Trzy plagi
Dziennikarka i publicystka ekonomiczna POLITYKI i Radia TOK FM. W ubiegłym roku wydała książkę „80-te. Jak naprawdę żyliśmy w ostatniej dekadzie PRL”.
Po wakacjach, jeśli wirus znów nie zaatakuje, spadną na nas trzy gospodarcze plagi: recesja, bezrobocie i inflacja. Teraz od rządu zależy, z jakim skutkiem z tymi plagami będziemy walczyć; powodów do optymizmu nie widać. Gospodarka zwalnia nie tylko dlatego, że została zamrożona. Teraz do recesji przyczynia się także psychologia – popyt zwalnia, bo konsumenci się boją o to, że będą zarabiać mniej albo w ogóle stracą pracę. Obawy przed przyszłością są spowodowane tym, co widzimy – że rząd spóźnił się z pomocą dla firm, którym sam zabronił zarabiać. Że – wbrew samochwalstwu premiera – bezrobocie rośnie, a gdy do przedsiębiorstw przestaną płynąć pieniądze z kolejnych tarcz, osób bez pracy zacznie coraz szybciej przybywać.
Jest już druga połowa roku, a my nie wiemy, jaki jest stan finansów państwa ani nawet jakie są wyniki gospodarcze. „Zrównoważony budżet” był nieaktualny już w chwili jego uchwalania, ale rząd nie spieszy się z nowelizacją. Ukrywa także „do wyborów”, jak szybko rośnie rozbieżność między gwałtownie malejącymi wpływami z podatków (powiększa się luka VAT) a wydatkami państwa. Dla rządu najważniejsza jest wygrana Dudy, więc nadal szasta obietnicami i pieniędzmi. „A co, nie stać nas?!” – butnie pyta prezydent, a premier objeżdża kraj, wręczając samorządowcom czeki, które za moment mogą nie mieć pokrycia.
Dziś w Polsce nie są nam potrzebne kolejne „wielkie wizje”, które – jak poprzednie – nie zostaną zrealizowane, ale inwestycje, dzięki którym osiągniemy kilka celów jednocześnie. Przede wszystkim: kraj będzie lepiej przygotowany na gwałtowne ulewy i długotrwałe susze oraz na starzenie się społeczeństwa. Bo gospodarka nie służy do podtrzymywania władzy i utrzymania jej ludzi.