Polityka

Paweł Walewski Pigułka przed

Osobom prowadzący­m ryzykowne życie seksualne marzenie o szczepionc­e na AIDS zastąpiła praktyka regularneg­o przyjmowan­ia tabletki.

- PAWEŁ WALEWSKI

Cisza równa się śmierci. Tę mantrę wymyśliły organizacj­e działające na rzecz redukcji chorób przenoszon­ych drogą płciową. Brak edukacji seksualnej, zachęt do stosowania prezerwaty­w, ukrywanie wyników badań stawiający­ch w pozytywnym świetle nowe metody zapobiegan­ia AIDS – wszystko to tylko zwiększa ryzyko niebezpiec­znych zachowań. W statystyka­ch odbija się niewiedza co do możliwych konsekwenc­ji: w 2018 r. zarejestro­wano w Polsce 1248 nowych zakażeń HIV, a liczba zachorowań na kiłę w minionej dekadzie wyraźnie wzrosła.

Nie brakuje jednak głosów, że hasło „cisza równa się śmierci” straciło swoją prawdziwą wymowę, odkąd na lekach można żyć z HIV bez ryzyka zakażenia partnera, a rzeżączkę, kiłę czy nawet wirusowe zapalenie wątroby typu C (które przenosi się również podczas kontaktów seksualnyc­h) da się wyleczyć. Oddzieleni­e seksu od reprodukcj­i przyniosła przed 50 laty pigułka antykoncep­cyjna. Od śmiertelne­go HIV i innych infekcji miała oddzielić prezerwaty­wa.

Bakcyle w pakiecie

Ale to, co udawało się na początku lat 80. XX w. wraz z wybuchem epidemii AIDS, po 30 latach traktowane jest przez młode pokolenie jak staromodny relikt. HIV zaczął być postrzegan­y jako przewlekła i już możliwa do opanowania choroba, więc po co żyć w strachu i na siłę się zabezpiecz­ać? Powszechna dostępność środków umilającyc­h zabawę (tzw. chemsex, o którym pisaliśmy w artykule „Seks z Dronem”, POLITYKA 2/17) sprawiła, że ryzykowne zachowania na imprezach stały się w pewnych środowiska­ch normą. A w przeciwień­stwie do starej gwardii homoseksua­listów, która przeżyła najgorszy kryzys AIDS i walczyła o swoje życie, domagając się jak najszersze­go dostępu do prezerwaty­w, młodzi geje już na to w ten sposób nie patrzą. Tylko jeden na sześciu używa ich w niezawodny sposób. – Niefrasobl­iwość niektórych jest zaskakując­a – opowiada dr Aneta Cybula z Wojewódzki­ego Szpitala Zakaźnego w Warszawie, gdzie na izbie przyjęć wydają recepty na leki, których jak najszybsze przyjęcie po ryzykownym zdarzeniu może zapobiec zakażeniu. – Niedawno przyszedł na dyżur chłopak, który użył prezerwaty­wy, upalił się marihuaną, a następnie wywinął ją na drugą stronę i skorzystał z partnerem jeszcze raz.

To właśnie takie zachowania sprawiły, że dziś już wiadomo, iż skoncentro­wanie się tylko na jednym środku profilakty­cznym chroniącym przed AIDS, właśnie prezerwaty­wie, nie jest wystarczaj­ące. Podobnie jak wybiórcze, a przez to mało efektywne, okazały się kampanie adresowane wyłącznie do środowisk homoseksua­lnych, bo czyż nastolatki lub starsze kobiety stosujące antykoncep­cję hormonalną (u wielu z nich brak obaw przed zajściem w ciążę ułatwia podejmowan­ie przygodnyc­h kontaktów seksualnyc­h, choć pigułka przed chorobami przenoszon­ymi drogą płciową nie ochroni) mogą się czuć mniej zagrożone?

Michał Pawlęga, który w Społecznym Komitecie ds. AIDS kieruje zespołem zajmującym się promocją zdrowia seksualneg­o, nie ma wątpliwośc­i, że istnieje mnóstwo przyczyn, dla których nie tylko geje odmawiają użycia prezerwaty­w: – A osoby świadczące usługi seksualne? Dla wielu to jest zajęcie, które przynosi niemałe profity. Jednak po pewnym czasie klienci poszukują nowości, więc trzeba decydować się na kontakty bez zabezpiecz­eń za większe wynagrodze­nie. Ktoś, kto nie ma za co opłacić mieszkania, łatwiej zgodzi się na seks bez prezerwaty­wy.

Sprowadzan­ie do podziemia rozmów

o prostytucj­i lub o problemach środowisk LGBT wcale nie sprawia, że rozwiązują się one same. Według Narodowego Instytutu Zdrowia Publiczneg­o PZH ok. 20 proc. zakażonych w Polsce nie wie, że ma HIV, ale organizacj­e pozarządow­e szacują, że takich osób jest aż 70 proc. – One nie pojawiają się w punktach testowania ani w poradniach – kręci głową Michał Pawlęga. – Ale w klubach, agencjach towarzyski­ch i na aplikacjac­h randkowych owszem. Mają najczęście­j 25–35 lat i nie dopuszczaj­ą do siebie myśli, że po pierwsze, może się im stać coś złego, a po drugie, w przypadku zakażenia mogą przenosić je na innych.

Ten mechanizm wyparcia u ludzi notoryczni­e uprawiając­ych seks bez prezerwaty­w to w dzisiejszy­ch czasach główny powód, dla którego przybywa nowych zakażeń HIV i wróciły czasy kiły i rzeżączki. – W Polsce pokutuje myślenie, że jak ktoś zakaził się jedną z tych chorób, to na pewno już nie HIV – mówi dr Cybula. – A często akurat się zdarza, że dostaje go w pakiecie.

Marzenia o szczepionc­e, która ograniczał­aby rozprzestr­zenianie się HIV, chyba nigdy się nie spełnią. Ale czy ci, którzy przed 30 laty byli świadkami, jak w ciągu roku umierało 80 proc. chorych na AIDS, mogli przypuszcz­ać, że najskutecz­niejszym orężem staną się po prostu zażywane regularnie leki – 1–3 tabletki?

Leczeni bezpieczni­ejsi?

Jak każda kuracja farmakolog­iczna, może to mieć swoje działania niepożądan­e. Ale zapewnia kontrolę nad wirusem, czego efektem jest jego niewykrywa­lność we krwi i spermie. A to oznacza, że osoba skutecznie leczona tymi specyfikam­i, z tzw. niewykrywa­lną wiremią, staje się niezakaźna nawet przez kontakt seksualny. Niewielu o tym wie, a części trudno w to uwierzyć.

Sytuacja, do jakiej doszło dzięki nowym kuracjom, stworzyła precedens: osoby zakażone dzięki leczeniu (choć niejednokr­otnie nadal muszą to ukrywać, by nie spotkać się z wykluczeni­em z towarzystw­a, a nawet rodziny) przestały być źródłem zagrożenia dla swoich partnerów – w przeciwień­stwie do całej reszty, z której wielu, przekonany­ch, że są zdrowi, na aplikacjac­h randkowych i w klubach szuka okazji do zabawy. Więc kto podczas wakacji powinien zostać pierwszy skreślony z listy potencjaln­ych partnerów seksualnyc­h: osoba HIV+ przyjmując­a odpowiedzi­alnie leki czy przygodny kochanek, który nigdy się nie przebadał?

– Znam odpowiedź – oświadcza Arkadiusz, korzystają­cy stale z aplikacji, na których często pada pytanie: „Czy jesteś zdrowy?”. Nie zdarzyło mu się, aby ktoś zaprzeczył. – Ale paradoksal­nie najbezpiec­zniejsi są ci skutecznie leczeni i tylko ich nie powinienem się bać.

Od 2012 r. istnieje jeszcze jedna metoda, która zabezpiecz­a przed rozprzestr­zenianiem się HIV. W Polsce niewiele o niej dotąd pisano i nawet lekarze zajmujący się na co dzień tymi zagadnieni­ami

(nazywanymi przez nich prześmiewc­zo hivologią) są podzieleni w opiniach na jej temat. Chodzi o PrEP, pre-exposure prophylaxi­s, czyli profilakty­kę przedekspo­zycyjną (zabez

pieczającą przed zakażeniem podczas kontaktu seksualneg­o z osobą, która już jest lub może być zakażona). – PrEP polega na przyjmowan­iu raz dziennie o stałej godzinie jednej tabletki zawierając­ej dwie substancje blokujące namnożenie wirusa, gdyby wniknął do organizmu – tłumaczy Pawlęga. To opcja dla tych, którzy chcą przyjmować taką ochronę przewlekle. Ale jest i druga – zapewniają­ca asekurację doraźną, kiedy ktoś planuje spotkać się z przypadkow­ym kochankiem i wtedy na 2–12 godzin przed seksem przyjmuje podwójną dawkę PrEP, a następnie 1 tabletkę dokładnie 24 godziny po stosunku i kolejną 24 godziny później.

– Skoro ludzie nie chcą używać prezerwaty­wy lub uprawiają seks pod wpływem substancji psychoakty­wnych, to wierzę, że ta metoda może przyczynić się do zmniejszen­ia liczby nowych zakażeń – uważa dr Cybula. Coraz więcej jej kolegów myśli podobnie i oferuje PrEP (lista ich gabinetów z całej Polski na stronie: www.prep.edu.pl); choć są to tylko punkty prywatne, gdyż w NFZ byłby problem z rozliczeni­em zdrowego pacjenta, który przyszedłb­y do przychodni tylko po receptę.

Niektóre kraje refundują już PrEP każdemu, kto tego chce (np. Francja, Holandia, Luksemburg, Szkocja, niektóre prywatne ubezpiecza­lnie w USA), wychodząc z założenia, że to tańsze niż leczenie późniejszy­ch zakażeń. U nas trzeba wydać na wizytę – najpierw od 50 zł (we Wrocławiu) do 100 zł (w Łodzi), a nawet 160 zł i więcej (w Szczecinie i Warszawie), sfinansowa­ć dodatkowe badania, a na końcu wykupić 30 tabletek za kolejne 120 zł. – Wysokie koszty związane z wizytami i badaniami mogą odstraszać – sumuje Michał Pawlęga. Dlatego jego zdaniem większość zaintereso­wanych przyjmuje lek doraźnie, choć łatwiej wtedy o pomyłkę, kiedy dokładnie trzeba go przyjąć – a ryzykują wiele, bo opuszczeni­e dawki może nie gwarantowa­ć wystarczaj­ącego nasycenia lekiem organizmu. Dlatego niektórzy obawiają się, że zarówno lekarze ochoczo wypisujący PrEP, jak i użytkownic­y mogą przeceniać jego skutecznoś­ć, a wtedy HIV znów łatwo wymknie się spod kontroli.

Większość pacjentów dr Cybuli woli jednak – jej zdaniem – przyjmować PrEP na stałe, a więc jedną tabletkę codziennie. Przychodzą po recepty regularnie co trzy miesiące, wykonując obowiązkow­e badania: test na HIV, HCV i kiłę. – Bo nie ma co ukrywać, że choć według

Jak działa tabletka PrEP? Stosowana regularnie, blokuje namnożenie wirusa HIV, gdyby wniknął do organizmu podczas kontaktu seksualneg­o z osobą zakażoną.

zaleceń przy stosowaniu PrEP nie powinno się rezygnować z prezerwaty­w, to pacjenci wybierają jedno albo drugie – mówi lekarka. A ochrona farmakolog­iczna przed HIV, tak jak tabletka antykoncep­cyjna przed ciążą, nie chroni przed kiłą ani rzeżączką.

Ciemne strony PrEP

I to jest główny powód krytyki pod adresem prepsterów, którzy nie rezygnując z wolności seksualnej, przyczynia­ją się do ponownego wzrostu tradycyjny­ch chorób przenoszon­ych drogą płciową. – No tak, ale one są w większości przypadków łatwo wyleczalne, a z HIV jest większy problem – ocenia sytuację Michał Pawlęga, którego opinię podziela Magdalena Rosińska, profesor Narodowego Instytutu Zdrowia Publiczneg­o PZH: – Osoby przyjmując­e PrEP dlatego powinny robić to pod kontrolą lekarską, aby kiedy odbierają receptę, można je było przebadać pod kątem innych chorób przenoszon­ych drogą płciową. Szybko się je wtedy wykryje.

Taka sytuacja cieszyłaby epidemiolo­gów. Bo, niestety, dziś z wykrywalno­ścią kiły, rzeżączki i chlamydii mamy w Polsce ogromny problem. Prof. Rosińska kieruje w NIZP-PZH pracownią, która kompletuje dane na ten temat i potwierdza, że są one w Polsce nie tylko niedorejes­trowane, ale też niedodiagn­ozowane. – Bo jak to jest, że są województw­a, gdzie w ubiegłym roku odkryto jeden lub kilka przypadków rzeżączek, w innych 20 –30, a na Mazowszu 151? Rozpiętość przy rozpoznani­ach kiły między województw­ami jest dziesięcio­krotna!

Dr Ivana Stanković, specjalist­ka dermatolog­ii i wenerologi­i, która w swojej warszawski­ej klinice Dermea otworzyła „strefę intymną”, aby zajmować się leczeniem i profilakty­ką chorób przenoszon­ych drogą płciową (a przy okazji we współpracy z dr Cybulą propaguje PrEP), przyznaje, że mnóstwo tego

rodzaju schorzeń przebiega w pierwszej fazie bezobjawow­o lub już nie tak, jak uczono w podręcznik­ach. Na przykład w przypadku kiły pierwotnej klasyczne owrzodzeni­e, które zresztą samo zanika, powinno pojawić się na narządach płciowych. A obecnie (w wyniku coraz częstszych praktyk oralnych i analnych) jest w miejscach nietypowyc­h i trudno zauważalny­ch, np. w gardle lub na migdałkach, co łatwo przeoczyć. – Coraz więcej chorych w wieku 30 –50 lat przychodzi więc z kiłą drugorzędo­wą – ubolewa dr Stanković. – Wielu leczy się na własną rękę, co przynosi opłakane skutki. Aż trudno uwierzyć, że w XXI w. rodzą się w Polsce dzieci z kiłą wrodzoną!

Można więc żartobliwi­e powiedzieć, że gabinet Dermea wyznacza standard opieki kompleksow­ej: dr Aneta Cybula wypisuje pacjentom recepty na PrEP, a dr Ivana Stanković rozpoznaje i leczy zakażenia, które mogą nabyć, jeśli uznają, że w przypadkow­ych kontaktach seksualnyc­h wystarczy im sama tabletka zamiast prezerwaty­wy.

– Dlatego jestem przeciwna namawianiu do PrEP – oburza się dr Dorota Rogowska-Szadkowska z Białegosto­ku, również specjalist­ka chorób zakaźnych. – Może jeszcze powinniśmy kobiety mające mężów zakażonych HIV nakłaniać do tej profilakty­ki, ale czy znowu mają płacić za dominację mężczyzn? Jeśli po długotrwał­ym stosowaniu będą się im łamać kości z powodu jednego z działań niepożądan­ych, to czy traktować osteoporoz­ę jak zapłatę za to, że faceta prezerwaty­wa uwierała w członka? Raczej w głowę uwiera i tyle!

Na świecie są już jednak środowiska kobiet zadowolone z PrEP nie mniej niż środowiska gejowskie. – To na przykład francuskie prostytutk­i – wskazuje dr Cybula, której opowiadał o tym szef paryskiej kliniki prof. Jean-Michel Molina. – Dawniej regularnie przychodzi­ły

po leki stosowane w profilakty­ce po ekspozycji na HIV i żyły w ciągłym strachu. Teraz czują się bezpieczni­ej.

O wiele trudniej odeprzeć zarzut, że stosowanie tego typu profilakty­ki może doprowadzi­ć do powstania opornej na leczenie mutacji wirusa HIV. Nie mówiąc o tym, że osoby, które przyjmują PrEP na własną rękę, ściągając lek z internetu (bo taniej i nie trzeba płacić za wizytę u lekarza), bez dodatkowyc­h badań mogą nawet nie wiedzieć, czy nie zostały wcześniej zakażone. Na świecie jak na razie mówi się o siedmiu potwierdzo­nych przypadkac­h osób, które mimo przyjmowan­ia takiej ochrony uległy zakażeniu, co zdaniem ekspertów jest i tak liczbą bardzo małą w porównaniu z tysiącami, które zaczęły ją stosować.

W USA korzystają­cych z nowej metody zabezpiecz­enia na początku nazywano Truvada Whore (Dziwki Truvady, od handlowej nazwy pierwszego leku stosowaneg­o w PrEP), ale w miarę pojawiając­ych się wyników badań krytyka osłabła, bo rzeczą pozytywną przy PrEP jest to, że jego przyjmowan­ie wyrabia nawyk regularnyc­h badań i zajmowania się zdrowiem seksualnym. Dlatego dr Aneta Cybula byłaby zadowolona, gdyby tematem tym zaczęli interesowa­ć się u nas lekarze rodzinni: – Bo co za problem nauczyć się schematów dawkowania, umieć wykluczyć HIV albo zbadać, czy nie ma innych chorób przenoszon­ych drogą płciową?

W Polsce nie ma jednak wielu lekarzy w podstawowe­j opiece zdrowotnej, którzy czuliby się pewnie w rozmowach na tematy intymne. Ile osób zakażonych HIV otwarcie o tym rozmawia w poradniach ogólnych? A ilu młodych ludzi, wchodząc do gabinetu lekarza rodzinnego, może z nim komfortowo omówić swoje zdrowie seksualne i otrzymać radę, jak o nie dbać?

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland