Porządki w rodzinie
Jarosław Kaczyński najpierw poprzestawia figury w obozie władzy, a potem zrestartuje swoją rewolucję. Na jej końcu ma powstać zwarte partiopaństwo.
kierują na Mateusza Morawieckiego. W materiale Macieja Sawickiego dziennik TVP mówi o setkach tysięcy złotych, które Kancelaria Premiera dała walczącym z Dudą liberalnym mediom na reklamy rządowych tarcz antykryzysowych. Miliony widzów dowiedziały się, że premier i spółki Skarbu Państwa wspierały POLITYKĘ, „Rzeczpospolitą” i „Fakt” (czytaj też felieton Daniela Passenta na s. 79). Mało kto natomiast pamięta, że TVP już w kampanii szykowała się do tego ruchu. W „Kwadransie Politycznym” bliskiemu współpracownikowi Morawieckiego, rzecznikowi rządu Piotrowi Müllerowi prowadzący wytykał: „Organizowanie konferencji premiera w tym samym czasie, kiedy są wystąpienia prezydenta. To są rzeczy, na które zwracają uwagę wyborcy pana prezydenta i nadziwić się nie mogą”. Pracownik TVP stwierdził też, że z „zupełnie nieznanych przyczyn pan premier wspiera te media, które bezkompromisowo walczą z prezydentem Andrzejem Dudą”, że „podłącza się im kroplówkę”.
– Już wtedy wiedzieliśmy, że szykują materiał o kupowaniu w gazetach stron na promocję tarczy antykryzysowej i działań antycovidowych. W pandemii nie mogliśmy patrzeć na to, które media są nam przychylne, a które nas krytykują. To byłby absurd – relacjonuje nasz rozmówca z otoczenia premiera. Dodaje, że po tym porannym programie nieformalny szef TVP Jacek Kurski dostał ostrzeżenie, żeby w kampanii nie robił takich numerów.
Ale i tak robił, bo taka jest natura Kurskiego, że bez numerów obejść się nie może. Nieważne, jak wiele wieców miał Morawiecki w kampanii Dudy, nieważne, ile posiedzeń rządu odwołał, żeby wręczać samorządom fikcyjne czeki, „Wiadomości” wytrwale „gumkowały” premiera z wyborczych przekazów.
Kurski nie kopałby dołków pod Morawieckim, gdyby nie czuł, że ma ważnych sojuszników. Dymisję szefa rządu z radością powitaliby Zbigniew Ziobro i jego partia, a także spora część PiS z byłą premier Beatą Szydło, wicepremierem Jackiem Sasinem i szefem klubu Ryszardem Terleckim na czele. W kuluarach mówiło się nawet o potencjalnych zmiennikach premiera – Mariuszu Błaszczaku czy prezesie Orlenu Danielu Obajtku. – Większość aparatu partyjnego chce obalenia Morawieckiego. On nawet po kilku latach w partii wciąż jest postrzegany jako obcy, człowiek z innego świata. Choć warto zauważyć, że pojawili się w partii stronnicy premiera, głównie na szczeblu wiceministrów będących posłami – relacjonuje polityk PiS.
Po ataku Kurskiego zrobiło się tak gorąco, że interweniował Kaczyński. W wywiadzie dla PAP dzień po wspomnianym materiale „Wiadomości” chwalił premiera za pracę w kampanii Dudy: „Nie mniej [od prezydenta] widoczny był Mateusz Morawicki; bywało, że odwiedzał 11 powiatów jednego dnia. To było zadanie trudne fizycznie, ale premier ma kondycję sportowca, mimo że w wieku nie jest już sportowym”. Prezes tylko Morawieckiego pochwalił z nazwiska, co można czytać jako jasny komunikat: planowana na jesień rekonstrukcja rządu nie sięgnie premiera. Powtórzył to niedawno w Polskim Radiu, zapowiadając jednocześnie zmiany w rządzie i repolonizację mediów.
Tyle że to wcale nie oznacza osłabienia Kurskiego. Szef Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański zwołał jej posiedzenie na piątek 24 lipca. Gwoździem programu będzie ponowny wybór Kurskiego na prezesa TVP. – Kaczyński uznał, że przy tak ostrym froncie medialnym przeciwko nam i przy mocniejszej Platformie tylko Kurski może nas obronić – tłumaczy poseł PiS.
Gdzie Gowin, a gdzie Szydło?
Wojna ziobrystów z Morawieckim tak łatwo się jednak nie skończy. Publiczne złośliwości wymienili ostatnio wicepremier Jadwiga Emilewicz (formalnie w Porozumieniu Jarosława Gowina, ale politycznie bardzo blisko premiera) i wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. „Czeka nas rozmowa z miastami, z mieszkańcami miast.
Kowalski jest bardzo młodym politykiem, powiedzenie trzech zdecydowanie zbyt ostrych zdań sprawia, że cytuje go TVN, co podnosi jego rozpoznawalność. Czasami te wypowiedzi są obliczone na takie cele” – powiedziała wicepremier w TVN24. Kowalski odpowiedział jej na Twitterze: „Politykę realną robi się w terenie, a nie w TVN. A że w polityce jestem cztery razy dłużej od Ciebie i prowadziłem zwycięskie kampanie w Opolu, chętnie opowiem na kawie, jak wygrywać w miastach”.
Niejasna pozostaje przyszłość Gowina. Według portalu OKO.press dostał od PiS propozycję, by zostać rzecznikiem praw obywatelskich, ale były wicepremier w rozmowie z POLITYKĄ zdementował te doniesienia. Wielu w PiS i Solidarnej Polsce, a nawet część działaczy jego własnej partii chciałaby się pozbyć Gowina ze Zjednoczonej Prawicy – mają go za zdrajcę, przez którego nie było wyborów 10 maja. Po wyborach prezydenckich doszło nawet do próby minipuczu w Porozumieniu; grupa antygowinowców próbowała odwołać Michała Wypija ze stanowiska wiceszefa klubu PiS, a Magdalenę Srokę – z funkcji rzeczniczki partii. Oba wnioski upadły, co pokazało, że Gowin wciąż kontroluje przynajmniej część partii, a nawet rozważa powrót do rządu. Jednak jego dawną funkcję zajmuje Jadwiga Emilewicz.
W tym kłębowisku interesów w Zjednoczonej Prawicy warto jeszcze zwrócić uwagę na Beatę Szydło. Była premier, której wylewnie dziękował Duda na wieczorze wyborczym (a potem, już w mniejszym gronie, Kaczyński na spotkaniu ze sztabowcami), wyszła na pozór wzmocniona z wyborów prezydenckich. Ale gdy przyszło do realnej walki o wpływy – przegrała. W ważnej dla niej spółce Tauron jej faworyt Filip Grzegorczyk przegrał konkurs na prezesa mimo bardzo aktywnej protekcji Szydło.
Duda mebluje Kancelarię
Umowy prezydenckich ministrów kończą się 6 sierpnia. Jeszcze w kampanii Duda mówił jednemu ze sztabowców, że planuje zmiany w swojej Kancelarii. Wciąż nie jest pewne, jaka będzie ich skala, ale kilka osób nie może być pewnych utrzymania posady. Na tej giełdzie nazwisk bardzo słabe notowania ma szefowa Kancelarii Halina Szymańska, urzędniczka bez żadnej politycznej wagi, która już w tej kadencji szukała innej pracy. Duda stracił zaufanie do szefa swojego gabinetu Krzysztofa Szczerskiego, który – jak złośliwie twierdzi jeden z naszych rozmówców – był tak zdesperowany, by zaczepić się w zagranicznej instytucji, że starał się o każde dostępne w Unii i NATO stanowisko, nawet poniżej swoich kwalifikacji.
Marnie stoją też akcje Adama Kwiatkowskiego, który odpowiadał za kontakty z Polonią. – Dwa razy objechał świat i Duda strasznie przegrał z Rafałem Trzaskowskim za granicą. Nawet w USA ledwo sobie poradził – kpi współpracownik prezydenta. Mało kto zauważyłby odejście prezydenckiej prawniczki Anny Surówki-Pasek – i mało kto w Pałacu by za nią zatęsknił. Część naszych rozmówców przewiduje, że odejdzie wiceszef Kancelarii Paweł Mucha, odpowiedzialny najpierw za roczne przygotowania do utrąconego na koniec przez PiS referendum konstytucyjnego, a ostatnio – jako nadzorujący biuro ułaskawień – za akt łaski dla pedofila w trakcie kampanii wyborczej.
Po kampanii urośli natomiast rzecznik prezydenta Błażej Spychalski, który prawie nie wysiadał z Dudabusa, oraz wieloletni przyjaciel prezydenta Wojciech Kolarski (odpowiada za politykę historyczną), który trzymał się w cieniu, ale – jak twierdzą nasi rozmówcy – pomógł w kampanii. Chciałby zostać za Szczerskiego szefem gabinetu Dudy, ale prezydent nie widzi na to szans.
Nie wiadomo jeszcze, jak ta rekonstrukcja Kancelarii będzie wyglądała i kiedy nastąpi. Być może zmiany będą wprowadzane etapami (może Szczerski przejdzie do MSZ?). Nie ma też wciąż kandydata na szefa Kancelarii. Nie zostanie nim
kluczowy doradca polityczny Dudy Marcin Mastalerek, który spełnia się w roli wiceprezesa Ekstraklasy, ale można przypuszczać, że pozostanie jednym ze strategów prezydentury. Szefem Kancelarii nie zostanie też lansowany przez część PiS poseł Przemysław Czarnek (ten, który w kampanii nawoływał, by skończyć z jakimiś „prawami człowieka” w odniesieniu do osób LGBT). – Andrzej powiedział „nie”, to było jego pierwsze weto w nowym rozdaniu – opowiada nasz rozmówca.
Te wszystkie personalne układanki w otoczeniu prezydenta nie są bez znaczenia. Jeśli Duda chciałby się teraz bardziej liczyć w obozie władzy – zostać partnerem, a porzucić rolę podwykonawcy – to musi zbudować silną politycznie Kancelarię i zarazem dobrać sobie współpracowników lojalnych przede wszystkich wobec głowy państwa, a nie Nowogrodzkiej. W PiS żywe jest zresztą przeświadczenie, że w tej kadencji Duda będzie trudniejszy we współpracy i nie w każdym przypadku pomoże władzy.
Co zrobi z Polską Kaczyński?
Jeśli ktoś po stronie opozycji ma nadzieję, że wszystkie wspomniane wojny w Zjednoczonej Prawicy zakończą się jej upadkiem, to prawdopodobnie jest w błędzie. Konflikty interesów i spór o kurs obozu władzy są wprawdzie jak najbardziej realne, a scenariusza utraty większości nie można wykluczyć, jednak znacznie bardziej prawdopodobne jest, że do wyborów jesienią 2023 r. Polską będzie rządził Kaczyński.
– Polityka to nie kółko różańcowe. Są między nami spory, czasem nawet zapiekła wrogość, ale właśnie wygraliśmy wybory i to nas integruje. Jarosław zadba o właściwy balans – mówi polityk z władz PiS. A jeden ze sztabowców dodaje: – Przegrana w wyborach byłaby początkiem spaceru po równi pochyłej. Uniknęliśmy tego i teraz możemy kontynuować przebudowę państwa.
Po wyborach prezydenckich ożywiły się jastrzębie obozu władzy. Ziobro w Radiu Maryja opowiedział się za kontynuacją zmian w sądownictwie, ale zahaczył też o dekoncentrację mediów i zmiany na uczelniach, w których ziobryści widzą kuźnie lewactwa. Europoseł Patryk Jaki (też z Solidarnej Polski) wezwał na Facebooku Morawieckiego, by Polska zagroziła wetem dla wieloletniego budżetu Unii, jeśli Bruksela nie wycofa się z powiązania funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności. Ziobryści, ale także politycy PiS zaczęli zaś krucjatę przeciw liberalnym („niemieckim”) mediom, domagając się ich „polonizacji”.
„Jastrzębie” czują się mocne, bo zwycięstwo Dudy pokazało, że PiS może liczyć na sporo ponad 40 proc. głosów przy kampanii bardzo mocno wychylonej w prawo. Żadnych ukłonów w stronę umiarkowanych wyborców, żadnego marszu do centrum – PiS wygrał wybory niesłychaną mobilizacją własnej bazy wyborczej. Frekwencja na wsi była niemal tak samo wysoka jak w miastach (różnica stopniała do niecałych 3 pkt proc. z 8 pkt w wyborach parlamentarnych).
Jednak zdecydowane wsparcie dla Morawieckiego przed „jastrzębiami” oraz próba dogadania się z Gowinem wskazywałyby, że prezes PiS szuka jakiegoś kompromisu. Nakazuje mu to pragmatyzm – nie tylko konieczność szukania równowagi w obozie władzy, lecz także świadomość, że pogoda dla rządzących nie jest już tak dobra jak w poprzedniej kadencji. Polskę czeka spadek PKB, będzie mniej pieniędzy na programy socjalne, mocniejsza (dzięki Trzaskowskiemu) jest opozycja, od PiS odwracają się młodsi wyborcy.
Trawestując Bronisława Komorowskiego, można powiedzieć, że Kaczyński chce iść środkiem polskiej (prawicowej) drogi, a nie trzymać się jej prawego skraju. Ale jaki teraz nada kierunek, będzie zależało od tego, jakie porządki zaprowadzi na własnym podwórku. Plany na jesień są ambitne. Zapewne we wrześniu czeka nas rekonstrukcja rządu. Karuzela z nazwiskami już się kręci (na gorących krzesłach siedzi niemal połowa rządu), ale głównym sensem operacji ma być podobno odchudzenie gabinetu. Będzie mniej ministerstw, ubędzie też prawdopodobnie wiceministrów.
W drugiej połowie roku PiS czekają zaś wybory władz partii – od prezesów okręgów, przez komitet polityczny i wiceszefów PiS, aż po prezesa. Kaczyński na emeryturę się nie wybiera (w wywiadzie dla PAP kurtuazyjnie powiedział, że jeśli partia go nie odrzuci, to pozostanie prezesem, choć zaznaczył, że może nie na całą kadencję), ale ważnym sygnałem byłby wybór Morawieckiego na jednego z partyjnych zastępców prezesa.
Sasin penetruje PSL
Już teraz natomiast Kaczyński rozgląda się za sposobami na wzmocnienie sejmowego zaplecza. Sasin próbował negocjować z PSL, osłabionym po klęsce Władysława Kosiniaka-Kamysza, ale usłyszał ponoć „nie”. Jednak, jak twierdzi nasz rozmówca, ludowcy zaproponowali „punktowe” koalicje w samorządach, by przetestować współpracę. Jeśli PiS nie uda się koalicja z całym PSL, może sięgać po poszczególnych posłów. Dwoje parlamentarzystów PSL nie wsparło wniosków o wotum nieufności dla Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego, a w tym drugim głosowaniu dołączył do nich Paweł Kukiz. Tak się przygotowuje grunt pod transfery. Gdyby Kaczyński powiększył stan posiadania w Sejmie, byłby mniej zależny od Gowina (w przypadku większego sukcesu – także Ziobry).
Inny oczywisty kierunek podchodów PiS to Senat, w którym do większości brakuje mu dwóch głosów. – Przejęcia Senatu jesteśmy prawie pewni. To nie będzie jedno nazwisko, bo tym, co do nas odejdą, raźniej będzie w trzy, cztery osoby – przekonuje nasz rozmówca. Ten etap konsolidacji władzy i porządków wewnętrznych skończy się zapewne pod koniec roku; wówczas – może na kongresie PiS? – Kaczyński będzie mógł na dobre zacząć tę parlamentarną kadencję.
– Trudne rzeczy trzeba robić na początku rządów – mówi ważny polityk Zjednoczonej Prawicy; słowo „trudne” to oczywisty eufemizm na „te, które będą budziły największy sprzeciw opozycji”: media, sądy, samorządy, uniwersytety, być może ordynacja wyborcza. – Zmiany ustawowe nie muszą iść daleko. Czasem wystarczy presja polityczna połączona z naturalnym konformizmem części elit w mediach czy prywatnych przedsiębiorstwach. Kaczyński nie przerobi Polski na orbánowskie Węgry, bo nie ma większości konstytucyjnej, bo jesteśmy zbyt dużym krajem, by pozwoliła na to Unia. Parasolem dla TVN jest amerykański właściciel. Ale już przejęcie gazet regionalnych przez państwowe koncerny sobie wyobrażam – przewiduje nasz rozmówca, dziś poza polityką. I dodaje: – Zamiast likwidować czy przejmować liberalne media, PiS może z części z nich zrobić rezerwaty, którymi będzie się można chwalić przed zagranicznymi delegacjami.
Jeśli z tej perspektywy spojrzeć na minioną kampanię prezydencką, to widać, że była wielkim poligonem przed bitwą o parlament w 2023 r. PiS po raz pierwszy na taką skalę wykorzystał instytucje państwowe jako narzędzia wyborcze. Wozy strażackie od ministerstwa dla małych gmin z największą frekwencją, esemesowy alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa zachęcający seniorów do głosowania w dniu wyborów, telewizja publiczna ostentacyjnie wspierająca jednego kandydata, rząd, który przestał się zbierać, by premier i ministrowie mogli jeździć po kraju i agitować za Dudą.
Następne trzy lata Kaczyński poświęci zapewne na podążanie w tym właśnie kierunku: zespolenia partii z państwem. A celem nadrzędnym wydaje się zbudowanie tak dużej instytucjonalnej przewagi nad opozycją, by na kolejne lata opozycją pozostała.