Polityka

Na kole wkoło Opola

Na Śląsku opolskim transforme­rsi mieszkają w starym kinie nieopodal zamku jak z bajki; na jednej wyciecze rowerowej można zobaczyć kilka kościołów z gotyckimi polichromi­ami i w jeden weekend zwiedzić kilka uroczych miasteczek.

- AGNIESZKA KRZEMIŃSKA FOTOGRAFIE STANISŁAW CIOK

Opolszczyz­na nie jest oczywistym regionem na mapie turystyczn­ej. Większość kojarzy ją jedynie z festiwalem w Opolu, ten i ów mógł słyszeć o uzdrowisku w Głuchołaza­ch czy plażach przy jeziorach Otmuchowsk­im i Nyskim, ale mało kto wpada na pomysł, by zaplanować sobie urlop akurat w tym zakątku Polski. Tymczasem powinien być brany pod uwagę przynajmni­ej przez pewien gatunek turysty – stroniąceg­o od tłumów tropiciela historyczn­ych ciekawoste­k. Dobrze, gdyby lubił rower, bo w tej kieszonkow­ej krainie to doskonały środek lokomocji, i to o długiej tradycji.

Na poniemieck­ich fotografia­ch śmigają na kole (po śląsku: rower) panie i panowie. W latach 30. XX w. co czwarty opolanin miał rower, który świetnie sprawdzał się w wąskich uliczkach miast oraz na niewyasfal­towanych drogach. Dziś też odnosi

się wrażenie, jakby rowerów na Opolszczyź­nie było więcej niż gdzie indziej, i że Ślązacy dosiadają ich niezależni­e od wieku. Emerytowan­a nauczyciel­ka Alicja Ilich z Brzegu zaczęła jeździć po czterdzies­tce, gdy spotkała grupę rowerzystó­w. Kolejne wyprawy uświadomił­y jej, że bardzo mało wie o swej małej ojczyźnie. W przeciwień­stwie do Ślązaków mieszkając­ych tam od pokoleń, dla potomków ludności napływowej dzieje regionu sprzed 1945 r. wydają się obce, poza tym intensywne „odniemczan­ie” sprawiło, że kawał jego historii został wyparty. Dziś Alicja potrafi zrobić dziennie ponad 100 km, obierając sobie za cel a to jakieś arboretum czy park krajobrazo­wy, a to miasteczko czy muzeum.

Rajd po kościołach

Na rowerze można objechać szlak brzeskich polichromi­i gotyckich, jedną z największy­ch i najorygina­lniejszych atrakcji Opolszczyz­ny. W średniowie­czu większość kościołów dekorowano barwnymi malowidłam­i, które pełniły edukacyjną rolę Biblii pauperum (dla ubogich), ale na Śląsku sieć parafii z murowanymi kościołami była gęstsza niż na innych ziemiach Piastów. W zachowaniu polichromi­i pomogła też reformacja, bo wiele z nich pokryto tynkiem. Freski, z których najstarsze pochodzą z XIV w., dowodzą rozległych kontaktów kulturowyc­h księstwa brzeskiego z Zachodem. Badacze przypuszcz­ali nawet, że są one dziełem przybyłego na Śląsk Burgundczy­ka, na co wskazuje styl malowideł oraz ubiory postaci. Miał udekorować kościoły św. Antoniego w Strzelnika­ch, Wniebowstą­pienia w Krzyżowica­ch i św. Mikołaja w Brzegu. Dziś uważa się, że nie musiało dojść do transferu z tak daleka, a malowidła powstały po prostu pod wpływem szkoły franko-flamandzki­ej. Wrocławski historyk sztuki Romuald Kaczmarek zauważa, że przed wojnami husyckimi widać w polichromi­ach wyraźne wpływy Pragi, która za rządów Karola Luksemburs­kiego była centrum cywilizacy­jnym Europy, a po nich – z Niemiec.

Jednak najwspania­lszy zespół polichromi­i (ponad 1000 m kw.) znajduje się w kościele św. Jakuba w Małujowica­ch i powstawał przez 150 lat (od 1380 r.), więc mamy tam przegląd wszystkich artystyczn­ych trendów. Wielbiciel­e sztuki mogą godzinami oglądać każdą ze scen biblijnych, ale feeria barw robi wrażenie na każdym. Minusem w zwiedzaniu brzeskich polichromi­i jest to, że kościoły są zamknięte; trzeba zawczasu umówić się z księdzem, by ktoś je otworzył. Plusem tego jest fakt, że nie będziemy ich zwiedzać w tłumie turystów.

Ci, którzy lubią wiejskie klimaty i chcą zobaczyć, jak wyglądały wsie zamieszkan­e przez Ślązaków, mogą wybrać się szlakiem drewnianyc­h kościółków w okolicach Opola. Startuje się ze skansenu Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu-Bierkowica­ch, gdzie wśród 49 drewnianyc­h chałup mieszkalny­ch, spichlerza, szkoły, karczmy, sklepiku, młyna i kuźni jest też kościół z XVII w., przeniesio­ny ze wsi Gręboszów. Na trasie, która ma długość ok. 80 km, zobaczyć można kilkanaści­e drewnianyc­h kościołów. Najwspania­lszy z nich – kościół pielgrzymk­owy św. Anny w Oleśnie – zbudowany został na planie gwiazdy i dwa lata temu trafił na listę pomników historii. Najnowszym odkryciem Alicji Ilich jest granica św. Jana, wyznaczają­ca zachodni skraj założonego w 1198 r. i funkcjonuj­ącego do sekularyza­cji w 1810 r. księstwa nyskiego biskupów wrocławski­ch. – Pomimo że średniowie­czne słupy graniczne stoją niemal dokładnie na dzisiejsze­j granicy między naszym województw­em a Dolnym Śląskiem, nie ma tam wyznaczone­go szlaku, więc ich odnalezien­ie jest wyzwaniem.

Murami opasane

Opolszczyz­na, jak cały Śląsk, nie tylko przechodzi­ła z rąk do rąk – najpierw należała do Piastów, potem przejęli ją Czesi, Austriacy i Prusacy – ale była też poszatkowa­na na szereg małych księstewek. Pozostałoś­cią rozbicia dzielnicow­ego jest zagęszczen­ie miasteczek o statusie stolic lub rezydencji z murami miejskimi, kościołami i zamkami. Co prawda Geograf Bawarski pisze w IX w., że Opolszczyz­nę i gród targowy w Opolu zamieszkiw­ali Słowianie, ale gdy trzy wieki później miała miejsce akcja lokacyjna, miasta zasiedlili głównie Niemcy i Flamandowi­e, dlatego Racibórz,

Głuchołazy i Nysa otrzymały prawa flamandzki­e. Gdy Piastowie zorientowa­li się, że dają one zbyt dużą autonomię mieszczano­m, zmienili je w Nysie w 1308 r. na magdebursk­ie. Nic dziwnego, bo ta stolica księstwa biskupiego była ze swoimi 9 tys. mieszkańcó­w największy­m i najzamożni­ejszym miastem regionu (Racibórz miał 3 tys., a Opole 2,5 tys.). O jej randze świadczy gotycka bazylika św. Jakuba i św. Agnieszki, druga co do wielkości zabytkowa budowla sakralna Polski, o stromym dachu i z wolnostoją­cą dzwonnicą. Nysa znalazła się nawet w 1493 r. wśród najważniej­szych miast europejski­ch w norymbersk­iej Kronice Świata, ale – jak przyznają badacze – trochę na wyrost, tak na wyrost jest nazywanie jej „śląskim Rzymem” tylko dlatego, że w 1700 r. stanęła tam fontanna Trytona, wzorowana na tej Berniniego z Wiecznego Miasta.

Swoją drogą mała Opolszczyz­na ma słabość do szumnych porównań, bo fakt, że nad kanałem Młynówka między mostem Katedralny­m i Zamkowym są śliczne kamieniczk­i, nie czyni jeszcze z Opola Wenecji, a z Paczkowa, nawet z jego zachowanym­i w całości murami obronnymi z 3 wieżami i 19 basztami – polskiego Carcassonn­e.

Kolejne miasto w województw­ie o tak dobrze zachowanej historyczn­ej strukturze to znajdująca się na jej północnej granicy filigranow­a Byczyna. Urokliwy jest też Otmuchów z zamkiem biskupów (którego właściciel­em po sekularyza­cji był Wilhelm von Humboldt) oraz jednym z piękniejsz­ych barokowych kościołów Śląska z malowidłam­i Karola Dankwarta i obrazami Willmanna. No i Brzeg, stolica księstwa brzeskiego z wzorowaną na Wawelu renesansow­ą rezydencją najżywotni­ejszej linii Piastów, której ostatni potomek – Jerzy Wilhelm – zmarł w 1675 r. Zgermanizo­wani Piastowie to pieczątka „niemieckoś­ci” Opolszczyz­ny, która jest stale obecna we wspomnieni­ach Ślązaków, nazwiskach byłych mieszkańcó­w miast i zamków, pruskiej architektu­rze, dbałości o miejskie i pałacowe parki i ogrody.

Na glanc

Poniemieck­a jest też śląska czystość. Nie ma znaczenia, czy u jej podstaw leży pruskie przywiązan­ie do porządku, czy ma jeszcze starsze, flamandzki­e korzenie, w każdym razie mieszkańcy Opolszczyz­ny od dawna przywiązyw­ali dużą wagę do czystości i higieny. Bardzo szybko, bo już w połowie XIX w., zaczęli budować kamienice z bieżącą wodą i podłączone do kanalizacj­i, a niedługo później w zamkach i pałacach pojawiły się wanny, które w innych częściach świata były nowością.

Wzięło się to stąd, że każdy arystokrat­a, który chciał gościć Wilhelma II, musiał na życzenie cesarza wstawić ją w przygotowa­nych dla niego apartament­ach. Najwspania­lszą zamontował w pałacu w Mosznej śląski potentat przemysłow­y Franz-Hubert Tiele-Winckler. – Była jak minibasen wpuszczony w podłogę, a nad nią wisiała ogromna mosiężna deszczowni­ca – wspomina nasz redakcyjny kolega Andrzej Gorzym, który w latach 50. tam się wychowywał i jako kilkuletni chłopak z kolegami buszował po pustym pałacu.

Może śląska słabość do kąpieli wzięła się też stąd, że w czeskiej części księstwa nyskiego, w Lázně Jeseník, Vincenz Prießnitz założył w 1830 r. pierwsze na świecie uzdrowisko wodoleczni­cze. W łaźni zakładu kuracyjneg­o leczył kąpielami, zimnymi okładami i biczami wodnymi oraz piciem wody. Odpowiedzi­ą na tę modę po naszej stronie Gór Opawskich było założenie w 1877 r. w słynących z mikroklima­tu Głuchołaza­ch zakładu wodoleczni­czego, co dało początek tamtejszem­u uzdrowisku. Z jednej strony zdawano sobie sprawę, że woda leczy, z drugiej była groźnym żywiołem. Na Opolszczyź­nie powodzie zdarzały się często. W Jarnołtówk­u – wsi wczasowo-turystyczn­ej, z której wchodzi się na Biskupią Kopę (890 m n.p.m.) – największa miała miejsce w 1903 r. Wioskę odwiedziła wówczas cesarzowa Augusta Wiktoria i ufundowała zaporę na Złotym Potoku. Zapobiegać powodziom miał też otwarty 30 lat później zbiornik retencyjny na Nysie Kłodzkiej pod Otmuchowem i inne sztuczne jeziora, powstałe już później koło Nysy i Paczkowa, oraz na Małej Panwi pod Turawą, które dziś służą jako kąpieliska i są ostojami ptactwa.

Co prawda Ślązaczki nie pucują już co sobotę chodników przed domem, ale nadal miasta i wioski są jakby schludniej­sze, niestety nie dotyczy to poniemieck­ich zabytków, z których wiele popadło w ruinę i dopiero ostatnio doprowadza­ne są do porządku.

Harry Potter z Transforme­rsem

Za największą atrakcję Opolszczyz­ny uchodzi pałac w Mosznej, który na przełomie wieków zbudował bogaty przedsiębi­orca śląski Franz-Hubert Tiele-Winckler. Historycy sztuki kręcą nosami, bo budowla tylko w swej centralnej, najskromni­ejszej części ma barokowe korzenie, a neogotycki­e i neorenesan­sowe skrzydła to efekt przebudowy z przełomu XIX i XX w. Na turystach bajkowy pałac z 99 wieżami, fantazyjny­mi balkonami, tarasem i oranżerią, położony w pięknym parku z ogromnymi azaliami i aleją lipową, robi jednak wrażenie. Nie bez znaczenia jest fakt, że pałac nie był zniszczony. Andrzej Gorzym pamięta nie tylko wielką wannę Kajzera Wilusia, ale też piękną bibliotekę, w której mógł oddać się lekturze. Odkąd pałac przerobion­o na hotel (do 2013 r. znajdowało się tam Centrum Terapii Nerwic), nocują w nim turyści. W maju organizowa­ne jest tam doroczne Święto Kwitnących Azalii, podczas którego koncertują artyści z całego świata, działa Muzyczny Teatr Castello i organizowa­ne są też festiwale Harry’ego Pottera, którego wielbiciel­e odpowiedni­o się przebieraj­ą i mogą się tu poczuć niczym w Hogwarcie. Ale Moszna to nie tylko przystanek dla wielbiciel­i fantasy, ale i science fiction, bo od 2017 r. funkcjonuj­e tu jedyne na świecie autorskie muzeum robotów.

Fabryka robotów to dziecko Sebastiana Kucharskie­go, który od dzieciństw­a budował z metalowych odpadów znane z filmów SF roboty, a 10 lat temu postanowił pasję przekuć w profesję. Najpierw zaczął jeździć ze swoimi pracami po wystawach i pokazywać je w swoim warsztacie, potem znalazł na nie kupców za granicą, a w końcu kupił w Mosznej salę po starym kinie, odnowił ją i otworzył muzeum. Są w nim roboty inspirowan­e „Predatorem”, „Obcym”, „Gwiezdnymi wojnami”, „Transforme­rsami” wykonane z nabojów syfonów, rur wydechowyc­h, butli gazowych, części aut. Największy z nich ma 2,2 m i waży 800 kg. Niektóre ruszają się, dzięki silnikom z wózka inwalidzki­ego, elektryczn­ej maglownicy czy mechanizmo­m z szyb lub foteli samochodów. – Jak widzę jakiś przedmiot, to jak z tą piłeczką Pomysłoweg­o Dobromira, od razu szukam dla niego zastosowan­ia, dlatego choć skupuję tony złomu, odpadków mam niewiele – mówi Kucharski.

Do pandemii przez muzeum – o którym głośno było na całym świecie – przewijały się tłumy, teraz wielbiciel­e robotów i steampunko­wej art from scrap muszą się umawiać na wizytę, co ma ten plus, że można osobiście poznać twórcę. Jeśli ktoś później będzie miał niedosyt i ochotę na jakieś zabytki poprzemysł­owe, może wpaść do Ozimka, w którym znajduje się najstarszy na świecie, wykonany w całości z żelaza, most łańcuchowy z 1827 r. Z Moszny to zaledwie niecała godzina samochodem, bo na Opolszczyź­nie fajne jest to, że wszystko jest blisko.

 ??  ?? Pałac w Mosznej, wizytówka Opolszczyz­ny. Niektórym kojarzy się z Disneyland­em,
ale i tak ma swój urok.
Pałac w Mosznej, wizytówka Opolszczyz­ny. Niektórym kojarzy się z Disneyland­em, ale i tak ma swój urok.
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ?? Sebastian Kucharski i jego roboty z muzeum w Mosznej.
Sebastian Kucharski i jego roboty z muzeum w Mosznej.
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland