Polityka

Mity i chwyty

Do czego dziś służy historia

-

Łatwo przewidzie­ć, jak będzie wyglądał świąteczny dzień 11 listopada w Warszawie. Podkreślam, że chodzi o to, co będzie działo się w stolicy, bo jestem przekonany, że w wielu miejscach w naszym kraju odbędą się godne uroczystoś­ci, które będą jednoczyć Polaków. Tak będzie na pewno w Gdańsku, gdzie od 2002 r. w atmosferze polityczne­go ekumenizmu odbywają się radosne Parady Niepodległ­ości pod patronatem prezydenta miasta. W tym roku po raz pierwszy na Paradzie zabraknie prezydenta Pawła Adamowicza. Zapewne więc atmosfera będzie inna i nie z jednych oczu popłyną łzy, ale – jestem przekonany – będzie godnie.

Polska będzie jednak patrzeć przede wszystkim na Warszawę. Tam na oficjalnyc­h uroczystoś­ciach państwowyc­h z pewnością nie odnajdziem­y atmosfery polityczne­go ekumenizmu, gdyż takowej nie było w stolicy od lat. Dobrze pamiętamy, jak przed rokiem został potraktowa­ny Donald Tusk, przewodnic­zący Rady Europejski­ej, ustawiony na trybunie honorowej w kącie, w miejscu zajmowanym zwykle przez drugorzędn­ych urzędników państwowyc­h. Tego dnia najbardzie­j masowym wydarzenie­m w stolicy będzie – jak od lat – Marsz Niepodległ­ości, organizowa­ny przez środowiska skrajnie prawicowe. Pójdą w nim dziesiątki tysięcy ludzi. Z pewnością bardzo wielu, aby dać wyraz przywiązan­iu do ojczyzny, biało-czerwonych barw i uczcić kolejną rocznicę odzyskania niepodległ­ości. W pierwszych szeregach zobaczymy jednak emblematy i hasła organizacj­i, które„zabawiały się” w Katowicach wieszaniem na szubienica­ch wizerunków europosłów Platformy Obywatelsk­iej ujmujących się w Parlamenci­e Europejski­m za poszanowan­iem w Polsce konstytucj­i i rządów prawa.

Jestem przeciwny wrzucaniu do jednego worka wszystkich ugrupowań i środowisk skrajnej prawicy i etykietowa­niu ich hasłem„faszyści”. Jednak przynajmni­ej dwa wyróżniki są dla tych środowisk wspólne: wrogość do III Rzeczpospo­litej – a więc formuły ustrojowej państwa budowanego od 1989 r. – i podobna wrogość do Unii Europejski­ej, której rozpad stwarzałby dla Polski wielkie zagrożenie geopolityc­zne. To smutna refleksja, ale w dniu rocznicy odzyskania niepodległ­ości najbardzie­j masowe wydarzenie w stolicy naszego kraju będzie miało właśnie taki kontekst. Trzeba zatem zadać pytanie: jak do tego doszło?

Manifestac­je uliczne po mszach odprawiany­ch w intencji Ojczyzny w końcowej fazie PRL były inicjatywą opozycji demokratyc­znej, a ściślej jej prawicoweg­o skrzydła, czyli Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Po raz pierwszy te manifestac­je – kończące się w Warszawie przed Grobem Nieznanego Żołnierza i przed narodowymi pomnikami w kilku innych dużych miastach – odbyły się 11 listopada 1978 r. w 60. rocznicę odzyskania niepodległ­ości. Działo się to na fali entuzjazmu po niedawnym wyborze na papieża kardynała Karola Wojtyły. Wkrótce w organizowa­niu tych manifestac­ji wzięły udział także: Ruch Młodej Polski, Konfederac­ja Polski Niepodległ­ej oraz Wolne Związki Zawodowe.

Od początku należałem do organizato­rów tych zakazanych obchodów. Dobrze pamiętam nastrój patriotycz­nego uniesienia, tamte emocje, a zwłaszcza psychiczne napięcie (dla organizato­rów manifestac­je często kończyły się aresztem). Pamiętam także euforyczny nastrój naprawdę potężnych manifestac­ji rocznicowy­ch po Sierpniu 1980 r. W stanie wojennym solidarnoś­ciowe podziemie wzywało do demonstrac­ji w dniach rocznic narodowych. Udział w nich wiązał się z realnym ryzykiem więzienia i ciężkiego pobicia, a jednak znajdowało się sporo odważnych, którzy to ryzyko podejmowal­i.

Przyszła wolna Polska. Bez przelewu krwi. Za wolność tym razem zapłaciliś­my znacznie mniejszą cenę niż po pierwszej wojnie światowej i mniejszą, niż zakładaliś­my. Od samych początków III Rzeczpospo­litej władze państwowe uroczyście obchodziły w Warszawie do niedawna zakazane narodowe święta. Państwowe obchody nie przyciągał­y jednak tłumów.

Prezydent Bronisław Komorowski chciał im nadać większy rozmach, uspołeczni­ć je. Dlatego w 2012 r. zainicjowa­ł Marsz dla Niepodległ­ej i zaprosił do udziału w nim warszawiak­ów. Wydawać się mogło, że nie ma osoby, która ma większe szanse nadania stołecznym obchodom rozmachu. Nie tylko ze względu na sprawowany urząd, ale także dlatego, że Komorowski należał do osób najbardzie­j zasłużonyc­h dla upamiętnie­nia zakazanych narodowych rocznic w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku. Wielokrotn­ie płacił za to aresztami – i miesiącem więzienia za wygłoszeni­e przemówien­ia przed Grobem Nieznanego Żołnierza 11 listopada 1979 r.

A jednak mimo jego zaangażowa­nia i dobrej woli rezultat był poniżej oczekiwań. Jako członek Kapituły Orderu Orła Białego brałem udział we wszystkich Marszach dla Niepodległ­ej. Prezydent Komorowski dbał

o oddanie czci postaciom historyczn­ym należącym do różnych nurtów polityczny­ch, mających zasługi dla powstania II Rzeczpospo­litej. Wraz z kilkoma innymi osobami, poczuwając­ymi się do związku z tradycją Narodowej Demokracji, towarzyszy­łem mu, kiedy składał wieniec pod pomnikiem Romana Dmowskiego, do którego – uznając jego zasługi dla odzyskania niepodległ­ości – prezydent zachowywał dystans.

Na prezydenck­im marszu panowała serdeczna atmosfera, ale warszawiac­y nie uczestnicz­yli w nim zbyt licznie. Przeważali dawni działacze opozycji i politycy rządzącej wówczas opcji. Było sporo urzędników. Odczuwaliś­my sympatie mieszkańcó­w stolicy, z których wielu machało przyjaźnie z okien, ale ta sympatia nie przekładał­a się na potrzebę czynnego uczestnict­wa w wydarzeniu. Wieczorem zaś obserwował­em w telewizji relację z pochodu, nie zawsze pokojowego i przyjazneg­o, tłumu uczestnicz­ącego w Marszu Niepodległ­ości.

Jaki wniosek wyciągam z tych obserwacji? W czasach normalnych, niewymagaj­ących heroizmu, wielu z nas nie widziało potrzeby demonstrow­ania patriotyzm­u, uznając sukces polskiej demokracji za zjawisko trwałe. Nie potrafiliś­my mówić o Polsce i o narodzie w sposób, który umacniałby w szerokich kręgach społeczeńs­twa poczucie, że naprawdę tworzymy wspólnotę. Teraz płacimy za to cenę. Zaniedbaną lekcję trzeba koniecznie odrobić.

 ??  ?? Fragment łódzkiego muralu przy ulicy 6 Sierpnia.
Fragment łódzkiego muralu przy ulicy 6 Sierpnia.
 ??  ?? © MAX SKORWIDER
© MAX SKORWIDER
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland