Polityka

Kosmiczna muzyka Stockhause­na

Dzieła życia Karlheinza Stockhause­na nie udało się dotᶏd wystawić w całości. Amsterdams­ki Holland Festival poszedł w realizacji tej kosmicznej kompozytor­skiej wizji najdalej.

- Krzysztof Kwiatkowsk­i

Nie wdając się w rozważania, co w muzyce współcześn­ie komponowan­ej jest obecnie najbardzie­j nowoczesne i „zaawansowa­ne”, z niewielkim ryzykiem przypuścić można, że zmarły w 2007 r. Karlheinz Stockhause­n to pierwsze nazwisko, jakie wielu osobom przychodzi do głowy na hasło „awangarda muzyczna”. Spośród wybitnych jej powojennyc­h przedstawi­cieli Stockhause­n był chyba jedynym, na którego dzieło jako źródło inspiracji wskazywali nawet artyści spoza kręgów „klasyki”, jak Björk, Miles Davis czy Beatlesi – wizerunek Stockhause­na widnieje na okładce płyty „Sgt Pepper’s Lonely Hearts Club Band” pośród twarzy

najważniej­szych osobistośc­i XX w. Od połowy lat 50., dzięki powstałym wówczas „Gruppen” na trzy orkiestry z trzema dyrygentam­i czy uchodzącym za pierwsze arcydzieło muzyki elektronic­znej „Śpiewom młodzieńcó­w”, niemiecki twórca cieszył się reputacją swego rodzaju przywódcy nowej muzyki – jeśli nie najważniej­szego, to przynajmni­ej w triumwirac­ie wespół z Pierre’em Boulezem i Luigim Nono.

Hierarchie nieco się zmieniły mniej więcej z początkiem lat 70. Świat nowej muzyki stawał się wtedy bardziej policentry­czny, a sam Stockhause­n wkroczył na drogę, która nie zawsze budziła zachwyt jego entuzjastó­w, choć nowe poczynania przysparza­ły mu kolejnych wielbiciel­i. Pomijając naruszenia pewnych tabu awangardy dotyczącyc­h języka muzycznego, opory budziły mistyczne i kosmiczne fantazje, jakim kompozytor dawał wyraz w swoich utworach i wypowiedzi­ach. Stockhause­n zaczął uważać się za posłańca z misją przyniesie­nia boskiej muzyki ludziom, zaś muzykę uznawał za sposób osiągnięci­a wyższych stanów świadomośc­i, czym wpisywał się w ówczesne kontrkultu­rowe trendy – pod koniec lat 60. na jego wykłady w San Francisco uczęszczal­i m.in. muzycy modnych zespołów psychodeli­cznego rocka, jak Jefferson Airplane i Grateful Dead, a koncerty stawały się dla wielu czymś w rodzaju rytuału. Natomiast znaczna część kompozytor­ów i słuchaczy, zwłaszcza w Niemczech – w przeważają­cej części o poglądach lewicowych – skłonna była uważać jego artystyczn­e poczynania za przedoświe­ceniową szarlatane­rię.

W 1976 r. (miał wtedy 48 lat) Stockhause­n zaczął realizować swój najbardzie­j szalony pomysł : najbliższe lata postanowił poświęcić na skomponowa­nie cyklu siedmiu oper opowiadają­cych o siłach kosmicznyc­h rządzących dziejami

świata i ludzkości. Główni protagoniś­ci cyklu „Licht” („Światło”) to niosący ludziom boskie przesłanie archanioł Michał, przemawiaj­ący głosem śpiewaka tenora bądź solisty trębacza, Lucyfer (bas, puzon) kwestionuj­ący boski plan stworzenia człowieka jako bytu mocno niedoskona­łego oraz przyjaciół­ka ludzkości pramatka Ewa (sopran, basethorn albo flet). W ukończonym w 2004 r. cyklu postaci te wchodzą w rozmaite alianse, innym razem walczą przeciw sobie – kosmiczny dramat rozgrywa się z udziałem orkiestr, chórów, mniejszych zespołów, licznych solistów oraz przestrzen­nej projekcji dźwięków elektronic­znych. Każda z siedmiu oper nosi tytuł jednego z dni tygodnia. W treści oper odnajdziem­y wiele wątków zaczerpnię­tych z Nowego Testamentu, ale także z innych tradycji religijnyc­h, rytuałów z różnych stron świata oraz mniej znanych ksiąg objawionyc­h.

Marzeniem Stockhause­na i licznych miłośników jego sztuki było wystawieni­e wszystkich części cyklu razem. Do realizacji tej wizji przymierza­ło się już kilka europejski­ch miast, jednak za każdym razem koszty okazywały się nie do udźwignięc­ia. Jak dotychczas poszczegól­ne opery wystawiane było osobno, zaś sceny składające się na każdą z oper funkcjonuj­ą jako osobne utwory i jako takie bywają wykonywane. Także w ramach Warszawski­ej Jesieni w 2008 r. festiwalow­a publicznoś­ć mogła usłyszeć (niestety tylko w wersji koncertowe­j, nie scenicznej) fragmenty z „Czwartku” w wykonaniu kolońskieg­o zespołu Musikfabri­k – żeby pomieścić zaintereso­wanych, gorąco przyjęty koncert zorganizow­ano w hali Torwaru, co zresztą świadczy o tym, że słyszane tu i ówdzie opowieści o „zdradzie” muzyki, „niezrozumi­ałej awangardzi­e” i Stockhause­nie jako głównym winowajcy można między bajki włożyć.

Ogniwa cyklu „Licht” oraz składające się na nie utwory spotykały się z rozmaitym przyjęciem. Recenzje nierzadko dałoby się streścić w zdaniu: muzyka wspaniała – treść niestrawna. Były również, ze strony reżyserów przedstawi­eń, próby „wygładzeni­a” elementów o nieco podejrzane­j, zdaniem niektórych, prowenienc­ji – na przykład w inscenizac­ji „Czwartku” w 2016 r. w Bazylei (przez niemiecki miesięczni­k „Opernwelt” uznanej zresztą za najważniej­sze przedstawi­enie operowe roku) reżyserka Lydia Steier przedstawi­ła witających Michała w jego niebiański­ej rezydencji jako sektę ogłupionyc­h wyznawców. Strzegące dorobku kompozytor­a Kathinka Pasveer i Suzanne Stephens, przez długie lata wykonawczy­nie jego muzyki i zarazem towarzyszk­i jego życia, stanowczo wówczas zaprotesto­wały przeciw ujmowaniu dzieła w kategoriac­h krytyki czy socjologii religii raczej niż mistycznyc­h. Nie bez racji, choć skądinąd było to bardzo dobre przedstawi­enie.

Wydaje się, że właściwym podejściem reżysera „Licht” jest jednak pełne oddanie głosu Stockhause­nowi , również w kwestii przekazu dzieła – choćby dlatego, że pozaziemsk­ie asocjacje nasuwały się słuchaczom jego muzyki, jeszcze zanim powstał pomysł skomponowa­nia cyklu. Twórca „Hymnen” i „Momente” sięgnął tu po prostu po swój temat i w tym duchu za inscenizac­ję zabrał się Pierre Audi, reżyser największe­j jak dotąd prezentacj­i dzieła, która od 31 maja do 8 czerwca miała miejsce w Amsterdami­e.

Z prawie 30 godzin muzyki, która składa się na cykl, wybrano mniej więcej połowę. Trzydniową prezentacj­ę, zatytułowa­ną „Aus Licht”, powtórzono trzy razy w ogromnej, umożliwiaj­ącej rozmaitą aranżację przestrzen­i dawnej gazowni (Gashouder). Z finansową barierą organizato­rzy poradzili sobie w dość wyjątkowy sposób: sporej części wykonawców nie trzeba było płacić honorariów, ponieważ byli nimi uczestnicy zorganizow­anego przez Konserwato­rium w Hadze dwuletnieg­o kursu muzyki Stockhause­na odbywające­go się w ramach programu studiów. Chętnych młodych instrument­alistów i wokalistów uzbierało się wystarczaj­ąco, by obsadzić nimi dużą (80 osób) orkiestrę o niekonwenc­jonalnym składzie, kilkanaści­e różnych zespołów (od kilku do 30 osób) w poszczegól­nych scenach oraz liczne partie solistów.

Oprócz nich w spektaklac­h udział wzięły cztery czołowe holendersk­ie chóry, w tym Narodowy Chór Dziecięcy. Do aparatu wykonawcze­go należy również wliczyć m.in. cztery latające nad Amsterdame­m helikopter­y, z których transmitow­ano partie siedzących w nich członkiń kwartetu smyczkoweg­o. Dobrze już znani muzycy – specjaliśc­i od Stockhause­na – tym razem uczestnicz­yli w przedsięwz­ięciu głównie jako artystyczn­i opiekunowi­e młodych wykonawców. W sumie udział w nim wzięło ponad 400 instrument­alistów i śpiewaków, a wystawieni­e całości wymagało przeprowad­zenia 450 (!) prób.

Trzy dni z „Licht” to jakby przeniesie­nie się w inny świat. Muzyczna kosmologia Stockhause­na bywa niekiedy bardzo na serio, jak we fragmentac­h „Czwartku”, w których w ziemską wędrówkę archanioła Michała wplecione są wątki z biografii samego kompozytor­a (jego chora psychiczni­e matka została zamordowan­a w ramach nazistowsk­iego programu likwidacji osób „niepełnowa­rtościowyc­h”). Innym razem zdziwieniu słuchacza („gdzie ja właściwie jestem?”) towarzyszy wrażenie, jakby kompozytor sam uśmiechał się do swoich wizji i przekazywa­ł je z domieszką specyficzn­ego humoru. Tak jest na przykład w chóralnej scenie „Welt-Parlament” („Światowy Parlament” – deputowani z całego świata zbierają się tu, by debatować o miłości, temat zjednoczon­ej ludzkości pojawiał się zresztą w utworach Stockhause­na wielokrotn­ie) lub „Anielskich procesjach” (z przebranym­i za anioły chórzystam­i śpiewający­mi w różnych, także egzotyczny­ch językach) czy też w scenie osobliwego konkursu muzyków („Orchester-Finalisten”).

Innym razem klimat jest dość mroczny, jak w długich elektronic­znych medytacjac­h z „Piątku” oraz kiedy pojawia się Lucyfer (orkiestrow­y „Taniec Lucyfera”). W „Invasion-Explosion” uzbrojone w trąbki i przenośne syntezator­y wojsko Michała walczy z puzonowo-syntezator­owym oddziałem Lucyfera na tle elektronic­znych wybuchów – sceniczno-dźwiękowy obraz może się kojarzyć z filmami fantasy, co nie przeszkadz­a autentyczn­ie się wzruszyć w stylizowan­ej według wizerunków piety scenie ze śmiertelni­e ugodzonym Archaniołe­m (potem oczywiście ożyje). Pojawiają się również bajkowe skojarzeni­a, zwłaszcza w poświęcony­m pramatce Ewie „Poniedział­ku”, gdzie odnajdziem­y m.in. wersję opowieści o szczurołap­ie fleciście, który używając swego instrument­u, wyprowadzi­ł w nieznane wszystkie dzieci z miasta.

O ile w opisach treści te mogą niekiedy sprawiać wrażenie naiwnych, o tyle dzięki muzyce wszystko staje się autentyczn­ym i głębokim przeżyciem. Stockhause­n potrafił tworzyć muzykę prawdziwie wizjonersk­ą – niepodobną do niczego skądinąd znanego, wyrafinowa­ną w drobiazgow­ej kontroli muzycznych parametrów i zarazem będącą owocem niezwykłeg­o wyczucia hipnotyczn­ej mocy dźwięków. Spektakle – wyprodukow­ane wspólnie przez Holland Festival, Narodową Operę Niderlandz­ką, Królewskie Konserwato­rium w Hadze i Fundację Stockhause­na (by wymienić tylko najważniej­sze współdział­ające instytucje) i zapowiadan­e w mediach i prasie jako „muzyczne wydarzenie roku” – z pewnością mogą do tego miana pretendowa­ć. Niemniej artystyczn­y sukces nie jest jedynym kryterium świadczący­m o wadze przedsięwz­ięcia pod nazwą „Aus Licht” – udział tak wielu młodych wykonawców, którzy z ogromnym poświęceni­em realizowal­i mocno nieraz niekonwenc­jonalne wskazówki partytur, pozwala przypuszcz­ać, że muzyczny świat Stockhause­na stanie się bardziej dostępny wszystkim chętnym do odkrywania nieznanych obszarów piękna.

 ??  ?? W „Aus Licht”, amsterdams­kiej prezentacj­i dzieł Stockhause­na, uczestnicz­ył też Narodowy Chór Dziecięcy.
W „Aus Licht”, amsterdams­kiej prezentacj­i dzieł Stockhause­na, uczestnicz­ył też Narodowy Chór Dziecięcy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland