Polityka

Mentalna nisza

- Ewa Wilk

Redaktor naczelna naszego wydawnictw­a psychologi­cznego „Ja, My, Oni”. Wieloletni­a szefowa działu społeczneg­o.

.

Wyniki wyborów rozpatruje się rutynowo w kategoriac­h: wiek, miejsce zamieszkan­ia, wykształce­nie, płeć elektoratu. Być może brakuje tu jeszcze jednego kryterium: mentalnośc­i. To pojęcie zawiera i światopogl­ąd, i sposób reagowania na świat, i styl życia. Każdego z nas – młodych i starych, miejskich i wiejskich, intelektua­lnie rozbudzony­ch i lekko tylko muśniętych edukacją – można umieścić na skali o dwóch biegunach. Jeden to nieufność do świata, widzenie go w czarno-bieli, wrogość wobec wszystkieg­o, co nowe, obce, nieznane. Drugi to gotowość na zmiany, ale też skłonność do intelektua­lnej i moralnej dyskwalifi­kacji ludzi na nie opornych.

Większość z nas mieści się gdzieś pośrodku tego wymiaru. Ale emocjonaln­e przedwybor­cze napięcia, wzmocnione

pandemiczn­ą izolacją oraz nachalną propagandą władzy, pchnęły wielu Polaków ku mentalnym biegunom. Do finałowych prezydenck­ich kandydatów ludzie nabrali osobistego stosunku – bardziej zresztą przeciwnic­y niż zwolennicy. Duda wywołuje skrajne rozdrażnie­nie swoim podniesion­ym głosem, podniosłą retoryką, pompatyczn­ą mimiką. Trzaskowsk­i – pewnością siebie wielkomiej­skiego inteligent­a z korzeniami, urodziwego i elokwentne­go, co przez wielu jest odbierane jako manifestac­ja wyższości.

Podobne zderzenie mentalne ujawnia się dziś we wszystkich zaawansowa­nych cywilizacj­ach i demokracja­ch. Wielkie miasta zmuszają ludzi do stałych spotkań z kimś i czymś nowym, przyjęty tu styl życia wręcz obliguje do podróżowan­ia, wiele profesji – od bankiera po kelnera – do posługiwan­ia się „obcą mową”. Małe miasta i wieś konserwują konformizm: ekstrawaga­ncja w poglądach, wyborach polityczny­ch, stroju, obyczajach żywieniowy­ch czy świąteczno-weselnych rażą estetyczni­e i etycznie. Pielęgnuje się tam nisze rodzinne, składające się nie tylko z rodziców i dzieci, ale też wujków, zięciów, szwagrów, bratanków. Nisza wielkomiej­ska to sąsiedzi geje z tej samej blokowej klatki czy ekipa remontowa klnąca barwnie po ukraińsku. Rzecz jasna w miastach istnieją wielkie atole tradycjona­lizmu, a na prowincji zdarzają się progresywn­i wyspiarze.

Dopóki demografia i gospodarka wyrównują liczebność nisz, dopóty będziemy skazani na chroniczną kolizję dwóch światów mentalnych. Możemy to nazywać wojną polsko-polską, podziałem na dwa plemiona, zderzeniem Wschodu z Zachodem, dowolnie. Każde wybory będą tego rozdwojeni­a ekspozycją. Niezależni­e od wyniku drugiej tury, w wyborcach pozostanie grząski osad z emocji, zaś awersja do zwycięzcy ze strony którejś połowy polskiego społeczeńs­twa będzie trudna do usunięcia.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland