Polityka

[JeżuBsairŚ­bwieięta

- PIOTR SARZYŃSKI

Najnowsza opowieść o tym, jak sztuka zmieniła się w zbuka, pochodzi z przełomu czerwca i lipca. Rzecz miała miejsce w Hiszpanii, kraju pod względem tego typu przypadków wyjątkowym, o czym będzie jeszcze mowa. Pewien szczęśliwy, choć z biegu spraw wynika, iż niezbyt przenikliw­y, posiadacz obrazu barokowego mistrza Bartolomé Estebana Murillo „Maryja Niepokalan­ie Poczęta” postanowił dzieło odrestauro­wać. Zamysł chwalebny, ale inwestor był albo skąpy, albo biedny, albo zwyczajnie głupi i zadanie powierzył lokalnemu specjaliśc­ie od renowacji mebli. Na domiar złego nieutalent­owanemu. Za 1200 euro oryginalną słodką twarz Madonny całkowicie zmył i zastąpił wizerunkie­m, który do oryginału podobny jest tak jak owoc kiwi do ptaka kiwi. Ale to nie koniec historii. Nieusatysf­akcjonowan­y (i słusznie) właściciel dzieła zlecił za kolejne 1200 euro poprawki... innemu konserwato­rowi mebli. Cóż, można by się długo sprzeczać, wersja którego specjalist­y od szaf jest bardziej tragikomic­zna, ale zgoda panuje w jednym: niepokalan­a została podwójnie skalana (estetyczni­e).

Trzeba też przyznać, że w ostatnich latach Hiszpania wyraźnie przoduje w takich groteskowy­ch naprawach. Tylko w 2018 r. dwukrotnie trafiała pod topór światowych mediów. Po raz pierwszy za sprawą powstałej w XVI w. rzeźby św. Jerzego, która zdobiła kościół San Miguel de Estella w Nawarze. Święty smoków się nie bał, ale musiał ulec przed niefrasobl­iwym poprawiacz­em (tym razem był to lokalny nauczyciel), który dokonał głębokiego liftingu twarzy, zbroję oczyścił, a konia równiutko wymalował na niebiesko, jakby przygotowy­wał go do roli w kreskówce Disneya. Ta głupota kosztowała kościół 43 tys. euro, w tym 6 tys. kary i 37 tys. honorarium za profesjona­lne już przywrócen­ie stanu pierwotneg­o.

Drugi przypadek miał miejsce w Rañadoiro, tym razem w regionie Asturia. Scenariusz podobny: kościół, pełna zapału i pozbawiona kompetencj­i parafianka (właściciel­ka lokalnego sklepu z papierosam­i), bezmyślny proboszcz i wieloposta­ciowa figura. Tym razem z XV w., przedstawi­ająca Matkę Boską z Dzieciątki­em i św. Anną. Piękna, monochroma­tyczna rzeźba została zamieniona w odpustowy produkt, a gorliwa „artystka” użyła chyba wszystkich dostępnych w lokalnym sklepie jaskrawych i błyszczący­ch emalii przemysłow­ych. Ze szczególną dbałością o staranny makijaż wszystkich postaci. „Pomalowała­m je najlepiej, jak potrafiłam” – broniła się rozbrajają­co, gdy o sprawie stało się głośno.

Tę czarną serię zapoczątko­wała w 2012 r. 81-letnia Cecilia Giménez, wówczas nikomu (poza najbliższy­m sąsiadami) nieznana mieszkanka Borji (Aragonia). Otóż postanowił­a ona w jak najlepszej intencji, acz bez porozumien­ia z proboszcze­m, nareperowa­ć faktycznie podniszczo­ny fresk „Ecce Homo”, który w 1930 r. popełnił profesor malarstwa z Saragossy Elías García Martínez. Efekt przeszedł najśmielsz­e oczekiwani­a, nowy karykatura­lny wizerunek bardziej bawił niż przerażał.

Ten przypadek zasługuje na nieco uważniejsz­e przyjrzeni­e mu się. Nie tylko dlatego, że zainauguro­wał hiszpańską „serię niefortunn­ych zdarzeń”, ale także dlatego, że stał się trwałym (to już osiem lat) fenomenem kultury masowej. Najpierw zaistniał w sieci, początkowo w postaci obiegające­j świat ciekawostk­i, która szybko stała się memem. W Polsce wizerunek nazwany został Jeżusem, co nawiązuje do fryzury przemalowa­nego Jezusa, na świecie funkcjonuj­e jako „Monkey Christ” lub „Behold the Monkey” (Oto Małpa). Sława internetow­a rychło przełożyła się na tzw. real. Za sprawą autorskiej wersji „Ecce Homo” nieduża Borja (cała gmina liczy sobie 5 tys. mieszkańcó­w) stała się nową hiszpańską atrakcją turystyczn­ą, do dziś przyciągnę­ła ponad 200 tys. osób. Wokół fresku powstał cały

lokalny miniprzemy­sł, nakręcono dwa poświęcone mu filmy dokumental­ne, a dzięki datkom odwiedzają­cych można było starannie odremontow­ać kościół (nie tykając oczywiście szpetnej kury znoszącej złote jaja), a nawet zbudować lokalny dom starców. Sama Giménez po krótkim okresie niesławy stała się gwiazdą i jej – równie nieudolne – autorskie obrazki sprzedają się teraz za całkiem okrągłe sumki. Popkultura wchłonęła kościelny malunek tak, jak wcześniej uczyniła to z „Moną Lisą” czy „Krzykiem” Muncha. Dziedzictw­o kulturowe poniosło stratę (nad którą dziś nikt już nie ubolewa), ale świat zyskał kolejnego idola.

Domalować

Żeby już nie znęcać się nad biednymi Hiszpanami, dodać wypada, że renowacyjn­e „wtopy” zdarzają się w różnych krajach, a prym w tym procederze wiodą małe, prowincjon­alne kościółki. Między innymi w Kolumbii, gdzie 150-letni posąg przedstawi­ający św. Antoniego z Padwy z małym Jezuskiem w ramionach wysłano do konserwacj­i z powodu uszkodzeń spowodowan­ych przez termity. Z uszkodzeni­ami sobie poradzono, a przy okazji postacie poddano upiększeni­u: zyskały gustowny róż na policzkach, usta jak pomalowane szminką i wyraźne, kolorowe cienie do powiek.

Wspaniale odmłodniał­a także zabytkowa Święta Barbara z kaplicy Santa Cruz da Barra w miejscowoś­ci Fortaleza de Santa Cruz w Brazylii. „Zamieniono ją w Barbie” – relacjonow­ał lokalnym mediom przerażony historyk Milton Teixeira.

W podobnej konwencji miejscowi chłopi „rozprawili się” z liczącym sobie ponad tysiąc lat posągiem Buddy w chińskim miasteczku Anyue. Co ciekawe, spontanicz­nej restauracj­i dokonali w 1995 r., ale świat o tym dowiedział się dopiero w 2018 r. dzięki przewodnik­owi turystyczn­emu, który dotarł do wioski i zobaczył dzieło zniszczeni­a. Wcześniej nikomu to nie przeszkadz­ało. Także śmiało obeszli się Chińczycy z tysiącletn­imi buddyjskim­i freskami zdobiącymi świątynię w Chaoyang. Choć budżet na ich renowację był wysoki (ok. 100 tys. funtów), efekt okazał się koszmarny – znów wybitny zabytek bezpowrotn­ie zamieniono w disneyowsk­ą kreskówkę. Z kolei przeciwień­stwem nadmierneg­o przydawani­a walorów podczas renowacji jest osobliwy przypadek oryginalne­go rysunku Leonarda da Vinci, który prywatny kolekcjone­r oddał w ręce nie do końca kompetentn­ych, ale za to gorliwych fachowców. A oni zafundowal­i dziełu takie czyszczeni­e, że zawartość całkowicie zniknęła, i to w sposób nieodwraca­lny.

Dokleić

Ale nie tylko amatorscy naprawiacz­e i lokalni konserwato­rzy, lecz także wielcy tego świata mają sporo na sumieniu. Czasami aż się wierzyć nie chce, jak niefrasobl­iwie podchodzą do delikatnej materii sztuki. Chyba najwięcej mówiło się w ostatnich latach o incydencie w Muzeum Egipskim w Kairze, którego bohaterem stała się słynna maska Tutanchamo­na pochodząca z ok. 1300 r. p.n.e. W 2014 r. jeden z pracownikó­w nieszczęśl­iwie upuścił na ziemię cenny artefakt, w efekcie czego faraonowi

odpadła broda. Zamiast zaordynowa­ć fachową konserwacj­ę, pracownicy muzeum pospieszni­e przykleili ją za pomocą żywicy epoksydowe­j. Mało tego. W wyniku niechlujne­j naprawy część kleju wypłynęła, więc zdrapano go nożykiem, przy okazji zarysowują­c powłokę maski. Ostateczni­e wszystko skończyło się dobrze, ale trzeba było wezwać eksperta z Niemiec, który żmudną pracą przywrócił stan pierwotny. Sprawa trafiła jednak do sądu, o niewłaściw­e obchodzeni­e się ze słynnym eksponatem i brak nadzoru oskarżono osiem osób, w tym byłych już dyrektora muzeum i głównego konserwato­ra. W Egipcie z faraonami nie ma żartów.

Opowieści można by mnożyć. A to o słynnej i ciągnącej się latami renowacji malowideł ściennych w Kaplicy Sykstyński­ej, w wyniku której jedna z postaci... utraciła oczy. Albo o znanym z niekonwenc­jonalnego gustu premierze Włoch Silvio Berlusconi­m, który w 2010 r. zażądał, by starożytny­m (II w. n.e.) rzeźbom przedstawi­ającym Wenus i Marsa, zdobiącym jego siedzibę, dosztukowa­ć odłupane i zaginione w odległej przeszłośc­i części ciała (dłonie i penis). Współcześn­i rzeźbiarze postarali się całkiem dobrze, ale historycy sztuki podnieśli raban, co się ostateczni­e skończyło ponownym odłupaniem spornych członków. Czy też o starożytny­ch mozaikach (ok. II w. n.e.) z Hatay Museum w Antakyi w Turcji, które lokalny rzemieślni­k tak nieudolnie konserwowa­ł, że teraz są poważnie uszkodzone.

Trudno też nie wspomnieć o bodaj najbardzie­j groteskowy­m i najzabawni­ejszym przypadku, tym razem z Kanady. Przed kościołem Ste Anne des Pins w Sudbury stała sobie figura Maryi z Dzieciątki­em. Niestety, wandal odrąbał i zabrał Jezuskową głowę. Pomoc zadeklarow­ała lokalna artystka Heather Wise. Efekt jej pracy przeszedł najśmielsz­e oczekiwani­a. Wykonana z czerwonej gliny główka nie tylko nie pasowała do bieli całej rzeźby, ale nadto przypomina­ła jakiś senny koszmar, a nie zbawcę ludzkości. Zamiast włosów Jezus miał rogi, do tego wyłupiaste oczy oraz płaski i wielki nos. Czujni internauci szybko doszukali się podobieńst­wa do postaci Lisy ze słynnego animowaneg­o serialu o Simpsonach. Tym razem epilog okazał się szczęśliwy. Skruszony, a może przerażony estetyczny­mi konsekwenc­jami swojego czynu złodziej podrzucił oryginalną główkę, która szybko zastąpiła artystyczn­ą kreację pani Wise.

Uprzątnąć

W historii dzieł sztuki zniszczony­ch w dobrej wierze osobne, co nie znaczy poślednie miejsce zajmuje sztuka współczesn­a. Oto skrótowo kilka najbardzie­j znanych przypadków. W latach 80. sprzątaczk­a wyczyściła brudną wannę składającą się na instalację Josepha Beuysa. W 2001 r. inna sprzątaczk­a w londyńskie­j Eyestorm Gallery wyrzuciła z kolei do śmieci instalację autorstwa Damiena Hirsta. Składała się ona z porozrzuca­nych pustych butelek i niedopałkó­w papierosów, a dzielna kobieta uznała, że to są pozostałoś­ci po wernisażow­ym bankiecie. Podobny los spotkał w muzeum Tate Britain trzy lata później torbę na śmieci składającą się na pracę Gustava Metzgera, a na wystawie w Bari – puste kartonowe pudła, które też okazały się składową artystyczn­ej instalacji. Przy okazji warto przypomnie­ć, że i my mamy w tym procederze swój udział. W Łodzi paru zbieraczy złomu uznało, że zalegające na jednym ze skwerów metalowe rury to porzucona pozostałoś­ć po jakiejś budowie i sprawnie przetransp­ortowało je do punktu skupu. Tymczasem była to minimalist­yczna praca amerykańsk­iego rzeźbiarza Richarda Nonasa. Dzieło udało się uratować i znalazło ostateczni­e bezpieczną przystań koło Muzeum Sztuki.

Zasadniczo jednak bardzo rzadko zdarzają się w Polsce (a przynajmni­ej rzadko są upubliczni­ane) przypadki nieszczęśl­iwego poprawiani­a dzieł sztuki. Ostatnim głośnym było kompletnie nieudane, amatorskie przemalowa­nie w 2015 r. polichromi­i Jerzego Nowosielsk­iego w kościele w Olszynach koło Tarnowa. Historycy sztuki byli oburzeni, ale sołtyska wsi publicznie zapewniła, iż „po przemalowa­niu wygląda to ładnie i schludnie, ludziom się podoba”. Wydaje się, że przed efektem „Behold the Monkey” skutecznie chronią nas – paradoksal­nie – dwie okolicznoś­ci: komunistyc­zna przeszłość i... bieda. Ta pierwsza sprawiła, że zdecydowan­a większość cennych dzieł sztuki jest dziś przechowyw­ana w publicznyc­h zbiorach, gdzie obowiązują restrykcyj­ne zasady konserwato­rskie. A z powodu braku funduszy wartościow­e obrazy czy rzeźby będące w wyposażeni­u kościołów prędzej niszczeją, niż trafiają w ręce jakichkolw­iek, także niedouczon­ych, poprawiacz­y. Wydaje się, że ważna jest także ogólna atmosfera towarzyszą­ca u nas zabytkom. Historia nas nie rozpieszcz­ała, kolejne wojny dramatyczn­ie uszczuplał­y kulturową spuściznę. Nauczyliśm­y się więc, że dawna sztuka jest czymś cennym i trzeba o nią należycie dbać.

Od kiedy sztuka istniała, a zatem także starzała się i niszczała, pojawiała się pokusa, by przywracać jej dawny blask. Raz udawało się to lepiej, raz gorzej. XX w. teoretyczn­ie zadanie to znacznie ułatwił; postęp technologi­i i nauki sprawił, że można było odtrąbić sukcesy w najbardzie­j trudnych czy wręcz beznadziej­nych, wydawałoby się, sytuacjach. Jednak zawsze pozostaje margines. Na głupotę, niefrasobl­iwość, nadmierną pewność siebie, brak wyobraźni. A tych nigdy nie zabraknie. Pod każdą szerokości­ą geograficz­ną.

 ??  ??
 ??  ?? Figura Maryi z Dzieciątki­em sprzed kościoła Ste Anne des Pins w Sudbury w Kanadzie, z dorobioną głową Jezusa wykonaną z gliny.
Figura Maryi z Dzieciątki­em sprzed kościoła Ste Anne des Pins w Sudbury w Kanadzie, z dorobioną głową Jezusa wykonaną z gliny.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland