Patriotyczne murale – czyli historia na pokaz
Wkrótce marsze niepodległości przetoczą się przez kraj. A komu wrażeń będzie mało, ten może podziwiać patriotyczne murale, które mnożą się Pw szalonym tempie.
rzez wiele lat panowała w Polsce moda na murale artystyczne, bajkowe, odrealnione, z dużą dawką surrealizmu, opowiadające o miłości, marzeniach, fantazjach. Ich najlepszą reprezentację można oglądać rozrzuconą po Łodzi w ramach projektu Urban Forms. Aliści w pewnym momencie w przestrzeń publiczną zdecydowanie wkroczyła, obficie podlana patriotyczno-narodowym sosem, historia i publicystyka. Jednym z pierwszych (a może i pierwszym?), który konsekwentnie poszedł tą drogą, był Rafał Roskowiński, pamiętany głównie z dużych murali na murze klubu Polonia i Muzeum Powstania Warszawskiego w stolicy oraz realizacji na gdańskim osiedlu Zaspa. O ile jednak artysta starał się trzymać poziom i polityczną powściągliwość,
o tyle zazwyczaj nie da się tego powiedzieć o jego kontynuatorach rozsianych gęsto po kraju.
Fenomen tego silnego emocjonalnie przekazu, który zaczął zawłaszczać przestrzeń, zaciekawił fotografa Wojciecha Wilczyka, znanego wcześniej choćby z wyśmienitych serii poświęconych współczesnym losom dawnych synagog czy pracom tworzonym przez walczące ze sobą grupy kiboli. Przez ostatnie sześć lat objechał niemal cały kraj i utrwalił około 500 murali tworzących własną wersję najnowszej (rzadziej – dawnej) historii Polski. Murali niedużych i monumentalnych, zapełniających mury, ściany kamienic, bloków, sklepów, hurtowni, szkół, ale też garaże i przystanki autobusowe. Schowanych po małych podwórkach, ale też stanowiących dominantę estetyczną w centrach wielu miasteczek.
Tak powstał projekt „Słownik polsko-polski”, który w dużej części oglądać można do 15 grudnia na wystawie w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, pod koniec roku zyska zaś dalsze życie pod postacią okazałego albumu przygotowywanego przez wydawnictwo Karakter.
Jaki obraz narodowego patriotyzmu wyłania się z rozsianych po kraju murali? Zacznijmy od treści. Ich autorzy zdecydowanie preferują spersonalizowaną miłość do ojczyzny, odwołującą się do konkretnych postaci. A ich wybór wiele mówi o tym, jak na murach, ulegając politycznym koniunkturom, przepisuje się historyczną pamięć. Przede wszystkim śladowo pojawiają się postaci, które jeszcze niedawno włączano do niekwestionowanego zestawu bohaterów naszych dziejów. Na około 500 murali tylko po razie pojawiają się Tadeusz Kościuszko, Adam Mickiewicz czy kardynał Stefan Wyszyński. Dwukrotnie upamiętniono Fryderyka Chopina, a trzykrotnie Marię Curie-Skłodowską i Mikołaja Kopernika. I tak nieźle, bo z patriotyzmem w ogóle nie kojarzyli się (zero wizerunków) m.in. Moniuszko, Słowacki, Norwid, Matejko, Rej czy Kochanowski.