NCaiąsgtądpailszy
Cześć, Polaku, płci obojga. No i co powiesz o tej ostatniej niedzieli? Jak ci się to tango podobało? Bardzo jestem ciekaw, kogo wybrałeś. Mamy noc z niedzieli na poniedziałek. 12 na 13 lipca. Stary dziadyga ze mnie, urodzony za czasów przedwojennego prezydenta Ignacego Mościckiego, ale przyłączam się dziś do młodych, którzy głosowali na Rafała Trzaskowskiego. I tych starszych, którzy też mają dość. Nazywania nas ideologią, a nie ludźmi. Pozbawiania nas „polskiej duszy” – cokolwiek by to miało znaczyć. Wmawiania nam, że jesteśmy stowarzyszeni z UE, choć od 16 lat do niej należymy. No i tymi obietnicami o minimum 2 tys. euro miesięcznie, 44. emeryturą, milionowymi czekami bez pokrycia nalepianymi na wielkie kawały tektury. Moje spracowane flaki się wywracają, gdy czytam, że prokurator generalny tuż przed wyborami zafundował 50 motopomp podkarpackim gminom. Pieniądze wziął z Funduszu Sprawiedliwości, który ma wspomagać ofiary przestępstw. I jeszcze kłamał, że fundusz powstał dzięki Andrzejowi Dudzie. Nie. To nieprawda – istnieje już od 23 lat, a wtedy prezydentem był Aleksander Kwaśniewski. No i co, Polaku, powiesz? Nie mów, bo ja wiem. To było pytanie retoryczne.
O, a teraz flaki zawiązują mi się na supeł. Od tego śliskiego, oblepionego pisowskim kurzem straszenia. LGBT, Niemcami, zabijaniem starców, masturbacją w przedszkolach, wychowywaniem dzieci przez ojca i stryja, komuchami w sądach. Także tym, że Polska się cofnie, jeśli nie wygra Duda. Może się jeszcze bardziej cofnąć? Może, oczywiście. Tam, gdzie już miejsca nie ma na bycie państwem unijnym. W absolutyzm nieoświecony.
Ja na strachy jestem odporny. Nie tacy już mnie straszyli i to prawie od urodzenia. 1 września Hitler, 17 września Stalin. Po wojnie, którą podobno wygrałem, straszono mnie amerykańską bombą atomową, stonką ziemniaczaną, zaplutymi karłami reakcji, podżegaczami wojennymi z Wall Street. Harrym Trumanem, Lionelem Hamptonem i bikiniarzami z fryzurą zwaną plerezą. Potem nastał Gomułka, który straszył mnie imperializmem i wszędzie domagał się uznania Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Ostrzegał przed polskim pisarzem o moralności alfonsa i przed syjonizmem – czyli Adamem Michnikiem i wszystkimi innymi Żydami. W Grudniu ’70, gdy na rozkaz PZPR strzelano do stoczniowców na Wybrzeżu, tow. Kociołek straszył „elementami chuligańskimi siejącymi zamęt i niemającymi nic wspólnego z klasą robotniczą”. Za Gierka przestrzegano mnie przed KOR-em, Haliną Mikołajską i Jackiem Kuroniem. I tak dalej, i tak dalej.
Dziś już się niczego nie boję. Zwłaszcza księży grożących piekielnym ogniem. W przeciwieństwie do Andrzeja Dudy, który przez całą kampanię wyborczą machał rękami, by odgonić od siebie widmo debaty z Rafałem Trzaskowskim. Teraz przed nami widmo zemsty ulicy Nowogrodzkiej. Kaczyński osłabienia swojej władzy i wzmocnienia opozycji tak gładko nie przełknie. A przecież to, co zrobił prezydent Warszawy, będzie miało swój dalszy ciąg. Musi mieć, to logiczne. Nikt od lat takiego politycznego numeru nie wykręcił. Takiego entuzjazmu nie wzbudził. Kto by się spodziewał, że jesteśmy właśnie świadkami początku końca PiS. Brzmi zbyt zadziornie? Madziu, Franku, Irenko, Zosiu – wiem to z doświadczenia. Czasem długopis szybciej się wypisze, niż człowiek się spodziewa. Można oczywiście zanurzyć wkład w gorącej wodzie, ale to zawsze wyjście na pięć minut.