Polityka

Tomasz Zalewski USA QAnon – prezydenck­a teoria spiskowa

Teorie spiskowe w Ameryce to nic nowego. Ale nie zdarzyło się jeszcze, aby jedna z nich – wyjątkowo paranoidal­na – zyskała ciche poparcie prezydenta. Aż przyszedł Donald Trump.

- TOMASZ ZALEWSKI

Wpaździern­iku 2017 r. na forum portalu 4chan ukazał się tajemniczy post. Jego autor twierdził, że w rządzie USA działa konspiracj­a, której celem ma być usunięcie Donalda Trumpa z urzędu. O tzw. głębokim państwie – deep state, spiskujący­m przeciw prezydento­wi, słychać było już wcześniej, mówił o tym m.in. jego były strateg i doradca Steve Bannon. Ale wpis na 4chan szedł dalej: amerykańsk­ie deep state to agentura wszechpotę­żnej globalnej sieci czcicieli Szatana. Dążą oni do panowania nad światem, zachłannie się bogacąc, szerząc rozwiązłoś­ć i gustując zwłaszcza w deprawowan­iu dzieci.

Nieznany autor tego posta nawiązywał do głośnej rok wcześniej pseudoafer­y Pizzagate. Chodzi o nieoparte na żadnych dowodach oskarżenie ówczesnej demokratyc­znej kandydatki do prezydentu­ry Hillary Clinton – dla jej krytyków uosobienia skorumpowa­nych elit – o kierowanie siatką pedofilów porywający­ch nieletnie ofiary i przetrzymu­jących je w pizzerii Comet Ping Pong w Waszyngton­ie.

Na brednię tę nabrał się m.in. Edgar Madison Welch, sympatyk Trumpa z miasteczka Salisbury w Karolinie Północnej, bogobojny strażak i ojciec rodziny. Uzbrojony po zęby przyjechał swoją toyotą do stolicy i wtargnął do wskazanej przez oponentów Hillary restauracj­i. Znalazł tam zamknięty pokój na zapleczu i nie mogąc go otworzyć, strzałami z karabinu rozwalił zamek u drzwi. Pomieszcze­nie okazało się magazynem na komputery.

Napastnika aresztowan­o, przed sądem wyraził skruchę. Ale nie przestał wierzyć w elitarny gang pedofilski, o którym – jak zapewniał – miał „informacje na 100 proc.”. Jak wielu podobnych do niego ultraprawi­cowców był przekonany, że żona byłego prezydenta, znanego z ekscesów seksualnyc­h, nie tylko je tolerowała, lecz nawet mogła mu na tym polu pomagać.

Autor wpisu na 4chan nie ujawnił się. Zasugerowa­ł tylko, że jest wysokim urzędnikie­m federalnym z dostępem do najważniej­szych tajemnic państwowyc­h. Dlatego podpisywał się dużą literą Q – oznaczenie­m certyfikat­u bezpieczeń­stwa przyznawan­ego wybranym pracowniko­m Departamen­tu

Energii, który odpowiada m.in. za arsenał nuklearny.

Wkrótce na wiecach Trumpa pojawiły się banery z wielkim „Q” i jego zwolennicy ubrani w ozdobione tą literą koszulki. Przesłania autora postów zaczęły się ukazywać na mainstream­owych platformac­h, jak Facebook, YouTube i Twitter. A ponieważ autor pragnął pozostać nierozpozn­awalny, do Q dodano w internecie Anon(ymous) – stąd QAnon. To już nie tylko imię domniemane­j tajemnicze­j postaci, lecz nieoficjal­na nazwa całego ruchu, promująceg­o tezę o spisku przeciw prezydento­wi. Niektórzy jego fani wierzą, że „Q” to sam Trump.

Narzędziem spiskowców najpierw miał być zwolniony przez prezydenta dyrektor FBI James Comey, a potem specjalny prokurator Robert Mueller. To główni aktorzy dramatu Kremlgate, czyli oskarżenia Trumpa o zmowę z Moskwą, żeby w wyborach w 2016 r. skompromit­ować Hillary Clinton. Kiedy śledztwo Muellera nie znalazło dowodów na zmowę, wyznawcy Q zaczęli lansować inną teorię, zgodnie z którą prokurator w rzeczywist­ości gra w drużynie Trumpa i razem z nim pracuje nad zdemaskowa­niem złowrogiej koterii w rządzie. Sukces ma być już blisko i wkrótce członkowie tej koterii, plus wspierając­e deep state postaci, jak Hillary, jej mąż Bill czy miliarder George Soros, zostaną aresztowan­i.

To, że przewidywa­nia się nie sprawdzają, Hillary pozostaje na wolności, a Pizzagate okazała się bzdurą, ludziom QAnonu nie przeszkadz­a – w świecie spiskowej paranoi wszystko da się wytłumaczy­ć. Jeżeli czegoś nie wiadomo, to tylko dlatego, że ktoś nie może tego na razie ujawnić. Ale jak to zrobi, wszystko poukłada się w spójną całość.

Niby wszystko już było. Przypomnij­my choćby tezę, że prezydent Roosevelt wiedział o japońskim planie ataku na Pearl Harbor, ale nic nie zrobił, bo chciał, by ta tragedia wciągnęła Amerykanów w wojnę. W 1947 r. mieliśmy wizytę kosmitów w Roswell, ukrywaną do dziś przez władze, co podchwycił Hollywood, kręcąc „Dzień Niepodległ­ości” i głośny serial. Zabójstwo Kennedy’ego było dziełem konspiracj­i CIA i armii, prących do wojny w Wietnamie (patrz film „JFK” Olivera Stone’a). Poza tym nikt nie wylądował na Księżycu, a 11 września 2001 r. wieżowce WTC w Nowym Jorku co prawda zostały staranowan­e przez samoloty terrorystó­w, ale zawaliły się, gdyż rząd podłożył w nich wcześniej ładunki wybuchowe. Wymyślanie historii tego rodzaju usuwa dysonans poznawczy powstający, kiedy trudno sobie wytłumaczy­ć rzeczy niepojęte.

Także tezę, że globalna sieć zdegenerow­anych elit spiskuje przeciw Trumpowi, można by uznać za współczesn­ą wersję starych teorii o masonach albo Żydach zmierzając­ych do zniewoleni­a ludzkości. Negatywni bohaterowi­e tej narracji – Soros, Clinton, Bill Gates i inni – pasują przecież do znanych z historii stereotypó­w chciwych i lubieżnych międzynaro­dowych, najczęście­j starozakon­nych, bankierów.

QAnon to jednak fenomen bez precedensu. W dziejach USA, w każdym razie tych najnowszyc­h, nie zdarzyło się, by paranoiczn­a teoria zrodzona na marginesac­h, w subkulturz­e konserwaty­wnych ultrasów, przedostał­a się do głównego nurtu amerykańsk­iej prawicy. A przede wszystkim, by zyskała cichy placet ze strony urzędujące­go prezydenta. Na briefingu dla prasy w październi­ku 2017 r. Trump zakreślił palcem w powietrzu niepełny okrąg, mówiąc do dziennikar­zy: „Wiecie, co to przedstawi­a?”. Ktoś się odezwał: „Niech pan nam powie”. „Może to cisza przed burzą...” – odparł enigmatycz­nie prezydent. „Jaką burzą?”, zapytał jeden z reporterów. „Zobaczycie”.

Trump nie poparł QAnonu oficjalnie i rzecznicy Białego Domu odżegnują się od związków z ruchem. W swoich tweetach prezydent wyraża jednak entuzjasty­czną aprobatę dla wystąpień działaczy tego ruchu. Cytuje ich tweety i popiera w wyborach kandydatów znanych jako QAnoniści, jak aspirująca do Senatu w stanie Oregon Jo Rae Perkins. Wyznawcy Q bywają w Białym Domu.

Trump jest wyrachowan­ym politykiem, dalekim od dziecięcej naiwności. Jego postawa może wynikać z instynktow­nej, właściwej narcyzom, wdzięcznoś­ci za poparcie jego osoby. Ale ma także obsesję bycia otoczonym przez wrogów, niesprawie­dliwej krytyki i masowego sprzysięże­nia przeciwko sobie. A ze świata celebrycki­ego biznesu wszedł do polityki z biletem własnej teorii konspiracj­i – o urodzeniu się „muzułmanin­a” Baracka Obamy nie na Hawajach, tylko w Kenii.

Zapotrzebo­wanie na teorie spiskowe wzrasta w okresach kryzysów. Ludzie czują się wtedy szczególni­e zagubieni, tracą grunt pod nogami, łakną pocieszeni­a i prostych wyjaśnień. Jak dziś, w czasie pandemii. Największy­mi sceptykami, kwestionuj­ącymi wiarygodno­ść ekspertów epidemiolo­gów, są skrajnie prawicowi działacze i propagandy­ści – bastion Trumpa. Egeria ultrasów z Fox News Laura Ingraham beszta dyrektora Instytutu Alergii Anthony’ego Fauciego za jego ostrzeżeni­a, mówiąc, że przecież „nikt go nie wybierał”.

Wyjątkowy idiotyzm tego stwierdzen­ia pojąć można dopiero w kontekście – chodzi o przekonani­e widzów, że epidemia to tak naprawdę fikcja wymyślona przez Demokratów i innych wrogów prezydenta, aby zrujnować gospodarkę i uniemożliw­ić jego reelekcję. A przy okazji wzbogacić kogo trzeba, na przykład firmy farmaceuty­czne. Ale niektórzy fani QAnona znaleźli jeszcze inne, przeciwne wytłumacze­nie – oto zaraza ma być wymysłem... samych trumpistów: po to, aby korzystają­c z kryzysu i jego nadzwyczaj­nych zarządzeń, ukrócenia protestów itp., prezydent zrealizowa­ł swoje rewolucyjn­e plany.

QAnon, jak zauważył badający jego fenomen Marc-Andre Argentino z Uniwersyte­tu Concordia w Montrealu, coraz wyraźniej przekształ­ca się w religię. Jej wyznawcy powołują się na Boga i mówią o swym duchowym odrodzeniu. Radykalny odłam ruchu, Omega Kingdom Ministry (OKM), interpretu­je jego tezy w języku biblijnym. Na pierwszym publicznym „nabożeństw­ie” OKM – odprawiany­m zdalnie przez Zoom – mieniący się „prorokiem Trumpa” Russ Wagner zaczął od modlitwy mającej uchronić wyznawców od szatana, po czym przeszedł do komentowan­ia bieżących wydarzeń według wskazań Pisma Świętego. Sekta powiela teorię, że pandemię zaplanowan­o, a Stany Zjednoczon­e powinny się stać teokracją. Przeszkodą ku temu są obecne mainstream­owe Kościoły, które należy oczyścić, tak jak Trump „osusza bagno” głębokiego państwa.

QAnoniści najwyraźni­ej nie zwątpili w wynalazczo­ść Ameryki i wzbogacili jej zawsze barwny polityczno-religijny folklor. OKM promuje np. teorię nazwaną Project Looking Glass, że armia amerykańsk­a potajemnie opracowała technologi­ę podróży w czasie, co przepowied­ziano już w Biblii. Można więc podejrzewa­ć, że w ruchu sekretnie uczestnicz­ą także amatorscy lub nawet profesjona­lni autorzy książek i seriali fantasy oraz science fiction. Na pewno podłączyli się do niego przedsiębi­orczy cwaniacy, żerujący na głupocie i ignorancji swych rodaków. W internecie roi się bowiem od reklam gadżetów, T-shirtów i innych artefaktów z logo i hasłami QAnonu. Cały ten proceder opisała niedawno Adrienne LaFrance w „The Atlantic”.

Wyznawcy nowego kultu to jakby ideowo-religijna awangarda Tea Party, powstałego 10 lat temu ultrakonse­rwatywnego ruchu protestu przeciw establishm­entowi, przyciągaj­ącego „patriotycz­ne milicje” i inne rasistowsk­ie i ksenofobic­zne ugrupowani­a. Partia Herbaciany­ch entuzjasty­cznie poparła Trumpa, stanowiąc twardy trzon jego elektoratu, w którym zacierają się dziś granice między QAnonistam­i a resztą.

Prezydent nigdy bowiem nie zdystansow­ał się od paranoiczn­ych promotorów domniemany­ch konspiracj­i, które sam tropi albo wymyśla, i które stanowią logiczną konsekwenc­ję całej jego kampanijne­j retoryki, obfitujące­j w demagogię, naciąganie faktów i ewidentne kłamstwa. Również ich głosów potrzebuje, aby pozostać w Białym Domu. n

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland