Skąd prezes ma kamienicę?
Krakowską kamienicę, w której wynajmowano pokoje na godziny, Marian Banaś otrzymał w kwietniu 2001 r.
od akowca Henryka Stachowskiego. Ledwie rok wcześniej przyszły darczyńca zeznawał jednak w sądzie, że nie ma żadnych nieruchomości. W dokumentach przechowywanych w IPN można przeczytać, że w marcu 1999 r. Stachowski złożył do Wojskowego Sądu pozew o 120 tys. zł odszkodowania za „doznaną krzywdę z powodu niesłusznego skazania i represjonowania za działalność na rzecz niepodległego państwa Polskiego w latach 1945–1989”. Jako 23-latek w maju 1945 r. Stachowski razem z kolegami z AK z bronią w ręku napadli na Komunalną Kasę Oszczędności w Myślenicach. Wynieśli z niej 130 tys. zł. Jak tłumaczył Stachowski przed sądem, pieniądze były im potrzebne„na dalszą walkę o niepodległość Polski”. W 1947 r. złagodzono mu karę do 2,5 roku.
Stachowski zeznawał przed sądem, że jest schorowany i samotny, a za pieniądze z odszkodowania kupi mieszkanie:„Na starość mógłbym się czuć w miarę bezpiecznie do końca mojego życia we własnym mieszkaniu”. W październiku 1999 r. Sąd Najwyższy zasądził na jego korzyść 68 tys. zł. O sprawie pierwsi pisaliśmy w serwisie Polityka.pl – kilka dni później napisały o tym również dziennikarki„Rzeczpospolitej”. Okazało się, że
Stachowski nigdy nie wykupił na własność mieszkania przy ul. Potebni w Krakowie, które zajmował od 40 lat. Natomiast 1 grudnia 2000 r. miasto oddało mu kamienicę, którą po wojnie odebrano jego rodzinie. Pięć miesięcy później, w kwietniu 2001 r., podpisał on z Marianem Banasiem umowę dożywocia. W oświadczeniu Banasia czytamy, że przyjaźnił się ze Stachowskim:„Po śmierci żony w 1990 r. pozostał sam, ponieważ jego małżeństwo było bezdzietne. Opiekowałem się nim jak członkiem rodziny aż do jego śmierci (tj. do 22 czerwca 2007 r.), traktując przy tym, tak jak i on, ustaloną kwotą dożywocia jedynie w kategoriach symbolicznych”. Banaś w umowie dożywocia otrzymał od Stachowskiego kamienicę i 4,7 arów działki z drewnianym domkiem. W zamian zapewnił Stachowskiemu opiekę i 500 zł miesięcznie.
Przed sądem w 1999 r. Stachowski zeznał, że przed wojną jego rodzinie żyło się dostatnio:„Mieliśmy własny dom czynszowy (kamienica przy Krasickiego 24 – red.), potem nam go zarekwirowano i teraz mam go odebrać”. Rodzice Stachowskiego byli krakowskimi kupcami (mieli dwa sklepy: obuwniczy i z artykułami żelaznymi). Rodzinie Stachowskich zostało w kamienicy tylko mieszkanie pod nr 1. Wiele lat mieszkały w nim siostry Stachowskiego: Helena Wieszczek (po mężu) i Hermina. Henryk wyprowadził się z kamienicy na początku lat 50. Z akt policyjnych, do których dotarł dziennikarz TVN, wynika, że w kamienicy pod nr 3 zamieszkał Piotr Hyszko. Mężczyzna po wyjściu z więzienia (skazany za zabójstwo) związał się z siostrą Stachowskiego, Heleną. Hyszko odseparował ją od świata. W 1998 r. do sądu trafił kolejny akt oskarżenia przeciwko niemu, tym razem o zabójstwo Heleny. Był oparty na poszlakach, bo nie udało się znaleźć jej ciała. Proces nie ruszył, ponieważ Hyszko zmarł. W połowie 1998 r. do sądu cywilnego w Krakowie trafił wniosek Henryka Stachowskiego o uznanie Heleny Wieszczek za zmarłą. Sąd uznał ją za zmarłą w styczniu 2000 r., a 1 grudnia tego samego roku miasto przekazało budynek Stachowskiemu.
Kamienica przy Krasickiego 24 przed wojną należała do rodziny dr. Kazimierza Putka. To prawnik, który swą karierę w II RP związał z wojskiem i później z AK. Jak udało nam się ustalić, w grudniu 1933 r. matka Stachowskiego, Marianna, kupiła od Putków kamienicę. W 1993 r. siostra Stachowskiego, Helena, złożyła wniosek do miasta o wydanie nieruchomości. Nie miała jednak załatwionych spraw spadkowych, więc kamienica nie została jej wydana. W 2000 r. Stachowski ponownie złożył wniosek o wydanie nieruchomości. Miasto spełniło jego żądania, bo Stachowski przeprowadził wszystkie postępowania spadkowe – po matce, bracie, siostrze – i udowodnił, że kamienica należy już tylko do niego. (DĄB.)