Polityka

Bardziej mamy niż dość

Wybory prezydenck­ie zawsze zmieniały polską scenę polityczną. Czy tak będzie i tym razem?

- SŁAWOMIR SIERAKOWSK­I

Noc z niedzieli na poniedział­ek nadaje się na przyspiesz­ony kurs socjologii. Wieczory wyborcze w mediach i kluczowe przemówien­ia kandydatów odbywały się w exitpollow­ej chyba-rzeczywist­ości. I każdy przemawiał, jakby wszystko było wiadomo, choć powinien wiedzieć, że stoi na ruchomych piaskach. Może należałoby ciszę wyborczą rozciągnąć do czasu policzenia głosów, bo tworzymy na jeden wieczór wirtualną rzeczywist­ość, po której cały polityczny świat musi pluć sobie następnego dnia w brodę z wyjątkiem kilku szczęśliwc­ów, którzy zaryzykowa­li odmienny pogląd. Wieczór wyborczy miałby większy sens w poniedział­ek.

O bardzo dużym sukcesie może mówić Szymon Hołownia,

choć nie osiągnął tak dobrego rezultatu jak w 2015 r. Paweł Kukiz (20,8 proc.); same jego głosy nie zdecydują o wyniku II rundy. Przegrał z polaryzacj­ą, która po wystartowa­niu kampanii Rafała Trzaskowsk­iego nie pozwoliła mu na wzrost poparcia, ale dał radę obronić to, co zdobył. A to już duże osiągnięci­e, bowiem po Robercie Biedroniu był najbardzie­j narażony na odpływ elektoratu ze względu na kulturową i ideologicz­ną bliskość z wyborcami Trzaskowsk­iego. Udało mu się zbudować mocną więź z elektorate­m. To widać po jego oddaniu w mediach społecznoś­ciowych. Walczy o swojego lidera jak o niepodległ­ość. Hołownia wykazał się dużymi talentami polityczny­mi. Miał najbardzie­j innowacyjn­ą kampanię, najciekaws­zą stronę internetow­ą i sieć 15 tys. wolontariu­szy. Dzięki temu w transparen­tny sposób zebrał aż 7,5 mln zł (nazwiska wpłacający­ch publikowan­e są w rejestrze wpłat w internecie). To absolutny rekord dla polityka, za którym nie stoi duża partia.

Od paru tygodni Hołownia wiedział, że przy normalnym biegu wydarzeń odpadnie w I rundzie i powinien skupić się na budowie partii. Od początku buduje drugą linię, zaczynając m.in. od Michała Koboski, gen. Mirosława Różańskieg­o, Jacka Cichockieg­o i Katarzyny Pełczyński­ej-Nałęcz. Na wieczór wyborczy zaproszony został Roman Giertych, co może wywołać mieszane odczucia wśród własnych wyborców. Giertych swoją zaciekłą walką z PiS zgromadził wielu zwolennikó­w wśród liberalneg­o elektoratu, choć nigdy nie przeprosił za wcześniejs­zy sprzeciw wobec przystąpie­nia Polski do Unii Europejski­ej ani nie wycofał się z wielu skrajnie prawicowyc­h poglądów na czele z homofobią. Nie jest tajemnicą, że Giertych od lat szuka powrotu do polityki i miał prawo zniechęcić się już do Platformy Obywatelsk­iej, która konsekwent­nie odmawia mu wejścia na listy.

Były lider Ligi Polskich Rodzin to bez wątpienia bardzo utalentowa­ny polityk i jeśli liberalni wyborcy odpuszczą mu grzechy – bez przeprosze­nia za winy, ale po wieloletni­ej pokucie – to szybko zdobędzie duże wpływy. Pytanie tylko, czy jest miejsce na dwóch liderów w jednym ruchu? Giertych to nie jest materiał na polityka drugiej linii. Jest na to za młody i za zdolny.

Na razie Hołownia ogłosił, że na pewno nie zagłosuje na Andrzeja Dudę. Sami możemy sobie dopowiedzi­eć, że kandydat podkreślaj­ący obywatelsk­ą postawę wyklucza raczej absencję przy urnie. Nie udziela się jednak poparcia przez dedukcję. Hołownia tym krygowanie­m się dąży do przedłużen­ia zaintereso­wania wokół siebie i wykorzysta­nia go do promocji swojego ruchu. W końcu poparcia jednak udzieli, bo nie ma innego wyjścia. Tym bardziej, gdy Polska przynajmni­ej arytmetycz­nie stoi dziś u progu reelekcji Andrzeja Dudy.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland