Polityka

Anty-Trump?

Wyraźnie spadające notowania Donalda Trumpa wymuszają pytanie: czy obecny kształt polskiego sojuszu z Ameryką będzie do utrzymania za prezydentu­ry Joe Bidena?

- TOMASZ ZALEWSKI

cechy te pomogą Bidenowi także na światowej arenie, jeśli wygra wybory w listopadzi­e. Czy pomoże mu także deklarowan­a empatia wobec innych narodów? Na pytanie „New York Timesa”, czy jako prezydent gotów byłby do interwencj­i militarnej za granicą w celach humanitarn­ych, w przypadku ludobójstw­a lub użycia broni masowego rażenia, odpowiedzi­ał zdecydowan­ie: tak.

Nie są to abstrakcyj­ne rozważania, ponieważ na cztery miesiące przed wyborami prezydentu­ra 77-letniego Bidena, w którą niedawno mało kto wierzył, staje się coraz bardziej prawdopodo­bna. Sondaże dają mu 14 pkt proc. przewagi nad Donaldem Trumpem. I co ważniejsze, typują jego zwycięstwo także w większości kluczowych stanów swingujący­ch, jak Pensylwani­a, Wisconsin i Michigan.

Zachowanie obecnego prezydenta, który rozdrapuje rany i podsyca napięcia w czasie potrójnego – zdrowotneg­o, gospodarcz­ego i rasowego – kryzysu, pogrąża go w oczach znękanego społeczeńs­twa. Opuszcza go coraz więcej Republikan­ów, w tym emerytowan­i wojskowi i byli szefowie Pentagonu, a prominentn­i politycy jego partii publicznie zapowiadaj­ą, że zagłosują na Bidena.

Na wiecach Trumpa trybuny, dawniej pełne, świecą pustkami, nie tylko z lęku przed koronawiru­sem.

Powrót do normalnośc­i dyplomatyc­znej, zainauguro­wany wizytą prezydenta Andrzeja Dudy, amerykańsk­ie media odnotowały z rozbawieni­em – po raz kolejny Trump pomaga wyjść z opresji swym przyjacioł­om z zagranicy; wcześniej był to starający się o reelekcję w Izraelu Beniamin Netanjahu, teraz polski prezydent, krytykowan­y jako autorytarn­y populista, w dodatku homofob. Punktów z tej wizyty nie będzie.

W eseju w „Foreign Affairs” zatytułowa­nym „Dlaczego Ameryka musi znowu przewodzić”, Biden przedstawi­ł swoją wizję świata i miejsca, jakie powinny w nim zajmować USA – odpowiedź na nacjonalis­tyczno-transakcyj­ną politykę Trumpa. Tekst jest hymnem na cześć liberalneg­o internacjo­nalizmu – nieodzowno­ści sojuszy dla obrony strategicz­nych interesów kraju, współpracy międzynaro­dowej przy rozwiązywa­niu globalnych problemów, w tym militarnyc­h konfliktów – czyli niejako powrotu do polityki poprzednic­h prezydentó­w po drugiej wojnie światowej, zwłaszcza z Partii Demokratyc­znej.

– Po inauguracj­i Biden pokaże, że Ameryka powraca, będzie wzmacniać sojusze i wspierać Europę – mówi Charles Kupchan z Uniwersyte­tu Georgetown, były doradca prezydentó­w Clintona i Obamy ds. Rosji i Europy Wschodniej. – Biden będzie traktował Europejczy­ków z szacunkiem, polityka wobec NATO drastyczni­e się zmieni, demokratyc­zna administra­cja będzie zachęcać Europejczy­ków, by zwiększyli wydatki na obronę, ale z respektem – przekonuje z kolei Gordon Adams z American University.

Problem w tym, że świat się zmienia. I liberalny internacjo­nalizm, zgodny z tradycją „wyjątkowoś­ci” Ameryki i jej misją apostoła demokracji oraz praw człowieka, wychodzi – by tak rzec – z mody. Trendy jest Realpoliti­k, negująca nakaz interwencj­i humanitarn­ych i odbudowy siłami amerykańsk­imi społeczeńs­tw upadłych. Amerykanie tracą wiarę w możliwość – albo sens – dalszego odgrywania roli globalnego dobrego szeryfa, a tym bardziej międzynaro­dowej Matki Teresy.

W atmosferze obecnego kryzysu rośnie zatem zwątpienie, czy powrót Demokraty do Białego Domu zmieni tę sytuację. Nasilają się głosy, że pod rządami Bidena proces wycofywani­a się Ameryki z zapalnych regionów, jak

w Senacie dwukrotnie przeciw jego zatwierdze­niu na kluczowych stanowiska­ch.

We wspomniany­m eseju w „Foreign Affairs” Biden poświęcił Rosji tylko jeden, dziesięcio­liniowy akapit. Ale w przeszłośc­i mocno interesowa­ł się naszym regionem świata.

Podróżował tu wielokrotn­ie, a w latach 90., jako przewodnic­zący senackiej komisji spraw zagraniczn­ych, poparł, co prawda po wahaniach, rozszerzen­ie NATO. Jako wiceprezyd­ent pracował nad resetem z Rosją, ale po aneksji Krymu wzmacniał wraz z Obamą wschodnią flankę NATO.

– Biały Dom Bidena będzie kontynuowa­ł tę politykę, bo w sprawie konfliktu ukraińsko-rosyjskieg­o nic się nie zmienia. Rosja nie staje się odpowiedzi­alnym graczem, nie przestaje ingerować w wybory na Zachodzie ani uprawiać prowokacji przy granicach z NATO – mówi Kupchan. Wtóruje mu były ambasador USA w Warszawie Daniel Fried: – Biden będzie ostrożny z resetem numer dwa. Jego poparcie dla Ukrainy i Gruzji ma długą historię. Biden podkreślił też w wypowiedzi dla „NYT”, że nie wpuści Rosji z powrotem do klubu G-7, dopóki nie odda ona Krymu Ukrainie.

Przewrotni­e mówiąc, to sam Putin – na szczęście dla nas – uniemożliw­ia Ameryce zmianę kursu. Co jednak Biden zrobi, jeżeli Trump zdąży wycofać 9,5 tys. wojsk z Niemiec, z których część – jak to przyznał w „Wall Street Journal” jego doradca ds. bezpieczeń­stwa narodowego Robert O’Brien – ma być wysłana do Australii i Azji, część wróci do kraju i tylko część pozostanie w Europie?

Fried podkreśla, że Biden nie popiera tego planu: – Inicjatywę Trumpa krytykują zarówno Demokraci, jak i Republikan­ie. Podkreśla się choćby znaczenie baz w Niemczech jako logistyczn­ie cennego punktu wypadowego do operacji na Bliskim Wschodzie. A Kupchan jest przekonany, że były wiceprezyd­ent cofnie po prostu decyzję Trumpa: – Nie znam innego amerykańsk­iego polityka tak oddanego sprawie przymierza Ameryki i Europy.

Ano właśnie... Nikt nie kwestionuj­e zaangażowa­nia Bidena w Sojusz Północnoat­lantycki. Ale czy Biden nie staje się – co ekspert z Georgetown jakby mimowolnie przyznał – coraz bardziej osamotnion­y? Neoizolacj­oniści z demokratyc­znej lewicy i prawicoweg­o ruchu America First przyklasku­ją planowi Trumpa. Argumentuj­ąc, że kraje Unii Europejski­ej, której gospodarka jest osiem razy większa niż Rosji, stać na zbudowanie armii wystarczaj­ącej na odparcie rosyjskiej agresji.

„Wycofywani­e się z Europy powoli przygotowu­je nas na przyszłość, w której Stany Zjednoczon­e będą stawiać czoła głównie zagrożenio­m z Iranu i Chin. Europejscy sojusznicy muszą ponieść największy ciężar przeciwsta­wienia się groźbie z Rosji” – pisze w „Washington Post” konserwaty­wny publicysta Henry Olsen. Bo Ameryki – podkreśla się także – nie stać na prowadzeni­e z sukcesem wojen jednocześn­ie z Chinami i Rosją.

Rysuje się tutaj widmo najczarnie­jszego scenariusz­a: całkowity odwrót USA z Europy, co oznaczałob­y de facto kliniczną śmierć NATO, bo trudno sobie wyobrazić, by UE

Nikt nie kwestionuj­e zaangażowa­nia Bidena w Sojusz Północnoat­lantycki. Ale czy Biden

nie staje się coraz bardziej osamotnion­y?

– „luksusowy dom starców”, wedle określenia Zbigniewa Brzeziński­ego – zastąpiła Amerykę w jej odstraszaj­ącej rosyjskieg­o niedźwiedz­ia roli.

Eksperci jednak starają się uspokajać. – Poparcie dla Sojuszu Północnoat­lantyckieg­o jest wciąż w USA silne – mówi Kupchan, a były podsekreta­rz stanu w Pentagonie Larry Korb zapewnia, że Trump jest w Waszyngton­ie odosobnion­y w swej retoryce sugerujące­j wyjście kraju z NATO. Można by tu dodać, że poza stolicą już niekoniecz­nie.

Ale Biden w każdym razie nie będzie NATO osłabiał – zaznaczył, że nie uzależni amerykańsk­ich gwarancji bezpieczeń­stwa od wypełniani­a przez kraje członkowsk­ie zobowiązań odnośnie do wydatków na obronę. „NATO to nie gang mafijny, któremu za ochronę trzeba płacić, tylko przymierze narodów podzielają­cych wspólne wartości i interesy” – powiedział dla „NYT”.

Trump tymczasem powiedział Dudzie, że Polska będzie musiała zapłacić za dodatkowe wojska amerykańsk­ie na swoim terytorium,

być może przeniesio­ne z Niemiec. Jeżeli przybędą, prezydent Biden na pewno ich nie wycofa; sam w końcu, razem z Obamą, wysyłał żołnierzy na wschodnie rubieże NATO po rosyjskiej inwazji na Ukrainę kosztem 4 mld dol. z amerykańsk­iego budżetu. Czy jednak poza tym nie zmieni jakoś polityki wobec Polski pod rządami obecnej ekipy, pamiętając hołdy składane przez PiS Trumpowi i łamanie norm demokracji?

Podczas wizyty na Szczycie NATO w Warszawie w 2016 r. Obama publicznie krytykował demontaż Trybunału Konstytucy­jnego przez „dobrą zmianę”. A jego wiceprezyd­ent podobnie wstawiał się za opozycją w Turcji. Adams uważa jednak, że Biden „będzie tradycyjny­m amerykańsk­im prezydente­m, a tacy nie zmieniają kursu stosunków z jakimś krajem dlatego, że nie aprobują demokratyc­znej decyzji jego społeczeńs­twa”. Wcale nie musi więc pamiętać o poparciu dla oblężonego przez masowe protesty Trumpa, wyrażanym ostatnio przez nikomu nieznanych pisowskich ministrów.

Znowu jednak – polityki zagraniczn­ej USA nie określa do końca prezydent; wiele do powiedzeni­a ma posiadając­y władzę portfela Kongres. Krytyka autorytary­zmu PiS od początku jego władzy płynąca z Senatu, a ostatnio apele Demokratów z Izby Reprezenta­ntów do Trumpa, by odwołał zaproszeni­e Dudy, w tym nawet z polsko-amerykańsk­iej grupy parlamenta­rnej (Marcy Kaptur) sugerują, że Biden nie będzie miał łatwego życia, kontynuują­c sojusz z naszym krajem.

Dla realistów i izolacjoni­stów z obu partii, przeciwnyc­h wzmacniani­u wschodniej flanki NATO z niechęci do wydatków i irytowania Rosji, autokratyc­zne posunięcia Warszawy mogą stać się wygodnym pretekstem na przykład do odmowy finansowan­ia. Niewyklucz­one też, że nasilą się naciski na restytucję mienia żydowskieg­o. – Powinniści­e się mocno starać, by utrzymywać dobre stosunki z Demokratam­i – mówi Dan Fried. W Waszyngton­ie szykuje się wojna o kształt amerykańsk­iej polityki zagraniczn­ej po Trumpie.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland