A jednak blisko? 4/6
AHanka Grupińska, Dalekowysoko. Tybetańczycy bez ziemi, Wielka Litera, Warszawa 2020, s. 536 utorka, dotychczas znana z książek o Zagładzie i kulturze żydowskiej, obrała tym razem kierunek bardziej odległy. Owocem jej pobytu w stanie Himaćal Pradesz, w północnych Indiach, jest opowieść o wygnanych Tybetańczykach. „Może zdążą zachować to, co z przeszłości z trudem przetrwało, a ginie z prędkością światła” – notuje Grupińska, która zbierała materiał przez 10 lat, z czego 2,5 roku spędziła w klasztorze. Tam zaprzyjaźniła się z buddystką Tenzin, obserwowała rytuały i zwyczaje, rozmawiała. W książce znajdują się więc historie o cierpieniu i krzywdzie, jakich doznali mieszkańcy terenów wchłoniętych przez ChRL. Pojawiają się obrazy kulturowej kolonizacji, samospaleń czy niewyobrażalnych tortur, jakim poddawano mnichów. Polityka zresztą wdziera się do opowieści uchodźców. Nie jako szansa na zmianę, ale rozczarowanie. Jest tu i wiele nieoczywistych spotkań. Między innymi z pochodzącą z Jerozolimy Karmit, uciekającą od ortodoksji żydowskiej w buddyzm, albo z artystką Mariko – pierwszą transpłciową kobietą w tybetańskiej społeczności w Indiach, na której występy taneczne mnisi i mniszki przychodzą setkami. Hanka Grupińska tej zupełnie innej rzeczywistości przygląda się z fascynacją, ale i pokorą. Wychodzi z założenia, że zachodnie spojrzenie do niczego nie upoważnia. Choć momentami brzmi nieco patetycznie, to nie można jej odmówić ciekawości, pasji i zaangażowania, którymi podszyte są prowadzone zapiski. Niespieszna narracja sprzyja godzeniu obu światów. Można też odnieść wrażenie, że losy bohaterów dziwnie się ze sobą splatają. Tworzą uniwersalną opowieść o tym, jak będąc pozbawionym domu, wymyślać go od nowa.