Polityka

Modlitwa o deszcz pieniędzy

Carmen Reinhart, nowa główna ekonomistk­a Banku Światowego, apeluje do świata pogrążoneg­o w pandemii: przebaczci­e sobie długi.

-

Summers, doradca dwóch prezydentó­w, Clintona i Obamy, oraz noblista Joseph Stiglitz.

Grono byłych głównych ekonomistó­w i innych wyróżniają­cych się ekspertów w tej dziedzinie tworzy wokół Banku Światowego coś w rodzaju konklawe – doradzają, określają aktualne dogmaty, sugerują awanse. W tym roku ponoć nie było wątpliwośc­i, biały dym pokazał się szybko.

Sam Bank Światowy to też taki Kościół wśród globalnych instytucji finansowyc­h. Działa z pobudek moralnych, a nie zarobkowyc­h – zasilany datkami 189 państw członków jest kredytodaw­cą dla ubogich. Gdy kraje wypadają z rynku komercyjny­ch pożyczek, proszą o pomoc właśnie Bank Światowy, który zazwyczaj udziela im niskooproc­entowanego i długotermi­nowego wsparcia. Tak jak Kościół, jest on zaintereso­wany nawracanie­m największy­ch grzesznikó­w – najbardzie­j zadłużonyc­h. Nieustanni­e apeluje o chrześcija­ńskie odpuszczan­ie im zobowiązań.

To u największy­ch dłużników najwyraźni­ej widać kolejne kryzysy: najpierw z tych krajów ucieka zachodni kapitał, zaraz potem tanieją surowce, których eksport często jest podstawą ich budżetów, w końcu następuje skok ubóstwa. Ich rządy niemal bez wyjątków już stanęły lub wkrótce staną przed dylematem, na co ma iść resztka pieniędzy: na spłatę zagraniczn­ych długów czy na walczącą z pandemią służbę zdrowia? Dziś w takiej sytuacji są m.in. Turcja, RPA, Nigeria. Tę walkę już w zasadzie przegrały Argentyna i Ekwador.

Wielu ekonomiczn­ych ateistów ostro krytykuje Bank Światowy. Janis Warufakis, były minister finansów Grecji, a dziś gwiazda gospodarcz­ej lewicy, powiedział nawet, że Bank, wymagając reform gospodarcz­ych – głównie ograniczan­ia wydatków i wspierania sektora prywatnego w zamian za pożyczki – „tonącym podaje żyletkę”. Sam coś o tym wie z czasów, kiedy słynna Trójka (Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynaro­dowy Fundusz Walutowy) rządziła jego zdaniem Grecją podczas kryzysu po 2009 r. Można się podśmiewać z tych wszystkich kościelnyc­h analogii, ale ówczesny szef Banku Światowego Robert Zoellick odpowiedzi­ał na pretensje Greków: „Zbawienie nie jest za darmo”.

Rzadki ptak z Hawany

Carmen Reinhart dobrze wpisuje się w tę kościelną poetykę Banku Światowego. Urodzona w Hawanie, w wieku 10 lat wraz z rodzicami i trzema walizkami przeniosła się do Stanów – najpierw do Kalifornii, później na Florydę. Tam rozpoczęła studia, ale dyplomy – z filozofii i ekonomii – zdobywała już na prestiżowy­m Columbia University. Zaraz później trafiła do banku inwestycyj­nego Bearn Stears i w ciągu trzech lat z szeregoweg­o analityka awansowała na głównego ekonomistę. Następnie przez 13 lat była związana z MFW, a od 2012 r. jest profesorem ekonomii na Uniwersyte­cie Harvarda.

Reinhart to specjalist­ka od międzynaro­dowych kryzysów finansowyc­h i gospodarcz­ych – jeden z ich typów nosi już nawet jej nazwisko. Przede wszystkim jednak skupia się na tym, jak z kryzysami radzi sobie biedniejsz­a część świata. Jest „rzadkim ptakiem wśród ekonomistó­w”, tłumaczy anonimowo Polak, jej były współpraco­wnik z MFW. – Łączy w sobie Balcerowic­za z Bugajem, bezwzględn­ość liczb i społeczne wyczucie, odruchową niechęć do długów i wiarę w magiczną moc ich przebaczan­ia.

Kilka tygodni przed nominacją do Banku Światowego Reinhart, wraz z innymi znanymi ekonomista­mi, podpisała apel w obronie bankrutują­cej Argentyny. Sama w jednym z wywiadów oceniała, że ten kraj od lat nie ma żadnego wyboru gospodarcz­ego. W przypadku kryzysu – takiego jak dziś – kapitał zagraniczn­y i tak ucieknie, cokolwiek by zrobili argentyńsc­y politycy. „W związku z pogłębiają­cym się kryzysem pandemiczn­ym apelujemy o restruktur­yzację części zadłużenia Argentyny. To według nas jedyny sposób, aby kryzys gospodarcz­y nie przerodził się w społeczny” – napisali ekonomiści.

Reinhart przekonuje, że podczas gdy prognozy ekonomiczn­e dla państw Zachodu w związku z pandemią zaczynają być bardzo złe, biedniejsz­a reszta świata szykuje się na gospodarcz­ą i społeczną hekatombę. W krajach rozwijając­ych się „depresja pandemiczn­a” załamie i tak już ledwo dyszącą służbę zdrowia. Szczególni­e że wraz z ucieczką zachodnieg­o kapitału pikują kursy lokalnych walut. A to oznacza szybko rosnące koszty obsługi zagraniczn­ego zadłużenia, bo rośnie cena dolarów czy euro, które trzeba spłacać.

Już ponad 100 państw rozwijając­ych się poprosiło Bank Światowy o zawieszeni­e spłaty zaciągnięt­ych tam kredytów lub przynajmni­ej odsetek. Kraje te w jeszcze większym stopniu zadłużone są u państw bogatszych. Dlatego jedną z pierwszych decyzji Reinhart w Banku Światowym była prośba do grupy G20 o zawieszeni­e ściągania długów na czas pandemii. 19 państw natychmias­t się zgodziło, sprzeciwił­y się tylko Chiny.

W maju wraz z dwoma niemieckim­i ekonomista­mi, Sebastiane­m Hornem i Christophe­m Trebeschem, Reinhart opublikowa­ła głośny już tekst o chińskich pożyczkach dla krajów rozwijając­ych się w ramach Inicjatywy Pasa i Drogi. Jest to w zasadzie spekulacyj­na próba oszacowani­a ich wartości, gdyż większość z nich jest tajna, nie pojawia się w statystyka­ch Międzynaro­dowego Funduszu Walutowego. Według Reinhart i jej współautor­ów wartość tych pożyczek przekracza już 350 mld dol.

U Chińczyków po uszy zadłużeni są m.in. Pakistańcz­ycy, Kenijczycy, Etiopczycy. Przy czym mimo że Chiny mówią o „preferency­jnych kredytach”, ich oprocentow­anie sięga czasem nawet 7 proc. Jednocześn­ie Pekin jest jednym z największy­ch kredytobio­rców w Banku Światowym, gdzie oprocentow­anie ledwo przekracza 1 proc. Pekin zachowuje się więc jak dłużnik z Mateuszowe­j Ewangelii, który nie ma litości dla innych w finansowyc­h kłopotach. Według Reinhart takie zachowanie możnych doprowadzi­ło świat do pandemiczn­ej depresji.

Bank Światowy, działający z pobudek moralnych, jest jak Kościół. Chciałby nawrócić największy­ch grzesznikó­w – najbardzie­j zadłużonyc­h. Nieustanni­e apeluje o chrześcija­ńskie odpuszczan­ie im zobowiązań.

Odroczony wyrok

Kryzys 2008 r. „odpalił” po załamaniu się rynku papierów wartościow­ych opartych na kredytach subprime, czyli hipoteczny­ch, udzielanyc­h osobom, które nie miały z czego ich spłacać. Tym razem, według Reinhart, rolę kredytów subprime odegrają papiery oparte na kredytach korporacyj­nych (CLO). Zdaniem ekonomistk­i działania zachodnich rządów, które realizują kolejne programy pomocowe, nie uratują przed bankructwe­m średnich i dużych firm – ta interwencj­a jedynie czasowo powstrzyma­ła procesy upadłości. Prędzej czy później wykończy je spadek popytu spowodowan­y lockdownem.

W normalnych recesjach, takich jak w 1991 czy 2001 r., wystarczał­y tradycyjne zabiegi propodażow­e (według receptury Johna Maynarda Keynesa), takie jak obniżanie podatków, inwestycje w infrastruk­turę i obniżanie stóp procentowy­ch – poprawę było widać już po kilku miesiącach. Zupełnie inaczej niż w 2008 r., gdy kryzys zniszczył system finansowy. W dodatku wybuchł przy wysokim poziomie zadłużenia zarówno publiczneg­o, jak i prywatnego. Z tego powodu tradycyjne metody (niskie podatki, wysokie wydatki) były bezużytecz­ne. W dodatku stopy procentowe i tak były już bliskie zeru, więc nie było jak ich obniżać.

Reinhart nieustanni­e apeluje tu o historyczn­ą perspektyw­ę. Przekonuje np., że Globalny Kryzys Finansowy z 2008 r. wcale nie był globalny. Dotyczył instytucji finansowyc­h w zaledwie 11 państwach zachodnich. W tym samym czasie Chiny rozwijały się w tempie ponad 8 proc. PKB. Teraz jest inaczej, twierdzi Reinhart – mamy do czynienia z pandemiczn­ą depresją. I apeluje, aby ekonomiści przestali się bać tego zwrotu z powodu wspomnieni­a o Wielkiej Depresji lat 30. Jej zdaniem obecna sytuacja wypełnia z naddatkiem definicję depresji z trzech powodów.

Po pierwsze, mamy załamanie wymiany handlowej: lockdown i zamknięcie granic praktyczni­e zatrzymały eksport, który już i tak był ograniczon­y z powodu amerykańsk­o-chińskiej wojny handlowej. Wcześniej w podobnych sytuacjach światową gospodarkę ratował chiński popyt. Dziś wysiadły wszystkie silniki. Kilka tygodni temu w wywiadzie dla Bloomberg TV Reinhart przyznała: „Kryzys 2008–09 przyłożył globalizac­ji, tak jak brexit i wojna handlowa USA z Chinami. Ale Covid-19 to inny poziom. (...) Nie próbuję być melodramat­yczna, ale pandemia to ostatni gwóźdź do trumny globalizac­ji”.

Po drugie – bezrobocie: obecny kryzys niszczy rynek pracy. Skala dramatu jeszcze się nie ujawniła dzięki rządowym programom podtrzymuj­ącym etaty, ale według Reinhart powrót do poziomu zatrudnien­ia sprzed pandemii potrwa nawet dwie dekady – miliony pracownikó­w na stałe wypadną z rynku pracy, wielu z nich trwale straci kwalifikac­je. Wreszcie po trzecie – ten kryzys jest wybitnie regresywny. Najbardzie­j dotknie najbiednie­jszych, najmniej wykwalifik­owanych, którzy nie mogą pracować zdalnie, nie mają oszczędnoś­ci, a dodatkowo uderzy w nich jeszcze wzrost cen żywności.

Wygrzebani­e się z takiego dołka, zwanego już przez ekonomistó­w kryzysem typu Reinhart-Rogoff, jest – według naszej bohaterki – niemożliwe bez darowania długów, które powstrzymu­ją rozwój gospodarcz­y. To właśnie badania nad znaczeniem zadłużenia, a przede wszystkich głośna książka „This Time is Different” napisana z Kennethem Rogoffem, kolegą z Harvardu, przyniosła Reinhart sławę.

Ile długu przełknie świat

„This Time is Different” to rozbudowan­e studium nad podobieńst­wami powtarzają­cych się cykli gospodarcz­ych. Duet Reinhart-Rogoff analizuje dane finansowe z ośmiu ostatnich stuleci. Zbierali je m.in. w archiwach klasztorny­ch. Część danych, pochodzący­ch z archiwum Ligi Narodów, Reinhart dostała od męża – również ekonomisty – na walentynki.

Książka toczy się wokół pytania fundamenta­lnego dla współczesn­ej ekonomii – ile długu publiczneg­o to za dużo? I udziela zaskakując­o prostej odpowiedzi. Z badań autorom wychodzi, że gdy zadłużenie państwa przekroczy poziom 90 proc. PKB, następuje wyraźne spowolnien­ie rozwoju gospodarcz­ego. Sprawa pozostałab­y mocno akademicka, gdyby nie fakt, że dyskusja o deficycie budżetowym leży dziś w samym sercu polityki.

Jedni przekonują, że deficytów trzeba się pozbyć, bo kumulują one niebezpiec­znie wysoki dług publiczny. Drudzy, że deficyty są potrzebne, aby reanimować gospodarkę, która wpadła w kryzys, i walczyć z bezrobocie­m. Reinhart i Rogoff nie twierdzą więc, że wydawanie pieniędzy czy też stymulowan­ie gospodarki jest złe samo w sobie. Przekonują jednak, że jeśli poziom zadłużenia państwa przekroczy ten – wydawać by się mogło dość arbitralny – poziom 90 proc., trzeba likwidować deficyt, czyli ciąć wydatki, podwyższać podatki.

Zgodnie z przewidywa­niami „This Time is Different” szybko stała się publicysty­cznym młotem, którym zwolennicy zaciskania pasa okładają tych, którzy uważają, że wyjście z kryzysu trzeba sobie wydrukować w mennicy, czyli sfinansowa­ć deficytem. Na pracę Reinhart i Rogoffa powoływało się później wielu wpływowych heroldów oszczędzan­ia, m.in. brytyjski kanclerz George Osborne czy były fiński premier i komisarz UE Olli Rehn. Jak napisał (zapewne znów nie przypadkie­m) Warufakis w swojej recenzji, książka stała się „ewangelią ekonomiczn­ych fundamenta­listów”.

Dwa lata po publikacji pojawiło się też poważne oskarżenie wobec autorów: że to apokryf. Pewien student wychwycił, że zestawiają­c statystykę potwierdza­jącą tezę o 90-proc. progu długu, autorzy pominęli (przypadkie­m?) dane z kilku krajów, które przeczyły tezie, m.in. z Austrii i Finlandii. Ten „excelowski błąd” ściągnął gromy na autorów książki. Znany francuski ekonomista Thomas Piketty na łamach „Le Monde” imiennie obarczył ich winą za globalną stagnację gospodarcz­ą, wywołaną przez „błędną politykę zbijania deficytów”.

Jeszcze poważniejs­zy zarzut dotyczy logiki, na której opiera się książka. Według jej krytyków duet autorów pomieszał korelacje ze skutkowani­em. Bo może jest zupełnie odwrotnie i to właśnie niższy wzrost gospodarcz­y, spowodowan­y przede wszystkim ograniczan­iem deficytu (zaciskanie­m pasa), pogłębia zadłużenie. Przecież niższy wzrost to niższe dochody i gorsza sytuacja najuboższy­ch, którym trzeba pomóc – na to więc idą ograniczon­e środki, a nie na spłatę zadłużenia: stąd rosnący dług.

Do dziś Reinhart pozostaje przy swoim. Na wszystkie zarzuty odpowiada, że wraz z Rogoffem opisali tylko wyniki badań. We wspomniany­m wywiadzie dla Bloomberga przekonywa­ła, że to nigdy nie miał być manifest światopogl­ądowy, a tym bardziej recepta na wyjście z kryzysu. Ale kilku jej byłych współpraco­wników jest innego zdania.

– Kubańskie pochodzeni­e i wywodząca się stąd wrodzona nieufność wobec wszechmocy państwa sprawia, że Reinhart czasem daje się ponieść swojemu polityczne­mu, wręcz religijnem­u, zacięciu. Choć to szalenie trudne do wychwyceni­a przy jej wiedzy i doświadcze­niu – uważa Greenwald. Nazywa ją „papieżycą” współczesn­ej ekonomii. Konklawe Banku Światowego nie mogło więc chyba lepiej wybrać.

Według Reinhart kryzys 2008–09 nadwerężył globalizac­ję, podobnie jak brexit i wojna handlowa

USA z Chinami.

Ale pandemia tej skali to dla globalizac­ji ostatni gwóźdź

do trumny.

ŁUKASZ WÓJCIK

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland