Niezatapialny Asad
Zwycięstwo Baszara Asada w syryjskiej wojnie domowej – już oczywiste z perspektywy ostatnich tygodni – musi budzić moralne oburzenie. Ale moralne oburzenie to słaba strategia polityczna.
Gdy wzięli ślub, ich znajomi z Londynu mówili brytyjskiej prasie, że Baszar bardzo się zmienił. Nie tylko został prezydentem Syrii, ale też stał się zupełnie innym człowiekiem – ciepłym, współczującym i potrafiącym słuchać. „Asma ma na niego ogromny wpływ” – mówił w 2001 r. dziennikowi „The Telegraph” Imad Seif, kolega ze studiów. „Ten wychowanek dyktatury zaczął dostrzegać innych ludzi. Pamiętam, mówiliśmy wówczas, że dostał objawienia. I że to Asma to sprawiła”. Z perspektywy czasu wygląda jednak, że to Baszar przeciągnął swoją wielkomiejską żonę na stronę bezwzględnej
i brutalnej polityki swojego kraju. Asma jest dziś nowoczesną żoną masowego mordercy. I jeszcze potrafi się uśmiechać.
Ostateczne „przeciągnięcie” nastąpiło prawdopodobnie w sierpniu 2013 r. Wtedy to opozycja dość przypadkowo ostrzelała konwój pary prezydenckiej wracającej z uroczystości zakończenia ramadanu. Asadom nic się nie stało, zginął tylko jeden z ich ochroniarzy. Ale Asma miała uznać to za bezpośredni afront dla swojej rodziny. Kilka dni później dywizja brata Baszara – Mahera – uderzyła na przedmieścia Damaszku, kontrolowane jeszcze wtedy przez opozycję. 21 sierpnia na wschodnią Gouthę spadły co najmniej dwie rakiety wypełnione gazem nerwowym o nazwie sarin. Według Amerykanów mogło tam wówczas zginąć nawet 1500 osób, głównie cywili. W rodzinie Asadów wszystko więc zostało po staremu.
1 Hafez Asad, ojciec obecnego prezydenta Syrii, zbudował swój autorytet, bombardując Hamę, stolicę syryjskiego Bractwa Muzułmańskiego – w 1982 r. zginęło tam nawet 20 tys. ludzi. Baszar nie czuje się aż tak silny, dlatego jedna masakra mu nie wystarczyła. Gdy w 2011 r. rozpoczęła się w Syrii arabska wiosna, na dachach pojawili się snajperzy, a na ulicach paramilitarne bojówki, które maczetami atakowały demonstrantów. Konflikt szybko przerodził się w zmilitaryzowaną wojnę domową, która zassała sąsiadów z ich sprzecznymi interesami i ostatecznie dała początek tzw. Państwu Islamskiemu. Asad tracił miasto za miastem. Zdecydował się więc na taktykę spalonej ziemi. I ludzi.
Ostatni taki przypadek, gdy setki tysięcy osób zostało brutalnie zamordowanych w ramach jednego państwa, zdarzył się w 1994 r. w Rwandzie. Wówczas świat się tłumaczył tym, że do tamtego ludobójstwa doszło bardzo szybko – w trzy miesiące. Poza tym brakowało wiarygodnych informacji. Takiej wymówki brak w Syrii, gdzie skala mordów i dewastacji ze strony reżimu Asada można było niemal na żywo śledzić w internecie. Możliwości interwencji w Syrii było wiele, ale nikt nie był nimi zainteresowany.
Przy okazji masakry w Gouthcie nastąpiło samobójstwo zachodniej strategii wobec Asada. Barack Obama zapowiedział, że użycie broni chemicznej przez syryjski reżim będzie przekroczeniem „czerwonej linii”, co dla wszystkich oznaczało obietnicę militarnego odwetu ze strony USA. Najpierw jednak Syryjczycy zaczęli kręcić i utrudniać inspekcję na miejscu, potem Rosja zablokowała rezolucję ONZ zezwalającą na atak.
– Można było odnieść wrażenie, że Obamie to wszystko było na rękę – mówi Rami Churi, libański analityk, znawca Syrii.
2 Dziś Turcja rozbija się w północnej części kraju, gdzie planuje gigantyczny eksperyment demograficzny – chce przesiedlić tam dużą część z 3,6 mln syryjskich uchodźców, których teraz gości m.in. w Stambule. Rosja od prawie czterech lat kontroluje przestrzeń powietrzną nad Syrią i w zasadzie przejęła od Damaszku politykę zagraniczną. Iran ma władzę nad większością szyickich bojówek w kraju, które po wygaśnięciu walk pod pozorem działań policyjnych łupią to, co jeszcze zostało do złupienia. Wszystkie te trzy siły dysponują syryjskim terytorium wedle uznania.
54-letni Baszar Asad jednak wciąż trwa i nie zapowiada się, by miał przestać. Amerykańska decyzja o wycofaniu wojsk z północnej Syrii i późniejsza turecka ofensywa w tym regionie otworzyły, według ekspertów, ostatni etap przywracania jego władzy nad całym terytorium kraju. – Po ogłoszeniu tureckiej ofensywy w Damaszku wystrzeliły szampany – mówi Sam Dagher, autor książki „Assad or We Burn The Country” (Asad albo spalimy kraj), który mieszkał w Syrii ponad 20 lat. – Asad jest wciąż jeszcze zbyt słaby, by wszystkich przegonić z kraju, ale wchodząc w rolę arbitra i rozjemcy, tak jak w północnej Syrii, gra w wyższej lidze, niż na to zasługuje.
Kurdowie, którzy jeszcze we wrześniu kontrolowali trzecią część Syrii, po tureckiej inwazji nie mieli wyjścia i musieli poprosić o pomoc Damaszek i Moskwę. Zawarte porozumienie pozwoliło Syryjczykom i Rosjanom wejść do największych kurdyjskich miast na północy. W ciągu tygodnia Asad odzyskał całe północne pogranicze, które nie widziało rządowych wojsk od siedmiu lat. I zrobił to bez jednego wystrzału.
Asad pojawił się nawet kilka dni temu na granicy z prowincją Idlib, ostatnią pod kontrolą opozycji. Mówił o potrzebie „ludowego oporu” wobec Ankary. Dagher: – To była zapowiedź, że wkrótce będzie chciał odzyskać kontrolę nad całym obszarem Syrii.
I w ten sposób spełni oczekiwania rodziny, wykorzystując jej stare metody.
3 Ojciec Baszara, Hafez Asad, przejął władzę w 1971 r. A to oznacza, że jedna rodzina rządzi Syrią od czasów Gierka. Porywczy brat Baszara, Maher, dowodzi elitarną 4. Dywizją Pancerną i przez państwową propagandę jest przedstawiany jako wojskowy geniusz, mimo że jego największe „sukcesy” to bombardowanie szpitali i ataki gazowe na cywilów. Kuzyn Baszara i Mahera, Rami Makhluf, stał się najbogatszym człowiekiem w kraju, głównie dzięki udziałom w narodowym operatorze telefonii komórkowej. Asma, glamurowa żona prezydenta, absolwentka londyńskiego Queen’s College, której „w udanej walce z rakiem pomagał cały naród”, jak głosi państwowa telewizja, teraz weszła w rolę matki tego narodu, wydającej zupy w przytułkach. Opozycja nazywa ją jednak Lady Makbet.
Baszar wcale nie miał rządzić. Wysłany przez ojca do Wielkiej Brytanii na studia medyczne planował karierę okulisty. „To, co mnie fascynuje w tym zawodzie, to precyzja. Również spokój, bez awaryjnych sytuacji. I przede wszystkim brak widoku krwi” – mówił w wywiadzie dla „Time’a” w 1992 r. Gdy pod koniec lat 90. w wypadku samochodowym zginął jego brat Basil, szykowany przez ojca na następcę, Baszar musiał wracać do kraju.
Zanim objął władzę w 2000 r., państwowa propaganda przerobiła tego nieco niezdarnego gołowąsa z cofniętym podbródkiem
w bohatera armii za ciemnymi okularami i z klatą pełną medali. Wielu krytykowało Hafeza za ten wybór, wydawało się, że lepiej pasuje Maher, który ukończył akademię wojskową. Ale Hafez Asad nie zmienił decyzji. – To dla niego była sprawa osobista – mówi Rami Churi. – Ten twardy pułkownik lotnictwa przejął władzę po serii puczów, nigdy nie wahał się wysyłać wojska przeciwko demonstrantom i przez lata sponsorował organizacje terrorystyczne. Z czasem jednak złagodniał. Poparł nawet amerykańską inwazję na Irak.
W zamian Hafez dostał miliony od sunnickich monarchów znad Zatoki Perskiej i wolną rękę w Libanie. Postanowił zainwestować w nowe oblicze brutalnej dyktatury. Jego ukoronowaniem miał być właśnie okulista Baszar, uosabiający zwrot Syrii ku Zachodowi. Przejście władzy z ojca na syna było doskonałą okazją do rebrandingu reżimu. Warto pamiętać o kontekście – w 1991 r. upadł Związek Radziecki. A to on był politycznym i militarnym sponsorem Syrii wczesnego i średniego Hafeza. Syria późnego Hafeza nie miała już wyboru i musiała postarać się o inne finansowanie.
4 Po przejęciu władzy Baszar zliberalizował gospodarkę i uwolnił więźniów politycznych. W dużych miastach powstawały centra handlowe, zaczęli przyjeżdżać zachodni turyści. Nowy prezydent fotografował się z dziećmi, a magazyn „Vogue” nazwał jego żonę „różą pustyni”. – To wszystko była kosmetyka – przekonuje znany syryjski dziennikarz Hussein Akoush, który musiał uciekać do Turcji. – Każdy nowy biznes musiał wpiąć się w system państwowego patronażu, a bezpieczeństwo wciąż zapewniało najbardziej rozbudowane w regionie ministerstwo informacji, którego pracownicy szkolili się jeszcze w NRD.
Asadowie są więc już w tej grze od ponad 50 lat, znają jej podstawową zasadę, czyli szantaż terroryzmem. Zaraz po 11 września Baszar Asad wysłał do prezydenta George’a Busha juniora list z propozycją współpracy i wspólnej walki z Al-Kaidą. Niedługo potem znane również w Polsce tajne samoloty CIA lądowały pod Damaszkiem i przekazywały Syryjczykom podejrzanych o współpracę z Al-Kaidą, co w praktyce oznaczało dla nich wielodniowe tortury.
Początkowo więc Asad współpracował z Amerykanami, ale przestraszył się po szybkim upadku Saddama Husajna, że jego również może spotkać taki los. Zmienił front i zaczął wspierać antyamerykańskie powstanie w Iraku. Potem znów zmienił zdanie i wsadził za kratki wszystkich dżihadystów, których wcześniej wysłał do Iraku, aby walczyli z Amerykanami. I w nagrodę Amerykanie znieśli prawie wszystkie sankcje nałożone na Syrię. Gdzieś w okolicach 2006 r. Waszyngton znów zaczął traktować Asada jak reformatora, który – zdaniem ówczesnej sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice – „czasem musi sięgnąć po niekonwencjonalne środki, bo działa w trudnym otoczeniu”.
5 Te niekonwencjonalne środki doprowadziły już do śmierci 560 tys. Syryjczyków, ponad 12 mln z nich musiało uciekać z domu. Spis zbrodni Asada piętrzy się właśnie przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Ale prezydent może się czuć bezpiecznie – jeśli już wychyli nos poza Syrię, będzie odwiedzał tylko te kraje, które nie współpracują z Trybunałem, np. Rosję. – Gdy coś pójdzie nie tak, Władimir Putin zagwarantuje im miłą daczę z ochroniarzami, gdzieś
na wschód od Moskwy – mówi Akoush. – Już dziś większość członków rodziny Asada trzyma pieniądze w rosyjskich bankach. Syn Baszara, 18-letni Hafez, ma ponoć zagwarantowane miejsce na jednym z moskiewskich uniwersytetów.
Z kolei Turcja, która przez lata popierała syryjską opozycję, zgadzając się na ostatnie, wynegocjowane przez Rosjan, porozumienie w sprawie północnej Syrii, de facto przywróciła uznanie dla władzy Asada. Putin zresztą widzi to uznanie jako początek „normalizacji” w stosunkach Damaszek–reszta świata. Więc również jako swoje zwycięstwo. „Poparcie Rosji – i do pewnego też stopnia Iranu – pozwoliło Asadowi po prostu przetrwać krajowych przeciwników” – napisał niedawno w magazynie „Foreign Policy” harvardzki politolog Stephen Walt.
Trudo się więc dziwić, że również kolejne państwa arabskie apelują o przywrócenie Syrii miejsca w Lidze Arabskiej. Zjednoczone Emiraty ponownie otworzyły swoją ambasadę w Damaszku, co stało się zapewne za przyzwoleniem Arabii Saudyjskiej. W ślady Emiratów szybko poszedł też Bah
rajn. Sunnickie kraje znad Zatoki próbują w ten sposób choć nieco odciągnąć Asada od Iranu. Nie mają już dziś problemu z Asadem, mimo że jeszcze kilka lat temu uważały go za wcielonego diabła.
Asad, zamiast przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, stanie teraz przed największym wyzwaniem swojego życia – będzie zawiadowcą największej rekonstrukcji na świecie – jako prezydent Syrii będzie odbudowywał to, co z premedytacją niszczył przez ostatnie osiem lat – głównie za saudyjskie i emirackie pieniądze. Bank Światowy prognozuje, że Syria powinna zbudować co najmniej 2 mln mieszkań. Aby to zrobić, będzie musiała co roku sprowadzać ok. 25 mln ton cementu i 5 mln ton żelaza, nie mówiąc już o wodzie. I tak przez co najmniej 10 lat. Dziś nie ma nawet portów i dróg, które pozwoliłyby sprowadzić takie ilości materiałów. Rekonstrukcja Syrii może kosztować ponad 780 mld dol. Zgromadzenie takiej sumy będzie możliwe tylko przy globalnej zrzutce, którą później będzie dystrybuował Asad, co zapewni mu władzę na kolejne dekady.
6 Baszar Asad wygrał wojnę domową w Syrii – trudno już dziś z tym polemizować. Taki rezultat jest moralnie oburzający. Ale moralne oburzenie to słaba strategia polityczna. Stephen Walt twierdzi, że trzeba było z nim rozmawiać, gdy był jeszcze słaby. Teraz jest na fali wznoszącej, co po prostu zbyt wielu stronom pasuje.
Przywrócenie kontroli Asada nad całym terytorium Syrii rozwiąże wiele problemów stron zaangażowanych w tym kraju. Turcy ucieszą się po ostatecznej likwidacji (nie swoimi rękami) autonomii kurdyjskiej na północy Syrii, co wydaje się teraz tylko kwestią czasu. Amerykanie będą mogli zapomnieć o dżihadystach, bo Asad nie lubi ich bardziej niż Trump. Odzyskujący siłę prezydent Syrii to również ulga – przynajmniej w krótkiej perspektywie – dla jego największych sponsorów, czyli Rosji i Iranu, którzy wydali już krocie na wspieranie Damaszku i woleliby trochę zaoszczędzić. A stopniowe ograniczenie irańskiej obecności w Syrii ucieszy nawet Izrael.
Asad masowy morderca po prostu wszystkim pasuje. Nawet swojej glamurowej żonie.
Asma, piękna żona prezydenta Asada, jakoś sobie wytłumaczyła popełnione przez niego zbrodnie, i dziś występuje w roli matki syryjskiego narodu.