Duda i medycyna
Podczas debaty prezydenta Dudy z samym sobą, która odbyła się 6 lipca w Końskich, pojawiły się tematy medyczne. Prezydent był łaskaw zapewnić publiczność, że on na grypę się nie szczepi. Nikt nie policzy, ilu ludzi, idąc za jego autorytetem, zrezygnuje z zaszczepienia się przeciwko grypie, lecz nawet gdyby było takich osób tylko tysiąc, ktoś może zapłacić za to życiem. Prezydent nie może być obskurantem i podsycać lęku przed nauką. Grypa jest dla wielu ludzi groźną chorobą, a szczepienia mogą nawet uratować im życie. Dokładnie tak samo będzie ze szczepionką na Covid-19, jeśli zostanie wynaleziona.
Oprócz wakcynosceptycyzmu Duda zamanifestował również ignorancję w kwestii eutanazji. Jak wiadomo, bezbożny Zachód atakuje nas wszystkimi wynalazkami Szatana, takimi jak demokracja, antykoncepcja i stroje bikini. Tym plagom już ulegliśmy, jednakże wciąż mamy szansę obronić się przed ideologią gender i LGBT, aborcją i eutanazją. W roli obrońcy starszych ludzi przed eutanatycznymi mordercami wystąpił w Końskich Andrzej Duda, zapewniając, że żadnej eutanazji w Polsce nie będzie, jakkolwiek możemy się spodziewać uchodźców z zachodu Europy, którzy u nas szukać będą azylu przed eutanazją i odłączaniem od respiratorów. Oczywiście intencje tej kłamliwej i przewrotnej wypowiedzi były jasne: wykorzystać lęk starszych ludzi przed koronawirusem i odłączaniem ich od respiratorów, gdyby miały być potrzebne lepiej rokującym pacjentom.
Nie wiem, czy Andrzej Duda czyta POLITYKĘ, niemniej jednak chciałbym wyjaśnić kilka podstawowych spraw związanych z eutanazją, notorycznie zakłamywanych – czy to ze złej woli, czy to z powodu zwykłej ignorancji – przez tzw. przeciwników eutanazji. Warto zacząć właśnie od tego, że ludzie nie dzielą się na „zwolenników” i „przeciwników” eutanazji, lecz na zwolenników bądź przeciwników różnych rozwiązań prawnych kwestii eutanazji – oczywiście pod warunkiem, że coś o tym wiedzą, a wiedza ta z pewnością nie jest udziałem Andrzeja Dudy. Nie wie on nawet tego, że eutanazja to coś zupełnie innego niż „odłączanie od respiratora”. Ba, nie wie i tego, że codziennie od urządzeń podtrzymujących odłącza się na świecie setki ludzi – zwykle dlatego, że ich stosowanie jest już daremne, a czasami, niestety, dlatego, że respirator potrzebny jest komuś innemu, kto ma znacznie większe szanse przeżycia. Są na to procedury i nie mają one nic a nic wspólnego z regulacjami dotyczącymi eutanazji.
O co chodzi w legalizacji eutanazji? Przede wszystkim o to, że eutanazja jest (także w Polsce) i jeśli nie poddaje się jej regulacji, poprzestając na samym zakazie, znajduje się poza kontrolą państwa. Ma to wiele ujemnych skutków, a między innymi taki, że na niektóre osoby wywierany jest nacisk, aby prosiły o eutanazję. Jest to jedno z nadużyć, których zwalczaniu regulacje eutanazji, takie jak w krajach Beneluksu, służą. Dlatego jest czymś wyjątkowo podłym straszenie ludzi, że legalna eutanazja sprowadza na nich niebezpieczeństwo presji, a nawet pozbawienia ich życia wbrew ich woli. Owszem, wielu ludzi na Zachodzie boi się, lecz nie dlatego, że lekarze bądź rodziny chcą ich uśmiercić, lecz dlatego, że fundamentaliści ich nastraszyli. Duda te insynuacje powtarza. Pewnie zabrakło mu czasu, aby dodać kolejną brednię, którą księża przy tej okazji mówią, a mianowicie, że w Holandii chorzy terminalnie nie mają dostępu do dobrej opieki, a żądania eutanazji są tak naprawdę skargami na brak opieki i zrozumienia. Ileż trzeba mieć w sobie bezczelności, by rzucać takie oszczerstwa i jak bardzo trzeba gardzić ludźmi, którzy walczą przed sądami o prawo do eutanazji, żeby poklepywać ich po plecach, powiadając „dobra, dobra, nie wiesz, co mówisz – chcesz leków i opieki, a nie śmierci”.
Legalizacja eutanazji w kilku krajach miała dwie główne przyczyny: usilne żądania wielu chorych oraz zwiększającą się częstość eutanazji. W wielu społeczeństwach ludzie coraz częściej odmawiają sedacji, czyli uśmierzania bólu poprzez wyłączenie świadomości, a domagają się pomocy w samobójstwie lub eutanazji. Jednocześnie rządy niektórych krajów nie chcą zaakceptować hipokryzji, polegającej na udawaniu, że skoro eutanazja jest nielegalna i w ogóle jej nie widać, to znaczy, że jej nie ma. Wybrały inną drogę: albo przeprowadzacie eutanazję wedle bardzo surowych reguł, wykluczających pochopne decyzje, uśmiercenie osoby, która mogłaby jeszcze żyć przez długi czas, a zwłaszcza nakłanianie chorych do wyrażenia prośby o eutanazję, albo naprawdę ryzykujecie sąd i skazanie.
Prezydent nie może być obskurantem i podsycać lęku przed nauką.
WHolandii nie jest trudniej niż w Polsce trafić przed sąd z powodu uśmiercenia pacjenta. Za to jeśli się zgłosi odpowiednim organom (specjalnej komisji oraz koronerowi), że takiego aktu się dokonało, można uniknąć procesu. W Polsce nie można by tym sposobem uniknąć procesu – różnica jest jednak czysto teoretyczna, bo w Polsce nikt dokonania eutanazji nie zgłasza. Nie mamy pojęcia, ile jest eutanazji w Polsce, za to jeśli chodzi o kraje, gdzie jest ona legalna, wiadomo dokładnie, jak z tym jest. Socjologowie donoszą, że obecnie już prawie wszystkie przypadki eutanazji są tam zgłaszane i badane przez władze. Cel, jakim było osiągnięcie transparencji oraz wykluczenie najbardziej niepożądanych form eutanazji (łącznie z wywieraniem presji), został prawie w pełni osiągnięty. Nie sprawdziło się również przewidywanie, że legalizacja lub depenalizacja eutanazji doprowadzi do jej gwałtownego przyrostu. Jest on stały, podobny jak w latach poprzedzających legalizację. A jak jest u nas? Nie wiemy. Nie chcemy wiedzieć.