uNkieładoumknąć
Do 1 lipca szef działu naukowego w POLITYCE, a obecnie także prezes Fundacji Batorego. W marcu ukazała się jego najnowsza książka „W Polsce, czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata”.
Jarosław Kaczyński nigdy nie ukrywał swojej nieufności do społeczeństwa obywatelskiego i samodzielnego samorządu terytorialnego. Jako wyznawca zasady jakobińskiego centralizmu marzy o państwie z silnym centrum decyzyjnym, którego nie krępują więzy „imposybilizmu”. Gdy więc zyskał w 2015 r. praktycznie pełnię władzy: większość w Sejmie i Senacie oraz urząd prezydenta, zaczął swą wizję realizować. W praktyce oznaczała ona systematyczne zmniejszanie kompetencji samorządowych, choćby poprzez ograniczenie uprawnień w oświacie bez zmniejszenia wszakże zadań obowiązkowych. Samorządowcy szybko też przekonali się, że ktoś musi zapłacić za obietnice wyborcze partii władzy – rok 2019 zakończył się dla wielu gmin odkryciem malejącej nadwyżki operacyjnej, czyli pieniędzy, za jakie rzeczywiście można prowadzić lokalną politykę rozwojową. W zamian mają centralny Fundusz Dróg Samorządowych, gdzie ostateczne decyzje podejmuje premier, często kierując się politycznymi preferencjami.
Podobnie stało się z polityką wobec społeczeństwa obywatelskiego. Środki państwowe na dofinansowanie inicjatyw społecznych zostały scentralizowane – za ich podział odpowiada Narodowy Instytut Wolności (PiS lubi takie nieadekwatne nazwy). Organizacje, które realizują ważną społecznie misję, ale sprzeczną z rządową ideologią – jak pomoc mniejszościom seksualnym, edukacja równościowa, wsparcie dla migrantów – nie mają większych szans na wsparcie.
Tak dzieje się od 2015 r. Pandemia pogłębiła kryzys zarówno w samorządach, jak i w organizacjach społecznych. Jak będzie po wyborach? Wygrana Andrzeja Dudy oznacza domknięcie procesu demontażu samorządności i autonomii społeczeństwa obywatelskiego. Prawica zyska trzy lata, by zbliżyć Polskę do Węgier, gdzie samorząd terytorialny stał się atrapą, a organizacje społeczne muszą tłumaczyć się z pozyskiwanych środków. Krucha większość w Senacie nie wystarczy, by powstrzymać ten proces.