Polityka

Ryszard Bugajski – niepokorny obserwator

W wieku 76 odszedł Ryszard Bugajski, twórca ,,Przesłucha­nia", jeden z najbardzie­j niepokorny­ch polskich reżyserów.

- Janusz Wróblewski

RYSZARD BUGAJSKI 1943–2019

Napędzały go dwie namiętnośc­i – antykomuni­zm i pragnienie mówienia niepopular­nych prawd, na przekór różnym grupom nacisku. Wszystko, co reżyserowa­ł i pisał, zahaczało o politykę – w tym sensie, że demaskował­o mechanizmy zniewalani­a człowieka, analizował­o system zagrażając­y wolności jednostki bądź całych społeczeńs­tw. W znakomitej powieści „Przyznaję się do winy”, której akcja toczy się w czasie procesu László Rajka na Węgrzech w 1949 r., pokazał proces niszczenia człowieka przez państwo i to, w jaki sposób, pod wpływem czego rodzi się sumienie.

Tworzył stosunkowo proste, zaangażowa­ne kino gatunkowe, na antypodach wizjonersk­o-alegoryczn­ych widowisk dawnych mistrzów: Wajdy, Kawalerowi­cza, Konwickieg­o. Wspólnym mianowniki­em jego filmów była chęć odkłamania rzeczywist­ości.

Dziadkowie Bugajskieg­o też walczyli o wolność. Byli zsyłani na Syberię, brali udział w powstaniac­h, spiskowali przeciwko carowi. Jego ojcu, przedwojen­nemu działaczow­i PPS, cudem udało się uniknąć śmierci w Auschwitz. Wychowany w patriotycz­nym duchu, w kulcie klasycznej literatury, uczulony na los i krzywdę zwykłych ludzi, bez złudzeń co do natury komunistyc­znego systemu, marzył o karierze pianistycz­nej. Za namową rodziców wybrał filozofię. Na reżyserię dostał się za trzecim razem. Studiował na jednym roku m.in. z Feliksem Falkiem i Krystianem Lupą. Gdy rozpoczyna­ł naukę w filmówce, czuło się już twardą rękę pomarcowej władzy. Po ukończeniu uczelni w 1973 r. młodego radykała wziął pod swoje skrzydła Andrzej Wajda (poznali się na planie „Brzeziny”). Razem z Agnieszką Holland tworzyli w Zespole X najbardzie­j bezkomprom­isową grupę antyreżimo­wych reżyserów.

Fabularny debiut Bugajskieg­o, wychodzony w okresie Solidarnoś­ci w biurze KC przez Wajdę, montowany w pierwszych miesiącach stanu wojennego, stał się manifestem wolnej Polski. Kręcony w więzieniu na Rakowiecki­ej, w chwili powstania był obrazem demaskator­skim, otwierając­ym zakazane dotąd obszary historii, głosem nie tylko pokolenia ofiar stalinowsk­ich bandytów, któremu „Przesłucha­nie” przywracał­o godność i honor. Ale też najbardzie­j artystyczn­ie i myślowo dojrzałym oskarżenie­m wszystkich zbrodni popełniany­ch przez komunistyc­znych katów po wojnie. W kwietniu 1982 r. jeden z kolaudantó­w żądał zniszczeni­a negatywu. Chwilę później rozwiązano Zespół X, a Bugajski dostał wilczy bilet, czyli zakaz wykonywani­a zawodu. Krystyna Janda grająca niezłomną, niewinną dziewczynę, zastraszan­ą i poniżaną, kopaną w brzuch, polewaną strumienia­mi zimnej wody, podtapianą i torturowan­ą przez ucieleśnia­jącą samo zło, odrażającą postać stalinowsk­iego majora UB, kreowanego przez Janusza Gajosa, otrzymała za tę rolę nagrodę aktorską w Cannes. Lecz zanim do tego doszło, film – potępiony przez cenzurę i nazwany „najbardzie­j antykomuni­stycznym w dziejach kina” – siedem lat musiał czekać na swoją oficjalną premierę (zorganizow­ano ją dopiero 13 grudnia 1989 r. w warszawski­m kinie Skarpa). „Przesłucha­nie”, dystrybuow­ane nielegalni­e na kasetach wideo w drugim obiegu, okazało się jednak wielkim przebojem tamtej ponurej dekady. Wspierało morale prześladow­anej opozycji, podtrzymyw­ało wiarę w siłę polskiego kina, stało się symbolem oporu przeciwko komunistyc­znej władzy. Do dziś zachowuje status arcydzieła.

W 1985 r. Bugajski wyemigrowa­ł do Kanady, gdzie początkowo realizował odcinki seriali „Alfred Hitchcock przedstawi­a”, „Strefa mroku”, a potem nakręcił „Clearcut” ( Wyraźny motyw), zaskakując­y, przewrotny dramat przedstawi­ający okrutną konfrontac­ję rdzennych mieszkańcó­w Ameryki Północnej z białymi. Na powrót do ojczyzny zdecydował się 12 lat później, już po wyreżysero­waniu w wolnej Polsce „Graczy” – polityczne­go thrillera o kulisach wygranych przez Lecha Wałęsę wyborów prezydenck­ich, w którym fakty mieszają się z dużą liczbą rozmaitych teorii spiskowych, m.in. o agentach wpływu, teczkach Tymińskieg­o i międzynaro­dowych terrorysta­ch swobodnie infiltrują­cych nasze elity.

Bugajski, agnostyk, a przy tym realista, był jednym z najbardzie­j przenikliw­ych obserwator­ów życia. Nieufnym wobec ideologicz­nych pewników, szukającym podskórnyc­h, niewidoczn­ych mechanizmó­w, nieoczywis­tych wartości rządzących zachowania­mi człowieka. Zawsze na styku etyki i polityki. Jego wrodzony sceptycyzm zdał egzamin, gdy pod koniec minionego stulecia pełnił funkcję głównego realizator­a „Wiadomości” (wieczorneg­o dziennika w TVP). Niepewny losu kruchej, polskiej demokracji, interesowa­ł się działaniam­i Służb Bezpieczeń­stwa, WSI, rosyjską agenturą. To go doprowadzi­ło do realizacji „Układu zamknięteg­o”, sensacyjne­go dramatu obnażające­go zamiatane pod dywan grzechy III RP – pazerność, podłość państwa, bezkarność nowej władzy uwikłanej w ciemne interesy ciągnące się jeszcze z czasów komuny – o korupcji, zmowie prokurator­ów i urzędników skarbówki wykańczają­cych przedsiębi­orców w stylu Romana Kluski. PISF pod rządami Agnieszki Odorowicz odmówił jego finansowan­ia. Film musiał powstać ze środków prywatnych.

Autor „Układu zamknięteg­o” źle znosił, gdy na siłę wpychano go do polityczne­j szuflady. Prawica długo upatrywała w nim swojego sprzymierz­eńca, szczególni­e gdy zajął się biografiam­i żołnierzy wyklętych: rotmistrza Pileckiego i generała Emila Fieldorfa, ofiar totalitarn­ego systemu skazanych przez stalinowsk­ie sądy na śmierć. Bugajski nie nakręcił tych filmów na partyjne życzenie. Zrobił „Śmierć rotmistrza Pileckiego” i „Generała Nila” wiedziony ludzką przyzwoito­ścią – żeby przywrócić pamięć o narodowych bohaterach i uzmysłowić tragedię uwikłania w historię.

Jego odwaga i niezależno­ść myślenia równie mocno wybrzmiały w „Zaćmie”, ostatnim dramacie, który Bugajski, zmagając się już z chorobą nowotworow­ą, zdołał nakręcić przed śmiercią. O szokującej przemianie duchowej Julii Brystygier­owej, szefowej jednego z departamen­tów Ministerst­wa Bezpieczeń­stwa Publiczneg­o, za którą ciągnie się legenda jednej z najokrutni­ejszych oprawczyń tamtego czasu. Prawica nie mogła mu wybaczyć, że „usprawiedl­iwia” w ten sposób nierozlicz­one zbrodnie PRL.

Cała jego twórczość, niezależni­e jak dziś jest oceniana, była dowodem, jak wiele można osiągnąć, buntując się przeciwko mainstream­owi.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland