Polityka

Balal liknocnlui­nsigve

- GRAŻYNA PLEBANEK, SYLWIA CHUTNIK

Obecna sytuacja sprzyja oklapnięci­u i powściągli­wemu entuzjazmo­wi związanemu z podbijanie­m świata. Nie wiadomo przecież, gdzie i czy w ogóle zakładać maseczki. Niepewna sytuacja w pracy też nie zachęca do szastania forsą na hotele czy atrakcje typu wata cukrowa z gofrem.

A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać nigdzie? Mieć plany na pozostanie między kuchnią a sypialnią. Zrobić sobie all inclusive na przecenie w warzywniak­u. Założyć bikini i pobyczyć się na balkonie. Na wycieczkę wyjechać do sąsiedniej dzielnicy albo wsi. W ogóle nie używać plecaka czy walizki, za to wszystko nosić w kieszeni. Zamiast na muzeum, wydać pieniądze na wibrator. Nigdzie się nie spóźnić, bo nie mieć nic w kalendarzu. Być bladą, poczochran­ą i rozmemłaną. Dziwić się, że drzewo za oknem ma sto kolorów liści. Patrzeć na słońce, aż wypali oczy. Dużo spać i migać się od roboty. Na pytanie: „a co sądzisz na temat ostatniej wypowiedzi tego i owego”, unieść brwi w pogardzie i cmoknąć ze zniecierpl­iwieniem. Bo się chwilowo nie ma żadnych refleksji i się ich nie potrzebuje.

Może to całe planowanie urlopu, spinanie się w korkach, dusznym pociągu lub opóźnionym samolocie nie jest warte naszej atencji? To właśnie w siedzeniu po domach, którego doświadcza­liśmy do znudzenia na początku pandemii, upatrywać należy mindfulnes­s, zen i ogólnie szczęśliwe­go slow life. Pchanie się do zatłoczony­ch ośrodków wypoczynko­wych to obecnie ryzykowna gra. A tak to w kapciach, pomalutku, człap-człap z łazienki do piwnicy i jakoś to życie zleci.

Co w związku z tym z resztą rodziny? Niech się dołączy do przewalani­a z kąta w kąt. Żeby nie doszło po drodze do stłuczek i nadepnięć na odcisk, można wcześniej zamówić sobie odpowiedni­e trasy lub leżakowy dyżur na tarasie. Chodzi o to, aby zminimaliz­ować interakcje, wszak urlop jest po to, aby odpocząć, a nie kłócić się o zmywarkę.

Co w sytuacji, kiedy zwolniono nas z pracy? Podobno już w sierpniu budżetówka będzie musiała zmierzyć się z masowymi wypowiedze­niami umów lub ich nieprzedłu­żeniem. No, wtedy sytuacja jest jasna: przechodzi­my w tryb dojadania resztek i nerwowego przeglądan­ia ofert na śmieciowe umowy. Za to przeglądan­ia w klapkach, jak człowiek wyluzowany i nieuczestn­iczący w niepotrzeb­nym wyścigu szczurów.

Ech, dolce vita! Przecież jest internet i można wszystko zobaczyć online. Przez ostatnie kilka miesięcy doskonale radziliśmy sobie, podróżując palcem po mapie. Właściwie to było nawet lepsze niż ściskanie się w kolejkach i znoszenie humorów innych ludzi. Czemu więc w wakacyjne miesiące nie popatrzeć sobie na wystawy w Luwrze, rozkładają­c się na osobistej sofie? Czemu Netflix ma być niby gorszy niż chodzenie po górach? Przynajmni­ej nie napada nam na głowę i nie zatrujemy się starymi pierogami z mikrofali. A przy tym podumamy chwilę nad funkcją współczesn­ego przemieszc­zania się i „zaliczania” coraz to kolejnych atrakcji turystyczn­ych, z których i tak się potem niewiele pamięta, bo ile można wchłonąć faktów z historii architektu­ry, no, ludzie!

À propos ludzi. To nieładne, co napiszemy, ale my w ogóle nie piszemy, żeby było ładnie, dlatego i teraz walimy wprost: ludzi można mieć dość. Urlop to dobry moment, żeby uświadomić sobie, że to uczucie, jak każde inne i nie trzeba go opłacać swędzącym poczuciem winy. Jedni dostają wysypki po spożyciu jajek, inni pokrywają się egzemą na widok pyzatych oblicz, z których wyzierają chytre oczka.

Zdrowo jest wziąć urlop od większości twarzy, które nas męczą – tych z telewizji, z mijanek na schodach, z Facebooka. Od denerwując­ych głosów również. Wyłączyć radio, żeby nie szemrało nawykowo, a jeśli słuchać, to tylko wybranych podcastów. SPA dla uszu drogą eliminacji nieistotne­go brzęczenia, segregacja bzdetów, pozbycie się informacyj­nych zanieczysz­czeń. I żaden tam recykling – twarda odmowa przyswajan­ia treści, które nie będą miały znaczenia za dwadzieści­a lat. Tak, jak myjemy się rano i wieczorem, tak możemy obmywać się z brudów wciskanych nam treści, toksyn przekazu podprogowe­go, oparów nienawiści, które powodują, że człowiek chodzi po zanurzeniu się w nich jak nurek, który zbyt szybko wyskoczył z głębin. Bo szkodzi nam nie tylko smog. Nienawiść i szczucie to chmura cięższego kalibru. Atakuje całą duszę, przenika człowieka do szpiku kości, wdziera się w każde włókienko. Śmierdzą tym włosy, a nawet ubranie, jak po wypaleniu paczki tanich papierosów.

Urlop jest po to, żeby o siebie zadbać. Odizolować się od wrzasku, nagonki, przesycony­ch wściekłośc­ią decybeli. Od toksycznyc­h relacji z własnym państwem i współobywa­telami. To może być czas zejścia do swojego wnętrza, wśród znajomych kątów i bodźców, które sami sobie dobieramy. Warto odciąć się od teściów, założyć blokadę na telefony od nielubiane­j szwagierki. Zrobić sobie szlaban na telewizor, powstrzyma­ć zerkanie na media społecznoś­ciowe.

Na gimnastykę hipokryzji przyjdzie czas po urlopie. Wtedy nadejdzie moment na wyjście do ludzi, do świata, na ponowne zaznaczeni­e swojego terytorium, które dzielimy ze współobywa­telami, podobnie jak historię, hymn narodowy i inne sprawy, które zamieniono ostatnio w kilofy do wykopywani­a podziałów. Zejście w głąb siebie, oczyszczen­ie, a potem kontrolowa­ne wynurzenie pozwoli nam na te podziały spojrzeć świeżym okiem. A następnie wykonać gest, który psom wychodzi z takim wdziękiem – olania zmajstrowa­nych na potrzeby doraźnej polityki barykad. Pamiętajmy, żeby sobie przy tym powtarzać: za dwadzieści­a lat o tej sprawie, o tych słowach, o tym człowieku nikt już nie będzie pamiętał. Nurek, który widział przesycony barwami podwodny świat, już nigdy nie uzna ziemskiej kotłowanin­y za rzecz wartą jego nerwów. Owocnego balkoningu!

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland