Kaułytorytaryzmu
Wiadomo, że nowym prezydentem zostanie Andrzej Duda. Nie wiadomo, jaka przez następne miesiące, a nawet rok czy dwa lata będzie dynamika procesu politycznego w Polsce. Piszę te słowa 13 lipca w południe, a wieczorem w poniedziałek lub najdalej we wtorek zapadnie decyzja, która określi powyborczą rzeczywistość polityczną. Dlatego pozwolę sobie zarysować dwa alternatywne scenariusze. Andrzej Duda zaprosił Rafała Trzaskowskiego do Pałacu Prezydenckiego, by przed kamerami uścisnąć mu rękę. Trzaskowski odpowiedział na Twitterze: „Nasze wspólne spotkanie to dobry pomysł, Panie prezydencie. Dziękuję. Najodpowiedniejszym momentem wydaje się czas zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów przez PKW”.
Scenariusz 1. Rafał Trzaskowski ściska rękę Andrzejowi Dudzie i gratuluje mu. Politycznie oznacza to tyle, że uznaje, że przegrał uczciwie, a w tej kampanii wyborczej wszystko było generalnie w porządku. Miliony jego wyborców sądzą jednak, że nic w tej kampanii nie było w porządku: od „bitwy o wozy strażackie”, żeby mobilizować przychylną PiS-owi wieś, przez wmawianie seniorom, że epidemia się skończyła i mobilizowanie ich przez esemesy Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, po – co najważniejsze – wykorzystanie jako narzędzia propagandy zawłaszczonej przez PiS telewizji publicznej.
PiS wykorzystując dla walki wyborczej finansowe i administracyjne zasoby rządzonego przez siebie państwa, przekroczył w tych wyborach cienką czerwoną linię dzielącą demokrację nieliberalną od miękkiego – na razie – ale jednak autorytaryzmu. Po gratulacjach Trzaskowskiego miliony demokratycznych wyborców zostają same ze sobą i popadają w bardzo długą polityczną prostrację, a PiS ma szanse na to, by w okresie depresji demokratycznej połowy społeczeństwa zamontować swojemu miękkiemu autorytaryzmowi ostre zęby: dokonać zmiany ustroju sądów i czystki wśród sędziów. Bo na razie to większość sędziów sprawia, że PiS może warczeć, ale ukąsić do krwi nie jest w stanie.
S