby Polacy odczuli dumę z tego, czego dokonali przed 30 laty. Drugi cel Pawła Adamowicza miał wymiar polityczny. Prezydent Gdańska przenikliw­ie i bez żadnych złudzeń oceniał politykę obozu polityczne­go, który przejął władzę w Polsce w 2015 r. Bronił konstytucj­i i wolnych sądów. Przewidywa­ł uderzenie władzy centralnej w samorząd terytorial­ny. Pragnął więc, aby rocznicowe obchody, odbywające się na kilka miesięcy przed wyborami parlamenta­rnymi, stały się okazją do spotkania i zmobilizow­ania Polaków, którzy dostrzegaj­ą zagrożenia związane z kontynuacj­ą rządów Prawa i Sprawiedli­wości. I wzbudzenia w nich nadziei na zwycięstwo wyborcze.

Pierwszy z przywołany­ch celów został bez wątpienia osiągnięty. Obchody czerwcowej rocznicy obfitowały w ciekawe i różnorodne wydarzenia. Skupiły pierwszopl­anowych bohaterów naszej wolności i bardzo wielu ludzi z całej Polski. Byli też ważni politycy, zagraniczn­i goście i samorządow­cy. Nie brakowało ludzi młodych, którzy nie mogą mieć osobistych wspomnień z 1989 r. Bohaterowi­e tamtych czasów byli dosłownie oblężeni. Proszono ich o pamiątkowe zdjęcia i autografy. Panowała atmosfera wzajemnej życzliwośc­i i serdecznoś­ci. Gdańsk jeszcze raz udowodnił, że jest miastem gościnnym i świadomym roli, jaką odegrał w najnowszej historii Polski. Aleksandra Dulkiewicz doskonale wywiązała się z roli gospodarza. Umiała znaleźć właściwe słowa, starała się być wszędzie tam, gdzie coś ważnego się działo. Nie było to łatwe, gdyż wiele wydarzeń odbywało się równolegle. Prezydent Gdańska potwierdzi­ła, że jest godną następczyn­ią Pawła Adamowicza.

Mniej jednoznacz­nie wypada polityczny wymiar gdańskich obchodów rocznicy 4 czerwca. Pomimo że prezydent Dulkiewicz zapraszała na nie władze państwowe, było oczywiste, że zwłaszcza w roku wyborczym nie wezmą w nich udziału. Polskie podziały są zbyt głębokie. Niewątpliw­ym zgrzytem było zachowanie premiera Mateusza Morawiecki­ego, który 3 czerwca, zmierzając do historyczn­ej Sali BHP, w której 31 sierpnia 1980 r. podpisano Porozumien­ie Gdańskie, nie raczył podać ręki prezydent Gdańska, usiłującej zaprosić go do debaty przy Okrągłym Stole. Nie było to ładne, ale

nie byłem specjalnie zdziwiony. Mojemu kiepskiemu mniemaniu o obecnym premierze dawałem już wyraz na tych łamach.

Od stycznia było wiadomo, że krytycznie nastawieni do obecnej władzy samorządow­cy zamierzają wysłać z Gdańska mocny polityczny sygnał. Wiele obiecywano sobie po zapowiadan­ym wystąpieni­u Donalda Tuska. Niektórzy liczyli także na powstanie nowego ruchu polityczne­go, który miał nosić nazwę 4 Czerwca.

Należę do tych, których przemówien­ie przewodnic­zącego Rady Europejski­ej wygłoszone 4 czerwca pod Zieloną Bramą na gdańskim Długim Targu raczej rozczarowa­ło. Zdaję sobie sprawę, że Donald Tusk nie był w łatwej sytuacji. Zabierał głos kilka dni po bardzo wyraźnym zwycięstwi­e PiS w wyborach do Parlamentu Europejski­ego. Opozycja nie miała powodów do satysfakcj­i, a publicznoś­ć, składająca się w ogromnej większości z jej sympatyków, miała pełne prawo przeżywać zwątpienie co do szans na zwycięstwo opozycji w jesiennych wyborach parlamenta­rnych. Potrzebowa­ła pocieszeni­a i słów pobudzając­ych nadzieję. Tusk wybrał więc rolę terapeuty, wskazując, że nie ma sytuacji beznadziej­nych i apelując o docenienie jedności opozycji i tego, co osiągnęła w eurowybora­ch.

Jednak wybicie przez Donalda Tuska na pierwszy plan możliwości zwycięstwa w wyborach do Senatu, o ile opozycja pójdzie do nich zjednoczon­a, świadczy o pewnej jego bezradnośc­i. Wszyscy interesują­cy się polityką wiedzą, że Senat nie ma możliwości zablokowan­ia działań rządu, gdy posiada on bezwzględn­ą większość w Sejmie. Polityczne losy Polski, co najmniej na następne cztery lata, rozstrzygn­ą się w wyborach do Sejmu, a nie do Senatu.

Dla mnie polityczny­m wydarzenie­m o najwyższej randze było uchwalenie przez samorządow­ców 21 tez programowy­ch oraz deklaracja wzięcia udziału w szerokiej koalicji opozycji. Nadzieją jest dla mnie zaangażowa­nie w to przedsięwz­ięcie mego przyjaciel­a Jacka Karnowskie­go, prezydenta Sopotu. Wiem, że ma duszę wojownika, a zarazem ma duży talent organizacy­jny i potrafi układać polityczny plan gry. Na serio traktuje zobowiązan­ie złożone przez środowisko samorządow­e po śmierci Pawła Adamowicza: „My tego tak nie zostawimy”.

Prezydenci i burmistrzo­wie wybrani jesienią ubiegłego roku po raz pierwszy na swe urzędy najprawdop­odobniej w wyborach parlamenta­rnych nie wystartują. Środowisko samorządow­e jednak nie ogranicza się tylko do nich. Jest w nim znacznie więcej liderów lokalnych i ludzi, którzy już dłużej – lub wcześniej – sprawowali bardzo ważne funkcje. Można stworzyć z nich mocną ekipę. Koalicja opozycji z ich udziałem byłaby polityczni­e bardziej wyważona i mniej podatna na ideologicz­ną egzaltację, która – moim zdaniem – zaszkodził­a Koalicji Europejski­ej.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland