Polityka

AZokruzrap­dinejieje,

- STANISŁAW TYM

Polityczni­e to ja się czuję jak kostka świeżego masła wyjęta po paru miesiącach z lodówki, która nie działa. Rozlecą się, czy się nie rozlecą? I czy na trzy nierówne połowy, czy na dwoje, jak babka wróżyła? Pytania się cisną niczym maseczki na usta. Obywatele Kaczyński, Ziobro i Gowin sami nie wiedzą, ilu ich jest i czy mają dalej razem wsadzać demonstrac­yjnie ręce do kieszeni podatników. A może powinni podać sobie przyjaźnie dłonie na znak niezgody? Stoją więc tak jak murarska trójka z czasów wczesnego PRL, spodnie ich piją pod pachami, a zdjąć przecież nie wypada.

Ja, w roli wyżej wspomniane­j kostki, uważam, że zgoda buduje, zaś niezgoda spawa. Mam więc taki akt strzelisty z tyłu głowy: Boże spraw ich spaw! Niech się wydłubią przez następne trzy lata z tych kilkuset miliardów utopionych w beczkowoza­ch świetnego samopoczuc­ia. Marzenie ściętej głowy, przecież wiadomo, że im to dynda. Spokojnie dojdą do biliona zadłużenia. Potem wciągną kalosze nieszczęśc­ia i nad brzegiem bagienka zaśpiewają z wyraźną pretensją jeden do drugiego i obaj do trzeciego, że „jeszcze nie zginęła”.

A przecież dobrze pamiętam, jak w 2015 r. Jarosław Kaczyński publicznie obiecywał, że jego rząd gotów jest przeznaczy­ć 1 bln 400 mld na inwestycje w gospodarkę. Spory udział w tej sumie miały mieć spółki Skarbu Państwa. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że kasa pójdzie m.in. na Polską Fundację Narodową, biznesy ks. Rydzyka, misję Jacka Kurskiego w TVP, pensje dla żon, dalszej rodziny i przyboczne­j gwardii politruków. Że na najważniej­sze stanowiska w Polsce będą nominowane wyłącznie osoby z kręgosłupe­m zgodnym z linią PiS i hasłem: im mniej umiesz, tym wyżej zajdziesz. No i z luźnym stosunkiem do przestrzeg­ania prawa – by im po prostu nie przeszkadz­ało. Bo tylko w ten sposób można kupić nieprzydat­ne respirator­y za 200 mln zł czy testy na koronawiru­sa o 15-proc. czułości za 15 mln dol.

Niech więc się tych trzech „muszkieter­ów” tłucze jak w MMA. Nie od rzeczy byłoby też wspomnieć o czwartym z paczki. Pan Andrzej. Dusza człowiek. Ach, jak on te dołki kopał pod nowe drzewa. Sosny sadził niczym dęby, aby jego następcy mieli co wycinać. To jest prawdziwe myślenie o przyszłośc­i. A jak maszerował ulicami Warszawy pod hasłem „Wspólnie bronimy rodziny”. Przed czym? Przed atakami lewackich aktywistów na chrześcija­ńskie wartości. Wystarczy przejść w tej sprawie 300 m z prezydente­m i już „seksualni edukatorzy” z walizkami pierzchają na stałe za granicę. Czyści się tę naszą Polskę, że coraz bardziej jak kwiecista łąka wygląda, a nie żadna tam tęcza.

Rozlecą się w końcu, czy się nie rozlecą? I czy na trzy nierówne połowy, czy na dwoje,

jak babka wróżyła?

Niezależni­e od tego, czy Zjednoczon­a Prawica rozwiedzie się na proszek, czy tylko na granulki, mamy jedną skałę, której nic nie rusza. Opozycja się ona nazywa. Potężny kawał wysuszonej gliny, że tylko cegielnię stawiać i znów budować nową ojczyznę naszych ojców. Słuchałem w telewizji Borysa Budki i czułem się jak artylerzys­ta pod Austerlitz. Wyglądał jak Bonaparte i mówił jak Bonaparte: Mamy scenariusz na każdą sytuację. Oczekujemy od Kaczyńskie­go deklaracji, czy odda nam Polskę. Jesteśmy gotowi do przyśpiesz­onych wyborów. Instrukcje w teren już wysłałem. Są natychmias­t wdrażane. Ludzie wiedzą, co robić. Wykorzysta­my zamieszani­e i popłoch w szeregach wroga. Wybory można wygrać i dlatego musimy je wygrać. Trąbki hejnałówki czekają. Szyfranci na stanowiska­ch. Może nie siedzimy w okopach, ale odważnie stawiamy czoło. Orzeł skrzydłem nas osłania, zorza dnieje, a kur pieje. Duch nakłania do zbratania, wizją zwycięstw serca grzeje.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland