Duda szuka klientów
Zaczęły się domysły, jak będzie wyglądać druga kadencja Andrzeja Dudy. Niektórzy komentatorzy przypuszczają, że p. Duda stanie się mniej zależny od Jarosława Kaczyńskiego i stworzy w ramach obozu władzy własny ośrodek prowadzący politykę państwową, gdyż prezes PiS nie będzie już mógł go szantażować, że go do kolejnych wyborów nie wystawi. Inni w to wątpią, uważając, że „nie jest to ten typ człowieka”. Mam wrażenie, że mylą się jedni i drudzy. Oczywiście rachuby na to, że p. Duda będzie chciał w sposób podmiotowy wpływać na politykę państwa polskiego, to skrajna naiwność – dotąd nie przejawiał takich ambicji, to dlaczego miałby zacząć żywić je teraz? Nie jest on jednak w ogóle ambicji pozbawiony. Miał ambicję, by prezes PiS przestał go publicznie traktować jak popychle – i dopiął swego. Miał ambicje, by minister Ziobro nie wyrywał mu wszystkich pawich piór z kupra, pozbawiając jakiegokolwiek udziału w tłamszeniu Sądu Najwyższego – i dopiął swego, składając weta do pisowskich ustaw, forsując własne projekty i tłamsząc SN własną prezydencką rąsią.
A teraz, mając na uwadze to, o co p. Dudzie naprawdę chodzi, czyli o siebie, swój prestiż i znaczenie, spójrzmy z jego perspektywy na to, co będzie się działo. Andrzej Duda ma 48 lat; kiedy przestanie być prezydentem, będzie miał 53. I co dalej będzie ze sobą w życiu robił? Kariera międzynarodowa wątpliwa, a w polityce krajowej w ramach PiS nic nie znaczy, bo jest sam jak palec, nie ma „swoich” posłów, nie obsadza ani spółek Skarbu Państwa, ani służb specjalnych, ani nie ma udziału w obsadzie władz krajowych i terenowych partii. Z punktu widzenia aktywu partii jest maskotką dobrą do pokazywania ludowi pisowskiemu. I tylko do tego.
A zważyć trzeba, że w momencie zakończenia drugiej prezydenckiej kadencji prezes PiS będzie miał 76 lat i kwestia następstwa po nim stanie się naprawdę paląca. Nie będzie wyznaczenia „delfina”, będzie za to walka diadochów o spuściznę: nawet jeśli nie uda się jej przejąć w całości, to jest nadzieja na wykrojenie sobie własnego królestwa. Otóż żeby w takiej walce uczestniczyć, trzeba mieć obóz własnych klientów. Pan Duda dotąd go nie stworzył, a jeśli tego nie dokona, to czeka go nie udział w polityce, ale los bardzo młodego i bardzo zgorzkniałego emeryta. Zauważmy, że ma swoich klientów Zbigniew Ziobro, ma swoich klientów Mateusz Morawiecki, mają swoich klientów Joachim Brudziński czy Jacek Sasin.
Uważam, że druga kadencja p. Dudy w całości będzie podporządkowana budowie wewnątrz PiS obozu własnych klientów. W Andrzeju Dudzie może się obudzić lew, który ryknie do premiera Morawieckiego oraz prezesa Kaczyńskiego: jak nie chcecie, żebym wam świnił i zakładał weta do ustaw, od których zależy wasz los, to proszę bardzo: ci zostają szefami okręgowymi partii, ci trafiają do Komitetu Politycznego, rodzinki tych posłów mają zasiadać w zarządach spółek Skarbu Państwa, a do tego dorzucam moich kandydatów na wiceszefów ABW i CBA. A jak nie, to was przeczołgam.
Linię tej prezydentury może zatem wyznaczyć deklaracja złożona w wieczór wyborczy, kiedy to elekt podziękował tym, którzy go wspierali, ze szczerze niecierpianym przez Jarosława Kaczyńskiego Marcinem Mastalerkiem na czele. I zakończył: „Ja o was nie zapomnę”. Sądzę, że to było najważniejsze zdanie, które wtedy wypowiedział.