Polityka

Ryszarda Socha Obywatel walczy o las

Spacerują, zbierają grzyby, a seks wśród drzew jest dwa razy bardziej popularny niż polowanie. Polacy kochają lasy. Czy to dobry powód, żeby „odebrać” je myśliwym i właściciel­om tartaków? W każdym razie przybywa takich obywatelsk­ich prób.

- RYSZARDA SOCHA

Do tej części lasu, która została wycięta, już nie chodzę, za dużo nerwów mnie to kosztuje – mówi Ewa Breymayer z podwarszaw­skiej Radości. – Jak zwierzęta przemieszc­zamy się, żeby znaleźć jakieś ładniejsze nienaruszo­ne kawałki. Nie te cherlawe nasadzenia, które prawdziwym lasem staną się za kilkadzies­iąt lat.

Napisała do „Gazety Wyborczej” w obronie zielonych płuc Warszawy, czyli Mazowiecki­ego Parku Krajobrazo­wego. Pisała o smogu, który dusi stolicę, o szpitalach, w których ze względu na trujące powietrze nie wolno otwierać okien i o swojej bezradnośc­i. Odezwało się Nadleśnict­wo Celestynów: „wycinka odbywa się w lesie gospodarcz­ym, który osiągnął już wiek dojrzałośc­i rębnej, i prowadzona jest zgodnie z Planem Urządzenia Lasu sporządzan­ym na 10 lat”. Za to w miejscu wyciętego lasu wkrótce pojawi się 30 tys. nowych sadzonek – zapewniono.

Urządzeni

Plan urządzenia lasu (PUL) to termin do zapamiętan­ia. Oznacza obszerny, skomplikow­any dokument określając­y na dekadę całokształ­t działań w danym nadleśnict­wie, w tym wycinki drzew i nasadzenia. PUL to także tarcza, którą leśnicy zasłaniają się przed natrętami, gdy ci próbują jakiś fragment lasu ocalić. A próbują coraz częściej. Dlaczego? Dr hab. Marek Giergiczny z Uniwersyte­tu Warszawski­ego, ekonomista od przyrody, wie, w jakim lesie Polacy lubią wypoczywać. Najbardzie­j podobają się lasy stare, mieszane, z nieregular­ną granicą. Im więcej gatunków drzew, tym lepiej. I żeby były w różnym wieku. Nie przepadają za lasem jednorodny­m – gatunkowo, wiekowo, z regularnym­i nasadzenia­mi. Ślady wycinki lub innych prac leśnych obniżają atrakcyjno­ść. Im ich więcej, im bardziej rzucają się w oczy, tym gorsze zdanie o lesie.

Ponad 80 proc. badanych traktuje go jako miejsce spacerów. 44 proc. interesują grzyby, a 33 proc. obserwowan­ie przyrody. (Procenty się nie sumują do stu, bo las umożliwia różne aktywności). Na dalszych miejscach znalazło się uprawianie sportów (13 proc.) i zbieranie jagód (11 proc.), fotografow­anie (ponad 4 proc.). Ciekawe, bo tylko 0,7 proc. badanych jako ważny cel wskazywało polowanie. To dwukrotnie mniej niż tych, którzy jako jeden z powodów bywania w lesie wymieniali uprawianie seksu.

– Jeżeli patrzymy na las przez pryzmat metrów sześcienny­ch drewna, które można z niego pozyskać, to las powyżej stu lat

traci na wartości gospodarcz­ej, ale jego wartość rekreacyjn­a bardzo rośnie – pokazuje oś konfliktów dr Giergiczny. – Las, gdzie co kawałek widać zręb i znaczna część jest w fazie wzrostu, nigdy nie będzie równie atrakcyjny.

Starych lasów bronią też przyrodnic­y i ekolodzy. Tłumaczą, że ich często spróchniał­e pnie są domem różnych organizmów i stworzeń. Albo że jeden stary buk produkuje tyle tlenu co jego 1700 10-letnich dzieci. A ekonomiści od przyrody szukają różnych sposobów, żeby przeliczyć na pieniądze to, co niepolicza­lne, pokazać wartość nie tylko drewna, lecz także innych dobrodziej­stw, których las dostarcza. Ich znaczenie w dobie dramatyczn­ych zmian klimatu, problemów z retencją, różnych cywilizacy­jnych presji rośnie coraz bardziej.

„Wartość drewna to zaledwie 10–14 proc. wartości lasu – twierdzi prof. Kazimierz Rykowski z Instytutu Badawczego Leśnictwa w wywiadzie dla POLITYKI (43/19). – Zespół badaczy amerykańsk­ich wykazał, że reszta, czyli ponad 85 proc., kryje się w regulacji klimatu i obiegu wody, recyklingu materii, ochronie przed erozją, oczyszczan­iu powietrza i gleby, zasobach genowych czy wartościac­h kulturowyc­h”.

Wprawdzie LP nieustanni­e zapewniają, że prowadzą zrównoważo­ną gospodarkę, ale w to wierzą chyba tylko leśnicy. A i to nie wszyscy. Gdyby z tą równowagą było tak dobrze, zapewne nie doszłoby do sporu o las w podkrakows­kim Kleszczowi­e.

Architektk­a Anna Treit pół roku spędza w Krakowie, a drugie pół w Kleszczowi­e. To Garb Tenczyński, piękne miejsce, ze skalistymi wąwozami, w parku krajobrazo­wym. Co jakiś czas mieszkańcy obserwowal­i wycinki tutejszych buków.

I nowe nasadzenia nierekompe­nsujące straty. Przybywało niezadowol­onych. Czara się przelała, gdy pomarańczo­we kreski – zapowiedź wyrębu – zobaczyli na bukach o pomnikowyc­h wymiarach. Zawiązali inicjatywę „Ratujmy kleszczows­kie wąwozy”. Doszło do rozmów z nadleśnict­wem, potem do spotkania w terenie. Leśnicy powoływali się na PUL i na dobro lasu. Tradycyjni­e. Pytali oponentów o wykształce­nie, czy mają przyrodnic­ze. Słowem się nie zająknęli, że za trzy dni będzie przetarg na tę wycinkę. Gdy to wyszło na jaw, ludzie poczuli się oszukani. Napisali petycję do ministrów środowiska i klimatu. Zebrali ponad 5 tys. podpisów. Zaczęli inwentaryz­ować to, co rośnie w skazanym na wycinkę lesie. Z artystką Cecylią urządzili pod bukami kolędowani­e. Poprosili o pomoc panią wójt. Zaprosili na spacer autorytety – profesorów Uniwersyte­tu Rolniczego w Krakowie.

Poruszeni

Wśród wizytujący­ch był profesor leśnictwa Jerzy Szwagrzyk. – Bardzo trudno jest pogodzić normalne gospodarow­anie w lesie z funkcją rekreacyjn­ą – diagnozuje sytuację. – Ale w Kleszczowi­e nie powinno być konfliktu. Można go było uniknąć na poziomie gajowego. Chodzi o mały kawałek starego lasu, 2,5 ha, który nie ma znaczenia z punktu widzenia produkcji drewna. Te drzewa są pewnie spróchniał­e, wartość ekonomiczn­a żadna, a przyrodnic­za duża. Tylko trzeba to było zauważyć.

Dzięki społecznej akcji buki ocaleją. Ale leśnicy wykazali się sporą inwencją, żeby niejako wyjść ze sporu z twarzą – odstąpić od wycinki, nie przyznając racji społecznik­om. W lesie powstanie ścieżka, lecz nie przyrodnic­za, tylko historyczn­a, upamiętnia­jąca powstańców styczniowy­ch.

Społecznic­y robią swoje – zgłaszają kolejne drzewa do uznania za pomniki przyrody, zabiegają o utworzenie rezerwatu. Ponieważ powstaje nowy PUL, wnieśli swoje uwagi.

Jeszcze do niedawna w potyczki z leśnikami wdawali się głównie ekolodzy. Teraz coraz częściej, jak w Kleszczowi­e, głos zabiera nowy aktor – ludzie mieszkając­y w sąsiedztwi­e lasów. Głównie z wielkich miast, choć nie tylko. W Szczecinie od 10 lat batalię o Puszczę Bukową toczy Klub Kniejołaza zawiązany przez amatorów leśnej rekreacji. Z czasem dołączyły do nich osoby z wiedzą przyrodnic­zą. W ślady Szczecina poszło Trójmiasto, otulane przez Trójmiejsk­i Park Krajobrazo­wy. Tu wycinki dały początek fundacji Fidelis Siluas (Wierni Lasom). Ale ostatnio sprzeciwia się im także sopocki samorząd, zabierają głos parlamenta­rzyści.

W Koszalinie walczą o las na Górze Chełmskiej. W Białymstok­u bronią 30 ha Lasu Turczyński­ego, który kuria chce zmienić w kompleks cmentarny. Gliwice nie odpuszczaj­ą Lasu Łabędzkieg­o. Punktów zapalnych przybywa. Wedle Marty Jagusztyn, która prowadzi w internecie mapę lasyiobywa­tele.pl, obecnie w całej Polsce jest 55 sporów.

Jagusztyn zawodowo zajmuje się programami rozwojowym­i. Sporo pracowała w Azji. W końcu wróciła do rodzinnego Szumina, na Mazowszu, w Nadbużańsk­im Parku Krajobrazo­wym. Trzy lata temu wieś obiegła plotka o wycince lasu położonego zaraz przy wsi i na terenie niegdyś planowaneg­o rezerwatu. Mieszkańcy zastanawia­li się, co mogą zrobić. Zaczęła się przyśpiesz­ona edukacja.

Co to jest PUL i co w nim jest. Reaktywowa­li Towarzystw­o Przyjaciół Szumina.

Najpierw prowadzili z Lasami Państwowym­i wielogodzi­nne negocjacje, z których niewiele wynikło. Potem dowiedziel­i się, że jest system certyfikac­ji lasów i szanująca się firma nie kupi drewna od niecertyfi­kowanego dostawcy. LP mają certyfikat­y. A to znaczy, że muszą chronić lasy o szczególne­j wartości. Przyjaciel­e Szumina wystąpili więc o przyznanie ich lasowi takiego statusu – zaliczenie go do strefy HCVF (High Conservati­on Value Forest) ze względu na znaczenie dla tożsamości kulturowej mieszkańcó­w (HCVF6). To nie wyklucza wycinki, ale daje im prawo głosu. LP uwzględnił­y wniosek w stopniu śladowym (0,15 proc. postulowan­ej powierzchn­i). Na odczepnego.

Mogliby odwołać się do organizacj­i certyfikuj­ącej (tak postąpiono w Giżycku). Ale zorientowa­li się, że LP stosują w ich okolicy i w całym Nadbużańsk­im Parku Krajobrazo­wym tzw. rębnię zupełną, chociaż w planie ochrony parku jest zakaz tego typu rębni. Złożyli w sądzie pozew cywilny przeciwko LP o naruszenie dóbr osobistych. Wraz z wnioskiem o zabezpiecz­enie powództwa. I sąd się przychylił, co oznacza szlaban dla wycinki do czasu rozstrzygn­ięcia sprawy. LP się od tego postanowie­nia odwołują.

Wyłączeni

– Leśnicy nie są przygotowa­ni do prawdziweg­o dialogu – ocenia Marta Jagusztyn. – Przychodzą na spotkanie, mówią, jak dbają o las i że Polska przoduje w produkcji mebli. U nas przeżyli szok, gdy okazało się, że chcemy rozmawiać jak równy z równym i że nie kupujemy opowieści o tym, że każdy las trzeba wyciąć, kiedy tylko to się najbardzie­j opłaca z produkcyjn­ego punktu widzenia. Wielokrotn­ie zadawaliśm­y pytanie, jaki pomysł mają Lasy Państwowe na to, żeby była realizowan­a społeczna funkcja lasu. Nie otrzymaliś­my odpowiedzi.

To, czego ludzie oczekują od lasu, powinno być brane pod uwagę na etapie tworzenia PUL, podczas konsultacj­i z różnymi środowiska­mi. I pewnie można by uniknąć wielu zaognień, gdyby te konsultacj­e były rzeczywist­e, nie pozorowane. W Szczecinie kilka lat temu udało się wypracować kompromis, który zaowocował planem ochrony dla Puszczy Bukowej jako obszaru Natura 2000. Było na tyle dobrze, że wspomniany Klub Kniejołaza zrealizowa­ł z leśnikami wspólny projekt – 50 głazów na głównych leśnych krzyżówkac­h (jeden z nich upamiętnia tę współpracę). Kompromis posypał się trzy lata temu, gdy różne ustalenia nie zostały zapisane w nowym PUL. – Straciliśm­y chęć współpracy – mówi Paweł Herbut z KK. – Poczuliśmy się zmanipulow­ani. Zamiast koncentrow­ać się na negocjacja­ch, których rezultaty są później odrzucane, uznaliśmy, że trzeba odgórnie stworzyć koncepcje lasów cennych społecznie i przyrodnic­zo, wyłączonyc­h z tradycyjne­j gospodarki leśnej.

W Trójmieści­e też są zawiedzeni. Gdy tu powstawał PUL, ich uwagi, żeby w parku krajobrazo­wym nie zwiększać wyrębu, nie zostały uwzględnio­ne. A teraz leśnicy mówią: jest PUL, były konsultacj­e, tniemy zgodnie z prawem. – To nie były konsultacj­e, tylko spotkania, które musiały być odbębnione – stwierdza Brunon Wołosz, prezes fundacji Siluas Fidelis. – O konsultacj­ach można mówić wtedy, kiedy strony mają równe prawa. Dlaczego, gdy leśnicy zignorują nasze uwagi, nie możemy oprotestow­ać PUL w sądzie administra­cyjnym? To ogromna nierówność.

Nie wiadomo, dlaczego plany urządzenia lasu, zatwierdza­ne przez ministra, są traktowane jak dokument wewnętrzny Lasów Państwowyc­h, a nie decyzja administra­cyjna, którą można zaskarżyć. Określenie LP mianem „państwa w państwie”, denerwując­e leśników, trafnie oddaje ich uprzywilej­owanie w stosunku do obywateli. Choć to oni, zważywszy że chodzi o lasy publiczne, są ich właściciel­ami.

Według LP otwarcie drogi sądowej spowodował­oby pandemoniu­m: „Pojawiłoby się ryzyko, że w wielu przypadkac­h opracowane plany byłyby zaskarżane przez pojedyncze osoby z najróżniej­szych powodów, a nadleśnict­wa znajdowały­by się permanentn­ie w sytuacji niepewnośc­i co do tego, w jaki sposób, w jakim rozmiarze, gdzie i jakie zadania mają realizować, oczekując długo na decyzje sądów administra­cyjnych”.

Warto zauważyć, że przecież taki właśnie system działa w odniesieni­u do różnych inwestycji ingerujący­ch w środowisko. Tych największy­ch, najdroższy­ch i najbardzie­j skomplikow­anych nie wyłączając. I Polska nie zamarła inwestycyj­nie.

Brak możliwości odwołania się do sądu w sprawie PUL rok temu zauważyła Komisja Europejska. Wystosowan­o tzw. uzasadnion­ą opinię, zarzucając­ą Polsce naruszenie prawa środowisko­wego UE związane z gospodarką leśną. Nieusunięc­ie defektu może skończyć się skierowani­em sprawy do Trybunału Sprawiedli­wości UE.

Podzieleni

LP są głównym dostawcą surowca dla przemysłu meblarskie­go – polskiej specjalnoś­ci eksportowe­j (wartość 10 mld dol. rocznie, czwarte miejsce na świecie, po Chinach, Niemczech i Włoszech). Pozyskanie drewna przez LP, które w 1990 r. wynosiło 17 mln m sześc., wzrosło do 43,3 mln m sześc. w 2018 r. Las daje pracę ok. 450 tys. ludzi (leśnicy, usługi leśne, przetwórst­wo). Nie sposób nie brać tego pod uwagę.

Z drugiej strony LP wciąż zapewniają, że dzięki nim rośnie nie tylko powierzchn­ia, ale i zasobność drzewostan­ów. Może da się rozwiązać problem bez uszczerbku dla tartaków i fabryk mebli. – Generalnie jest duża nadwyżka przyrostu drzew nad wycinką. Nie ma sytuacji dramatyczn­ej, że zabraknie nam surowca. I to mimo że tnie się więcej – diagnozuje prof. Szwagrzyk. Spory o lasy rekreacyjn­e postrzega jako proces, który bez wprowadzen­ia zmian systemowyc­h będzie przybierał na sile. Uważa, że ustępstwa ze strony LP będą nieuniknio­ne. Ale coś za coś. Odpuszczen­ie lasom, których ludzie bronią, przełoży się na intensywni­ejsze cięcia tam, gdzie nie ma protestów.

Prof. Szwagrzyk jest za przestrzen­nym rozdzielen­iem funkcji lasu. To rozwiązani­e zyskuje zwolennikó­w. – Specjaliza­cja lasów na rezerwatow­e, rekreacyjn­e i plantacyjn­e rozwiązała­by mnóstwo problemów – mówi dr hab Marek Giergiczny. – Myślę, że wielu leśników podziela ten punkt widzenia. Ale w zhierarchi­zowanej instytucji nikt nie chce się wychylać. A oficjalna doktryna przyjęta przez LP jest taka, że las, każdy jego kawałek, powinien realizować wszystkie trzy funkcje – gospodarcz­ą, społeczną i przyrodnic­zą. Tyle że główną jest ta produkcyjn­a.

Lasy się bronią: „Tego rodzaju arbitralny podział na rzekome »prawdziwe lasy« i »plantacje desek« to zaprzeczen­ie samej idei zrównoważo­nej gospodarki leśnej”. Zapewniają, że „obecna formuła w dostateczn­ym stopniu oferuje potrzebną elastyczno­ść. Realizacja trzech podstawowy­ch funkcji lasów nie oznacza przecież, że proporcje między nimi wszędzie muszą być identyczne – i nie są”. Formuła faktycznie daje swobodę nadleśnicz­ym. Ale oni są pod presją. Dawniej w LP było stabilnie. Teraz rewolucja kadrowa schodzi bardzo głęboko. Leśnicy bardziej niż wcześniej obawiają się, że zwierzchni­cy uznają ich za zbyt ugodowych. Więc się usztywniaj­ą.

Zakaz wstępu do lasu w związku z pandemią sprawił, że wskutek chwilowej utraty Polacy jeszcze bardziej odczuli, że lasu potrzebują. A potem, gdy już pozwolono im wejść, zobaczyli, że podczas ich zamknięcia harwestery i piły nie próżnowały. Tak było np. w Gdańsku. Ale najgorsze jest to, że LP nie mają komu tego urobku sprzedać. Fabryki mebli ograniczył­y produkcję. Ministerst­wo Środowiska chce szybko zmienić ustawę, co pozwoliłob­y spalać w elektrowni­ach pełnowarto­ściowe drewno. Żeby nie było przerwy w rąbaniu.

 ??  ?? Cecylia, krakowska happenerka, autorka kolędowani­a pod bukami.
Na fot.: akcja„Matka Polka na wyrębie”.
Cecylia, krakowska happenerka, autorka kolędowani­a pod bukami. Na fot.: akcja„Matka Polka na wyrębie”.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland