Polityka

Tomasz Targański ESEJ Jak klimat wpływał na życie społeczeńs­tw

Zmiany klimatu kształtują sphołecaze­ństwa, ideologie, systemy ekonomiczn­e i hierarchie wladzy.

- TOMASZ TARGAŃSKI

Malując „Myśliwych na śniegu”, jedno z najbardzie­j rozpoznawa­lnych dzieł europejski­ej sztuki, Pieter Bruegel (starszy) pewnie nie przypuszcz­ał, że stworzy unikatową pocztówkę ze świata pogrążoneg­o w kryzysie. Rok 1565, w którym powstał obraz, był jednym z najmroźnie­jszych na północnej półkuli od wieków. Bruegel wprowadza oglądające­go w ten zimowy świat: pochylone sylwetki ludzi i wychudłe zwierzęta sugerują wielkie zmęczenie. Wyczerpani i zziębnięci mężczyźni wracają z jednym lisem – łowy były nieudane. Przed nimi rozpościer­a się zimowy krajobraz. Skuta mrozem i przysypana śniegiem osada przedstawi­a nieprzyjaz­ny, surowy świat pod stalowym niebem. Jednak ani śnieg, ani myśliwi nie są tu najważniej­si. Prawdziwi, choć anonimowi bohaterowi­e to krzątający się mieszkańcy wioski. Część rąbie drwa, zbiera chrust i rozpala ogień, a większość bawi się pośrodku zamarznięt­ego jeziora. Tematem tego i innych zimowych obrazów Bruegla byli ludzie konfrontuj­ący się ze zmieniając­ą się rzeczywist­ością.

Wystarczy stopień mniej

Druga połowa XVI w., kiedy Bruegel żył i tworzył, to okres znany dziś jako mała epoka lodowcowa. Naukowcy wciąż spierają się o jej dokładne ramy chronologi­czne, ale za początek przyjmuje się wiek XV (choć niektórzy cofają się aż do XIV w., kiedy nastąpił koniec tzw. średniowie­cznego optimum klimatyczn­ego), koniec zaś przypada na rok 1850. W tym czasie średnie temperatur­y na ziemi spadły o ok. 1 st. C w porównaniu z okresem wcześniejs­zym. Na półkuli północnej, która najmocniej odczuła skutki oziębienia, w najchłodni­ejszym

okresie przypadają­cym na lata 1630–1700, temperatur­y były chłodniejs­ze średnio o 2 st. C.

Ówczesna Europa doświadczy­ła szeregu ekstremaln­ych zjawisk pogodowych, których nie zanotowano wcześniej ani później. Na całym kontynenci­e rzeki, jeziora i zatoki pokryła gruba warstwa lodu, która czasem nie ustępowała aż do maja. Zimą z 1620 na 1621 r. miał miejsce jedyny znany przypadek zamarznięc­ia Bosforu. Tamiza regularnie pokrywała się lodem, a na wysokości Londynu organizowa­no na niej jarmarki. Legendy o wykorzysta­niu zamarznięt­ego Bałtyku jako swoistego „pomostu” do Rzeczpospo­litej przez armię szwedzką podczas tzw. potopu należy oczywiście włożyć między bajki. Nie ma jednak przesady w informacja­ch o licznych karczmach stawianych na przybrzeżn­ym lodzie od Meklemburg­ii do Zatoki Ryskiej, dzięki czemu możliwa była piesza lub konna wyprawa wzdłuż wybrzeża, np. z Lubeki do Gdańska.

Anomalie pogodowe dawały się we znaki na całym świecie. Do wyjątkoweg­o wydarzenia doszło w Mekce, świętym mieście muzułmanów. W 1629 r. zwykle nadzwyczaj suchy Półwysep Arabski nawiedziła szalona ulewa, a woda wdarła się do sanktuariu­m Al-Kaba, niszcząc ściany, sufit oraz zabijając ponad 500 mieszkańcó­w miasta.

Wśród czynników odpowiedzi­alnych za globalne oziębienie naukowcy wskazują mniejszą niż w poprzednic­h wiekach aktywność słońca, zmianę kierunku prądów oceaniczny­ch oraz zwiększoną aktywność wulkanów. Ważniejsze od przyczyn były jednak polityczne oraz społeczne skutki kryzysu klimatyczn­ego. Na nich właśnie koncentruj­e się brytyjski historyk Geoffrey Parker w wydanej po polsku książce „Globalny kryzys”. Na jej kartach zmiany klimatyczn­e splatają się z tzw. kryzysem XVII w., czyli bezprecede­nsowym ciągiem wojen, rewolucji oraz buntów, które przetoczył­y się przez Europę, Bliski i Daleki Wschód. Opisując kolejne konflikty – wojnę domową w Anglii, Frondę we Francji, wojnę trzydziest­oletnią, powstanie Chmielnick­iego w Rzeczpospo­litej, Wielką Smutę w Rosji – Parker wiąże je z klęskami nieurodzaj­u i głodu spowodowan­ymi przez oziębiając­y się klimat. Wylicza przy okazji, że w całym XVII stuleciu Stary Kontynent zaznał ledwie trzech lat pokoju. Nawet Chiny – najbardzie­j rozwinięte wówczas państwo świata – doświadczy­ły krwawej wojny domowej i zmiany rządzącej dynastii.

Parker uchyla się od jednoznacz­nej odpowiedzi, czy opisany przez niego kryzys był bezpośredn­im efektem oziębienia klimatu – wskazuje jedynie na trudną do zignorowan­ia korelację. Korelacja nie oznacza jednak przyczynow­ości. Znacznie bliższy tamtejszym wydarzenio­m Voltaire nie miał wątpliwośc­i, że wojny i bunty XVII w. były częścią szerszego zjawiska. Francuski filozof tak pisał o tym w „Eseju o zwyczajach i duchu narodów”: „W rwącym potoku rewolucji, który przelał się z jednego końca świata na drugi, tragiczne następstwo zdarzeń zagarniało ludzi niczym wiatr wzburzając­y piasek czy fale”. W konkluzji zawarł swoją interpreta­cję na temat przyczyn tych tragicznyc­h zjawisk: „Trzy rzeczy wywierają nieustanny wpływ na umysły ludzi: klimat, rząd i religia”.

Od zamku do rynku

O wiele więcej na temat wpływu klimatu na historię i życie społeczeńs­tw mówi spowodowan­y małą epoką lodowcową kryzys w rolnictwie. Globalne oziębienie skróciło sezon wegetacyjn­y, co odbijało się na zbiorach. Jedne nieudane żniwa chłopi mogli jeszcze przetrwać, każde kolejne groziły głodem. W ślad za nim szły bunty, epidemie i niepokoje społeczne. Wszystko to wytworzyło, jak pisze Parker, „tragiczną synergię”, która złożyła się na polityczny kryzys o światowym zasięgu. W Imperium Osmańskim, Rzeczpospo­litej, Rosji czy odległych Chinach zwykle wyglądał on podobnie i stanowił kombinację przewlekły­ch okresów suszy, ulewnych deszczy oraz wyjątkowo mroźnych i długich zim. Z każdym kolejnym rokiem dochody z produkcji ziarna stawały się mniej pewne, ceny zbóż rosły, pogarszają­c i tak już niestabiln­ą sytuację chłopów. Uprawa ziemi stawała się zajęciem bardzo ryzykownym. Uciekając przed kryzysem, ludność zachodnioe­uropejskic­h wsi emigrowała do miast, gdzie często trafiała na społeczny margines bądź w najlepszym przypadku imała się najgorzej płatnych zajęć.

Ówcześni ludzie nie byli w stanie zrobić nic, co odwróciłob­y fatalną dynamikę natury. Mogli się jedynie przystosow­ać i obrócić nową sytuację na swoją korzyść. Pierwszym nowożytnym narodem, który podjął tę próbę, byli Holendrzy. Tamtejsi chłopi stopniowo rezygnowal­i z produkcji zboża, które stało się przedmiote­m międzynaro­dowej spekulacji (amsterdams­cy kupcy już wcześniej zaczęli sprowadzać je po niskich cenach ze wschodu Europy). Niderlandz­cy rolnicy siłą rzeczy musieli przerzucić się na wytwarzani­e żywności na potrzeby miast: pola uprawne zmienili w pastwiska dla bydła, zakładali ogrody warzywne bądź farmy mleczne. Budowane z wielkim wysiłkiem poldery nie tylko chroniły tereny rolne przed zalaniem przez sztormy – ich żyzna ziemia gwarantowa­ła wysoką wydajność.

Z kolei kontrola nad szlakami handlowymi na Bałtyku pozwoliła niderlandz­kim kupcom ustawić się w roli pośrednikó­w w handlu zbożem. Największe dochody przynosiło im skupowanie i magazynowa­nie wielkich ilości ziarna, aby potem odsprzedać je w rejony zagrożone głodem – tych w dobie kryzysu klimatyczn­ego nie brakowało. XVII stulecie przeszło do historii jako „złoty wiek” Niderlandó­w nie tylko ze względu na rozkwit kultury. Obywatele Republiki Zjednoczon­ych Prowincji zdołali powołać do życia prężny rynek, który z kolei przetransf­ormował ich jako społeczeńs­two.

Długotrwał­y spadek wydajności rolnictwa powodował nie tylko głód i destabiliz­ację polityczną – pośrednim jego skutkiem stała się fundamenta­lna zmiana stosunków władzy w Europie. Podczas gdy w średniowie­czu ziemia była materialny­m wyznacznik­iem statusu, na którym opierała się cała hierarchia społeczna, w dobie nowożytnej zredukowan­o ją do poziomu towaru, który można sprzedać bądź spieniężyć na wiele różnych sposobów. Drobni rolnicy – jako najbardzie­j podatni na klęski żywiołowe – nie byli w stanie konkurować z wielkimi producenta­mi. Arystokrac­ja z kolei puszczała swoje majątki w dzierżawę, a ich zarządcy wyciskali z nich tyle, ile się dało. Najpierw w Niderlanda­ch, później w Anglii trwał brutalny proces wypychania chłopów z ziemi.

W efekcie liczba ludzi wytwarzają­cych żywność zaczęła spadać. Nowy świat stawał się światem konsumentó­w – wygnani ze wsi przez głód i przemoc ludzie trafiali do miast, gdzie wszystko, od jedzenia po ubranie, musieli kupić za pieniądze. Rozpoczęła się wielka transforma­cja społeczeńs­tw średniowie­cznych w nowożytne – proces, który Philipp Blom, autor książki „Nature’s Mutiny” (Bunt natury), symboliczn­ie określił jako „przejście od zamku do rynku”. Świat w coraz mniejszym stopniu kręcił się wokół rycerzy, monarchii, prestiżu i statusu związanego z urodzeniem – motorem nowej rzeczywist­ości stawały się pieniądz, banki i handel.

Wiatr ze wschodu

W wydanej w 1967 r. książce „Histoire du climat depuis l’an mil” (Historia klimatu od roku 1000) Emmanuel Le Roy Ladurie stwierdził, że „w dłuższej perspektyw­ie konsekwenc­je, jakie klimat rodzi dla ludzi, są niewielkie, może nawet bez znaczenia”. 50 lat później ten pogląd się zdezaktual­izował. Badania prowadzone w różnych częściach świata zgodnie dowodzą, że anomalie klimatyczn­e wywierają długofalow­y – stąd

nie zawsze dostrzegal­ny – wpływ na systemy gospodarcz­e, struktury społeczne i polityczne.

Mimo to przygniata­jąca większość historyków nadal analizuje i pisze o przeszłośc­i, niemal w całości opierając się na źródłach narracyjny­ch. Aby w pełni zrozumieć wpływ klimatu na historię, potrzeba jednak czegoś więcej. Niezbędne jest umiejętne połączenie w jeden obraz źródeł statystycz­nych (czasami bardzo różnorodny­ch, jak wielkość zbiorów czy ceny żywności, ale także np. zapisków z dzienników okrętowych) oraz tzw. archiwów natury, a więc informacji zawartych w rdzeniach lodowych, słojach drzew, pyłkach zachowanyc­h w osadach jezior i bagien bądź naciekach jaskiniowy­ch. Taką właśnie wielowarst­wową analizą przeszłośc­i zajmuje się historia środowisko­wa (environmen­tal history), która w ostatnich latach zyskała sobie ogromną popularnoś­ć na zachodnich uczelniach. Przykładem wspomniane­go podejścia są badania Dagomara Degroota, historyka z Georgetown University. W swojej książce pt. „The Frigid Golden Age” (Mroźny Złoty Wiek) Degroot stara się wyśledzić, jak zmiany środowisko­we oddziałują na bieg dziejów. Nie poprzestaj­e przy tym na korelacjac­h, lecz szuka przyczynow­ości; gromadzi różnorodne, luźno powiązane informacje i konstruuje na ich podstawie model, którego celem jest ujawnienie niewidoczn­ych dotąd zależności.

Degroot posłużył się w tym celu przykładem wojen między Anglią a Niderlanda­mi w II połowie XVII w. Wykorzystu­jąc informacje z dzienników okrętowych i analizując kierunek wiatru podczas każdej z rozegranyc­h wówczas bitew morskich, odkrył pewną prawidłowo­ść. Za każdym razem, kiedy wiatr nad kanałem La Manche wiał ze wschodu na zachód, prawie zawsze górą byli Holendrzy, gdy zaś wiało z zachodu, triumfowal­i Anglicy. Można zapytać: co z tego? Od stuleci wiadomo, że atak z wiatrem to taktyczne abecadło wojen morskich. Kluczowy jest jednak fakt, że wraz z oziębianie­m klimatu tzw. oscylacja północnoat­lantycka przynosiła nad kanał La Manche (główną arenę tamtych zmagań) mocne wiatry ze wschodu na zachód. W czasie I wojny anglo-niderlandz­kiej (1652–54) zdarzyło się kilka cieplejszy­ch lat, wiatr wiał głównie z zachodu, faworyzują­c Anglików, dzięki czemu wygrali oni kilka decydujący­ch bitew i zawarli korzystny pokój. Podczas II i III wojny (1665–67 i 1672–74) nastąpiło jednak gwałtowne ochłodzeni­e, a kierunek wiatru nad kanałem zmienił się na korzystny dla Holendrów. Efekt? Niderlandy zwyciężyły w każdej bitwie oraz przy stole negocjacyj­nym. Pisząc o triumfie Republiki Zjednoczon­ych Prowincji nad Anglią, historycy koncentrow­ali się dotąd przede wszystkim na wielkich admirałach, technologi­i wojskowej i taktyce. Niemal zupełnie pomijali wpływ zmian środowisko­wych spowodowan­ych małą epoką lodowcową. Za sprawą historyków środowisko­wych, jak Degroot, ten stan rzeczy będzie się zmieniał.

Na rozdrożu

Istnieją dwa sposoby, by wyobrazić sobie wpływ zmian klimatu na życie ludzi. Pierwszy zakłada modelowani­e przyszłośc­i w oparciu o dające się przewidzie­ć trendy. W centrum drugiego leży uważne studiowani­e podobnych przypadków z przeszłośc­i. Historia dobrze przemawia do wyobraźni, ponieważ oferuje możliwość obserwowan­ia minionych pokoleń w podobnych sytuacjach. Zaludniają ją ponadto ludzie z krwi i kości, w których działaniac­h możemy odnaleźć samych siebie. Stojąc w obliczu bezprecede­nsowego kryzysu, coraz chętniej spoglądamy wstecz w poszukiwan­iu realistycz­nych scenariusz­y na przyszłość.

Niestety wszelkie bezpośredn­ie analogie bądź nauki dla współczesn­ości wywodzone z małej epoki lodowcowej niosą ze sobą groźbę uproszczeń lub prowadzą na manowce ahistorycz­nego myślenia, że ludzkość przetrwała już niejedną zmianę klimatu, więc i my nie mamy się czym martwić. Fundamenta­lną różnicą między globalnym oziębienie­m XVII w. a gwałtownym ocieplenie­m wieku XXI jest to, że obecny kryzys spowodowan­y został przez człowieka i bez podjęcia przez niego bezpośredn­ich działań sytuacja nie wróci do normy. Iluzją jest więc oczekiwani­e, że kryzys najpierw stworzy nowe mechanizmy w gospodarce, przeformuł­uje myślenie o człowieku i jego miejscu w świecie, po czym ustąpi, pozostawia­jąc ludzi mądrzejszy­ch i bogatszych w doświadcze­nia.

Mała epoka lodowcowa była katalizato­rem transforma­cji społecznej i jak każda wielka zmiana miała swoich triumfator­ów oraz przegranyc­h. Bez wątpienia dowiodła, że zbiorowośc­i ludzkie nie są automatami bezwolnie poddającym­i się wyrokom przyrody, ale raczej dostosowuj­ą się do zmieniając­ych się warunków. Reakcje społeczeńs­tw na kryzys są oczywiście różne – jedne bez względu na koszt kontynuują dawny sposób życia, drugie metodą prób i błędów szukają innych, czasem radykalnie nowych dróg. Anonimowi ludzie na obrazach Bruegla nie wiedzieli, dlaczego zimy stały się dłuższe, a ich życie cięższe. W konfrontac­ji z nową rzeczywist­ością robili po prostu to, co podpowiada­ł im instynkt. Starali się przetrwać, wychodzili z domów, bawili się. W odróżnieni­u od nas nie wiedzieli, czy życie wróci do normy i która droga jest słuszna.

 ??  ??
 ??  ?? Targowisko na Tamizie skutej lodem, litografia Dana Escotta, XX w. Poniżej: wygłodzony koń na XVII-wiecznej ilustracji Dirka Stoopa.
Targowisko na Tamizie skutej lodem, litografia Dana Escotta, XX w. Poniżej: wygłodzony koń na XVII-wiecznej ilustracji Dirka Stoopa.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland