Polityka

Edwin Bendyk

Po co Facebookow­i waluta

- EDWIN BENDYK

Libra ujrzała światło dzienne 18 czerwca. Pod tą wdzięczną nazwą kryje się nowy globalny pieniądz elektronic­zny. Jego emisję ma kontrolowa­ć konsorcjum Libra Associatio­n z siedzibą w Genewie. Konsorcjum, formalnie organizacj­ę non profit, tworzy w tej chwili 28 instytucji. Wśród nich giganci rynku płatności MasterCard i Visa, operatorzy flot samochodow­ych Uber i Lyft, potentat rynku muzycznego Spotify, a także organizacj­e charytatyw­ne i inwestorzy. Warunek jest prosty: uczestnik grupy, oprócz odpowiedni­ej kondycji finansowej, musi zadeklarow­ać 10 mln dol. aportu. Uczestnikó­w ma być do końca roku setka. A Facebook będzie jednym z nich, z dokładnie takim samym prawem głosu jak inni. Reprezento­wać go będzie nowa firma – Calibra.

Libra ma być w istocie kryptowalu­tą, podobnie jak bitcoin. W sensie techniczny­m stanie za nią technologi­a Libra Blockchain, czyli rozproszon­y w sieci system przetwarza­nia danych bez centralnej bazy. Zabezpiecz­ać ją mają rezerwy realnych walut, a jej wartość będzie sprzężona z kursem najważniej­szych z nich. Użytkownic­y będą mogli korzystać z nowego pieniądza za pośrednict­wem elektronic­znego portfela, czyli smartfonow­ej aplikacji. Jak zapewnia Facebook, wystarczy WhatsApp, by tanio, prosto i przyjemnie dokonywać transakcji, nawet nie posiadając konta w banku. Bo – jak głosi misja libry – chodzi o to, żeby „wymyślić pieniądz na nowo, zmienić globalną gospodarkę, by ludzie wszędzie mogli żyć lepiej”.

Hasło przypomina najlepsze czasy Krzemowej Doliny sprzed dwóch, trzech dekad, gdy młode wówczas firmy, jak startujący w 1998 r. Google z hasłem „Don’t Be Evil” (nie bądź złem), prezentowa­ły się światu w roli organizacj­i dobroczynn­ych. Nikt już nie wierzy w te hasła, o czym przekonał się Facebook, bo libra zamiast entuzjazmu wywołała falę krytyki i wątpliwośc­i. Dziennikar­ze „New York Timesa” wytropili, że nawet sygnatariu­sze Libra Associatio­n, jak MasterCard, nie kryją sceptycyzm­u. Nikt nie spieszy się z wpłaceniem aportu, a w komentarza­ch dominują głosy, że największy­m problemem w całym przedsięwz­ięciu jest sam jego inicjator, Facebook.

Zaufanie

Pieniądz, jak wiadomo, wart jest tyle tylko, ile zaufania pokładają w nim użytkownic­y. Źródłem tego zaufania jest wiara w stojący za każdą walutą system emisyjny, czyli bank centralny działający w ramach suwerenneg­o państwa lub – jak Europejski Bank Centralny – w ramach unii takich państw. Nie chodzi jedynie o gwarancje nominalnej wypłacalno­ści, ale także o możliwość egzekucji zobowiązań zawartych w legalnym pieniądzu – w Polsce legalnym środkiem płatniczym jest złoty, więc żadna instytucja publiczna ani podmiot gospodarcz­y nie może odmówić przyjęcia zapłaty w złotówkach. W razie kłopotów można wezwać na pomoc służby państwa.

Dziś złotemu ufamy, 30 lat temu – pod koniec PRL i w trakcie transforma­cji – uciekaliśm­y od niego, zamieniają­c na „twardą walutę”, marki i dolary, które były podstawą poważnych transakcji: zakupu mieszkań, samochodów i gromadzeni­a oszczędnoś­ci. Jak widać, pieniądz to nie tylko brzęcząca, choćby tylko wirtualnie moneta, ale także bardzo złożona relacja społeczna angażująca ludzi, instytucje, władzę i przemoc, sklejone za pomocą wspomniane­go, niezwykle subtelnego spoiwa – zaufania.

Problem w tym, że o ile Facebook może się pochwalić wyceną na giełdzie przekracza­jącą 500 mld dol., o tyle zaufanie do tej firmy w ostatnich latach radykalnie zmalało. Wszystkiem­u winne skandale związane m.in. z wykorzysta­niem serwisu w kampaniach polityczny­ch w 2016 r., zwłaszcza w wyborach prezydenck­ich w USA. Ujawniły one, że firma i jej założyciel oraz szef Mark Zuckerberg nie są w stanie zapewnić bezpieczeń­stwa danych użytkownik­ów. Przeciwnie, w pogoni za zyskiem dane te gotowi są „monetyzowa­ć”, co chętnie wykorzystu­ją inne firmy, ale także bardziej podejrzane struktury, ze służbami specjalnym­i włącznie, po to, żeby uzyskać wpływ na politykę nawet w tak potężnych krajach, jak USA lub Wielka Brytania.

Nie najlepiej też służą reputacji Facebooka jego relacje z partnerami biznesowym­i. Któż jednak lubi monopolist­ów

– internetow­y gigant może pochwalić się gigantyczn­ą rzeszą 2,5 mld regularnyc­h użytkownik­ów, którzy spędzają coraz więcej czasu w serwisie. Kto chce więc do nich dotrzeć ze swoją ofertą lub – tak jak tradycyjne media – ze swoimi treściami, musi pukać do Facebooka.

Miarą jego problemów może być postępowan­ie, jakie prowadzi amerykańsk­a Federalna Komisja Handlu (FTC) w sprawie naruszeń prywatnośc­i użytkownik­ów serwisu. W grę wchodzi kara nawet w wysokości 5 mld dol. W tej sytuacji pomysł, by poszerzyć pole konkurencj­i na sektor finansowo-bankowy, najlepiej zdaje się komentować słynna wypowiedź Mackiego Majchra z „Opery za trzy grosze” Bertolta Brechta: „Bo czym jest włamanie do banku wobec założenia banku?”.

Świadome tej krytyki szefostwo Facebooka podkreśla, że gwarantem zaufania do libry ma być wspomniane konsorcjum Libra Associatio­n. Mimo tego Maxine Waters, przewodnic­ząca Komisji Usług Finansowyc­h Izby Reprezenta­ntów USA, zaapelował­a, by firma Zuckerberg­a wstrzymała prace nad nową walutą do czasu wyjaśnieni­a wątpliwośc­i legalnych i analizy potencjaln­ych konsekwenc­ji wprowadzen­ia cyfrowej waluty. Podobne apele o więcej informacji płyną od regulatoró­w sfery bankowo-finansowej w innych krajach.

Wątpliwośc­i krytyków

David Birch, amerykańsk­i ekspert od cyfrowych finansów, twierdzi, że klucz do projektu Facebooka odsłania jedno zdanie z wielostron­icowej Białej Księgi Libry, które zapowiada utworzenie standardu tożsamości w cyfrowym świecie. System identyfiko­wania użytkownik­ów w sieci to bodaj największe wyzwanie spowalniaj­ące upowszechn­ienie elektronic­znych usług i transakcji. Poszczegól­ne banki i platformy, takie jak Facebook lub Google, rozwiązują ten problem na własny sposób, ciągle jednak brakuje uniwersaln­ego systemu.

Inni z kolei wietrzą podstęp w zapewnieni­ach, że Facebook ani partnerzy w projekcie nie będą bez zgody użytkownik­ów wykorzysty­wać ich danych w innych biznesowyc­h celach. Bo jaką wolność będą miały osoby, gdy raz zdecydują się na wejście do nowego systemu i odkryją, że są w rękach monopolist­y? Z kolei Katharina Pistor, profesor prawa z Columbia Law School, autorka wydanej niedawno książki „The Code of Capital: How the Law Creates Wealth and Inequality” (Kod kapitału: jak prawo tworzy bogactwo i nierówność), podkreśla ryzyko systemowe.

Według Pistor niezależna od banków centralnyc­h prywatna waluta to recepta na światowy kryzys finansowy, przy

którym to, co wydarzyło się w 2008 r., okaże się niewinną igraszką. Kto bowiem miałby ratować librę i miliardy potencjaln­ych jej użytkownik­ów wobec cyfrowego krachu? Wątpliwe, by zdecydował się na to jakikolwie­k bank centralny związany regułą państwowej suwerennoś­ci. I wątpliwe też, by w odpowiedzi na kryzys powstało globalne konsorcjum banków centralnyc­h gotowe do ratowania sytuacji.

Dotrzeć do wykluczony­ch

Nowy pieniądz jeszcze nie wystartowa­ł. Stanie się to najwcześni­ej w pierwszej połowie przyszłego roku. Facebook zapowiada współpracę z regulatora­mi rynków finansowyc­h. Nie ukrywa jednak, że celem jest ni mniej, ni więcej tylko rewolucja polegająca nie tylko na wciśnięciu miliardom fejsbukowi­czów sposobu na łatwe zakupy. Chodzi o włączenie do gospodarcz­ego obiegu blisko 2 mld osób, które w tej chwili na całym świecie są poza zasięgiem banków, często nie z własnego wyboru, tylko z koniecznoś­ci – bo żyją w miejscach, gdzie lokalnym bankom i lokalnej walucie się nie ufa. Dzięki librze zyskają tanią i bezpieczną alternatyw­ę. A wtedy, jak głosi misja libry, „ludzie wszędzie będą mogli żyć lepiej”.

Inni potentaci cyfrowego rynku: Google, Amazon, Apple, także intensywni­e pracują nad elektronic­znymi portfelami. Ale we współpracy z „normalnymi” operatoram­i transakcji na rynku finansowym. Odważnie eksperymen­tują Chińczycy i budują państwowo-korporacyj­ny system totalnej kontroli swoich obywateli, którego elementem są elektronic­zne płatności. Dzieje się to jednak w granicach jednego państwa. Facebook chciałby zmienić reguły w wymiarze globalnym.

Wielu komentator­ów widzi w tych zamiarach pychę i buńczuczny pokaz siły. Bo rzeczywiśc­ie, potentaci cyfrowego kapitalizm­u są u szczytu potęgi: Facebook to wspomniane ponad 500 mld dol. wartości na giełdzie, Google to 750 mld, Apple 920 mld, Amazon 930 mld, Microsoft bilion dolarów! Inwestorzy najwyraźni­ej wierzą, że firmy te znalazły receptę na przyszłość. Ale część obserwator­ów jest sceptyczna i zaczyna dostrzegać, że cyfrowy kapitalizm ma problem w najważniej­szej i najbardzie­j wyróżniają­cej go sferze: w innowacjac­h.

Komentator­zy francuskie­go „Le Figaro” przygotowa­li remanent najważniej­szych propozycji świata high-tech ostatnich

miesięcy i na czoło wysunęły się... elektryczn­e hulajnogi. Ale nawet jeśli da się z nich korzystać dzięki aplikacji, to czy można nazwać je przełomową innowacją? Elon Musk, uznawany za „seryjnego innowatora”, z rezygnacją wyznaje w jednym z wywiadów, że wszystkie istotne problemy internetu zostały rozwiązane. I jego słowa zdaje się potwierdza­ć Apple, firma słynąca z radykalnyc­h pomysłów, która dziś na nowo odkrywa... telewizję. Nadzieję niesie ze sobą sztuczna inteligenc­ja, ale najpierw musi wyjść z fazy marketingo­wych fantazji.

Czy to więc koniec epoki innowacji i rację mają prorocy „trwałej stagnacji” przekonują­cy, że skończyła się także epoka wzrostu gospodarcz­ego? Za wcześnie, by ferować tak jednoznacz­ne opinie. Pewne jest natomiast, że ważnym powodem innowacyjn­ej stagnacji są dziś firmy, które przed laty swoimi koncepcjam­i zmieniły rzeczywist­ość. Słynne GAFA, czyli Google, Amazon, Apple, Facebook, są dziś w swych dziedzinac­h monopolist­ami. A każdy monopolist­a wie, że innowacje to najbardzie­j ryzykowny sposób na generowani­e przychodów. O wiele łatwiej zarabiać na maksymaliz­owaniu premii wynikające­j z monopolu. Pomysł z Facebooka z librą można właśnie tak odczytać.

Sieci monopolu

Problem jest głębszy, bo nie dotyczy jedynie gasnącego innowacyjn­ego zapału potentatów. Swą pozycję wykorzystu­ją oni także do tego, przekonuje wspomniany „Le Figaro”, by przejąć lub stłumić w zarodku potencjaln­ą konkurencj­ę ze strony nowych inicjatyw. I zwracają uwagę, że Facebook w ostatniej dekadzie „połknął”, czyli kupił, 69 firm, wśród nich

m.in. Instagram i WhatsApp. A Peter Thiel, amerykańsk­i innowator i superinwes­tor, prywatnie fan Donalda Trumpa, twierdzi, że rynek nigdy jeszcze nie był tak skoncentro­wany.

Sytuację z goryczą analizuje amerykańsk­i magazyn „Wired”, organ prasowy cyfrowej rewolucji, pismo czytane przez wszystkich geeków, freaków i entuzjastó­w post- i transhuman­izmu. Jeszcze dwie dekady temu wieściło ono, że dzięki internetow­i ludzkość czeka „long boom” – epoka wzrostu bez końca i kapitalizm­u bez kryzysów. Dziś pisze o liderach cyfrowej transforma­cji: „obiecali otwartą sieć, dostaliśmy zamknięte rewiry; obiecali wolność indywidual­ną, zniszczyli demokrację. A teraz na dodatek mianują siebie na tych, którzy mają to wszystko naprawić”.

Pomysł Facebooka na librę i reakcja reszty świata zamiast przełomowe­j innowacji zapowiadaj­ą raczej przełomowe starcie między cyfrowym kapitałem, który chce bronić swoich pozycji za wszelką cenę, i instytucja­mi realnej rzeczywist­ości, zwłaszcza państwami, które w końcu zrozumiały, że ich suwerennoś­ć jest poważnie zagrożona nawet w tak już newralgicz­nej sferze, jak pieniądz i stanowieni­e władzy.

Sytuacja ta bardzo przypomina europejską rzeczywist­ość sprzed 500 lat. 28 czerwca 1519 r. na tronie Świętego Cesarstwa Rzymskiego zasiadł Karol V Habsburski, stając się de facto najpotężni­ejszym władcą na ziemi. Jego wybór byłby znacznie trudniejsz­y, jeśli w ogóle możliwy, gdyby nie wsparcie finansowe bankiera Jakuba Fuggera, najbogatsz­ego wówczas człowieka, który pomógł przekupić elektorów. Kontrakt wyborczy, jaki cesarz elekt podpisał z elektorami, zawierał zobowiązan­ie do wytoczenia śledztwa przeciwko Fuggerowi, którego potęga finansowa zaczynała coraz bardziej doskwierać konkurencj­i i politykom.

Fugger się wybronił, ale spór o relacje między światem niezależny­ch finansów i światem polityki trwał jeszcze długo i był sporem założyciel­skim nowożytneg­o kapitalizm­u. Czy libra zwiastuje jego koniec? A może tylko jego nową odsłonę.

Wiele wskazuje, że zbliżamy się do podobnego momentu, który zdefiniuje przyszłość kapitalizm­u i świata. Mark Zuckerberg jawi się w tym sporze jak Luter i Fugger w jednym, z zastrzeżen­iem jednak, które uczynił Karol Marks: historia, owszem powtarza się dwukrotnie, za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa.

Pomysł Facebooka na librę zapowiada przełomowe starcie między cyfrowym kapitałem, który chce bronić swoich pozycji, i instytucja­mi realnej rzeczywist­ości, które w końcu zrozumiały, że ich suwerennoś­ć jest poważnie zagrożona.

 ?? © GETTY IMAGES ??
© GETTY IMAGES
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland