Ani tu, ani tam 4/6
PLudwika Włodek, Gorsze dzieci republiki. O Algierczykach we Francji, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020, s. 344
odtytuł tej książki głosi, że to rzecz o Algierczykach żyjących dziś głównie na przedmieściach Paryża czy Marsylii. Ludwika Włodek zapuszcza się w te owiane złą sławą dzielnice, które z bliska nie zawsze okazują się takim piekłem, jakim malują je francuscy nacjonaliści. Włodek, socjolożka, a przy tym rasowa reporterka, z empatią przygląda się owym gorszym dzieciom państwa, które na swoim sztandarze wypisuje hasło wolność, równość, braterstwo. Kiedy jednak mogli się oni cieszyć wolnością i równością, pyta, o braterstwie nie wspominając? Na pewno nie wtedy, gdy ich ojczyzna była francuską kolonią – a Włodek ma wiele do powiedzenia o francuskich porządkach w Algierii – ani wtedy, gdy wojna domowa i islamskie prawa kazały im szukać chleba i swobody w dawnej metropolii. Niektórym się tam powiodło, ale większość Francja odtrąciła, popychając ich w stronę islamskiego fundamentalizmu i terroryzmu. Wielu Algierczyków, mężczyzn i kobiet, czuje się jednak Francuzami i walcząc o swoje prawa, odżegnuje się od przemocy, i to im głównie poświęcona jest ta opowieść. Choć mogłaby ona nosić też podtytuł „Francuzi w Algierii”, bo żyło ich tam tysiące, i o nich też jest ta książka. Gdy Algieria wybiła się na niepodległość, musieli uciekać do Francji, serce zostawiając w Algierii i przyznając, iż Francja nie jest i nie będzie ich krajem. I w tym podobni są do tych Algierczyków z przedmieść, którzy – jak mówi o sobie jeden z bohaterów tego reportażu – czują się wiecznymi wyrzutkami, bo ani tu, ani tam nie są u siebie, a ich słowa przywodzą na myśl miliony podobnych im wykorzenionych i wypędzonych w naszych czasach.