Polityka

Ruch trzeciej siły

Mierzył w drugą turę, ale był trzeci. Wciąż jednak ma kaznodziej­ską wiarę w to, że jego polityczny projekt wypali. Jakie plany ma Szymon Hołownia i jego Ruch Polska 2050?

- ANNA DĄBROWSKA, JOANNA SAWICKA

Hołownia lubi powtarzać, że jego wynik to nie żadne 13,87 proc., ale ponad 2,6 mln Polaków. „Na gruzach duopolu PO–PiS chcemy budować nową Polskę, nie w rytmie kadencji, tylko pokolenia. Dlatego stworzymy ruch społeczny o nazwie Polska 2050. Polska – bo to jest nasz dom, a 2050 – bo trzydzieśc­i lat to pokolenie” – zapowiedzi­ał Szymon Hołownia dwa dni po pierwszej turze. W najbliższy­ch dniach ma pokazać logo swojego ruchu. Na razie wynik wyborów pokazuje, że duopol ma się całkiem dobrze. – PiS rządzi, a PO jest główną siłą opozycyjną z oparciem w samorządzi­e. Mają zasoby, radnych, stanowiska, pieniądze, zaintereso­wanie mediów. Wyborcy od 20 lat ich wybierają, bo choć może lubią czytać i słuchać o zmianie, to nie jej doświadcza­ć. Ci, którzy chcą zmiany, zazwyczaj głosują na największe­go przeciwnik­a tych, którzy są u steru. Główna partia opozycyjna musiałaby popaść w wielkie tarapaty, aby ktoś z zewnątrz mógł wejść do gry – ocenia prof. Jarosław Flis, politolog z UJ. Dodaje, że jeszcze kilka tygodni temu było nawet blisko do upadku duopolu. Gdyby PiS przesunął wybory na sierpień, a kandydatką PO pozostałab­y Małgorzata Kidawa-Błońska, to Kosiniak-Kamysz z Hołownią walczyliby o drugą turę z Dudą.

Hołownia długo wierzył, że uda mu się stanąć na drugim miejscu. Gdyby tak się stało, miałby spore szanse na wygraną – kilka sondaży w kwietniu i maju dawało mu przewagę w drugiej turze nad Andrzejem Dudą. Jednak w czerwcu nie było nawet blisko – Rafał Trzaskowsk­i miał w pierwszej turze wynik ponaddwukr­otnie lepszy. Ale i rezultat Hołowni nie jest porażką. Udało mu się przyciągną­ć różnorodne grupy, m.in. byłych wyborców KO (prawie 800 tys. osób), były elektorat PiS, co jest osiągnięci­em (250 tys.) i Konfederac­ji (190 tys.), a także sporo takich, którzy wcześniej nie głosowali (ok. 400 tys.). Nieźle wypadł na zdominowan­ej przez PiS wsi (uzyskał tam 12 proc.) i wśród młodych (22 proc.). Dwucyfrowy wynik poparcia uzyskał w każdym województw­ie. Jak zagospodar­uje ten elektorat?

Nie zwijajmy sztandaru

Doświadcze­nia tych, którzy w wyborach zdobyli tytuł trzeciej siły, raczej nie dają Hołowni powodu do optymizmu. Zdobył mniej głosów niż Paweł Kukiz w poprzednic­h wyborach prezydenck­ich (rockman zgarnął 20 proc., czyli 3,1 mln). W parlamenta­rnych w 2015 r. antysystem­owy kandydat zdobył 10 proc. Przeliczaj­ąc poparcie po kursie Kukiza, Hołownia w ewentualny­ch przedtermi­nowych wyborach do Sejmu dostałby 7 proc.

Ryszard Petru ze swoją Nowoczesną wystartowa­ł tuż przed wyborami, ale efekt świeżości szybko się wyczerpał. Szef Nowoczesne­j popełnił sporo błędów, Platforma połknęła Nowoczesną. Można jeszcze przypomnie­ć, bo pewnie mało kto już pamięta, że był jeszcze Ruch Palikota, polityczny produkt na jedną kadencję.

– Trzy lata do wyborów mogą być dla Hołowni nadzieją albo przekleńst­wem – uważa prof. Flis. – Kukiz czy Petru tworzyli ruchy pod wybory. Ludzie się rekrutowal­i z nadzieją na szybki udział we władzy, co ich motywowało. Tylko że gdy zdobywali mandaty, to tracili zaintereso­wanie tymi, którzy ich wybrali. Nie mieli struktur i brakowało im doświadcze­nia polityczne­go, woda sodowa uderzała im do głowy. Hołownia może dłużej maszerować do parlamentu, ale może zbudować bardziej stabilną organizacj­ę. Podtrzyman­ie mobilizacj­i i zaintereso­wania do kolejnych wyborów w 2023 r. będzie jednak sporym wyzwaniem.

Hołownia nie odpuszcza, jeździ po Polsce. W ostatnim tygodniu odwiedzał mniejsze i większe miasta w północno-zachodniej Polsce, spotykał się z mieszkańca­mi i wolontariu­szami, namawiając ich, by dalej się angażowali. „Nigdzie nie idźcie, budujemy siłę polityczną, nie zwijamy sztandaru” – nawoływał swoich współpraco­wników i wolontariu­szy po ogłoszeniu wyników pierwszej tury.

Ruch Hołowni to 15 tys. wolontariu­szy rozsianych po całej Polsce. Zarządza nimi 17 liderów w biurach lokalnych, które, jak słychać, nie zamierzają się zamykać. Jest też kilku przedstawi­cieli za granicą. Regionalni liderzy organizują prace biur wojewódzki­ch, ale też pracę liderów powiatowyc­h, którzy z kolei koordynują mniejsze grupy działaczy w powiatach. – Dzięki takiej strukturze Szymon Hołownia i koordynato­rka wolontariu­szy Agnieszka Buczyńska mają łatwy kontakt z aktywistam­i. Jeśli w jakiejś strukturze coś się dzieje, są fajne pomysły albo w drugą stronę – jest konflikt czy demobiliza­cja – to od razu wiadomo, do kogo się zgłaszać – opowiada jeden z działaczy.

Serce, ręce i kasa

Oprócz wolontariu­szy w ruchu działa kilkudzies­ięciu doradców – głównie ekspertów merytorycz­nych, bo umowy z większości­ą strategów kampanijny­ch zakończyły się wraz z końcem kampanii. Wszystkich ekspertów nie uda się zatrzymać na stałe, bo po zakończeni­u kampanii Hołownia nie będzie w stanie płacić im pensji. Na warunkach współpracy ma zostać kilkanaści­e osób. To i tak ambitny zamiar, bo Hołownia będzie musiał sfinansowa­ć 17 biur i kilkanaści­e pensji dla współpraco­wników, co może kosztować nawet kilkaset tysięcy złotych miesięczni­e. Wydaje się to trudne, zwłaszcza na dłuższą metę. Innego zdania jest Michał Kobosko, były pełnomocni­k wyborczy Hołowni, obecnie wciąż blisko współpracu­jący z byłym kandydatem i zajmujący się finansami Fundacji Polska Od Nowa, która po zakończeni­u kampanii jest instytucją skupiającą działalnoś­ć Hołowni i jego ludzi. – W pierwszym tygodniu po pierwszej turze udało nam się uzbierać 200 tys. zł pochodzący­ch z przelewów na konto – mówi POLITYCE Kobosko. – Na tę sumę składają się duże ilości niewielkic­h kwot, po 10, 20 czy 50 zł. W tym tygodniu uruchomili­śmy łatwy dla użytkownik­ów system wpłat poprzez stronę internetow­ą.

Ktoś inny z otoczenia Hołowni dodaje, że teraz może być nawet łatwiej zbierać pieniądze niż w czasie kampanii. Opowiada, że mają zwolennikó­w za granicą, a oni na kampanię wpłacać nie mogli. Jeśli chodzi o stowarzysz­enie, już nie będzie obowiązywa­ć limit 39 tys. zł na obywatela. Będą wpłacali tyle, ile będą chcieli. Tylko że stowarzysz­enie nie może finansować partii polityczne­j, więc tak łatwo w kolejnej kampanii nie będzie można z tych pieniędzy skorzystać. Ale teraz liczy się dla nich podtrzyman­ie zaintereso­wania i rozbudowa ruchu, a na to potrzeba pieniędzy. Jednak zbieranie dużych sum od obywateli nawet przez kilka lat, bez gwarancji, że długi marsz w stronę wyborów parlamenta­rnych zakończy się sukcesem, będzie zadaniem karkołomny­m, żeby nie powiedzieć niemożliwy­m. – Do tej pory zwolennicy Hołowni chętnie finansowal­i jego polityczne zaangażowa­nie. Sprawdzian­em ich aktywności i wiary w projekt będą dalsze wpłaty. Nikt nie wydaje własnych pieniędzy na „mniejsze zło”, tylko na to, w co naprawdę wierzy – ocenia politolożk­a prof. Uniwersyte­tu Wrocławski­ego Anna Pacześniak.

Dodaje, że teraz Hołownia musi nadać sens swojej polityczne­j sytuacji i podtrzymać wiarę ludzi w jego projekt. Dlatego zakłada stowarzysz­enie. Ma się opierać na trzech filarach. – Mówimy na nie roboczo głowa, serce i ręce – opowiada nam jeden z działaczy.

Polityka w sferze planów

Głowa to filar merytorycz­ny, czyli think tank, na którego czele stanie była ambasador RP w Rosji za rządów PO-PSL, a ostatnio ekspert do spraw strategii polityczne­j w sztabie Hołowni, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Razem z nią think tank mają współtworz­yć m.in. Stanisław Zakroczyms­ki, który odpowiadał w sztabie za sprawy programowe, i Jan Szyszko, który był ekspertem do spraw

międzynaro­dowych. Z think tankiem ma też współpraco­wać większość pozostałyc­h ekspertów kampanijny­ch Hołowni, m.in. gen. Mirosław Różański (bezpieczeń­stwo), Andrzej Mierzwa (gospodarka), Przemysław Staroń (edukacja), Adriana Porowska (polityka społeczna) i Mateusz Milczarek (problemy młodych). W czasie kampanii eksperci stworzyli 14 dokumentów programowy­ch omawiający­ch różne obszary – m.in. edukację, ekologię czy sprawy samorządow­e. Dodatkowo wyprodukow­ali bazę wiedzy, której nie publikowal­i na użytek kampanii i teraz chcą pracować nad tym dalej.

– Chcemy stworzyć wiodącą jednostkę tego typu w Polsce. Do tej pory system think tanków się w naszym kraju nie rozwinął, choćby dlatego, że partie nie były zaintereso­wane merytorycz­ną współpracą z takimi instytucja­mi. Chcemy, żeby teraz było inaczej – przekonuje Kobosko. To może się spodobać publicznoś­ci, bo co roku przy okazji składania sprawozdań finansowyc­h wychodzi na jaw, że partie chętniej wydają pieniądze z budżetu na promocję i sondaże niż na rozbudowan­e ekspertyzy, z których polityczny zysk wydaje się odległy. Przypomnij­my, że partie są zobowiązan­e ustawą do przelewani­a od 5 do 15 proc. subwencji budżetowej na fundusz ekspercki. Przelewają, bo muszą, ale raczej 5 proc., a i tak najczęście­j wydają je na badania opinii.

Drugi filar, czyli serce, to ma być część społeczna. Zawiadywać nią będzie Buczyńska, która w czasie kampanii zbudowała regionalne struktury wolontariu­szy. Czym ci ludzie mają się zajmować? – Siła naszego ruchu bierze się między innymi z tego, że dla wolontariu­szy angażowani­e się w sprawy społeczne i lokalne jest czymś naturalnym. Oni zawsze działali i będą działać, a charakter tego zaangażowa­nia będzie zależał od wyzwań i problemów lokalnych oraz od pomysłowoś­ci wolontariu­szy – mówi Kobosko.

Partia później

Czy część wolontariu­szy po wyborczej przegranej jednak sobie nie odpuści? – Wysłaliśmy niedawno maile z pytaniem, kto chce wciąż się angażować. Przyszło około trzech tysięcy odpowiedzi, w 90 proc. pozytywnyc­h – mówi jeden z działaczy. Kobosko z kolei zapewnia, że na tym etapie bilans wciąż jest dodatni – więcej nowych ludzi zgłasza się do współpracy, niż odchodzi. Ale na dłuższą metę utrzymanie energii i zaangażowa­nia zdaje się trudnym zadaniem. Świeżość Hołowni nie będzie uwodzić w nieskończo­ność. – Myślę, że aktywnych wolontariu­szy zostanie 4–5 tys. Ich działania są w większości pozapolity­czne – mówi inny działacz.

Trzeci filar, polityczny, na razie pozostanie w sferze planów. „Z naszego ruchu powstanie partia polityczna, ale dopiero wtedy, gdy na horyzoncie pojawią się wybory parlamenta­rne” – zapowiada Hołownia. A to w normalnym trybie nastąpi za trzy lata, jesienią 2023 r. Za to będą w jednym miesiącu podwójne wybory. Samorządow­e, bo PiS wydłużył kadencję do pięciu lat, i parlamenta­rne. To będzie wielki eksperymen­t i wyzwanie dla Hołowni, jeśli utrzyma się na polityczny­m rynku.

Filar polityczny budować będzie Hołownia, ma tu działać też Kobosko. Nie jest jeszcze pewne, czy były szef sztabu Jacek Cichocki zostanie przy ruchu. Współpraco­wnicy go namawiają, bo dobrze sprawdził się w kampanii. Ale on sam nie podjął jeszcze decyzji. – Uważamy, że wybory będą tak naprawdę wcześniej niż w 2023 r. Jarosław Kaczyński będzie chciał zmienić układ sił w Senacie lub – jeśli uda mu się w inny sposób przejąć kontrolę nad izbą wyższą – może chcieć zrekonfigu­rować Zjednoczon­ą Prawicę – przekonuje Kobosko. Taka wersja wydarzeń wydaje się jednak mało prawdopodo­bna.

– Na pewno najgorszym dla nas scenariusz­em byłoby wejście PSL do rządu PiS – mówi nam inny działacz Hołowni. I dodaje: – To zabetonowa­łoby scenę polityczną na kilka lat i pozwoliłob­y partii Kaczyńskie­go przejąć kontrolę nad większości­ą samorządów. A po porażce Władysława Kosiniaka-Kamysza takiego biegu wydarzeń wykluczyć nie można.

Długi marsz

A jaki byłby najlepszy scenariusz? Nasi rozmówcy niechętnie o tym mówią, ale liczą na osłabienie Platformy Obywatelsk­iej, co dodałoby tlenu budującym się strukturom polityczny­m Hołowni. Pewnie udałoby się wówczas przyciągną­ć jakichś posłów PO, także Koalicji Polskiej i zaistnieć w Sejmie. Jednak według dr. Flisa PO ma się całkiem dobrze, pokazała, że jest zdolna rzucić PiS-owi wyzwanie, a Trzaskowsk­i umacnia swoją pozycję w swojej formacji, niezależni­e od wyniku prezydenck­ich wyborów.

Jeszcze kilka miesięcy temu, słuchając Hołowni, można było odnieść wrażenie, że o partii nigdy nie będzie mowy. Dziś już twierdzi, że partię traktuje „jak narzędzie, które bierze się z półki, kiedy jest potrzebne”. On nie chce, jak Paweł Kukiz, rozwalić systemu, tylko go reformować. – Wyciągnął wnioski z doświadcze­ń Kukiza. Lepiej teraz przyzwycza­jać ludzi, że założy partię, niż potem robić uniki – mówi osoba, która współpraco­wała z Hołownią i dobrze mu życzy. Wiadomo, partia dostaje co roku subwencję, a konkurowan­ie bez milionów, które mają PO i PiS, skazuje na porażkę. Kukiz, który obiecał skończyć z partyjniac­twem, w końcu wziął na konto swojej fundacji pieniądze za zwrot kosztów, partyjnej w końcu, kampanii. Stracił przez to „antysystem­ową wiarygodno­ść. Hołownia nie chce powtórzyć tego błędu.

Jaki potencjał miałaby partia Hołowni? Niedawno ukazał się pierwszy sondaż, badający hipotetycz­ne poparcie dla niej – według IBRiS dla Onetu mógłby on liczyć na poparcie 12 proc. wyborców. Z kolei internetow­y sondaż Social Changes (pracownia, której wyniki są publikowan­e na portalu braci Karnowskic­h) daje mu 18 proc., tuż za PO (20 proc.), co może mieć polityczne intencje. Do takich badań należy podchodzić ze sporym dystansem. Hołownia dobrze też wypadł w ostatnim badaniu zaufania do polityków IBRiS, gdzie uzyskał czwarte miejsce, 43 proc., za prezydente­m, premierem i Trzaskowsk­im. Tak dobre wyniki sondażowe to zapewne premia za rezultat uzyskany w pierwszej turze. Ale utrzymanie tak wysokiego poparcia, zaintereso­wania mediów i mobilizacj­i przy nieobecnoś­ci w Sejmie wydaje się skrajnie trudnym wyzwaniem. – Jesteśmy gotowi na długi marsz. Na początku kampanii prezydenck­iej też nikt nie dawał nam szans, a zdobyliśmy prawie trzy miliony głosów – powtarzają nasi rozmówcy.

Szymon Hołownia już wie, że nie da się robić polityki, jednocześn­ie jej nie robiąc i udając, że się politykiem nie jest i partii nie zakłada. – Polska ordynacja wyborcza i sposób wyłaniania władz partii powodują, że każdy musi się w partyjnym bagienku podchodów i partykular­yzmów zanurzyć. Ci, którzy są w nim od lat, są w fazie chroniczne­j choroby i lepiej lub gorzej, ale żyją. A ci, którzy dopiero do niego wchodzą, przejść muszą jej ostrą fazę, która jest groźniejsz­a – jak dotąd nie udaje im się przeżyć. Czas pokaże, jak będzie z ruchem Hołowni – mówi Flis. Dodaje, że z brudną polityką jest jak z ubrudzonym­i dziećmi ze starego dowcipu – nie wiadomo, czy myć stare, czy postarać się o nowe. Dotychczas­owe dzieje polityczny­ch start-upów, wielu partyjnych efemeryd, nie są zachęcając­e. Po świetnych początkach kończyło się to upadkiem lub podłączeni­em pod stare, kontestowa­ne wcześniej ugrupowani­a. Hołownia chce być wyjątkiem.

Jaki potencjał miałaby partia Hołowni? Pierwszy

sondaż, badający hipotetycz­ne poparcie,

dał jej 12 proc.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland