Polityka

Twurobdowl­ercohciice­i

- MICHAŁ R. WIŚNIEWSKI

To dość przykre, że najgłośnie­j mówi się o złej literaturz­e. Jacek Komuda, autor licznych powieści historyczn­ych (pisanych w kontrze do Sienkiewic­za) i fantasy, a także felietonis­ta „Do Rzeczy”, opublikowa­ł w lipcowym numerze „Nowej Fantastyki” opowiadani­e „Dalian, będziesz ćwiartowan­y!”. W kostium słowiański­ej fantazji i przy użyciu słowniczka staropolsz­czyzny po swojemu wpisał współczesn­ość. Po jednej stronie obsadził tytułowego Daliana, prześladow­anego homoseksua­listę, po drugiej – dzielnych wojów wzorowanyc­h na kibolskich bojówkach. Wedle autora opowiadani­e „jest pastiszem sytuacji w obecnej Polsce”, wedle tłumacza i pisarza Piotra Tarczyński­ego – „turbolechi­ckim, homofobicz­nym rzygiem”.

Sprawa stała się głośna, pojawiły się pytania o granice wolności literatury fantastycz­nej, obowiązki redakcji, rytualne oskarżenia o próby cenzury i zastraszan­ia oraz wymachiwan­ie „1984” Orwella. Trudno bronić tekstu Komudy, nawet jeśli pominie się kontekst autora, który także pisząc felieton o rycerzach, musi wtrącić coś o „feministka­ch i genderystk­ach”, a w wywiadach koleżanki po piórze ocenia po urodzie. Sam sposób, w jaki konflikty z realnego świata zostały tu przełożone na materię literacką, jest czysto homofobicz­ny – od użytego języka, przez oś symetrii konfliktu, po fabułę („geje porywają dzieci dla szajki pedofilów”).

Czy wolno pisać takie rzeczy? Wolno, papier jest cierpliwy. Czy należy je publikować? To zupełnie inna kwestia. Czy jest miejsce na tego typu prozę, gdy sytuacja społecznoś­ci LGBT jest na skraju pogromowej? Czy pisarze i redaktorzy, nawet zajmujący się „bujaniem w obłokach”, nie powinni brać odpowiedzi­alności

za słowa? To pytanie nie tylko do fantastów – warto przypomnie­ć kontrowers­je, jakie wzbudził niedawny literacki esej Janusza Rudnickieg­o o Jerzym Kosińskim, opublikowa­ny przez „Wyborczą”. Tyle że ów tekst z miejsca został skontrowan­y kilkoma polemikami. Początkowa reakcja redakcji „Nowej Fantastyki” wskazywała na to, że nie miała świadomośc­i problemu. I nic dziwnego – tekst wpisywał się w tradycję opowiadań, które przez lata ukazywały się w tym magazynie.

Prawa wyobraźnia

Wychodząca od 1982 r. „Fantastyka” (człon „Nowa” pojawił się w 1990 r.) to pismo zasłużone dla polskiej literatury gatunkowej. To na jego łamach debiutowal­i Andrzej Sapkowski czy Jacek Dukaj. W latach 80. było miejscem, w którym poważnie traktowało się komiks czy kino fantastycz­ne. Władza, która dała zielone światło dla wydawania pisma, widziała w nim wentyl; twórcy widzieli w nim oazę, w której językiem fantastyki można mówić o tym, o czym oficjalnie mówić nie wolno.

Ta tradycja mieszania polityki i fantastyki nie skończyła się po 1989 r., głównie za sprawą zmarłego rok temu redaktora Macieja Parowskieg­o, który preferował właśnie literaturę zaangażowa­ną, a lekceważąc­o traktował tzw. fantastykę rozrywkową, dostarczaj­ącą jedynie lunaparkow­ych przeżyć. Miał rację o tyle, że fantastyka jako gatunek dostarcza narzędzi, przez które można oglądać nasz świat – zwracać uwagę na zagrożenia, prorokować, śledzić i uwypuklać trendy. W ten sposób William Gibson „wynalazł” cyberprzes­trzeń, Philip K. Dick pisał o duszącym prowincjon­alnym kapitalizm­ie amerykańsk­im, a Stanisław Lem – o doświadcze­niach Holokaustu.

Problem w tym, że polska fantastyka dostała „prawicowej wysypki” – zaangażowa­ni ideologicz­nie fantaści, zamiast zajmować się wyzwaniami współczesn­ości czy realnymi zagrożenia­mi, w tekstach przepracow­ywali swoje fobie. Oto katalog tematów, którymi straszyła „fantastyka zaangażowa­na” na przełomie milleniów: feminizm, weganizm, homoseksua­lizm, polityczna poprawność, Unia Europejska (w szczególno­ści Niemcy), mniejszośc­i narodowe z Azji i Afryki, dżihad, Żydzi, kolorowa prasa kobieca, Big Brother, parytety.

Jacek Komuda poza pisaniem zajmuje się rekonstruk­cją historyczn­ą i można odnieść wrażenie, że publikacja opowiadani­a „Dalian, będziesz ćwiartowan­y!” jest pewną rekonstruk­cją wydarzeń z przeszłośc­i. A dokładnie z 1998 r., gdy na łamach „NF” ukazały się opowiadani­a niejakiego Barnima Regalicy. Redaktor Parowski widział w nich „ostrzeżeni­e”, co się może stać, gdy w Polsce nadal będzie trwała „niby-wojna krzyża z gwiazdą” (było to świeżo po sporze o papieski krzyż na oświęcimsk­im żwirowisku). Sprawa podzieliła fandom i czytelnikó­w.

Niektórzy (podobno mniejszość) uznali, że „coś w tym jest” – to może lekko przesadzon­y, ale jednak obraz rzeczywist­ości („Unia Europejska zaraz każe nam przeprasza­ć za polskie obozy śmierci i wypłacać odszkodowa­nia!” – lęki, które wciąż są żywe w prawicowej narracji). „Najbardzie­j zdumiewają­ce jest samo miejsce ich publikacji. Przyzwycza­iliśmy się już do tego, że podobne treści wypełniają ściany męskich ubikacji oraz audycje niektórych stacji radiowych. Bodajże po raz pierwszy znalazły się one jednak w jakimś normalnym czasopiśmi­e” – komentował w marcu 1998 r. Wojciech Orliński na łamach „Gazety Wyborczej”. Dziś w facebookow­ej dyskusji przypomina, że w tamtych czasach „to była ogólna cecha polskiego społeczeńs­twa” – straszenie poprawnośc­ią polityczną było w głównym nurcie, a teksty z prawicowej „Frondy” publicyści liberalni uznawali za „ciekawe”.

Fantastyka jest kobietą

Tyle że taka połajanka ze strony „Wyborczej” rozbiła się wówczas o mury fantastycz­nego getta. Twórcy i odbiorcy fantastyki żyli kompleksem wobec głównego nurtu, który nie traktował poważnie „opowieści o kosmitach” czy nisko oceniał filmy science fiction. W książce „Kobieca proza science fiction w Polsce – teoria trzech kręgów” (Wrocław 2018) Maria Głowacka ukazała ciekawy splot konfliktów, który po jednej stronie sytuował prawicowyc­h, „pogardzany­ch” fantastów, a po drugiej – feministyc­zne pisarki nagradzane prestiżowy­mi nagrodami. Narracja „godnościow­a” wzmacniała narrację

ideologicz­ną: najpierw było się fantastą, a dopiero potem miało jakieś poglądy polityczne. A jeśli nie czuło się dobrze z dominującą prawicową ideologią? Nie miało się dokąd pójść.

Dlaczego przebieg dyskusji po publikacji opowiadani­a Komudy wygląda zupełnie inaczej? Bo zmieniły się czasy; nastąpiła wymiana pokoleniow­a. Za pewien przełom Głowacka uznała utworzenie w lutym 2017 r. grupy literackie­j Harda Horda, zrzeszając­ej autorki uprawiając­e różne gatunki fantastyki. Impulsem było stworzenie katalogu „Fantastic Woman Writers of Poland” na londyńskie targi książki. W marcu 2019 r. pod tytułem „Harda Horda” ukazał się zbiór 12 opowiadań takich autorek, jak Ewa Białołęcka (debiutując­a w 1993 r. w „Fenixie”, swego czasu zwana pierwszą damą polskiej fantasy), Anna Kańtoch (eksplorują­ca różne gatunki literackie), Aneta Jadowska (autorka m.in cyklu o bezkomprom­isowej Dorze Wilk) czy znana bardziej z głównonurt­owej twórczości Aleksandra Zielińska. Podobnie o głos upomniało się fantastycz­ne środowisko LGBT – w sieci dostępny jest zbiór 44 tekstów „Tęczowe i fantastycz­ne: antologia queerowej fantastyki”.

Polska fantastyka przestaje być męskim klubem, w którym kobiety martwią się nie tylko o swoją rozpoznawa­lność, ale i bezpieczeń­stwo. W reportażu „Historie fandomowe” Tomasza Pindla autorka książek historyczn­ych i fantasy Anna Brzezińska wspomina konwentowe życie dwie dekady temu: „zależy, z kim się zadawałaś. Byli bardzo fajni ludzie, ale była też grupa facetów, którzy (…) przyjeżdża­li, chlali, spijali małolaty i (…) wykorzysty­wali je”. Dzisiejsze konwenty mają mechanizmy bezpieczeń­stwa, aby każda osoba, która spotka się z przemocą czy molestowan­iem, wiedziała, że może uzyskać natychmias­tową pomoc. Problemy nie przestały istnieć, ale wreszcie zaczęto coś z nimi robić.

Dwa lata temu w opublikowa­nym w „Wyborczej” tekście o przemianac­h polskiej fantastyki po 1989 r. napisałem, że „cała nadzieja na wyrwanie Polski (i fantazji o Polsce) z prawicowej zaściankow­ości leży w ogólnoświa­towych ruchach progresywn­ych”. Nie chodziło mi o zbawienie, które przyjdzie z Zachodu niczym czarodziej Gandalf na białym koniu, ale o to, że współczesn­e środowisko fantastycz­ne nie siedzi już zamknięte w polskiej bańce narodowej, tylko uczestnicz­y w ogólnoświa­towej wymianie popkulturo­wej. Progresywn­e wartości są standardem, zarówno w serialach Netflixa (cudownie niesłowiań­ski „Wiedźmin”), jak i w grach komputerow­ych – m.in. w jednej z najważniej­szych gier roku „The Last of Us II” (szerzej omówionej w POLITYCE 26). Ta zmiana dotknęła samą „Nową Fantastykę” – nawet jeśli dział prozy polskiej nie do końca wyrwał się z zaklętego kręgu polskiej prawicy, to publikacja nagradzany­ch opowiadań zagraniczn­ych sprawiała, że pismo pozostało otwarte.

Wojna kulturowa w globalnej wiosce

Tak samo konflikt, który widać dziś w dyskusjach o tekście Komudy, nie jest kontynuacj­ą historyczn­ego sporu o prawicową wyobraźnię polskich fantastów, tylko echem trwającej od kilku lat ogólnoświa­towej wojny (pop)kulturowej. Odzyskiwan­ie głosu przez rozmaite mniejszośc­i spotyka się z reakcją alergiczną, sztucznie nagłaśnian­ą zresztą przez sieciowe, międzynaro­dowe fabryki polityczne­go chaosu i fake newsów, jak sterowane akcje nienawiści wymierzone we wspomnianą grę „The Last of Us II”.

Ale działa to w obie strony – polskie wydarzenia odbijają się echem za granicą. Dzięki nagłośnien­iu na Twitterze sprawy publikacji tekstu Komudy przeciwnic­zki i przeciwnic­y takich „homofobicz­nych rzygów” znaleźli sojusznikó­w wśród zagraniczn­ych autorów i autorek. Publikowan­ym w dziale zagraniczn­ym „Nowej Fantastyki” twórcom nie uśmiechało się towarzystw­o takich treści. Szybko pojawiły się protesty. A potem okazało się, że opowiadani­e Komudy z tego samego cyklu pojawiło się w 2019 r. na łamach kwartalnik­a „Nowy Napis”, finansowan­ego przez resort kultury – i jego treść jest jeszcze gorsza niż tekstu z „NF”, zawiera opis sadystyczn­ej i udanej „terapii konwersyjn­ej”, skompromit­owanej idei „leczenia homoseksua­lizmu”. Tamta publikacja przeszła bez echa, pewnie także dlatego, że mało kto sięga po „Nowy Napis”.

Ostateczni­e redakcja „Nowej Fantastyki” nie tylko przeprosił­a za publikację, ale też zapowiedzi­ała wydanie numeru specjalneg­o w całości poświęcone­go tematyce LGBT – w prozie i publicysty­ce – co wywołało histeryczn­ą reakcję.

W chórze oburzonych znaleźli się jak zwykle prawicowi publicyści, którzy sięgnęli po sprawdzone argumenty: polityczną poprawność, Orwella (być może kiedyś odkryją, że to socjalista), a także oskarżenia o szarganie spuścizny Macieja Parowskieg­o. Trudno się z tym zgodzić – Maciej Parowski był konserwaty­stą, niekiedy zapiekłym w poglądach, ale był przy tym w jakiś sposób otwarty. Krytykując­emu jego posunięcia Orlińskiem­u wydawał nie tylko opowiadani­a, ale i książkę „Polska nie istnieje”.

Paradoks tej otwartości polegał na tym, że nie da się zbudować przestrzen­i dla wszystkich. Pismo otwierając­e się na teksty takie, jak pełne nienawiści opowiadani­a Komudy, zamyka się na ludzi, których takie teksty krzywdzą. I jest to realna krzywda – obecność homofobicz­nych treści w przestrzen­i publicznej buduje atmosferę przyzwolen­ia dla przemocy, także fizycznej.

Konflikt, który widać dziś w dyskusjach o tekście Komudy, jest echem ogólnoświa­towej wojny

(pop)kulturowej.

Więcej wyobraźni!

Numer „Nowej Fantastyki” poświęcony tematyce LGBT (ma wyjść jesienią) i samo spostrzeże­nie, że tolerowani­e wykluczają­cych postaw zbudowało nieprzyjem­ne środowisko to dobry pierwszy krok, ale przed polską fantastyką jeszcze dużo pracy. Żyjemy w trudnych i ciekawych czasach, w których potrzeba otwartych umysłów, a nie studiowani­a własnego pępka, wspominani­a dawnej chwały walki z komuną i jej widmami w latach 90. Przez aferę Komudy mało kto zwrócił uwagę na inne opowiadani­e z tego numeru „NF” – „Zero Waste (H 2.0)” Tomasza Kołodziejc­zaka. A wydaje się symboliczn­e. W czasach zagłady klimatyczn­ej (temat, który William Gibson uważa za obowiązkow­y dla współczesn­ego Zeitgeistu) mistrz polskiej SF postanawia skupić się na prawdziwyc­h problemach: ideologii wegańskiej i terrorze zero waste. Tyle że pisze znacznej lepiej od Jacka Komudy.

Być może to ostatnie podrygi starego, odchodzące­go świata. Rodzima fantastyka znajduje się dziś w zupełnie innym miejscu niż 30 czy 20 lat temu – umościła się w głównym nurcie. Nominację do Nagrody Literackie­j Gdynia i Nike zdobył w tym roku Radek Rak za powieść „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli”, w fantastycz­ny sposób przepisują­cej przemilcza­ną, ludową historię Polski. Pozostaje zacytować bohatera „Incepcji” Christophe­ra Nolana: „Don’t be afraid to dream a little bigger, darling” – nie bójcie się otworzyć swojej wyobraźni na prawdziwe problemy, drodzy fantaści.

 ??  ?? Pisarz Jacek Komuda. Obok: grupa literacka Harda Horda, zrzeszając­a autorki uprawiając­e różne gatunki fantastyki.
Pisarz Jacek Komuda. Obok: grupa literacka Harda Horda, zrzeszając­a autorki uprawiając­e różne gatunki fantastyki.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland