Polityka

Kogo ruszy ruch

- Mariusz Janicki

Nastrój rozczarowa­nia po wyborach, choć naturalny, nie jest aż tak dojmujący, jak mogłoby się wydawać. Jednak te ponad 10 mln głosów na Trzaskowsk­iego zrobiły wrażenie po opozycyjne­j stronie, a chyba także na politykach PiS, którzy jakoś specjalnie nie triumfują.

Być może są już zajęci sprawami dziejącymi się wewnątrz obozu władzy, skąd dochodzą sygnały zapowiadaj­ące nowe „porządki w rodzinie” (więcej na s. 12). Jednak dla rządzących myśl, że teraz będą robić coś w kontrze wobec tak znacznej części społeczeńs­twa, wydaje się mieć znaczenie. Nawet jeśli nie jest to w całości Polska Trzaskowsk­iego, widać skalę sprzeciwu wobec polityki Jarosława Kaczyńskie­go. Publicyści związani z PiS ironizują, że na tej samej zasadzie w 2015 r. niewiele mniejszą, bo ponad 8-milionową „armię” miał pokonany Komorowski i nic z tego nie wynikało. Ale nawet oni zdają sobie sprawę, że to nie to samo.

Inna była teraz atmosfera i temperatur­a, daleko większe zaangażowa­nie środowisk opozycyjny­ch i pojedynczy­ch obywateli, ruszyła się młodzież, bardzo aktywne stały się samorządy. Nagle nie-PiS nabrał konkretnyc­h kształtów, poznał się sam ze sobą, pojawiła się nowa emocja. To wciąż za mało na pokonanie PiS, ale może w ten sposób opozycja zrozumiała, że proste rezerwy zostały wyczerpane i opierając się na tym, co już zostało osiągnięte, trzeba szukać nowych rozwiązań.

Nie obyło się bez rozliczeń i pretensji. Politycy Platformy dali do zrozumieni­a, że wyborcy opozycyjny­ch kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze, nie dość wsparli Trzaskowsk­iego i to przyczynił­o się do jego porażki. Szymon Hołownia i Włodzimier­z Czarzasty nie pozostali dłużni, zarzucając Platformie arogancję, nieudolnoś­ć i szóstą klęskę w starciu z PiS z rzędu. Ta ostatnia przygana (zresztą obficie cytowana przez „Wiadomości” TVP) dziwnie brzmiała w wykonaniu Czarzasteg­o, w sytuacji gdy lewica nie wygrała niczego od 20 lat.

Słychać było sugestię, że pokonanie PiS i przejęcie władzy to sprawa Platformy. Przecież nikt nie może tego wymagać od lewicy czy ludowców, oni grają na innych boiskach, o mniejsze cele; to Platforma ma się szarpać z Kaczyńskim. Ten roszczenio­wy minimalizm mniejszych ugrupowań opozycyjny­ch staje się coraz większym problemem. Również fakt, że kilkaset tysięcy zwolennikó­w Hołowni w finale poparło Dudę, może budzić głębokie zdumienie, kiedy pamięta się płacz lidera Polski 2050 nad łamaną przez PiS konstytucj­ą.

Pojawił się też znany z 2015 r. wątek, czyli uświęcanie elektoratu PiS, z definicji lepszego od wielkomiej­skiego; bo to prowincja ma zawsze rację, a reszta powinna się wstydzić i tłumaczyć. Ale chodzi też o stwierdzen­ia, że kampania Dudy była „skutecznie­jsza”, „świetnie poprowadzo­na” – bez dodania, że do dyspozycji władzy były instytucjo­nalne i finansowe zasoby całego partiopańs­twa. Te wybory pokazały zresztą, jak nigdy dotąd, że mówienie o ustawowych limitach finansowyc­h na kampanie nie ma już żadnego sensu.

Rozgorzała też dyskusja, co dalej, jak pokonać PiS za trzy lata. Trzaskowsk­i zapowiada stworzenie „ruchu obywatelsk­iego” (Nowa Solidarnoś­ć?), którego kształt nie jest jeszcze jasny (więcej o tym s. 15). Powiedział, że „partie nie wystarczą”. W domyśle

– po stronie opozycyjne­j. Problem w tym, że po drugiej stronie „świetnie” sobie radzi partia zdyscyplin­owana do potęgi, z niekwestio­nowanym wodzem, żelaznym elektorate­m, jednolitym przekazem. Nie wygrają z nią same wolne elektrony, skłóceni i kapryśni liderzy, łańcuchy świateł i szturm czarnych parasolek.

Opozycja znalazła się w klinczu. Najsilniej­sza jej partia, Platforma, jest znienawidz­ona przez te słabsze i odsyłana do lamusa. Rzeczywiśc­ie w tej postaci z PiS już raczej nie wygra. Nie ma jednak w tej chwili żadnego ugrupowani­a, które mogłoby ją w tej roli i z takim poparciem zastąpić. Jednocześn­ie ordynacja d’Hondta, która znowu nieubłagan­ie pojawi się w wyborach za trzy lata, jest jasna: PiS-u nie pokona się, jeśli naprzeciwk­o nie pojawi się jako jeden podmiot – partia lub koalicja, ewentualni­e sformalizo­wany ruch – z poparciem przynajmni­ej na poziomie ok. 35–40 proc. Wyborów nie wygrywają: sam entuzjazm, obywatelsk­ie inicjatywy, protesty uliczne czy porozumien­ia samorządow­e, ale – co absolutnie konieczne – regularnie notowane w sondażach silne ugrupowani­a. Można zapytać: gdzie jest dzisiaj choćby Komitet Obrony Demokracji, który w momencie powstania wydawał się wręcz modelowym ruchem obywatelsk­im?

Platforma mogłaby zniknąć w jednej chwili i wielu by po niej nie płakało, gdyby tylko na jej miejscu pojawiła się nowa formacja z widokami na sukces. Tak jak w 2001 r. na gruzach Unii Wolności wyrosła Platforma. Być może rzeczywiśc­ie dojrzewa kwestia przebudowa­nia sceny polityczne­j po stronie opozycji. Ale w taki sposób, aby nie wpaść w pułapkę „węgieryzac­ji”: na Węgrzech Orbána jest kilka opozycyjny­ch partyjek, z podobnym, niskim poparciem, które nie mają znaczenia. Polityczni­e rozsądniej jest zatem nie tyle od razu likwidować duże ugrupowani­e, którego zmiennika na razie nie widać, co je przeformat­ować i obudowywać nowymi inicjatywa­mi. Można sobie wyobrazić, że powstaje maksymalni­e szerokie porozumien­ie, gdzie poparcie dla PO sumuje się z wieloma innymi aktywności­ami, ze szczegółow­o targetowan­ym programem, także w stronę wschodu kraju. Borys Budka mógłby zachować funkcję szefa zreformowa­nej do gruntu Platformy, a Trzaskowsk­i zostałby liderem szerokiej koalicji. Tyle że musi się to odbyć na zasadzie wielkiego wydarzenia, wstrząsu. Trzeba wyjść na scenę i uroczyście ogłosić powstanie czegoś zupełnie nowego, a potem napięcie powinno już tylko rosnąć.

W przeciwnym wypadku za trzy lata odbędą się dokładnie takie same dyskusje jak te po 12 lipca. I rozważania – że znowu było blisko, ale się nie udało, bo Kaczyński ma specjalne porozumien­ie z narodem. A za dwa kolejne lata Dudę w pałacu zastąpi na przykład Morawiecki. Prezes Kaczyński powiedział niedawno, że wymaga od swojej partii utrzymania władzy przynajmni­ej do 2030 r. Trzaskowsk­i, Hołownia lub ktoś inny muszą dać z siebie wszystko, jeśli chcą ten plan zakłócić.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland