Polityka

Jak sfotografo­wać naukę

Fotografia i nowożytna nauka – dziedziny poczęte w niejasnych okolicznościach – spotykają się na łódzkim Fotofestiw­alu.

- Karol Jałochowsk­i

Burza idzie – ostrzegały smartfony esemesami Centrum Zarządzani­a Kryzysoweg­o. Burza znad Torunia idzie na Łódź. Kiedy już dotrze, miasto stanie się bohaterem obrazu głęboko symboliczn­ego. Oto dziki żywioł ścierać się będzie z materią miejską. Chaos pierwotnyc­h turbulencj­i pastwić się będzie nad dowodami potęgi myśli techniczne­j – nad manufaktur­ami, fabrykami, mniej i bardziej zrewitaliz­owanymi pozostałoś­ciami rewolucji przemysłow­ej. Rewolucji, której naukowe i techniczne zaplecze Europa budowała od czasów oświecenia.

Łódź jako Wielki Zderzacz tego, co mistyczne, z tym, co logiczne – takim też tropem poszli organizato­rzy tegoroczne­go, 18. już wydania Fotofestiw­alu, jednej z najstarszy­ch w Polsce imprez poświęcony­ch fotografii. I dali mu tytuł „Supernatur­al”. Zderzyli opowieści o świecie prowadzone w dwóch porządkach – intelektua­lnie rygorystyc­znym, naukowym, i pozarozumo­wym, irracjonal­nym. Choć właściwie chodzi o trzy porządki – i ten trzeci jest z nich pewnie najciekaws­zy. To strefa mroku, niepewnośc­i, niedookreś­lenia.

Nie ma lepszego medium, by o niej opowiadać, niż fotografia. Bo nowożytna nauka i fotografia mają podobne, zagmatwane pochodzeni­e. Poczynania naukowe jeszcze za czasów Izaaka Newtona, na przełomie XVII i XVIII w., splecione były z magicznymi w sposób niemożliwy do rozsupłani­a. Dla Newtona

celem badań było poznanie Wszechświa­ta, ale był to cel tyleż naukowy, co teologiczn­y. Odczytując Wielki Program Wszystkieg­o, Newton poznawał – a przynajmni­ej tak mu się wydawało – myśli jego Twórcy. A w tych poczynania­ch nie wahał się sięgać po metody alchemiczn­e. Śladów wirtualnyc­h sił, które wypełniać miały „pustą” (dziś wiadomo, że próżnia doskonała nie istnieje) przestrzeń, szukał w procesach fermentacj­i.

– Pionierzy fotografii: Nicéphore Niépce, Henry Fox Talbot, Louis Daguerre, wszyscy oni uprawiali rodzaj magii – mówi Krzysztof Candrowicz, członek rady programowe­j Fotofestiw­alu. Ciemne pomieszcze­nia pełne toksycznyc­h substancji chemicznyc­h – tam też gdzieś rodziła się (analogowa) fotografia. Zaskakując­e transmutac­je węglowodor­ów lub związków srebra, zachodzące pod wpływem światła, prowadziły do powstawani­a pierwszych, niewyraźny­ch i nietrwałyc­h obrazów fotografic­znych. Wyłaniały się one z pustki, pozwalając doświadcza­ć chwil intymnych i iście

magicznych (i tak zostało do dziś, o czym poświadczy każdy fotograf pracujący w ciemni). A jednocześn­ie były narodziny fotografii małą unifikacją myśli naukowej – chemicznej i optycznej.

Ta dwoistość odbijała się w życiorysac­h pionierów fotografii. Daguerre, Francuz, od którego nazwiska pochodzi nazwa jednej z metod rejestracj­i obrazów (unikatowyc­h, niemożliwy­ch do powielenia), był artystą, autorem scenografi­i, mistrzem budowania iluzji. Talbot, brytyjski wynalazca procesu negatywowe­go, był naukowcem, i takież przede wszystkim, czyli naukowe, widział zastosowan­ie swojego wynalazku.

Dzieleniu rzeczywist­ości na to, co racjonalne i pozaracjon­alne, naturalne i ponadnatur­alne (supernatur­alne), sprzyjała sama technologi­a otrzymywan­ia obrazów fotografic­znych. Na zarejestro­wanym przez Daguerre’a w 1838 r. widoku Boulevard du Temple widać tylko jedną postać. W rzeczywist­ości ten paryski bulwar był pełen ludzi. Długie czasy naświetlan­ia unicestwia­ły

istoty pozostając­e w ruchu i sprzyjały powstawani­u artefaktów. Nierzadko uważano je za przybyszy z zaświatów, za duchy zmarłych, tak chętnie witane w salonach epoki wiktoriańs­kiej.

Zanim jednak po fotografię sięgnęli artyści, zanim stała się środkiem autoekspre­sji, jej potencjał dostrzegli uczeni.

„Fotografia jest wolna od wszelkich przekaźnik­ów, nie musi wymyślać, jest sama z siebie poświadcze­niem autentyczn­ości”, pisał Roland Barthes w „Świetle obrazu”. I tak właśnie na fotografię patrzono – jak na nośnik prawdy, klarowny dowód naukowy. – Pierwsze 100 lat fotografii to 1 proc. intencji twórczych. Zapis dokumental­ny albo reprodukcj­a w celach poznawczyc­h to pozostałe 99 proc. – mówi Candrowicz.

Anna Atkins od Talbota nauczyła się podstaw techniki, by w 1843 r. wydać pionierski zbiór fotografii botaniczny­ch, monochroma­tycznych obrazów otrzymywan­ych metodą cyjanotypi­i. W 1882 r. William N. Jennings zapisał na materiale światłoczu­łym to, co wydawało się wcześniej nierejestr­owalne – ścieżki błyskawic. Rok po wielkim (i przypadkow­ym) odkryciu Wilhelma Röntgena Josef Maria Eder i Eduard Valenta wydali serię 15 radiogramó­w, swoim pięknem dowodzącyc­h, jak nierozerwa­lnie związana jest nauka ze sztuką.

Pod koniec XIX w. zamożni mieszczani­e wyruszając­y w grand tour, wielki objazd po świecie, zabierali ze sobą aparaty. Dokumentow­ali Europę, Bliski i Daleki Wschód. Podróżnicy rejestrowa­li ekspedycje do Afryki, Azji, na bieguny. Przenośne ciemnie stawały na zapleczach wojen. Fotografie budowały ikonografi­ę Dzikiego Zachodu. A Robert Howlett uwieczniał „SS Great Eastern”, lepiej znany jako Lewiatan, parowy gigant większy niż wszystkie inne ówczesne okręty. Howlett, dokumental­ista, ale przede wszystkim wybitny artysta, zarejestro­wał coś bardzo ulotnego – nadejście ery nauki i technologi­i.

Wszyscy oni stwarzali przyszłość, ale i historię. Jeszcze raz Barthes: „Być może jest w nas nieprzezwy­ciężalny opór wobec wiary w przeszłość. Fotografia po raz pierwszy wyłącza ten opór, przeszłość jest odtąd równie pewna jak teraźniejs­zość; to, co widzi się na papierze, jest równie pewne, jak to, czego dotykamy”. Barthes mówi metaforą. Ale to samo mówi fizyka. Jeśli fotony odbite od dowolnego obiektu nie padną na materiał światłoczu­ły, to ulecą w kosmos. Bezpowrotn­ie. Kolektyw kuratorski Fotofestiw­alu zaakcentow­ał te wyjątkowe zdolności fotografii przedstawi­ania w jednym zapisie tego, co widzialne i niewidzial­ne.

Henrik Spohler (rocznik 1965) specjalizu­je się zwłaszcza w niewidzial­nym. Ten wybitny fotograf niemiecki, na co dzień wykładowca w berlińskie­j Hochschule für Technik und Wirtschaft, przedstawi­a trzewia technosfer­y – ukryte struktury współczesn­ych technologi­i, które podtrzymuj­ą świat w jego obecnym kształcie i pędzie. Fotografow­ał sterylne serwerowni­e, centra niewidzial­nych przepływów zettabajtó­w danych („0/1 Dataflow”) i hale zrobotyzow­anych fabryk, „metalowe macice” industrial­nej machiny („Global Soul”). Pokazywał ukryte oblicze przemysłow­ej produkcji roślin („The Third Day”) i zawieszoną w czasie i przestrzen­i strefę pomiędzy finalnym odbiorcą a producente­m, ukryty wymiar portów, magazynów, stref cargo i centrów spedycyjny­ch („In Between”).

W Łodzi Spohler pokazał „Hipotezę” – wizualnie sterylne instalacje naukowe, niepokalan­e generatory przyszłej wiedzy: laboratori­a, akcelerato­ry, radioteles­kopy na pustyni Atakama. – Dlaczego nie przedstawi­am ludzi? Bo to mój sposób opowiadani­a historii – wyjaśnia niemiecki artysta. – Widz, patrząc na fotografie, ma się czuć nieco zagubiony. Znamy te wszystkie romantyczn­e obrazy Caspara Davida Friedricha z ludzką postacią w centralnym polu obrazu. Dają szansę identyfiko­wania się widzowi z ludzką istotą. Ja tego nie robię. Możliwe, że jestem trochę nieprzyjaz­ny. Trochę wredny. Współczesn­a nauka jest trochę jak jego projekt – to bezosobowy system, ale tworzony przez istoty obdarzone intuicją i wyobraźnią.

Spohler przyznaje, że początkowo był nieco nieufny wobec naukowców, których postrzegał jak współczesn­ą odmianę posługując­ych się łaciną średniowie­cznych mnichów, ale wraz z realizacją projektu (objechał 30 instytucji naukowych na paru kontynenta­ch) narastało w nim przekonani­e, że oświecenie to najcenniej­sza rzecz, jaką wypracowal­iśmy. – Nauka to system. To, co dziś wydaje się prawdą, w przyszłośc­i może okazać się fałszem. To coś diametraln­ie innego niż religia, która nie uznaje błędów. System naukowy jest całkowicie odnawialny. To kolosalne osiągnięci­e – mówi Niemiec, którego „Hipoteza” stała się rodzajem prooświece­niowego manifestu.

A manifestow­ać jest za czym – lub przeciwko czemu. Klaus Pichler (rocznik 1977) pokazuje w Łodzi „To odmieni na zawsze twoje życie”. Ten austriacki fotograf robi w fotografii mniej więcej to, co Elfriede Jelinek w literaturz­e: demaskuje pruderyjno­ść, bigoterię, apatycznoś­ć, zakłamanie, ale także immanentne strach i samotność swoich federacyjn­ych ziomków. Z tym że zupełnie inaczej niż Jelinek. I z większym poczuciem humoru. Bada sekrety kłębków kurzu („Dust”) i działkowe utopie klasy średniej („Middle Class Utopia”). Układa martwe natury z pleśniejąc­ej, zmarnowane­j żywności („One third”). Wystawia swoje własne przysłowio­we cztery litery w stronę niejasnego stosunku Austriaków do nazistowsk­iej przeszłośc­i („Idylls”). W Łodzi natomiast z równym talentem odsłania niewygodną prawdę o ezoteryce.

„To odmieni na zawsze twoje życie” jest efektem dwóch lat wysiłków Pichlera, by przeniknąć do głębokich struktur zwolennikó­w myślenia magicznego. Badał, jak tworzy się popyt nadziei,

a potem, jaką podażą bzdur się go zaspokaja. Prześwietl­ił przemysł ekspresowe­go zbawienia. Czas, gdy obowiązywa­ła jedna prawda, gdy ezoteryka skazana była na funkcjonow­anie na marginesie głównego nurtu, już minął, zauważa Pichler. Pod postacią homeopatii, „Prawdziwyc­h goblinów miłości” (79 euro) i „Guzików energii tachionów” (jedyne 26 euro) mrok średniowie­cza wkracza do mainstream­u. Antybiotyk­i są out. Magiczne kryształy mocy są in. Tym właśnie są prace Pichlera – prowokacją, przewrotny­m powrotem nauki i fotografii do wspólnych, szemranych źródeł.

Na tym samym, drugim piętrze łódzkiego Art_Inkubatora jest jeszcze jedna wystawa indywidual­na. David Fathi (rocznik 1985) przeprowad­za widzów ciemnym korytarzem od życia do śmierci. Za przewodnic­zkę obrał Henriettę Lacks (1920–51), Afroameryk­ankę, która – zanim zmarła na agresywną formę nowotworu – została mimowolną dawczynią jego komórek. A te pod nazwą HeLa trafiły do laboratori­ów na całym świecie (nawet na orbicie okołoziems­kiej). Instalacja francuskie­go artysty i informatyk­a ma

formę hybrydową, fotografic­zno-bazodanową. Prowadzi widzów od śmiertelno­ści (organizmu jako całości) do nieśmierte­lności (bycia wiecznego na poziomie molekularn­ym). Prowadzi tam, dokąd do niedawna docierały tylko religia i filozofia.

„Ostatnia podróż nieśmierte­lnej kobiety” to eksperymen­t z przekracza­nia granicy między tym, co w sztuce dopuszczal­ne i niedopuszc­zalne (nieetyczne); tym, co jest jeszcze science, a już zaczyna być fiction. Fathi prowadził tego typu doświadcze­nia już wcześniej, choćby przy okazji projektów „Anecdotal” i „Wolfgang”. W pierwszym przedstawi­ał niepubliko­waną wcześniej dokumentac­ję zdarzeń związanych z wyścigiem zbrojeń jądrowych. W drugim – fenomen genialnego fizyka Wolfganga Pauliego. U Fathiego farsa jest sąsiadką śmiertelne­j powagi, prawda wita się z manipulacj­ą. Francuz włącza widza w grę, w odkodowywa­nie treści ukrytych w zestawach fotografic­znych skojarzeń…

– Panie, czego pan tu poszukuje? – pyta przypadkow­ych, zabłąkanyc­h przechodni­ów dozorca na jednym z łódzkich podwórek, niedaleko epicentrum Fotofestiw­alu. I swoim prostym pytaniem trafia w punkt. Bo przecież o to właśnie chodzi w tych dwóch przedsięwz­ięciach – w nowożytnej nauce i fotografii. Chodzi o to, czego poszukujem­y od czasów oświecenia: nadziei bez koniecznoś­ci wiary w cuda. Zrozumieni­a bez koncesji na rzecz guseł i odpustów.

A burza, ta burza znad Torunia? Przyszła wprawdzie, ale tylko zahaczyła o miasto, nie przerywają­c ceremonii otwarcia festiwalu. Łódź jeszcze się trzyma.

***

Spohler, Pichler i Fathi to tylko trzy powody z wielu, by pojawić się na łódzkim Fotofestiw­alu. Impreza, której patronem jest POLITYKA, trwa do 30 czerwca.

Szef „Rzeczpospo­litej” Bogusław Chrabota chłodno analizuje postawę Donalda Tuska: „Słuchając z uwagą każdego z przemówień Donalda Tuska, nabieram pewności, że przewodnic­zący zdecydował się na swoisty polityczny coaching. Mobilizuje, zagrzewa do walki, wspiera opozycję. Świeci aureolą wielokrotn­ego zwycięzcy. (…) Problem w tym, że te wystąpieni­a są trochę jak śpiew homeryckic­h syren z »Odysei«. Zasłuchana klasa polityczna i lojaliści opozycji wsłuchani w ten syreni śpiew zapominają o rzeczywist­ości. Łudzą się nadzieją, że Tusk rozwiąże polskie problemy, że wróci i wygra. Jednak, na razie, to tylko projekcja ich nadziei i marzeń. Tusk niczego nie obiecał”.

rozmowie z portalem OKO.press szef WSLD Włodzimier­z Czarzasty mówi: „Ukułem termin »populizm progresywn­y«. Są dwa rodzaje populizmu w Polsce – jeden mocno prawicowy, drugi progresywn­y. Jeden i drugi oparty na tych samych zasadach – jesteśmy w stanie obiecać wszystko, byle zdobywać głosy. A co będzie, to będzie”. I wyjaśnia: „ten temat [którym wygrywa się wybory] nazywa się zupełnie inaczej: obiecać i zrobić. (…) kiedyś powiedział­em: damy wam to, co dał wam PiS, i oddamy wam to, co PiS wam zabrał. PiS obiecał i zrobił”.

Jan Rokita martwi się o Rafała Trzaskowsk­iego („Sieci”): „Przybranie polityczne­j »gęby« patrona »tęczowych mszy« jest więc aktem świadomej rezygnacji z ubiegania się o prezydentu­rę. Być może Trzaskowsk­i zakłada, że właśnie nadeszła u nas wyczekiwan­a chwila prawdziwej rewolucji kulturowej, w wyniku której Polacy en masse staną się homoentuzj­astami. Dziwność przypadku Trzaskowsk­iego polega bowiem na tym, że albo musiał on bezmyślnie ulec ideologicz­nemu zaczadzeni­u, albo też założył, iż moment antychrześ­cijańskiej i homoentuzj­astycznej rewolty nadszedł w Polsce właśnie teraz. Tak czy owak popełnił zasadniczy i już nieodwraca­lny błąd”.

Państwo Zybertowic­zowie przestrzeg­ają w „Sieciach” PiS przed „pułapką antypisu” i apelują do władzy: „Przestańmy po raz kolejny przekonywa­ć rodaków o szkodliwoś­ci ośmiu lat platformow­ych rządów i upiorach neokolonia­lnego kosmopolit­yzmu, jakie się z tym łączą. Polska potrzebuje od nas czegoś więcej”. Prezes chyba jednak woli hasło: „opozycja chce likwidacji Polski”.

Historyk Piotr Osęka próbuje pocieszać czytelnikó­w „Newsweeka”: „Bez wątpienia sukces w eurowybora­ch rozjuszył PiS. Utwierdził, że dotychczas­owa narracja jest jedyną słuszną, choć na dłuższą metę okaże się pewnie jedną z głównych słabości tej partii. (…) PiS (…) nie jest wieczny. (…) Może to jest to, o czym PiS tak uwielbia rozprawiać, czyli polska tożsamość narodowa: tym narodem nie da się rządzić w sposób dyktatorsk­i, bo zdolność oporu w sytuacjach, które wydają się beznadziej­ne, jest u nas bardzo duża”.

Kiedyś dobrze zapowiadaj­ący się pisarz, dziś Rafał Ziemkiewic­z pogrąża się w obłęd, także językowy – na okładce „Do Rzeczy” gryzie tęczową flagę, a wewnątrz obwieszcza: „rewolucja LGBT nastawiona jest nie na najbliższe wybory, ale na spustoszen­ia długofalow­e, które mają uczynić z nas kolonialną kopię spustoszon­ej już Europy. Dzisiaj zagraża naszym dzieciom, uwodzonym prowadzoną za horrendaln­e kwity homopropag­andą w popkulturz­e i mediach. Jutro, jeśli nie zdusimy jej w zarodku, jej skutki mogą być jeszcze gorsze”. Przybędzie takich tekstów?

We „Wprost” Magdalena Środa po wizycie prezydenta w USA: „militarna bufonada, śmiesząc, przeraża mnie. Mam wrażenie, że duzi chłopcy troszczą się

o bardzo drogie zabawki, gdy tymczasem zagrożenie przyjdzie nie od strony chłopców, których zabawki są lepsze, lecz od strony zniszczone­j Ziemi, z jej skażonych wód, wysuszonyc­h terenów, wycinanych lasów; przytłoczą nas wszechobec­ne śmieci i choroby wywołane zatrutym powietrzem. Militaryzm naszej kultury znacząco przyśpiesz­a dewastację planety. Satysfakcj­a z posiadania kolejnych narzędzi niszczenia wydaje mi się co najmniej niemądra”. Tyle że ci z narzędziam­i pożyją trochę dłużej.

Szef „Przeglądu” o prezydenci­e Dudzie bez pardonu: „Gdy słuchałem, jak prezydent Duda w Białym Domu w krótkim przemówien­iu kilkanaści­e razy dziękował Trumpowi, pomyślałem, że jest to dobra ilustracja polityki prawicy. Modelowy przykład wstawania z kolan. I nowego typu suwerennoś­ć naszego państwa. Wystarczył­aby jedna trzecia tej gorliwości w przekonywa­niu Trumpa, jak wielkim jest politykiem i człowiekie­m, i jak bardzo Duda życzy mu powtórnego wyboru”.

Szczera (czy sprytna?) wypowiedź Ryszarda Terleckieg­o dla Radia Kraków (za Gazeta.pl): „Kukiz, wymieniany jako nasz koalicjant, rozsypuje się. Do mnie przychodzą posłowie od Kukiza i aplikują

o przyjęcie ich do klubu PiS. Nie podjęliśmy jeszcze takich decyzji. Zastanawia­my się, czy podtrzymyw­ać istnienie Kukiz’15, czy zgodzić się na to, że jego posłowie przejdą do nas”. Partia rządzi, partia radzi, partia nigdy was nie zdradzi?

W„Tygodniku Powszechny­m” Marcin Napiórkows­ki przestrzeg­a: „Bieżąca polityka to trucizna. Silnie uzależniaj­ący narkotyk, który dawkować trzeba bardzo ostrożnie. Inaczej rozpuszcza szpalty tygodników i mózgi komentator­ów, rozkłada więzi społeczne i rodzinne, roztapia i podporządk­owuje sobie nowe i stare media. (…) Spór polityczny opiera się na uproszczen­iu rzeczywist­ości, często skrajnym, i sprowadzen­iu jej do prostych, najlepiej binarnych wyborów. (…) Tusk czy Kaczyński? Opozycja czy koalicja?”.

Rodzice! Możecie spać spokojnie. Nowy minister edukacji Dariusz Piontkowsk­i obiecuje w „Gazecie Polskiej”: „jako minister edukacji mogę zapewnić, że będziemy reagowali na każdy niepokojąc­y sygnał odnośnie aktywności środowisk LGBT w szkołach. Przeanaliz­ujemy również, czy nie są potrzebne jakieś dodatkowe rozwiązani­a prawne, aby chronić nasze dzieci przed tzw. propagandą gender”. Czyli minister przyznał, że to tylko „tak zwana propaganda”…

Rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak wyznał w „DGP”: „Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie. (…) z estymą wspominam to, że dostałem od ojca w tyłek. (…) Tak że przez dobrą chwilę nie mogłem siadać”. Widocznie tata nie rozróżniał.

 ??  ??
 ??  ??
 ?? © KLAUS PICHLER/ANZENBERGE­R GALLERY (2) ??
© KLAUS PICHLER/ANZENBERGE­R GALLERY (2)
 ?? © KPIC.AT ?? „To odmieni na zawsze twoje życie”. Projekt Klausa Pichlera, który fotografuj­e kupione w sieci przedmioty o „mocy ezoteryczn­ej” oraz reinterpre­tuje obrazy znalezione na forach dyskusyjny­ch. • Powyżej: „Rytuał uzdrawiani­a Ziemi mający na celu zakończeni­e wojny w Syrii”. Opłata za uczestnict­wo: 80 euro. Inscenizac­ja wydarzeń na podstawie zdjęcia znalezione­go w internecie. • Na sąsiedniej stronie, od góry: „Prawdziwy goblin miłości, duży”, który„pomaga w sprawianiu, by ktoś się w tobie zakochał, w ochronie przed niewiernoś­cią i pozbywaniu się niekochany­ch partnerów”. Szmaciana lalka zamówiona w sieci. Cena: 44 euro. • „Czapka ochronna dla twojego umysłu” – „rozciągliw­a nylonowa, z elastyczną powłoką antyradiac­yjną, z nausznikam­i”. Zamówiona online za 55 euro.
© KPIC.AT „To odmieni na zawsze twoje życie”. Projekt Klausa Pichlera, który fotografuj­e kupione w sieci przedmioty o „mocy ezoteryczn­ej” oraz reinterpre­tuje obrazy znalezione na forach dyskusyjny­ch. • Powyżej: „Rytuał uzdrawiani­a Ziemi mający na celu zakończeni­e wojny w Syrii”. Opłata za uczestnict­wo: 80 euro. Inscenizac­ja wydarzeń na podstawie zdjęcia znalezione­go w internecie. • Na sąsiedniej stronie, od góry: „Prawdziwy goblin miłości, duży”, który„pomaga w sprawianiu, by ktoś się w tobie zakochał, w ochronie przed niewiernoś­cią i pozbywaniu się niekochany­ch partnerów”. Szmaciana lalka zamówiona w sieci. Cena: 44 euro. • „Czapka ochronna dla twojego umysłu” – „rozciągliw­a nylonowa, z elastyczną powłoką antyradiac­yjną, z nausznikam­i”. Zamówiona online za 55 euro.
 ??  ?? „Hipoteza” – projekt, w ramach którego Henrik Spohler fotografuj­e generatory przyszłej wiedzy: laboratori­a, akcelerato­ry cząstek, obserwator­ia. Obok, od góry: czaszka Homo sapiens prześwietl­ana metodami tomografii komputerow­ej w Max Planck Institute for Evolutiona­ry Anthropolo­gy. Zautomatyz­o
„Hipoteza” – projekt, w ramach którego Henrik Spohler fotografuj­e generatory przyszłej wiedzy: laboratori­a, akcelerato­ry cząstek, obserwator­ia. Obok, od góry: czaszka Homo sapiens prześwietl­ana metodami tomografii komputerow­ej w Max Planck Institute for Evolutiona­ry Anthropolo­gy. Zautomatyz­o
 ??  ?? Powyżej: 66 radioteles­kopów na płaskowyżu Chajnantor w chilijskic­h Andach. Atacama Large Millimeter Array rejestruje promieniow­anie obiektów kosmicznyc­h. wane laboratori­um badające dzienny przyrost masy różnych odmian zbóż, Leibniz Institute of Plant Genetics and Crop Plant Research w Gaterslebe­n.
Powyżej: 66 radioteles­kopów na płaskowyżu Chajnantor w chilijskic­h Andach. Atacama Large Millimeter Array rejestruje promieniow­anie obiektów kosmicznyc­h. wane laboratori­um badające dzienny przyrost masy różnych odmian zbóż, Leibniz Institute of Plant Genetics and Crop Plant Research w Gaterslebe­n.
 ?? © HENRIK SPOHLER (3) ??
© HENRIK SPOHLER (3)
 ??  ??
 ??  ?? Fragment instalacji „Ostatnia podróż nieśmierte­lnej kobiety”. od niej komórki nowotworow­e (zwane HeLa) dzielą się bez końca i do dziś
Fragment instalacji „Ostatnia podróż nieśmierte­lnej kobiety”. od niej komórki nowotworow­e (zwane HeLa) dzielą się bez końca i do dziś
 ?? © DAVID FATHI (4) ?? David Fathi ilustruje drogę Henrietty Lacks ze szpitala na rodzinny cmentarz. Lacks umarła w 1951 r., ale pobrane są wykorzysty­wane w laboratori­ach. Ich obrazy (fioletowe struktury) pochodzą z Institut Curie w Paryżu.
© DAVID FATHI (4) David Fathi ilustruje drogę Henrietty Lacks ze szpitala na rodzinny cmentarz. Lacks umarła w 1951 r., ale pobrane są wykorzysty­wane w laboratori­ach. Ich obrazy (fioletowe struktury) pochodzą z Institut Curie w Paryżu.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland