Polityka

Wojciech Mikołuszko Scenariusz po katastrofi­e gatunków

Unormowani­e się życia po wielkiej katastrofi­e może zająć nawet 10–20 mln lat – wynika z badań paleontolo­żki prof. Łucji Fostowicz-Frelik. Dotyczy to nie tylko kataklizmu, który wybił dinozaury. Także tego, który właśnie na Ziemi rozpętali ludzie.

- WOJCIECH MIKOŁUSZKO

Wkażdym z kilkunastu foliowych woreczków jest po 10–20 ząbków. Wszystkie drobne i niezwykle do siebie podobne. Leżą na biurku prof. Łucji Fostowicz-Frelik z Instytutu Paleobiolo­gii PAN w Warszawie, która właśnie zaczyna je segregować. – Przywiozła­m je z Chin, z prowincji Mongolia Wewnętrzna – opowiada. – Wędrują teraz między woreczkami, w miarę jak próbuję odsiać mak od piasku i odróżnić jeden gatunek od drugiego. Taka moja kopciuszko­wa praca. Czasem można się załamać.

Jak do tej pory prof. Fostowicz-Frelik odsiała w ten sposób i opisała dziesiątki tysięcy ząbków i innych drobnych kości. Zaczynała od szczątków zajęczaków z Polski, później zawędrował­a ze swoimi badaniami do USA i Chin. Analizował­a także kostki gryzoni, naczelnych (czyli prakuzynów człowieka) i rozmaitych innych ssaków. Łączy je to, że pochodzą z czasów, gdy życie odbudowywa­ło swą różnorodno­ść po gigantyczn­ej katastrofi­e, która zmiotła z powierzchn­i Ziemi prawie 70 proc. gatunków, w tym wszystkie dinozaury. „Wyginięcie dinozaurów w sensie geologiczn­ym było nagłe – pisał brytyjski paleontolo­g Steve Brusatte w książce „Era dinozaurów”. – Oznacza to, że wydarzyło się na przestrzen­i co najwyżej kilku tysięcy lat”.

Kataklizm na podobną skalę dzieje się właśnie teraz. Według najnowszeg­o raportu działające­j pod egidą ONZ organizacj­i Intergover­nmental Science-Policy Platform on

Biodiversi­ty and Ecosystem Services (IPBES) nawet milion z ośmiu milionów żyjących dziś gatunków jest zagrożony wymarciem. Ich zanikanie następuje w jeszcze szybszym tempie niż na koniec ery dinozaurów. I tylko przyczyny są zupełnie inne.

66 mln lat temu świat organizmów żywych najpierw został osłabiony przez gigantyczn­e wybuchy wulkanów, a następnie zniszczony w wyniku upadku ogromnej asteroidy. Dzisiaj wymieranie jest skutkiem działalnoś­ci człowieka: niszczenia środowiska naturalneg­o. Zanieczysz­czania go plastikiem, metalami ciężkimi i sztucznymi nawozami, emisją gazów cieplarnia­nych – tę listę szkodliwyc­h aktywności ludzi można by jeszcze sporo wydłużyć. Ale jeśli nic się nie zmieni, efekt będzie taki sam jak 66 mln lat temu: bogate, różnorodne ekosystemy zamienią się w opustoszał­e ciche miejsca, po których będą przemykać pojedyncze, nieduże zwierzęta. I choćby z tego powodu warto się przyjrzeć, jak życie poradziło sobie kiedyś z odnową.

Otwornica czeka na kolce

Do niedawna wydawało się, że paleontolo­dzy dobrze już zrozumieli tego typu scenariusz. Po każdej katastrofi­e, która wybijała znaczną część gatunków na Ziemi, cały skomplikow­any ekosystem ulegał załamaniu. Pustoszały tzw. nisze ekologiczn­e, czyli swego rodzaju zawody wykonywane przez różne organizmy w przyrodzie. Szansę, by wypełnić powstałą w ten sposób lukę, zyskiwali za to nieliczni ocaleńcy. Ponieważ nie mieli konkurencj­i, mogli łatwo „przekwalif­ikować się” czy też „zmienić zawód”. Zaraz po tragedii gwałtownie więc rozwijali się i różnicowal­i. Fachowo nazywa się to radiacją adaptacyjn­ą.

I tak na przykład po wymarciu dinozaurów szansę miały zyskać ssaki – wcześniej drobne, głównie nocne zwierzęta, przez prawie 150 mln lat żyjące w cieniu gigantyczn­ych gadów. Akurat one przetrwały zderzenie Ziemi z asteroidą i kiedy tylko dymy się rozwiały, a planeta wróciła do równowagi, ruszyły na podbój opustoszał­ych środowisk. Urosły i zajęły miejsca największy­ch drapieżnik­ów i roślinożer­ców. A na koniec dały początek ludziom. Bez tamtego kataklizmu nas by nie było.

Nowsze badania wykazały jednak, że w rzeczywist­ości nie wygląda to tak prosto i łatwo, jak odradzanie się Feniksa z popiołów. W kwietniu tego roku na łamach „Nature Ecology&Evolution” Christophe­r Lowery z University of Texas i dr Andrew Fraass z University of Bristol opublikowa­li analizę dziejów jednokomór­kowych morskich organizmów: otwornic. W stanie kopalnym dobrze zachowują się ich węglanowe, nieraz dość skomplikow­ane pancerzyki. Dzięki temu wiadomo, że upadek asteroidy 66 mln lat temu niemal całkowicie zniszczył ich różnorodno­ść. O ile bowiem tuż przed katastrofą żyło 70 gatunków otwornic, o tyle po niej ostały się ledwie trzy.

Z badań Lowery’ego i Fraassa wynika, że te niedobitki wcale nie zaczęły się gwałtownie różnicować. Mimo że w morzach dostępne stały się rozmaite, uprzednio wykorzysty­wane przez inne gatunki zasoby i możliwości, liczebność otwornic wzrosła najpierw do zaledwie 18 gatunków. A później bardzo długo nic się nie działo. Dopiero około 10 mln lat po kataklizmi­e otwornice się rozwinęły, tym razem do 40 gatunków. Pełna odbudowa bogactwa tych drobnych morskich organizmów zajęła ponad 20 mln lat!

Według Lowery’ego i Fraassa zajmuje to tyle czasu i odbywa się pulsami, bo organizmy nie potrafią od razu wykorzysta­ć dostępnych w zniszczony­ch ekosystema­ch zasobów. Różnicują się tylko w zakresie możliwym w danym konkretnym momencie. Później ich różnorodno­ść osiąga aktualne maksimum i się stabilizuj­e. Dopiero gdy w ich budowie pojawi się jakaś innowacja, otwierają się przed nimi możliwości dalszej ekspansji. U otwornic takimi nowościami ewolucyjny­mi było najpierw wytworzeni­e kolców w szkielecie, a następnie wejście we współpracę z glonami, umożliwiaj­ącą uzyskanie dodatkoweg­o źródła pokarmu.

Łasica ma głowę zająca

– Ten obraz pulsacyjne­go wzrostu różnorodno­ści u otwornic jest trochę podobny do dziejów ssaków po kataklizmi­e sprzed 66 mln lat – mówi prof. Łucja Fostowicz-Frelik. – Tuż

po granicy kredy, w najwcześni­ejszym paleocenie, można znaleźć już szczątki tych, które w perspektyw­ie kolejnych 10 mln lat dały początek liniom współczesn­ych zajęczaków, gryzoni, naczelnych i innych łożyskowcó­w. Wszystkie są jednak z wyglądu dość podobnymi do siebie, małymi formami.

Ich ewolucja także nie ruszyła wtedy gwałtownie. Na wybuch różnorodno­ści ssaków z całym znanym obecnie wachlarzem form i grup również trzeba było czekać prawie 20 mln lat. I raczej była mozaikowa: cechy nowe i stare mieszały się w rozmaitych proporcjac­h u różnych gatunków. Życie przeszło liczne stadia eksperymen­tów, bawiąc się formą i przystosow­aniami. W tym procesie pojawiły się różne dziwaczne stworzenia, które niekiedy trudno porównywać z dzisiejszy­mi ssakami. Prof. Fostowicz-Frelik opisała np. kilka gatunków zaliczanyc­h do wczesnych przedstawi­cieli grupy Euarchonto­glires, łączącej ssaki naczelne, wiewiórecz­niki, latawce oraz zajęczaki i gryzonie. Jedna z tych grup nosi dźwięczną nazwę anagalidy. – To krewni dzisiejszy­ch zajęczaków, gryzoni i naczelnych, którzy nigdy

nie występowal­i w dużej liczbie – opowiada paleontolo­g. – Ich tułów wyglądał przypuszcz­alnie jak u łasicy albo żenety, a czaszka jak u zająca, tyle że z pełnym kompletem zębów, włączając w to spore kły.

Szczątki anagalidów znajdowano początkowo wyłącznie w Chinach. Pierwszą skamieniał­ość spoza terenu tego kraju opisała właśnie prof. Fostowicz-Frelik. Była to żuchwa i zęby, które w latach 60. do Polski z Mongolii przywieźli członkowie wypraw paleontolo­gicznych. Szczątki te początkowo nikogo specjalnie nie zaintereso­wały i kilkadzies­iąt lat przeleżały w szufladzie. Dopiero gdy przyjrzała im się prof. Fostowicz-Frelik, stało się jasne, że to nieznany wcześniej, bardzo ciekawy gatunek. Na cześć prof. Zofii Kielan-Jaworowski­ej, która kierowała mongolskim­i ekspedycja­mi, uczona nadała nowemu anagalidow­i nazwę Zofiagale, co można przetłumac­zyć jako „łasica Zofii”.

Z wyliczeń prof. Fostowicz-Frelik wynika, że zwierzę ważyło mniej więcej pół kilograma. Wiele anagalidów osiągało nawet większy ciężar, bo około 2 kg, i rozmiary królika. – Wielką zagadką jest, czym się żywiły – mówi badaczka. Ich zęby trzonowe były najczęście­j mocno starte. Musiały więc dużo żuć, a zatem nie jadły mięsa. Z drugiej strony w tamtych czasach nie rozwinęły się jeszcze trawy, których przesycone krzemionką liście powodują ścieranie zębów u koni czy jeleni. – Może ich pożywienie­m były nasiona? Albo kłącza lub owoce o twardej skórce? A może jadały owady?

– zastanawia się uczona.

Gdy około 35 mln lat temu anagalidy wymierały, Ziemię ogarniały już kolejne fale radiacji ssaków. W ich grupach pojawiły się rozmaite innowacje, które wreszcie pozwoliły im pokazać swe możliwości i rozwinąć niebywałą różnorodno­ść. Gryzoń o nazwie Mylagaulus miał rogi na nosie. Wodne zwierzę Palaeopara­doxia – szczęki i uzębienie przypomina­jące zęby koparki. Synthetoce­ras wyglądał jak jelonek z procą na nosie. Arsinoithe­rium – jak potężny nosorożec, tyle że z podwójnym rogiem.

Większość z tych osobliwych form nie dotrwała do dzisiejszy­ch czasów. Przegrały rywalizacj­ę ze sprawniejs­zymi grupami. Ale jeśli dzisiejsza katastrofa dorówna tej sprzed 66 mln lat, to i dotychczas­owi zwycięzcy – tacy jak niezwykle żywotne gryzonie, zajęczaki, naczelne czy drapieżne – prawdopodo­bnie odejdą do świata skamieniał­ości w ślad za dinozauram­i i anagalidam­i.

Kto dostanie szansę

– Zapewne nie przetrwają żadne morskie ssaki – spekuluje prof. Fostowicz-Frelik. – Tak jak 66 mln lat temu wyginęły wszystkie duże gady morskie, tak dzisiaj zapewne wymarłyby walenie i foki.

Zdaniem uczonej wśród mieszkańcó­w lądów największe szanse na przetrwani­e mają małe, wszystkoże­rne i wszędobyls­kie formy, takie jak szczury, psy i świnie. Oraz zające. – One żyją od obszarów arktycznyc­h po tropiki. Są bardzo wytrzymałe i niezwykle plastyczne – przekonuje paleontolo­g. A to w przypadku katastrofy dwie najistotni­ejsze cechy.

– Z danych kopalnych jasno wynika, że kryzys nie jest stwarzanie­m możliwości – podsumowuj­e prof. Fostowicz-Frelik. – To trudny czas. Powrót do stanu sprzed katastrofy zajmuje życiu naprawdę wiele lat.

Taką właśnie historię opowiadają tysiące drobnych ząbków i kawałków kości, które uczona z uporem Kopciuszka ogląda i segreguje pod binokulare­m. Może za parę milionów lat ktoś będzie tak analizował nasze szczątki. Tylko kto?

Po wymarciu dinozaurów szansę dostały ssaki. Na gwałtowny wybuch ich różnorodno­ści trzeba było jednak czekać prawie 20 mln lat.

 ??  ??
 ?? © EAST NEWS ??
© EAST NEWS

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland