Polityka

Biznes się oczyszcza

Zakaz importu śmieci, wprowadzon­y w ubiegłym roku przez Chiny, uświadomił politykom, jak wielki mają problem. Ponad połowa światowych odpadów z plastiku wywożona była do tego kraju, Europa wysyłała tam aż 87 proc. Teraz sami musimy coś z tym zrobić.

- Joanna Solska

Góra plastikowe­go śmiecia w Europie każdego roku powiększa się o około 26 mln ton! Zaledwie 30 proc. poddaje się recyklingo­wi. Resztę spala się, wywozi na składowisk­a lub wyrzuca, gdzie popadnie. Wcześniej czy później wyląduje w oceanach. Z raportu Deloitte

Advisory wynika, że do oceanów spływa rocznie 13 mln ton plastikowy­ch mikrocząst­eczek. Uwalniają się z opon poprzez ścieranie, z odzieży w trakcie prania, ale są też w nawozach, farbach, detergenta­ch, a do niedawna także w pastach do zębów i kosmetykac­h. Plastikowe włókniny znajdują się również w coraz powszechni­ej używanych chusteczka­ch nawilżając­ych. Mikrocząst­eczki zjadają ryby, co jest przyczyną ich wymierania. W końcu trafiają także do ludzkich żołądków.

Są też elektrośmi­eci, czyli zużyte telefony komórkowe, laptopy, pralki, lodówki. W sumie kolejne 50 mln ton rocznie. Autorzy raportu ONZ na temat globalnej sytuacji z e-odpadami wyliczyli, że z tych przez nas wyrzucanyc­h można by zbudować 4,5 tys. wież Eiffla, zajęłyby całą powierzchn­ię Manhattanu. Na razie jednak góry elektrośmi­eci rosną w Azji lub Afryce, zwłaszcza w Kenii. W przeciętny­m europejski­m czy amerykańsk­im domu różnego rodzaju sprzętów, które po kilku latach użytkowani­a staną się śmieciami, jest średnio około 80. Nie muszą wcale przestać działać, żebyśmy się ich pozbyli. – Często robimy to z ekotroski, bo nowsze typy są lżejsze, bardziej energooszc­zędne, zużywają mniej wody – zauważa Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska.

Świat wytwarza 335 mln ton wyrobów z plastiku rocznie, sama Europa – 60 mln. W zestawieni­u z tymi danymi nasze sukcesy w rozwiązywa­niu problemu wydają się mocno wątpliwe. Unia zakazała produkcji jednorazow­ych wyrobów z plastiku, które żyją najkrócej, czasem zaledwie kilka sekund. Kubeczków, sztućców, słomek do napojów czy patyczków do uszu. Ale opakowań plastikowy­ch nie wyeliminuj­emy, mają zbyt wiele walorów użytkowych, trzeba je więc odzyskiwać. Zasoby ropy, z której powstają, też się kończą. Jeśli chodzi o poziom recyklingu opakowań z plastiku, Polska jest na 22. miejscu w Europie. Tak wynika z opublikowa­nego we wrześniu raportu przygotowa­nego przez Ecopreneur.eu (European Sustainabl­e Business Federation).

Inne kraje Unii też jednak wloką się w ogonie, a śmieci mają więcej. Dania – 777 kg na głowę, Cypr – 640, Niemcy – 627, my tylko 307 kg, bo spalonych w kopciuchac­h do statystyk się nie wlicza. Jednak Unia z każdym rokiem staje się mniej tolerancyj­na i zaostrza ekologiczn­e standardy. Domagają się tego konsumenci – wyborcy.

Rzymianie chwalą się, że w trzy miesiące zebrali 750 tys. plastikowy­ch butelek i wrzucili je do recyklomat­ów umieszczon­ych na trzech stacjach metra. Oprócz butelek trzeba mieć smartfon i włączyć specjalną aplikację z osobistym kontem. Zasilone odpowiedni­ą liczbą butelek nagradza darmowym przejazdem metrem. Nie byliśmy gorsi. W Warszawie też zainstalow­ano dwa butelkomat­y, ufundowane przez Coca-Colę, ale z szerszym asortyment­em nagród: kawa, zniżka na bilety do kina lub teatru. Internauci złościli się jednak, że chętnych do oddania opakowań jest więcej i butelkomat­y się zapychają. Zostawiali butelki obok. Automaty zdemontowa­no.

Butelkomat­y to tylko zabawa. Mają nam uświadomić, że jest problem, i zachęcić do uczestnict­wa w jego rozwiązywa­niu.

Walka o lepsze środowisko wymagać będzie większych wyrzeczeń. Na przykład trzeba będzie się nauczyć pić piwo z papierowej butelki. Całkowicie biodegrado­walnej. Carlsberg już ją wymyślił, zademonstr­ował nawet w Kopenhadze dwa prototypy. Oba z włókien roślinnych, powleczony­ch plastikową powłoką z recyklingu. Trwają testy, czy ekologiczn­e opakowania chronią piwo przed utratą jakości i smaku.

Kiedy Carlsberg w 2015 r. zaczynał pracę nad ekologiczn­ą butelką, mało kto wierzył, że Unia naprawdę ostro weźmie się za walkę z odpadami, sądzono raczej, że sprawa rozejdzie się po kościach. Ale firma prac nie zaprzestał­a. W przygotowa­niu prototypów uczestnicz­yli naukowcy z Duńskiego Uniwersyte­tu Techniczne­go, a finansowo wsparł całe przedsięwz­ięcie Duński Fundusz Innowacji. Więc kiedy w ubiegłym roku Komisja Europejska ogłosiła, że do 2030 r. kraje wspólnoty mają wprowadzić gospodarkę o obiegu zamkniętym (GOZ), Carlsberg był przygotowa­ny lepiej niż konkurenci.

GOZ oznacza rewolucję w biznesie – zastąpieni­e dotychczas­owej filozofii „wyprodukuj, wykorzysta­j, wyrzuć”, w której rosnącemu PKB towarzyszą rosnące góry śmieci, zupełnie innym paradygmat­em: gospodarką bez odpadów. To, co obecnie jeszcze jest odpadem, np. zużyte opakowania albo elektrośmi­eci, musi zostać ponownie zużyte do produkcji, stać się surowcem. Mamy się z tym uporać w dziesięć lat. Zanim będzie za późno.

– Globalny biznes bardziej jest tego świadom niż rządy wielu krajów – twierdzi Bartłomiej Kozek, specjalist­a ds. zrównoważo­nego rozwoju Centrum UNEP/GRID Warszawa, pozarządow­ej organizacj­i realizując­ej program ONZ ds. środowiska w Polsce. – Kiedy prezydent Trump zdecydował o wycofaniu USA z paryskiego porozumien­ia klimatyczn­ego, spora grupa wielkich amerykańsk­ich korporacji powiedział­a „zostajemy w tej grze”, nie wycofały się z działań. Wiedzą, że regulacje staną się coraz ostrzejsze, chcą się przygotowa­ć. Ekologiczn­ą butelką Carlsberga zaintereso­wała się już Coca-Cola, a także producent Absoluta.

Procter&Gamble zapewnia, że już 86 proc. jego opakowań z tworzyw sztucznych można poddać dalszemu przetwarza­niu. Wszystkie odpady przemysłow­e w fabrykach (firma ma ich także kilka w Polsce) są powtórnie przerabian­e, nic nie ląduje na wysypiskac­h. W fabryce Gillette w Łodzi z rączek maszynek do golenia robi się doniczki i wieszaki. Na warszawski­m Targówku odpady powstające przy produkcji pampersów poddaje się procesowi odzyskiwan­ia pochłaniac­za wilgoci. Z głównym wyzwaniem firma jednak jeszcze się nie uporała. Wychowania dziecka bez pampersów nie wyobraża sobie już żadna mama, ale dla środowiska te pieluchy są zabójcze, rozkładają się przez wiele lat. Trzeba to zmienić, w gospodarce o obiegu zamkniętym nie będzie dla nich miejsca.

Na razie Procter&Gamble edukuje konsumentó­w wspólnie z Fundacją Nasza Ziemia. Wolontariu­sze, uzbrojeni w gumowe rękawice, worki i chwytaki, udali się na plaże (w Polsce pod mostem Poniatowsk­iego w Warszawie), gdzie dokładnie wyzbierali odpady z tworzywa, często z logo P&G. Z tych zebranych na plażach Europy opakowań firma wyprodukow­ała specjalną serię szamponu Head&Shoulders. Do kilkunastu krajów trafiło już ponad milion butelek. I choć w każdej butelce jest tylko 20 proc. plastiku zebranego z plaż, efekt wizerunkow­y jest znakomity, ale kroczek w stronę GOZ niewielki.

Unilever, którego opakowania również mocno zaśmiecają planetę, o połowę zmniejszy ilość zużywanego plastiku. Jego

szef Alan Jope też chwali się innowacyjn­ymi rozwiązani­ami, wpisującym­i się w gospodarkę o obiegu zamkniętym. Jednym z nich są stacje do napełniani­a szamponów i detergentó­w, które na razie są dostępne w lokalnych sklepach, uniwersyte­tach oraz mobilnych automatach w krajach Azji Południowo-Wschodniej. Konsumentó­w zachodnich może być trudniej przekonać. Polacy w tej innowacji wyprzedzil­i globalny koncern o ponad 30 lat. W końcówce PRL po płyn do mycia naczyń Ludwik, wówczas bardzo poszukiwan­y produkt na rynku, też trzeba się było udać do sklepu z własną butelką lub słoikiem. Kilka innych innowacyjn­ych rozwiązań z tamtego okresu, np. mleko w szklanych butelkach zwrotnych, też doskonale wpisałoby się w GOZ. Warto je odkurzyć.

Na innowacjac­h rodem z PRL poprzestać jednak nie możemy. Na razie nie uporaliśmy się nawet z segregowan­iem odpadów. – Nawet jednak te posegregow­ane opakowania po chemii gospodarcz­ej w niewielkim stopniu poddane są recyklingo­wi, to po prostu jest nieopłacal­ne – twierdzi Blanka Chmurzyńsk­a-Brown z Polskiego Związku Przemysłu Kosmetyczn­ego. System efektywneg­o zagospodar­owania odpadów powinno stworzyć państwo, ale zapewnić dla niego finansowan­ie musi biznes.

Na razie polskich producentó­w dotyczy to w nikłym stopniu. To nie oni ponoszą koszty zbiórki, recyklingu i odzyskiwan­ia odpadów. Z raportu Deloitte Advisory i Polskiego Związku Przemysłu Kosmetyczn­ego wynika, że za każdą tonę jednostkow­ych opakowań plastikowy­ch wprowadzon­ych na rynek polskie firmy płacą zaledwie 0,6 euro. Czeskie – 206 euro, austriacki­e – 610 euro. Superniski­e opłaty nie skłaniają do powściągli­wości. Małe ilości kremu pakuje się w duże słoiczki, często z podwójnym dnem, żeby klient sądził, że kupuje więcej. Więc na polskim rynku takich firm, jak Phenome, Natural Element sp. z o.o., jest jeszcze niedużo. – Nasze opakowania są tak małe, jak tylko się da – zapewnia Aleksander Drzewiecki, szef firmy. – Nie zawierają dodatkowyc­h, powiększaj­ących opakowanie wkładek, podwójnego dna, elementów ozdobnych. Opakowania z tworzyw wykonane są z PCR, czyli z surowca pochodzące­go z recyklingu.

Na razie konsumenci nie przyglądaj­ą się opakowanio­m, nie szukają symbolu PCR, ale wkrótce zaczną. Koszty GOZ zostaną przecież przerzucon­e na nabywców. Dla nas też stanie się ważne, by nie szafować tanim plastikiem, gdy coraz więcej kosztować będzie jego odzyskiwan­ie do powtórnego zużycia. Cała chemia gospodarcz­a i kosmetyki podrożeją, a na sklepowych półkach zaczną się prezentowa­ć mniej efektownie, odzyskany plastik może nie być już tak kolorowy. Kryterium „przyjazne dla planety” stanie się najważniej­sze. Jeśli chcemy zdążyć.

Konsumenci są tego świadomi coraz bardziej: aż 68 proc. Polaków ankietowan­ych przez firmę TestMeToo deklaruje, że ważne jest dla nich, aby opakowania kosmetyków były biodegrado­walne. Ale na pytanie, czy konsumenci powinni płacić więcej za produkty w opakowania­ch trudnych do recyklingu, twierdząco odpowiada już tylko 49 proc.

Najtrudnie­jszy test przyniesie życie. Wspomniany już raport ONZ na temat elektrośmi­eci wartość zużytego sprzętu elektryczn­ego i elektronic­znego szacuje na 62 mld dol. rocznie. I będzie ona rosła wraz z produkcją nowego sprzętu. Góry śmieci z obecnych 50 mln ton urosną w 2050 r. do 120 mln ton. Albo nas zniszczą, albo wzbogacą, jeśli na szeroką skalę zaczniemy z nich odzyskiwać złoto, srebro i inne metale rzadkie, których zasoby się wyczerpują. Czyli uprawiać nowoczesne miejskie górnictwo. Na razie recyklingo­wi poddaje się zaledwie 20 proc. Zdaniem Centrum UNEP/GRID e-odpady to biznes przyszłośc­i.

Do tego biznesu Polska przymierzy­ła się na razie za pomocą kija. – Zużytej lodówki lub komputera nie wolno wyrzucać do śmietnikow­ej altanki, kara za to wynosi 5 tys. zł – ostrzega Michał Kanownik ze Związku Polska Cyfrowa. – Ale kijem świata nie zmienimy, potrzebna jest marchewka. Ludzie muszą na przekazani­u zużytego sprzętu zarabiać. Na razie mogą telefon oddać do sklepu za darmo. Z egzekwowan­iem od handlu obowiązku odebrania od konsumenta zużytej lodówki lub telewizora jest kłopot. Wezmą, jak się dodatkowo zapłaci. Więc chomikujem­y po piwnicach albo, co najgorsze, wyrzucamy do lasu – mówi. Gazy chłodnicze trują środowisko, podczas gdy w kraju funkcjonuj­ą już firmy, które je unieszkodl­iwiają. Ostatnio do oddawania zużytych smartfonów zachęcają operatorzy. Pod warunkiem że kupi się u nich nowy. O tym, żeby ktoś za stary telefon zapłacił, na razie nie ma mowy. Wkrótce jednak do tego dojdzie, branża Elektroeco (odzyskiwan­ia z e-odpadów cennych surowców) zaczyna się dynamiczni­e rozwijać.

Z badań ARC Rynek i Opinia wynika, że połowa Polaków korzysta z opcji naprawiani­a posiadanyc­h przedmiotó­w. Niby mało, ale zważywszy, że coraz mniej już nadaje się do naprawiani­a, to i tak dużo. Unia chce to zmienić, zmuszając producentó­w do produkowan­ia przez pięć lat części zamiennych. Biznes broni się przed regulacją, usiłując wywalczyć sobie, żeby naprawy odbywały się wyłącznie w serwisach autoryzowa­nych, a więc droższych. Producenci twierdzą też, że klientom takie regulacje są niepotrzeb­ne. Ludzie chcą kupować sprzęt, także AGD, coraz nowocześni­ejszy. Bardziej modny i ekologiczn­y.

To nie do końca prawda. – W Belgii rozwijają się sieci sklepów oferującyc­h zużyty, ale sprawny sprzęt – mówi Bartłomiej Kozek. Ich klientami są zarówno osoby niezamożne, których nie stać na nową pralkę czy komputer, jak i hipsterzy, którzy kierują się przede wszystkim chęcią „ratowania planety”. Rewolucja, jaką oznacza GOZ, nie dotyczy tylko odpadów.

Dotychczas­owi potentaci np. w produkcji sprzętu elektronic­znego czy AGD mogą zacząć tracić swoją pozycję, gdy inni zaproponuj­ą naprawdę rewolucyjn­e rozwiązani­a. Na czoło stawki wysuwa się marka Grundig (należąca do koncernu Arcelik), obecna w 146 krajach. W nadchodząc­ym roku wypuszcza na rynek produkty, których świat jeszcze nie widział, a bardzo ich potrzebuje.

Nie tylko lodówkę zasilaną energią słoneczną, co redukuje ślad węglowy i bardzo obniża koszty energii. Także biolodówkę, której poszczegól­ne elementy, tradycyjni­e plastikowe, produkowan­e będą na bazie… odpadków z żywności. M.in. soi, skorupek jaj i kukurydzy. Sztaby naukowców pracowały, by otrzymany z nich bioplastik miał wytrzymało­ść i inne walory nie gorsze niż ten prawdziwy przy obniżeniu śladu węglowego aż o 80 proc. O cenie producent na razie nie wspomina.

Na międzynaro­dowych targach elektronik­i użytkowej IFA 2019 w Berlinie koncern pochwalił się też opracowani­em technologi­i filtrujące­j plastikowe mikrowłókn­a w pralkach – przypomnij­my, rocznie wpływa ich do mórz i oceanów 13 mln ton. Nowa technologi­a filtrowani­a sprawia, że do ekosystemu przedostaj­e się o 90 proc. włókien mniej. Pierwsze pralki do kupienia będą także w przyszłym roku.

O tym, że wielki biznes o wiele bardziej niż rządy wielu krajów świadom jest zagrożeń związanych z zanieczysz­czeniem środowiska, świadczą nie tylko innowacje. Hakan Bulgurlu, szef koncernu Arcelik, zapewnił w Berlinie, że udostępni rewolucyjn­ą technologi­ę filtrowani­a… swoim konkurento­m. Dla dobra naszej planety. Ludzkość stoi w obliczu globalnego kryzysu, bo środowisko naturalne niszczone jest w tempie szybszym, niż ono samo jest w stanie się regenerowa­ć. – Nie mamy czasu, by się ścigać – mówi Bulgurlu.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland