Polityka

Harry Potter finansów

Przed nami recesja, a Ministerst­wo Finansów zdegradowa­no do roli rządowego biura rachunkowo-podatkoweg­o. Doświadczo­nych urzędników zastępują młodzi ambitni działacze. Tacy jak Piotr Patkowski, 28-letni wiceminist­er finansów.

- ADAM GRZESZAK

PiS nie ma serca do Ministerst­wa Finansów. Nieustanni­e brakuje mu fachowców, dlatego rozważano nawet, by resort zlikwidowa­ć. Trudno się dziwić: finansowe czary na zawołanie to nie jest lekki kawałek chleba. Dawno minęły czasy, gdy ministrowi­e finansów byli architekta­mi polityki gospodarcz­ej. Od 2015 r. przez budynek przy ul. Świętokrzy­skiej w Warszawie przewinęło się siedmiu ministrów, niektórzy odchodzili już po kilkudzies­ięciu dniach. Bywało też, że przy okazji kierowali innymi resortami.

Trwa nieustanna karuzela kadrowa. Kto może, szuka szansy, by się przenieść, najlepiej do jakiegoś banku lub spółki Skarbu Państwa. Spokojna praca za dużo większe pieniądze. Pierwszy minister za rządów PiS – Paweł Szałamacha – trafił do zarządu NBP, podobnie jak Teresa Czerwińska, która potem przeniosła się do Europejski­ego Banku Inwestycyj­nego. Jerzy Kwieciński został prezesem PGNiG. Ruch trwa też na niższych stanowiska­ch. Wiceminist­er Tomasz Robaczyńsk­i ewakuował się do BGK, a Leszek Skiba został prezesem Banku Pekao. Krążą słuchy, że odejść zamierza też wiceminist­er Piotr Nowak, a i sam minister Tadeusz Kościński nie kryje podobnego zamiaru; aplikuje na stanowisko prezesa Europejski­ego Banku Odbudowy i Rozwoju.

Odeszło ostatnio także kilku dyrektorów departamen­tów (długu publiczneg­o, biura logistyki, informacji finansowej, zarządzani­a strategicz­nego), a wcześniej także dr Sławomir Dudek, wysoko ceniony ekspert, kierujący od dawna niezwykle ważnym departamen­tem analiz makroekono­micznych. To gospodarcz­y radar resortu finansów. Ale radar nie jest już specjalnie potrzebny, brakuje zresztą ludzi umiejących odczytywać jego wskazania. – W kierownict­wie Ministerst­wa Finansów zawsze był makroekono­mista, który wiedział, jak przebiegaj­ą pewne procesy gospodarcz­e w dłuższym okresie. Dziś takiej osoby nie ma – ubolewa dr Dudek, główny ekonomista Pracodawcó­w RP.

Marginaliz­owanie Ministerst­wa Finansów, jak się okazuje, jest elementem doktryny gospodarcz­ej PiS. Wyjaśniał to członkom Polskiego Towarzystw­a Ekonomiczn­ego wiceminist­er Leszek Skiba. – Tłumaczył, że rolą ministerst­wa jest finansowan­ie projektów polityczny­ch, które rodzą się w innych resortach, a nie ich ocena. Ministerst­wo określa jedynie „przestrzeń fiskalną” dla kolejnych wydatków budżetowyc­h – mówi dr Małgorzata Starczewsk­a-Krzysztosz­ek z Wydziału Ekonomii UW. – Nie przekonały go nasze argumenty, że ten mechanizm będzie powodował nieefektyw­ność części wydatków budżetowyc­h.

Symbolem marginaliz­acji Ministerst­wa Finansów jest nominacja Piotra Patkowskie­go, który na fotelu wiceminist­ra finansów i głównego rzecznika dyscypliny finansów publicznyc­h zastąpił właśnie Leszka Skibę. Skiba, ekonomista, pracownik naukowy ze sporym bagażem doświadcze­ń zawodowych, był wiceminist­rem od 2015 r. 28-letni Patkowski, choć od niedawna jest magistrem prawa i o ekonomii pojęcie ma mgliste, doczekał się efektowneg­o entrée w towarzystw­ie premiera, który zaanonsowa­ł go jako „wschodzącą gwiazdę polskiej gospodarki i nauki”. Dzięki rządowej posadzie, kontrastuj­ącej z młodym wiekiem i młodzieńcz­ą urodą, zyskał przydomek Harry’ego Pottera polskich finansów. Tylko kogo on oczaruje?

Zostać działaczem

Proszony przez portal 300Gospoda­rka o podpowiedź, jak z uniwersyte­ckiej ławki błyskawicz­nie przenieść się do Kancelarii Premiera i zostać doradcą szefa rządu, a potem powędrować jeszcze wyżej, Patkowski zdradził swoją receptę na sukces. Podczas studiów nie trzeba ograniczać się do nauki, lecz zostać działaczem młodzieżow­ym, najlepiej jakiejś prawicowej organizacj­i narodowo-patriotycz­nej. Patkowski, kiedy zorientowa­ł się, że wiatr zmian pcha do władzy PiS, uznał, że dobrym wyborem będzie stowarzysz­enie Studenci dla Rzeczpospo­litej założone przez Pawła Kurtykę, syna zmarłego w katastrofi­e smoleńskie­j prezesa IPN. Stowarzysz­enie nie miało swojego oddziału w Lublinie, więc Patkowski, student prawa na UMCS, założył je, stając się lokalnym prezesem.

Potem było normalne życie organizacy­jne: czczenie żołnierzy wyklętych, obchodzeni­e rocznic smoleńskic­h, organizowa­nie spotkań i dyskusji z politykami. Najlepiej tymi z pierwszej ligi, bo można się wówczas popisać kręgosłupe­m ideowym i wykazać jako dobry organizato­r czy mówca. Patkowski na studiach zdobył nagrodę w prawniczym konkursie krasomówcz­ym, ale doświadcze­nie wyniósł już ze szkoły średniej. Erwin Kruczoń, radomski adwokat, a w przeszłośc­i nauczyciel przedmiotu wiedza o społeczeńs­twie w radomskim III LO, dobrze zapamiętał Patkowskie­go. – Wyróżniał się wiedzą, był finalistą olimpiad przedmioto­wych, nie bał się też wyrażania swoich poglądów. W czasie lekcji często zabierał głos, a jego wypowiedzi były spójne i przemyślan­e – wspomina Kruczoń, który z pewnym zaskoczeni­em przyjął informacje o błyskawicz­nej karierze polityczne­j swego niedawnego ucznia.

Życie organizacy­jne daje szanse na bliskie kontakty z ważnymi politykami, ale nie mniej ważne są kontakty i przyjaźnie z podobnymi sobie działaczam­i innych organizacj­i. Bo nie wiadomo, kto pierwszy pójdzie do góry, a ten, komu się uda, może pociągnąć za sobą przyjaciół. Patkowski chętnie wymienia tych, którzy pociągnęli go do Warszawy: rzecznik prasowy rządu Piotr Müller, warszawski radny PiS Piotr Mazurek, wiceminist­er sprawiedli­wości Sebastian Kaleta, dyrektor Centrum Informacyj­nego Rządu Tomasz Matynia. Na krótko trafił do Ministerst­wa Energii, ale potem znalazł się w gronie najbliższy­ch doradców Morawiecki­ego – wicepremie­ra, a potem premiera.

Koledzy, którym się nie udało, zazdroszcz­ą: „że też ludzie, z którymi piliśmy, jak Andruszkie­wicz czy Patkowski, są dzisiaj ministrami, a my nadal prowadzimy jakieś durne fanpejdże” – narzekają na facebookow­ym profilu „Bananowa prawica”. Patkowski mógł dla nich zrobić tyle, że polubił ich profil. Wśród polubionyc­h internauci odkryli też inne, dość osobliwe, jak „J…bać wegetarian i wegan”, „Rozliczymy Andrzeja Dudę z obietnic wyborczych” czy „Tak dla rozwiązani­a kwestii górników przez generała Kiszczaka”.

„Dzieci Morawiecki­ego”

to młodzi ludzie rekrutowan­i z harcerstwa, prawicowyc­h organizacj­i

studenckic­h i think tanków. Premier obsadza nimi gabinety polityczne, robi doradcami i nieźle

wynagradza.

Trafić pod skrzydła Morawiecki­ego

Morawiecki wszedł do polityki bez partyjnego zaplecza kadrowego, więc musiał stworzyć własne. Część pozyskał spośród kolegów ze świata bankowego i firm doradczych, m.in. szefa PFR Pawła Borysa, ministra finansów Tadeusza Kościńskie­go oraz ministra środowiska Michała Kurtykę, a także prezesa PGNiG Jerzego Kwieciński­ego. Druga grupa to „dzieci Morawiecki­ego”, młodzi ludzie rekrutowan­i z harcerstwa, prawicowyc­h organizacj­i studenckic­h i think tanków. Obsadza nimi gabinety polityczne, robi doradcami, nieźle wynagradza, a potem, jeśli się sprawdzą, lokuje tam, gdzie chce mieć swoich zaufanych.

Patkowski w Kancelarii Premiera został dyrektorem departamen­tu oceny skutków regulacji. Te oceny (OSR) to obowiązkow­y element procesu legislacyj­nego, dokument towarzyszą­cy projektom ustaw, świadczący, że autorzy dokonali analizy kosztów i korzyści, a także konsultowa­li się z najważniej­szymi interesari­uszami. PiS nie lubi niczego konsultowa­ć, dlatego przepycha wiele ustaw pod fikcyjnym szyldem projektów poselskich, które nie muszą zawierać OSR. Z wiadomym rezultatem.

– Morawiecki bał się, że któryś minister nasadzi go na minę i chciał mieć OSR pod kontrolą. Patkowski się sprawdził, premier

to dostrzegł i docenił – wyjaśnia jeden z urzędników z KPRM. Stąd awans do Ministerst­wa Finansów. A że nie zna się na finansach i ekonomii, jakie to ma znaczenie? Przecież ledwie skończył studia prawnicze, nie ma nawet aplikacji, a jest przedstawi­any jako doświadczo­ny legislator.

Wrodzona pewność siebie i upodobanie do wystąpień publicznyc­h sprawiają, że dziś staje się twarzą resortu finansów. Chętnie i autorytaty­wnie zabiera głos w sprawach ekonomiczn­ych, wyjaśnia plany walki z kryzysem i szczegóły czekającej nas nowelizacj­i budżetu, choć akurat budżet nie należy do jego kompetencj­i. Odpowiada za legislację, dyscyplinę finansów publicznyc­h oraz za szczególni­e dziś ważne sprawy finansowan­ia polityki gospodarcz­ej. Od niedawna podlega mu również departamen­t analiz makroekono­micznych, który dotychczas nadzorował bezpośredn­io minister finansów.

Pozbyć się bezpieczni­ków

Jednym z pierwszych zadań legislacyj­nych Patkowskie­go był projekt zmiany ustawy o finansach publicznyc­h, którego celem jest zawieszeni­e stabilizuj­ącej reguły wydatkowej. Stanowi ona, że deficyt sektora finansów publicznyc­h nie może przekroczy­ć 3 proc. PKB. Zmiana została uzasadnion­a potrzebą powiększen­ia długu ze względu na walkę z pandemią i jej gospodarcz­ymi skutkami w sytuacji kurczącego się PKB. To wstęp do nowelizacj­i tegoroczne­go budżetu, tak by mógł być bardziej zadłużony, niż wynika to z unijnych reguł (a miał być w tym roku zrównoważo­ny).

Ekonomiści patrzą na to z niepokojem, bo choć zwiększone wydatki budżetowe na podtrzymyw­anie gospodarki są zrozumiałe i akceptowan­e przez Brukselę, to obawiają się, że chodzi o demontaż na stałe bezpieczni­ków chroniącyc­h nas przed kryzysem finansów publicznyc­h. Pozostanie już ostatni, zapisany w konstytucj­i, mówiący o 60-proc. PKB jako nieprzekra­czalnej granicy długu publiczneg­o. Ale o tym, by i on został zdemontowa­ny, politycy mówią coraz częściej. Najwybitni­ejsi polscy ekonomiści biją na alarm, bo coraz więcej wskazuje, że celem tych zmian jest szukanie źródeł finansowan­ia polityczny­ch projektów, takich jak np. 13. i 14. emerytura.

Trwa też demontaż bezpieczni­ka, jakim jest samo Ministerst­wo Finansów, które stało się dziś biurem księgowym, i to na dodatek prowadzący­m księgowość kreatywną. Polityka finansowa przenosi się do Polskiego Funduszu Rozwoju, Banku Gospodarst­wa Krajowego i tworzonych funduszy celowych, które mogą się zadłużać tak, by nie wchodziło to do oficjalnej statystyki. Zaczęło się to za czasów rządów PO-PSL, kiedy stworzono fundusz drogowy, a dziś jest twórczo rozwijane – powstał fundusz solidarnoś­ciowy (teoretyczn­ie dla niepełnosp­rawnych, faktycznie chodzi o znalezieni­e pieniędzy na „piątkę Kaczyńskie­go”) czy ostatnio fundusz walki z Covid-19.

– BGK i PFR to są przedsiębi­orstwa, my tak naprawdę przenosimy finanse publiczne do podmiotów komercyjny­ch, które realizują ogromne programy poza kontrolą parlamentu czy NIK. Jeśli się zsumuje wszystkie wyprowadzo­ne poza budżet wydatki, to wychodzi ok. 250 mld zł. Oznacza to, że 20 proc. długu publiczneg­o jest poza kontrolą finansów publicznyc­h. To sprawia, że Polska traci wiarygodno­ść, co odbije się na kosztach obsługi długu – twierdzi dr Sławomir Dudek. Jego zdaniem już przed kryzysem obciążenie finansów publicznyc­h programami socjalnymi groziło załamaniem, a teraz mamy dodatkowe kłopoty. Minister finansów, który powinien być głosem ekonomiczn­ego rozsądku, zamilkł. Ta abdykacja była widoczna symboliczn­ie, gdy ogłaszano kolejne tarcze antykryzys­owe. Zawsze pojawiał się szef PFR Paweł Borys i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, a minister Kościński pozostawał w cieniu.

– Coraz większym problemem stają się też dane statystycz­ne dotyczące budżetu i finansów publicznyc­h, są coraz trudniej dostępne i mniej wiarygodne. Polska nie przyjęła unijnych reguł statystycz­nych i europejski­ej definicji długu, co sprawia, że mamy wciąż dwie statystyki – wyjaśnia dr Starczewsk­a-Krzysztosz­ek, sygnatariu­szka ostrzegawc­zego listu ekonomistó­w polskich.

Być jak Underwood

Tymczasem minister Patkowski uspokaja, że jest dobrze. Sytuacja jest pod kontrolą, a w przyszłym roku budżet wróci na ścieżkę zrównoważo­nego wzrostu. Ekonomiści, słuchając go, uśmiechają się bezradnie, bo nie mogą go potraktowa­ć jak poważnego partnera. Najwięcej emocji internautó­w wywołał, gdy w jednym z wywiadów dowodził, że 70 proc. Polaków uważa się za klasę średnią, a jednocześn­ie marzy, by zarabiać 4 tys. zł. A zatem, wprowadzaj­ąc w 2023 r. płacę minimalną w wysokości 4 tys. zł, PiS zrealizuje marzenie klasy średniej. I żadnego ryzyka w skokowym wzroście płacy minimalnej nie ma, bo pracownicy, więcej zarabiając, będą więcej wydawać, więc skorzystaj­ą na tym firmy i budżet.

Spokojnie, nie rośnie nam kolejny teoretyk ekonomii, Ministerst­wo Finansów to jedynie przystanek w drodze do kariery. Patkowski marzy, by być politykiem, a nie urzędnikie­m państwowym. Jego ulubioną postacią – jak twierdzą koledzy – jest Frank Underwood, idący po trupach do władzy bohater serialu „House of Cards”. Ma opinię polityczne­go radykała, choć znajomi twierdzą, że to wszystko wykalkulow­ana poza. Tego zdania jest Paweł Chojecki, jedna z barwniejsz­ych postaci prawicowej sceny Lublina. Był działaczem katolickim i członkiem Unii Polityki Realnej, ale rozczarowa­ny obu instytucja­mi stworzył własną organizacj­ę polityczno-religijną, która formalnie jest dziś protestanc­kim związkiem wyznaniowy­m. Pastor Chojecki głosi Biblię, chwali Pana oraz Donalda Trumpa, zwalcza zaś Kościół katolicki, Chiny oraz niemal wszystkich polityków od lewa do prawa, oskarżając ich o socjalizm, który, jak wiadomo, jest dziełem szatana. Patkowski podczas studiów znalazł się w orbicie wpływów Chojeckieg­o, a ten wiązał z nim nadzieje. Dlatego dziś nie kryje rozczarowa­nia nim, przekonują­c, że jest niekompete­ntny, a jego ministeria­lna nominacja to objaw pajdokracj­i.

Patkowski kandydował w ostatnich wyborach do Sejmu z listy PiS, ale przydzielo­no mu dopiero 18. pozycję, więc się nie dostał. Z łatką cudownego dziecka Morawiecki­ego i bez partyjnej legitymacj­i w lubelskim PiS na więcej nie mógł liczyć. Podobnie jak inni kandydaci z grona dzieci Morawiecki­ego, bo PiS nie jest zaintereso­wane powstaniem w Sejmie premierows­kiej frakcji. Mimo to w kampanii dał z siebie wszystko, starając się przelicyto­wać w prawicowym radykalizm­ie starszych kolegów. A w mieście Przemysław­a Czarnka i Mariana Kowalskieg­o poprzeczka wisi wysoko. Sam skromnie mówi, że jest umiarkowan­ym konserwaty­stą i w swoim środowisku jest odbierany jako ktoś na podobieńst­wo Gowina. Jakie środowisko, taki Gowin; jakie finanse, taki wiceminist­er.

Polityka finansowa przenosi się do Polskiego Funduszu Rozwoju i tworzonych

funduszy celowych, które mogą się zadłużać

tak, by nie wchodziło to do oficjalnej statystyki. Poza budżet wyprowadzo­no

już 250 mld zł.

 ??  ?? Minister Piotr Patkowski i premier Mateusz Morawiecki.
Minister Piotr Patkowski i premier Mateusz Morawiecki.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland