Wiesław Władyka Świat według Wołka
Jest postacią wyrazistą. Prawicowiec i narodowiec, redaktor i dziennikarz, najpierw prasy podziemnej, potem już w wolnej Polsce aktywny komentator radiowy i telewizyjny. A przy tym znany kibic piłkarski. I jeszcze do tego aktywny – bo uwodzący wszystkich zapamiętanymi wersami – miłośnik poezji. Czyli Tomasz Wołek.
Jest więc wiele powodów, by Wołka pamiętać, zwłaszcza że bywał kontrowersyjny. Chyba najbardziej pamięta się jego redagowanie najpierw „Życia Warszawy” (1993–95), potem „Życia” (1996–2001), naznaczone choćby osławioną awanturą z Kwaśniewskim, z agentem moskiewskim Ałganowem w tle i wieloma innymi publikacjami wpisującymi się w gorącą politykę lat 90. Z tych redakcji, niejako z ręki Wołka, wyszły dziesiątki dziennikarzy wówczas najmłodszego pokolenia, którzy jakoś tak – w znakomitej większości – zasilali i zasilają kolejne „dobre zmiany” polskiej tzw. prawicy. Tak zwanej, bo Tomasz Wołek sam ma tu wiele do uściślenia.
Nie dość tego, do dzisiaj pan redaktor musi się tłumaczyć ze swojej wyprawy w lipcu 1999 r. do gen. Augusto Pinocheta więzionego w Londynie, któremu swoisty hołd postanowili oddać polscy politycy, przypomnijmy, Marek Jurek i Michał Kamiński. Trzeci w tym gronie z uporem podkreśla, że brał udział w wyprawie jako dziennikarz, który otrzymał szansę przeprowadzenia, jako pierwszy w świecie, wywiadu z byłym dyktatorem Chile. Co stało się faktem.
Dla dopełnienia, a nie zamazywania obrazu, dodajmy, że intencjom Wołka nie zawsze zawierzano, jako że wielokrotnie niuansował on oceny polityki Pinocheta, jak też gen. Franco w Hiszpanii, co, mówiąc eufemistycznie, nie spotykało się w Polsce z entuzjazmem. Ten wywiad można sobie dzisiaj przeczytać z odpowiednim komentarzem autora w zbiorze jego tekstów obejmującym okres od 1980 r. aż do współczesności; wśród nich również artykuły publikowane na łamach POLITYKI.
Wybór jest przekonujący i smaczny. Poza tekstami, które określają tożsamość ideową i polityczną Tomasza Wołka, znalazły się w nim ukłony wobec wielkich postaci najnowszej historii Polski, a z niektórymi autor pozostawał w bliskich, zaświadczonych w książce relacjach (zwłaszcza ze Stefanem Kisielewskim). Także wspominki z różnych etapów życia i z różnych światów i doświadczeń, futbolowych i poetyckich, studenckich i podziemnych. Pisarstwo Wołka jest nasycone historią nie tylko dlatego, że jest z wykształcenia i upodobania historykiem. Kocha tę sztukę, kocha historyków (z wyjątkami), nie potrafi patrzeć na teraźniejszość bez odniesień i skojarzeń, bez doszukiwania się w dzisiejszych skutkach głębszych przyczyn. Jest erudytą i anegdociarzem, niedościgłym gawędziarzem.
Wtekstach, które uznałbym za deklaracje poglądów Wołka, historia też jest obecna, używana do wyłożenia przekonań, wykorzystywana do prowadzenia polemik wokół odczytania sensu polskiej polityki. Polemizuje Wołek m.in. z Kołakowskim, Giedroyciem, Herlingiem-Grudzińskim i przede wszystkim z Adamem Michnikiem.
A o co chodzi? W uproszczeniu postawa ideowa Wołka na początku sprowadzała się do szukania w oporze i walce z realnym komunizmem wartości prawicowych, w latach 70. właściwie przechowywanych gdzieś na marginesach, słabo też obecnych w opozycyjnych środowiskach. To w Gdańsku pod przewodnictwem Aleksandra Halla rozpoczęto rewindykację tych wartości, oczywiście tych uznanych za wartościowe. Aprobatywna, lecz też krytyczna analiza dorobku Narodowej Demokracji i Romana Dmowskiego budziła, powiedzmy to delikatnie, niechęć w środowiskach demokratycznej opozycji, lecz z czasem została uznana za pełnoprawną część polskiego pluralizmu politycznego.
Zwłaszcza że towarzyszyły temu wypowiedzi, z aktywnym udziałem Tomasza Wołka, które próbowały definiować narodową prawicowość nie jako ideologię i praktykę wykluczającą i zamkniętą, nacjonalistyczną. Ten rodzaj prawicowości po 1989 r. próbowano kilkakrotnie politycznie zrealizować, ale bez trwalszych rezultatów.
I tak Tomasz Wołek występuje od lat i niezmiennie w obronie demokracji. Nic dziwnego, że tę książkę zaczyna przedmowa Aleksandra Halla, a kończy posłowie Adama Michnika.