Fame MMA: patocelebryci się biją
Dzień, w którym odbywa się Fame MMA, jest dla tysięcy polskich dzieciaków jak druga gwiazdka. W prezencie są internetowi idole, walki do krwi i połamane kości.
Na parkingu pod gdańską Ergo Areną zatrzymują się samochody z lśniącymi felgami i matowym lakierem. Plac odgrodzony wysoką siatką, za nią kłębią się nastolatki. Wrzeszczą na widok podjeżdżających limuzyn. Dziś postaci znane z internetu będą walczyć w formule mieszanych sztuk walki. W klatce na oczach tysięcy ludzi będą się bili głównie amatorzy. Ma być śmiesznie i krwawo.
Ważne, żeby ci, którzy staną do walki, byli znani i się nienawidzili. Scenariusz jest prosty – bohaterowie najpierw wyzywają się w sieci. Ich konflikty są potem podgrzewane i wałkowane w mediach społecznościowych aż do samej gali.
To dlatego Fame MMA przyciąga setki tysięcy przed ekranami komputerowych monitorów, bo transmisję z gali można wykupić w systemie pay per view za 20 zł. Na trybunach Ergo Areny zasiada 10 tys. osób. Dla wielu z nich to najważniejszy wieczór w roku.
Sensacja matką chrzestną
Twórcy Fame MMA noszą złotą biżuterię i przyjeżdżają drogimi autami. Nic dziwnego: Fame MMA to szybko rozwijający się biznes, maszyna do robienia pieniędzy, która rozkręca się z gali na galę. Przy organizacji pracuje firma ochroniarska, jest catering, ludzie od nagłośnienia, oprawy wizualnej, przygotowania strojów i sprzętu dla zawodników. W obsługę zaangażowane są branżowe media, portale plotkarskie i firmy bukmacherskie. Za kulisami stoi kilka dużych ścianek z logo sponsorów, przed którymi zawodnicy będą udzielać wywiadów.
Wszystko ma się opłacać. Maszyna jest napędzana kapitałem ludzkim liczonym w setkach tysięcy: każdy uczestnik
niczym w posagu wnosi ze sobą swoje subskrypcje, polubienia i obserwujących na Instagramie, Facebooku, Twitterze. Wnosi też swoją reputację, wcześniejsze wybryki i konflikty, które potem dodają imprezie jeszcze więcej paliwa.
Przychody łatwo policzyć. Bilety kosztowały od 70 do 150 zł. Za wstęp do strefy VIP trzeba było zapłacić 400–800 zł. A Ergo Arena wypełnia się niemal po brzegi. Według wyliczeń portali branżowych dostęp do trzeciej edycji Fame MMA w systemie pay per view mogło wykupić nawet 150–180 tys. osób. Czwarta i piąta edycja mogły ten wynik poprawić. Nie sposób zliczyć, ile osób ogląda transmisję nielegalnie i ile razy w sumie odtwarzano wszystkie filmiki poświęcone gali. Youtuber Damian Olszewski przyjął orientacyjne koszty i policzył, że organizatorzy na gali mogą zarobić prawie 2 mln zł.
Każdy z zawodników ma swoje kanały w mediach społecznościowych. Oficjalny kanał Fame MMA ma prawie 600 tys. subskrypcji, a minutowy skrót walk odtwarzano ponad 660 tys. razy. Swoje wnoszą też artyści, którzy lubią się tu pokazać: dzisiaj są to raper Malik Montana i zespół Letni Chamski Podryw. Ich nagrania i posty poświęcone Fame MMA też trafią do tysięcy odbiorców. Biznes kręci się tak dobrze, że organizatorzy mają plan, by jedna z kolejnych gal odbyła się na Wyspach Brytyjskich.
• W pierwszej walce wieczoru zmierzą się karateka Kamil „Hassi” Hassan i Oleh Riaszeńczew, uczestnik programu „Big Brother”. Pojedynek skończy się efektownie. „Hassi” wyprowadzi kopnięcie prosto w głowę Oleha. Ukrainiec padnie nieprzytomny i długo nie będzie się podnosił.
– Czy pan nagrywa? – pyta youtuber
„Pan Pawłowski”, który poprowadzi galę. Pyta, bo nagrywają tutaj wszyscy i wszystko. – Poziom piątej gali oceniam jako bardzo wysoki. Widać, jak to wydarzenie się profesjonalizuje. Zarówno pod względem organizacyjnym, jak i sportowym. Dzisiaj w oktagonie nie walczą tylko amatorzy, którzy zasłynęli na YouTube, ale po prostu ciężko trenujący fighterzy. Oczywiście Fame MMA zawsze będzie się odróżniać od innych gal, w końcu o to w niej chodzi.
– Proszę uwierzyć: tysiące młodych ludzi chętnie wyda pieniądze na to, żeby zobaczyć, jak ich idol z internetu walczy w oktagonie – mówi Piotr Struś, współtwórca kanału Szeryfowie Pizzy, na którym razem z kolegą odwiedzają pizzerie w całej Polsce. Każdą galę Fame MMA uważnie ogląda. Prywatnie jest kierowcą autobusu. – Młodzi ludzie kupują koszulki ze swoim idolem, a ci, którym pozwolą rodzice, bilety na
samą galę. Spodziewałem się, że taka gala prędzej czy później powstanie.
Popularność MMA w Polsce zaczęła się w 2009 r. od walki Marcin Najman vs. Mariusz Pudzianowski w Konfrontacji Sztuk Walki (KSW).
– Strongman z pięściarzem? Sensacja! A to ona jest matką chrzestną Fame MMA – tłumaczy Struś. – Zawodnik, który występuje w „poważnym” MMA, latami ciężko trenuje, za walkę dostaje dziesięć razy mniej, a znają go tylko pasjonaci. Zawodnika Fame MMA znają wszystkie dzieciaki, zarabia kupę kasy, a trenuje przy okazji. Kto wychodzi na tym lepiej?
Przed galą odbywają się konferencje. Wtedy uczestnicy walk mają się kłócić i zapowiadać, jaką krzywdę zrobią przeciwnikowi. Podczas tradycyjnego spojrzenia sobie w oczy dochodzi do rękoczynów. Wszystko to daje popularność – a popularność daje pieniądze. Jak wynika z raportu portalu Apynews. pl, 360 tys. subskrypcji kanału na YouTube oznacza średnio 13,2 tys. zł dochodu z samych reklam (wyświetlanych dzięki systemowi AdSense). Średni zarobek polskiego youtubera to 9,1 tys. zł miesięcznie. Dochodzą do tego zyski z reklamowania produktów np. na Instagramie. Jeden post znanej polskiej „szafiarki” może kosztować nawet 25 tys. zł.
Ale nawet jeśli konflikty są na niby, to pojedynki prawdziwe. Leje się krew i pękają kości. Niektórzy lądują na ostrym dyżurze, z nogami w gipsie.
Bohaterowie: banany i fikołki
Rodzicom dzieci, które kupiły bilet za ostatnie kieszonkowe, pseudonimy bohaterów niewiele mówią. Gwiazdy, takie jak Bonus BGC, Lord Kruszwil czy Mini Majk, to postaci z innej planety, nieznanego świata. Mówią obcym dla nich językiem internetowych memów.
Sławę dała im sieć. Youtuberzy nagrywają samych siebie – jak piją na umór, wymiotują, wdają się w bójki. Na konferencjach przed walkami lubią się kłócić („Kto tu, k..., wpuszcza takie małpiszony”). Wszystko to daje lajki. Teraz swoją popularność wnoszą do Fame MMA, w końcu tytuł gali nie może być przypadkowy.
Bohaterem głównym wieczoru jest Bonus BGC, czyli Piotr Witczak, wychował się na poznańskim Łazarzu, zasłynął wywiadem „Lufa Pytanie”. Youtuber Pakol zadawał mu pytania o życiorys i sportowe osiągnięcia, za każdym razem dając do wypicia kieliszek wódki. Bonus fantazjował. Opowiadał o swoich amatorskich walkach i o ciosach, które zabijają przeciwnika na miejscu. Nikt nie wierzył w te opowieści – ale wywiad skończył się z przytupem. Bonus spadł z krzesła i zwymiotował. To spodobało się widowni.
Dzisiaj Bonus ma wygrać z bokserem Marcinem Najmanem, zawodowcem, choć z kiepską opinią. Stał się obiektem żartów środowiska sportowego, kiedy przegrywał każdą kolejną walkę. Naraził się najbardziej, kiedy przegrał z Przemysławem Saletą, który do klatki wyszedł świeżo po tym, jak oddał chorej córce nerkę.
– Młodzi nie odróżniają, co jest ustawką i manipulacją – mówi Piotr Struś. – Cieszą się z agresji, z krzywdy drugiej osoby. Choć gale mają swoje dobre strony, to w takich momentach można je porównać do cyrku, w którym małpkom rzuca się banana, a one robią fikołki. To my, widzowie, im te banany podrzucamy.
– Taka gala ma walory wychowawcze. Lepiej niech się taki dzieciak tym pasjonuje, niż wychodzi i rozrabia na ulicach – potwierdza pan Leszek, który pracuje w obsłudze. Na przykład wczoraj, podczas ważenia, na własne oczy widział, kim dla dzieciaków są gwiazdy z internetu, jak jeden z nich zdjęcia z fanami robił sobie przez bite 10 minut.
• Właśnie biją się dziewczyny. Esmeralda, jedna z sióstr Godlewskich (występowała w reality show i prowadziła program o plotkach w niewielkiej telewizji), kontra Ewelona (uczestniczka programu „Warsaw Shore”, w którym uczestnicy mieli jedno zadanie: imprezować na wizji). Walka jest krótka. Wygrywa niespodziewanie Ewelona. Po walce przyznaje, że z radości strzeliła kielicha.
Kobiety spotykają się w klatce rzadko (bój Esmeraldy z Eweloną był trzecią walką
w historii Fame MMA). Zawodniczki z poprzednich edycji są dziś ekspertkami.
Lil Masti (znana wcześniej jako Sexmasterka, bo nagrywała filmiki, w których tłumaczyła, jak uprawiać seks oralny i jak używać wibratora) dzisiaj opowiada publiczności o walkach. Nie chce ujawnić swoich typów, ale apeluje o rozwój kultury osobistej. Lili zna się na walkach o tyle, że walczyła raz z Martą Linkiewicz (znaną ze szczegółowej relacji z grupowego seksu z amerykańskimi raperami). Linkiewicz – też jest ekspertką – bo po walce zwiększyła swoją popularność i dzisiaj na Instagramie obserwuje ją już 1 mln użytkowników. Po gali wrzuci zdjęcie, na którym wypina się do obiektywu z podpisem: „Chciałabym mieć taką córkę”.
• W ramach„Super Freak Fight”do walki stają youtuberzy Lord Kruszwil i Mini Majk. Pierwszy w swoich filmach opowiada o życiu bogatego nastolatka. Drugi jest słynny, bo mierzy tylko 130 cm, wychował się w domu dziecka, a w Krakowie zasłynął jako barman w klubach, gdzie stojąc na barze nalewał klientom drinki. Publiczność jest po stronie karła Mini Majka, który przegrywa. Lorda Kruszwila hala żegna gwizdami.
– Mam wątpliwości, czy osoby pokroju
Mini Majka czy Kruszwila nadają się do tego pod względem zdrowotnym – mówi Piotr Struś. – Co, jeśli tego zdrowia w oktagonie zabraknie? Prawdziwy zawodnik do występu przygotowuje się latami.
Ale nieporadność i amatorszczyzna zawodników to też część tajemnicy sukcesu Fame MMA. – Fame MMA to okazja, żeby poczuć się lepiej, zobaczyć, jak mały dostaje po głowie od większego, dowartościować się, przekonać się: jestem lepszy, jestem super – dodaje Struś.
Jednak niektórzy zaczęli traktować walki bardzo poważnie. Przykładem jest Dawid Malczyński – z bratem zaczynał od śmiesznych filmików parodiujących codzienne sytuacje. Gdy obaj zaczęli trenować do walk, przeszli ewolucję: wyglądają, zachowują się i mówią jak sportowcy. Obaj dziś będą walczyć i obaj wygrają.
– Moje życie zmieniło się diametralnie – mówi mi Dawid. – Nie siedzę na kanapie i nie wcinam chipsów. Rozwinąłem się sportowo, fizycznie.
Czy podoba mu się to, że agresja jest wśród zawodników, podczas konferencji, gdzie rzucane są najgorsze wyzwiska, a czasem nad głowami latają różne przedmioty?
– Dymy muszą być – mówi. – Bez dymów nie ma zainteresowania. – Bardzo mi się podoba to Fame MMA – mówi Danuta, zajmująca się w Ergo Arenie sprzątaniem. Gwiazd wieczoru nie zna, wie tylko, że są znani. – Widzę młodych ludzi, takich kolorowych, uśmiechniętych. Żadnych problemów nie stwarzają, bawią się grzecznie. Są tacy pozytywni.
Ale nie wszystko kończy się dobrze. Marcin Malczyński, brat Dawida, po walce pojechał do szpitala. Okazało się, że złamał kość dłoni.
Widzowie: pot i krew
Na trybunach tatusiowie bywają zdezorientowani. Dzielą uwagę między oktagon, a przechodzące obok dziewczyny o zgrabnych, odsłoniętych figurach. Panowie przyszli tu na prośbę synów i córek – to dzieci wprowadzają ich w swój świat. Na szczęście w barze jest jasne piwo, można się trochę na ten świat znieczulić.
W korytarzach Ergo Areny widzowie dzielą się na grupki. Są najmłodsi, z rodzicami, prowadzeni za rękę. Są trochę starsi, we włosach na żel i jaskrawych sportowych butach, w barze czekają na hot dogi. Są uczniowie liceów. Po piwo leci ten, kto ma już wyrobiony dowód. Są młode, starannie wystylizowane pary, w garderobie w typie włoskim (dominują białe spodnie i ciemne koszule). Do wyjścia przeciskają się koleżanki na wysokich obcasach; trochę się potykają, bo w hali ciemno, a one za nic nie zdejmą okularów przeciwsłonecznych.
Świata pieniędzy, sławy i pięknych samochodów można tu niemal dotknąć, posmakować. Wśród tłumu przechadza się młoda gwiazda serialu „Rodzinka.pl”. Kiedy ktoś prosi o selfie, uśmiecha się i układa palce w geście victorii. Nad wejściem głównym ustawili się paparazzi amatorzy – chcą zrobić zdjęcie każdemu, kto schodzi z oktagonu. Panowie o szerokich ramionach i tatuażach tam, gdzie nie ma garderoby, zatrzymują się przy znajomych z codziennego życia i przybijają głośne piątki.
Szymon ma 13 lat, tatę na trybunach i portfel na rzep. Który właśnie otwiera, żeby wydobyć 5 zł na colę z automatu. Szymon operuje technicznym słownictwem: influencerzy, zasięgi, donejty. O Wojtku Goli i Boxdelu mówi „włodarze”. Co dla Szymona oznacza „fame”? – To sława – odpowiada. – Jak się na YouTube jest w karcie „na czasie”, to się jest sławnym. Sławny jest np. Kruszwil. Kibicuję mu, jego filmy to jest sztosik. Jak się jest sławnym i jak się robi stream, to ma się duże donejty, bo u ludzi jest szacunek. Jak nie ma szacunku, to nie ma donejtów.
Kiedy gasną światła i prowadzący zapowiada walkę, wszyscy wyjmują z kieszeni smartfony. Robią zdjęcia, nagrywają filmy, ślą wiadomości do znajomych, publikują na Facebooku i Instagramie. Fotograf, pracujący dla jednego ze sponsorów, chodzi cały w nerwach, bo ochrona nie dopuszcza go w pobliże ringu. A stamtąd lepiej widać pot i krew.
• Walka wieczoru. Bonus BGC i Marcin Najman. Bonus do oktagonu kroczy jak gladiator, ale Najman ma argumenty siły i doświadczenia. Starszy o pokolenie pięściarz zaskakuje wszystkich. Zamiast boksować, przewraca Bonusa na matę i walczy w parterze. Potem, już na stojąco, wyprowadza mocny lewy sierpowy i Bonus znowu leci na deski. To już koniec.
Dziesięć tysięcy kibiców powoli wychodzi z hali. Część zawodników udziela wywiadów do późnych godzin. W sobotę wieczorem hasło „Fame MMA” jest jednym z najczęściej wpisywanych w internetowych wyszukiwarkach.
– To jest jak śnieżna kula, która się rozpędza – mówi Piotr Struś. – Fame MMA może sprawić, że młodzi pójdą w ekstremalne rzeczy i skończy się jak z Magicalem. Połamana noga, problemy z prawem, a nie daj Boże kalectwo lub śmierć. Trzeba się zastanowić, czy tego chcemy. Zdania są podzielone, ale ja, jako miłośnik sportów walki, będę dalej to zjawisko obserwował. Show must go on, prawda?
Na korytarzu zamieszanie. Nastolatki biegną, żeby zrobić sobie zdjęcie z braćmi bliźniakami, którzy kiedyś też walczyli w Fame MMA. Chłopcy mają idealne fryzury, białe zęby, precyzyjnie przystrzyżone brody i hollywoodzką opaleniznę. Mają też fejm, tysiące lajków i propozycje występów w programach w „prawdziwej” telewizji. Dziewczyny lepią się do nich.
Dwóch panów po czterdziestce w wytartych dżinsach z kubkami piwa w rękach nie rozumie tej sceny: – Zobacz!
– Ale kto to, k…, jest?