Druga żona Piłsudskiego: waleczna rewolucjonistka
Buntowniczka, przemytniczka broni i rewolucjonistka. Aleksandra Szczerbińska, druga żona Józefa Piłsudskiego, zasłużyła się w walce zbrojnej.
Rok 1906. Dwie eleganckie damy idą ulicą. Jedna z nich odznacza się wyjątkowo masywną posturą. Jej znajoma jest młodsza i znacznie smuklejsza. W pewnym momencie krzepka dama potyka się, siada na chodniku i... nie może się podnieść. Próbuje wstać, ale jest za ciężka! Koleżanka usiłuje jej pomóc, nie daje rady. Do szamoczących się kobiet podchodzi rosyjski oficer i z galanterią oferuje wsparcie. Ale gdy chwyta kobietę za ręce, sam
wydaje się zaskoczony jej pokaźną wagą. Za każdym razem, gdy mężczyzna rusza ją choć trochę z posad, ona natychmiast klapie bezradnie. W końcu dziewczyna chwyta swoją „upadłą” znajomą za jedno ramię, żołnierz za drugie i stawiają ją na nogi. Panie dziękują uprzejmie rosyjskiemu dżentelmenowi za ratunek z opresji i czym prędzej czmychają. Mają powody, by jak najszybciej zakończyć to nieoczekiwane spotkanie z pełnym kurtuazji oficerem. „Tęga” dama ma na sobie około 20 kg ekrazytu, materiału wybuchowego, ukrytego w licznych warstwach sukni. Jej młodsza towarzyszka to Aleksandra Szczerbińska, która pod ubraniem schowała rewolwery. Obie należą do Organizacji Bojowej PPS, która konspiruje przeciwko zaborcy rosyjskiemu. Odchodząc, żartują, że „nawet oficerowie carskiej armii pomagają rewolucjonistom”.
Dynamit w gorsecie
„Trzeba było nie lada sprytu, aby przewieźć 200 lub 300 browningów lub do 80 funtów [do 40 kg] dynamitu przez te linie kordonów. O przewożeniu broni w walizkach czy kufrach nie było nawet mowy. Metoda, jaką stosowaliśmy, polegała na tym, że wszystko niemal trzeba było wieźć na sobie. Tak więc np. kobieta w długiej sukni mogła swobodnie nieść 2 lub 3 mauzery przywiązane do ciała, wzdłuż nóg. Rewolwery i amunicję zaszywano w szerokie pasy, które kładło się na siebie
pod ubranie. Dynamit znakomicie nadawał się do gorsetu. Na szczęście na modę ówczesną nie mogłyśmy narzekać. Panie nosiły obszerne płaszcze peleryny, spódnice i suknie, staniki i staniczki, ułatwiające ukrycie wielu rzeczy. Z czasem doszłyśmy do takiej wprawy, że mając na sobie do 40 funtów amunicji czy bibuły, podróżowałyśmy swobodnie” – opowiadała po latach w wydanych przez siebie wspomnieniach Aleksandra Piłsudska.
Do OB PPS w Królestwie Polskim należało 478 kobiet (ok. 6 proc. wszystkich członków). Nie była to więc liczba powalająca, ale biorąc pod uwagę sytuację ówczesnych Polek, np. brak możliwości studiowania na większości uniwersytetów i sztywne role płciowe, staje się zrozumiałe, dlaczego tylko tyle. Bojowniczki zajmowały się przede wszystkim przemycaniem broni i bibuły z Wiednia, Berlina czy Hamburga na teren zaborów. W pierwszym okresie działalności dostarczono w ten sposób 4 tys. browningów, ponad 200 mauzerów i około tysiąca kilogramów materiałów wybuchowych. Szczególnie niebezpieczny był dynamit. Kobiety, które najczęściej ukrywały go w gorsecie, skarżyły się na trujące wyziewy powodujące mdłości, a od nadmiernego rozgrzania, pocierania dynamitu o fiszbiny stanika lub w wyniku gwałtowniejszego zahamowania pociągu mogło dojść do eksplozji. Podróż na takiej trasie trwała wiele godzin. Ekscytujących godzin. Za przemyt broni i materiałów wybuchowych groziły surowe kary: od 4 do 10 lat katorgi i dożywotnie zesłanie na Syberię, a w okresie rewolucji śmierć bez sądu.
Dromaderki
Pepeesowską bojówkę zasilały damy z różnych warstw społecznych: studentki, dyplomowane akuszerki, buchalterki, nauczycielki, żony prawników, właścicielki pracowni krawieckich. Wszystkie łączył żarliwy patriotyzm i, co zrozumiałe, silna niechęć do zaborców. Członkinie OB nazywano dromaderkami. Poza nielegalnym transportem odpowiadały też za wywiad, rozpoznanie terenu i brały udział w przygotowywaniu akcji. Aleksandra Zagórska prowadziła laboratorium chemiczne, w którym produkowano bomby. Pomimo ogromnego ryzyka i nierzadko śmiertelnego zagrożenia dochodziło do zabawnych sytuacji. W czasie rewizji w mieszkaniu Janiny Żychowskiej udało się jej niepostrzeżenie tuż pod nosem żandarmów wynieść kilka sztuk broni i dwie bomby. Przemyciła je w koszyku z jedzeniem. Wyszła z domu, tłumacząc, że idzie zanieść obiad dla męża pracującego w fabryce. Piłsudska we wspomnieniach przytoczyła anegdotę o matce i córce. Kobieta zaangażowała się w działalność zbrojną PPS i nie chcąc martwić swojej matki wdowy, nic jej o tym nie powiedziała. Pewnego dnia, gdy wróciła do domu, zastała swoją rodzicielkę z bronią w ręku, błyskiem w oku i pełną aprobatą dla tych wywrotowych poczynań. Rewolwery trzymała w szafie, którą przed wyjściem zapomniała zamknąć na klucz. „No, nareszcie robisz coś naprawdę pożytecznego – rzekła do córki. – Nigdy nie podobała mi się ta głupia socjalistyczna bibuła. To jest o wiele lepsze. To jest argument, którego skutecznie używaliśmy w 1863”.
Przyszła pani Piłsudska również przeżyła co najmniej kilka mrożących krew w żyłach momentów. Raz przypadkowo postrzeliła się w stopę z mauzera, który nie został rozładowany przez używającego go wcześniej członka siatki. Kiedy indziej przemycała z koleżanką Hanką Paschalską dużą ilość naboi ze składu w Warszawie na prowincję. Aleksandra schowała je jak zawsze w specjalny pas zakładany pod szeroką bluzkę. Jej towarzyszka włożyła je w obszerne majtki wiązane pod kolanami, twierdząc, że wielokrotnie tak już robiła i to sprawdzona metoda. Były już na Marszałkowskiej w pobliżu pilnie strzeżonego przez policję dworca, gdy Hanka z przerażeniem odkryła, że pękła jej taśma od majtek, a naboje jeden po drugim zaczęły wypadać spod spódnicy. Jeden potoczył się pod nogi stojącego nieopodal żołnierza. Nieco spanikowane postanowiły czym prędzej uciekać, rozchodząc się każda w inną stronę. I tym razem skończyło się tylko na strachu.
Romans przed napadem
Odwagę i gorący patriotyzm Aleksandra wyniosła z domu.
Urodziła się 12 grudnia 1882 r. w Suwałkach, w tym czasie niewielkim mieście z jedną główną ulicą pełną dołów, leżącym w granicach zaboru rosyjskiego. Dość wcześnie straciła rodziców, o których zachowała jedynie mgliste wspomnienia. Wychowywała się w zubożałym majątku babki ze strony matki – Karoliny z Truskolaskich Zahorskiej, kobiety o silnym, wręcz despotycznym charakterze. „Kto się urodził Polakiem, ten musi być patriotą” – powtarzała Oli babcia, uczestniczka powstania styczniowego. Panna Szczerbińska pójdzie śladem swojej przodkini, która w czasie powstania styczniowego przewoziła broń dla walczących.
W szkole handlowej w Warszawie Aleksandra studiowała prawo cywilne i handlowe, ekonomię, chemię, geografię handlową oraz niemiecki i francuski. Jej wykładowcami byli Polacy. Później uczęszczała też na zajęcia słynnego Uniwersytetu Latającego, gdzie zgłębiała meandry historii i literatury polskiej, socjologii i ekonomii politycznej. W tym czasie coraz bliższe stawały się jej postulaty socjalistów. Poznała osoby z tego środowiska. Wreszcie w 1904 r. wstąpiła do PPS.
Początkowo w partii wykonywała mniej odpowiedzialne zadania. Z czasem powierzano jej coraz bardziej wymagające prace. Odpowiadała za składy broni na terenie Warszawy i nadzorowała siatkę przemytników oraz trasy przerzutów. Ze względu na konspirację tylko ona znała wszystkie punkty przechowywania nielegalnych browningów, mauzerów czy materiałów wybuchowych oraz kontakty do kurierów.
W maju 1906 r. „towarzyszka Ola” miała wreszcie okazję poznać osobiście słynnego „towarzysza Wiktora”, przywódcę PPS, który na kartach polskiej historii zapisze się pod swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. „Żywo stoi mi w pamięci ten obraz, gdy w wiosenne popołudnie staliśmy wśród kilku karabinów, między koszami z browningami, mauzerami i z amunicją, a ja myślałam, że oto widzę człowieka, którego Syberia złamać nie zdołała”. Taką impresję na temat pierwszego spotkania z Józefem Piłsudskim zapamiętała panna Szczerbińska. Piłsudski, zwany Ziukiem, przyjechał do Warszawy dokonać przeglądu składów broni, które nadzorowała Aleksandra. Miał wtedy 39 lat, ona była piętnaście lat młodsza. Od wielu lat był żonaty z Marią Juszkiewiczową. Młoda rewolucjonistka spoglądała na legendarnego członka partii bardziej jak na marmurowy posąg bez skazy niż realnego człowieka. Dziwiło ją, że jest niższego wzrostu, niż przypuszczała, a „głowę miał małą, uszy kształtne, lekko spiczaste”. Jak drobiazgowo odnotowała po latach we wspomnieniach. Początkowo nic nie wskazywało na to, że ich znajomość przybierze bardziej romantyczny charakter.
Latem i jesienią 1907 r., przygotowując napad na bank w Kijowie, Piłsudski i panna Szczerbińska spędzali ze sobą więcej czasu. Wspólne spacery nad Dniestrem i zwierzenia zbliżyły ich do siebie. „Choć nasze rozmowy były prawie zawsze harmonijne, to jednak różniliśmy się co do jednej kwestii: było nią równouprawnienie kobiet. Piłsudski zgadzając się z tym, że w wolnej Polsce kobiety winny mieć prawa równe z mężczyznami, utrzymywał, że nie będą one umiały wykorzystać swych praw rozsądnie, gdyż mentalność kobiety z natury jest konserwatywna i łatwo jest na nie wpływać. Ja, zacięta feministka, ogromnie się na to oburzyłam”. Ziuk w trakcie jednej takiej płomiennej dysputy wyznaje Oli, że ją kocha. W listach do żony Marii za to określi ich relację jedynie jako niewinny „flircik”, który „traktuje na równi
z wszystkimi innymi interesami”. Stopniowo okazywało się, że ta rzekoma miłostka to coś znacznie poważniejszego. W późniejszych swoich listach Piłsudski tę skomplikowaną, bolesną dla ich trojga sytuację uczuciową nazwie „tragicznym trójkątem”. Pierwsza żona kategorycznie odmówiła udzielenia mu rozwodu. Ten emocjonalny impas trwał latami. Maria nie zgodziła się na rozwiązanie małżeństwa, nawet gdy na świat w 1918 r. przyszła Wanda, pierwsza córka komendanta Legionów i towarzyszki Oli, a potem urodzona dwa lata później Jadwiga. Ślub wzięli dopiero parę miesięcy po jej śmierci w 1921 r.
Akcja kijowska nie doszła do skutku, ale w 1908 r. Piłsudski planował kolejny śmiały napad. Chciał wraz z małą grupą obrabować rosyjski pociąg z pieniędzmi na stacji w Bezdanach, niedaleko Wilna. Ściągnął do Wilna Aleksandrę, której powierzono zadanie przewiezienia dynamitu z Sosnowca. 26 września 1908 r., pomimo wielu popełnionych błędów i fatalnej organizacji, bojowcy zdobyli cenny łup w postaci 200 tys. rubli. Poza Aleksandrą w przygotowanie napadu na pociąg były zaangażowane jeszcze cztery rewolucjonistki.
Więzienia rosyjskie i niemieckie
Z Bezdanów Szczerbińskiej udało się wyjść bez szwanku.
Ale nie zawsze szczęście jej sprzyjało. Po raz pierwszy została aresztowana w 1907 r. w wyniku donosu. Trafiła do obskurnej celi, w której siedziały kobiety zamknięte za przestępstwa kryminalne. Wewnątrz panowały zaduch, potworny fetor i wszawica. Skazane tłoczyły się na zbyt małej powierzchni. Wsparcia udzieliła jej młoda prostytutka, która zrobiła jej miejsce na swoim posłaniu i okazała bezinteresowną sympatię. W trakcie przesłuchań przez Rosjan Aleksandra konsekwentnie zaprzeczała, że należy do pepeesowskiej bojówki. Uparcie twierdziła, że nie jest terrorystką znaną jako „towarzyszka Ola”. I choć groziła jej surowa kara wielu lat ciężkiego więzienia i zsyłka na Syberię, niemalże cudem udało się jej uniknąć konsekwencji. Carska policja nie znalazła dowodów wystarczających do jej skazania.
Wyszła na wolność. Kolejną odsiadkę zaliczyła w 1915 r., gdy została zatrzymana za agitowanie do wstąpienia w szeregi POW. Najpierw umieszczono ją w zimnej ziemiance w obozie internowania w Szczypiornie. Następnie w obozie w śląskim Lauban (Lubań). W trakcie pobytu tam wstawiła się za grupą prostytutek szykanowanych przez niemieckich żołnierzy i przymuszanych do stosunków seksualnych. Kobiety zdruzgotane ustawicznymi prześladowaniami zdecydowały się na rozpaczliwy gest. Chciały popełnić samobójstwo, połykając igły. Szybka interwencja Szczerbińskiej i kilku innych więźniarek uratowała im życie. Ugotowały duże ilości kaszy i kazały zjeść niedoszłym samobójczyniom. W ten sposób zapobiegły nieszczęściu. Wszystkie kobiety doszły do siebie. W 1916 r. została wreszcie zwolniona i 3 listopada wróciła do Warszawy.
W Sulejówku i Belwederze
Gdy w lipcu 1917 r. Piłsudski został osadzony w twierdzy magdeburskiej, słali do siebie listy. Większość z nich zatrzymała niemiecka cenzura. 10 listopada 1918 r. Ziuk wrócił wreszcie z Magdeburga do stolicy, gorąco witany przez wiwatujące tłumy. Aleksandra czekała na niego z Wandą w mieszkaniu na Pradze. Wkrótce on jako nowo mianowany Naczelnik Państwa zamieszkał w Belwederze, ona nadal tkwiła z dzieckiem na Pradze. Jako matka dziecka Piłsudskiego pomimo braku legalnego związku z nim i tak przez wielu z jego otoczenia była traktowana jako prawowita małżonka i zapraszana na oficjalne rauty.
W połowie 1921 r. Aleksandra kupiła dom w podwarszawskim Sulejówku. Początkowo w „drewniaczku”, jak go nazywali, rodzina mieszkała tylko do jesieni. W 1923 r. obok niego dzięki zbiórce pieniędzy zorganizowanej przez oddanych żołnierzy stanęła całoroczna murowana willa. „Zapamiętałam tylko wygląd sypialni, bo stały tam dwa zsunięte łóżka, takie same jak u moich rodziców. Opowiadałam mamie, że tacy ważni ludzie, a śpią jak my” – wspominała „drewniaczek” w latach 80. Janina Miziarska, która jako dziewczynka bywała u Piłsudskich. Z dawnych lat konspiracji Marszałkowej pozostaje nawyk noszenia broni. Po udanym zamachu na prezydenta Narutowicza, przy podejrzeniach, że zagrożone może być życie Marszałka, zarówno ona, jak i mąż nie rozstawali się w Sulejówku z rewolwerami. Ich bezpieczeństwa strzegła wojskowa ochrona. Po zamachu majowym 1926 r. Piłsudscy przenieśli się do Belwederu. Od 1931 r. zdrowie Marszałka stale się pogarszało. W końcu umarł po ciężkiej chorobie 12 maja 1935 r. w Warszawie.
Gdy 1 września 1939 r. wybuchła wojna, Piłsudska wzięła udział w obronie stolicy. Kopała rowy strzeleckie i udzielała pomocy potrzebującym. Resztę swojego życia spędziła na emigracji w Anglii. W 1960 r. wydała „Wspomnienia”. Umarła 31 marca 1963 r. w Londynie. W 1992 r. jej prochy zostały sprowadzone do Polski i złożone na warszawskich Powązkach.
W latach 90. do kraju wróciły jej córki. Wanda Piłsudska skończyła w Edynburgu medycynę i całe swoje życie pracowała jako psychiatra w polskim szpitalu pod Londynem. Jej młodsza siostra Jadwiga wrodziła się w rodziców. Po przyjeździe do Anglii została pilotką. Dosłużyła się stopnia porucznika i jako jedna z trzech polskich pilotek w trakcie II wojny światowej zasiliła szeregi brytyjskich Royal Air Force. Tradycja twardych kobiet z linii Aleksandry Szczerbińskiej została podtrzymana.