Agnieszka Krzemińska Historia zapisana w glinie
Glina nie wydaje się surowcem tak cennym jak kamień czy metale. Tymczasem to ona stoi u podstaw rozwoju cywilizacji.
2
Warcheologii ziem polskich ceramika to podstawa. Dlatego nawet jeśli odkrycie starego pieca do jej wypalania nie wzbudzi sensacji w opinii publicznej, dla badaczy przeszłości to zawsze cenne znalezisko. W tym roku naukowcy z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego natrafili w Samborowicach koło Raciborza na resztki celtyckiego pieca. Składał się on z dwóch komór, a w jednej z nich zachowała się gliniana płyta z otworami do stawiania wypalanych naczyń. W jamie obok znaleziono setki odpadów produkcyjnych. Piec, którego używano w drugiej połowie II w. p.n.e., jest wyjątkowy dlatego, że wypalano w nim jedne z pierwszych na ziemiach polskich naczyń toczonych na kole – cienkościennych i lśniących, czasami z domieszką grafitu, uodporniającego na temperatury i działanie kwasów. Służyły one zapewne jako zastawa stołowa i pogrzebowa, czyli ta, która trafiała do grobu.
To Celtom zawdzięczamy sprowadzenie do nas ok. 400 r. p.n.e. koła garncarskiego. Trzeba przyznać, że byliśmy pod tym względem mocno zapóźnieni, bo w Mezopotamii czy w Egipcie używano ich już 4 tys. lat wcześniej, ale nijak to nie zmniejsza wagi i znaczenia lepionej u nas ręcznie ceramiki, która jest niezastąpioną skarbnicą informacji o pradziejach.
Garnki myśliwych
Glina to miękka i plastyczna ilasta skała osadowa, która poddana działaniu ognia twardnieje na kamień. Zauważyli to już neandertalczycy, którzy wykładali nią jamy do produkcji smoły drzewnej, ale najstarsze wyroby z wypalanej gliny pochodzą z paleolitycznego stanowiska w Dolních Věstonicach na Morawach, gdzie ok. 30 tys. lat temu ktoś wrzucił do paleniska figurki niedźwiadka, mamuta, lwa, nosorożca, konia, rosomaka i jednej z najstarszych paleolitycznych „wenusek”. Wtedy jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, by z tego samego surowca zrobić pojemniki. Długo zakładaliśmy, że krucha i ciężka ceramika (z gr. – keramos, czyli ziemia, glina) to wynalazek rolników, bo nie nadawała się do koczowniczego stylu życia, w dodatku jeszcze w początkach neolitu ok. 11 tys. lat temu na Bliskim Wschodzie radzono sobie bez niej (neolit aceramiczny). Myliliśmy się, bo w euroazjatyckiej strefie leśnej Dalekiego Wschodu i Syberii już 17 tys. lat temu wypalano naczynia.
Kto był pomysłodawcą – nie wiadomo, ale ponieważ na najstarszych garnkach japońskiej ceramiki Jōmon odciski palców wyglądają na kobiece, są przypuszczenia, że to panie na początku lepiły je dla własnych potrzeb i dopiero z czasem, gdy zaczęto ją wytwarzać bardziej masowo, wzięli się za to mężczyźni. Potwierdzeniem mogą być przeprowadzone w 2015 r. przez Akivę Sandersa z Chicago University badania odcisków palców na ceramice mezopotamskiej, z których wynika, że przed powstaniem miast garncarstwem zajmowały się obydwie płcie.
Natomiast w 2019 r. zespół Johna Kantnera z University of North Florida przeanalizował 985 odcisków na ceramice Indian Pueblo z X i XI w. z osady Chaco Canyon. Pomimo tradycyjnych przekonań, że naczynia lepiły tam tylko kobiety, mężczyźni wykonywali je, gdy było to bardziej opłacalne, np. w okresach ożywionych kontaktów handlowych. Wpływ kobiet na wynalezienie garncarstwa to obszar spekulacji, ale jest pewne, że pojawienie się naczyń nie zostało wymuszone przez gospodarkę wytwórczą, choć to w neolicie stała się ona niezbędna.
Co prawda trudno zachwycać się niezgrabnymi skorupami kuchennych garów z gruboziarnistej gliny, nieszkliwionych i potłuczonych, ale urny i popielnice są zazwyczaj w lepszym stanie, a ponieważ wiele ludów na naszych ziemiach stosowało ciałopalenie, są to jedne z częstszych znalezisk. Pradzieje przyjęło się dzielić ze względu na używane surowce, z jakich produkowano narzędzia i broń, na epoki: kamienia (paleolit, mezolit i neolit), brązu, a potem żelaza, ale archeolodzy wewnątrz tych okresów rozróżniają następujące po sobie kultury archeologiczne na podstawie typu gospodarki, pochówków i właśnie kształtów oraz wzorów na naczyniach, co ma swój wyraz w ich nazewnictwie. I tak kultura przybyłych na południe ziem polskich znad Dunaju ok. 7500 lat temu pierwszych rolników to kultura ceramiki wstęgowej rytej. Na podobnej zasadzie mówimy o kulturze pucharów lejkowatych, amfor kulistych, ceramiki sznurowej, urn twarzowych czy pól popielnicowych.
Wiek w porach
W starych skorupach kryją się informacje nie tylko o ewolucji myśli technicznej i kulturowej, lecz także mobilności grup ludzi, które zawsze wędrowały ze swoimi garnkami. Z kolei naśladownictwa form i dekoracji naczyń bardziej zaawansowanych kultur (co widać po pewnej nieudolności lub użyciu miejscowej gliny) świadczą o ich wpływach, a obecność ceramiki importowanej – o zasięgu handlu przewożonymi w nich surowcami. Dlatego typologia naczyń ze względu na ich kształt, dekorację czy skład gliny jest od lat podstawowym narzędziem archeologa, a w ostatnim czasie doszły jeszcze badania laboratoryjne.
Dzięki chromatografii gazowej udało się wyodrębnić zachowane w porach naczyń lipidy kwasów tłuszczowych lub ślady alkaloidów zdradzające, jakie produkty spożywcze były w nich przechowywane. I tak od kilku lat wiemy, że w naczynkach z dziurkami kultury ceramiki wstęgowej rytej z Kujaw produkowano ser; w garnkach japońskich łowców zbieraczy sprzed ok. 11 tys. lat gotowano ryby; w egipskich buteleczkach w kształcie makówek było opium, a w antycznych amforach przewożono nie tylko wino, lecz także oliwę i sos rybny (garum).
Co więcej, te same kwasy tłuszczowe mogą być sposobem na dokładne określenie wieku ceramiki, ogłosił w marcowym „Nature” międzynarodowy zespół badaczy (w tym z Polski) pod kierunkiem prof. Richarda Eversheda z uniwersytetu w Bristolu. Dotychczas nie było metod pozwalających określić dokładny wiek glinianego naczynia, więc posiłkowano się typologią oraz badaniami radiowęglowymi znajdujących się przy garnkach kości lub przepalonych węgli. Nowa metoda sprawdza się tam, gdzie nie ma materiałów organicznych, ale jej wadą jest skomplikowana procedura pobierania próbek. Nie da się jej zastosować w przypadku pozbawionych porów naczyń glazurowanych i szkliwionych (pokrytych pastą krzemionkową lub ze sproszkowanego szkła) oraz wynalezionej w Chinach w VI w. porcelany.
Daleki Wschód słynie z najstarszej ceramiki i z wyrafinowanych technik jej produkcji, ale i Europa miała swoje ceramiczne osiągniecia. W VII w. p.n.e. w Grecji pojawiły się wazy ze scenami malowanymi bogatym w tlenki żelaza firnisem. Poprzez regulację
4
dopływu tlenu w trakcie wypalania nabierał on połyskliwego czarnego koloru, podczas gdy reszta naczynia pozostawała czerwona, stąd styl czarnofigurowy (czerwono-figurowy powstawał poprzez wyskrobywanie dekoracji w firnisie pokrywającym naczynie). Malarstwo wazowe zachwyca do dziś poziomem technicznym i artystycznym, jest też skarbnicą informacji na temat greckiej kultury. Natomiast znakiem rozpoznawczym Rzymian była mniej subtelna czerwona ceramika z form, zwana terra sigillata, czyli „ziemia stemplowana”, oraz stemplowane cegły, bo ceramika to nie tylko gary.
Znaczone cegły
Bez gliny nie doszłoby do technologiczno-cywilizacyjnego postępu i przejścia do epoki brązu, chociażby dlatego, że to z niej lepiono piece do wytopu rud oraz formy do odlewania sztab, narzędzi, broni czy w końcu monet. Poza tym glina, zaraz po drewnie, kamieniu i ziemi stanowiła podstawowy budulec, który wcale nie wymagał wypalenia. W ciepłych krajach wystarczyło ją wysuszyć na słońcu. Na pustynnym Bliskim Wschodzie z cegieł suszonych wznoszono domy, pałace oraz schodkowe wieże świątynne, choć te ostatnie oblicowywano cegłami wypalonymi w piecach. Z czasem barwnie je glazurowano (technikę wypalania lśniących fajansów wymyślili Egipcjanie na przełomie IV i III tys. p.n.e.), czego najwspanialszym przykładem jest Brama Isztar z Babilonu z VI w. p.n.e., którą dziś można obejrzeć w Muzeum Pergamońskim w Berlinie, a jej replikę w Iraku.
Na ziemiach polskich suszoną gliną z domieszką sieczki, trocin czy gruzu oblepiano zewnętrzne i wewnętrzne ściany domów, podłóg (polepa i klepisko) i palenisk. Cegły wypalane, kafle czy terakota pojawiły się dopiero w średniowieczu, co było związane z tym, że nie znaleźliśmy się nigdy w granicach Imperium Romanum. Rzymskie cegły, których tajniki produkcji opisał architekt Witruwiusz, od I w. były wyznacznikiem zasięgu wpływów antycznej cywilizacji, chociażby dlatego, że budowano z nich system grzewczy (hypocaustum) do domów i łaźni. Polegał on na tym, że ogrzane w piecu powietrze rozchodziło się pod podłogami opartymi na ceglanych słupkach i glinianymi rurami w ścianach domów.
Rzemieślnicy wytwarzający ceramikę budowalną i cegły stemplowali je swoim imieniem, podobnie jak legioniści, którzy przy zakładaniu obozów budowali piece do wypalania cegieł i odciskali w nich znak oddziału nadzorującego produkcję. Zwyczaj „podpisywania” cegieł zachował się do dziś – poza znakami cegielni, podpisami rzemieślników, numerami serii były to też symbole (krzyż, słoneczko), które miały chronić budynki i ich mieszkańców.
Ceramika w silnikach
Nawet jeśli w niektórych regionach dominował kamień, to i tak nie udawało się obejść bez ceramicznych dachówek, rur, płytek czy kafli. Cegła zawsze pojawiała się tam, gdzie zabrakło kamieni, szukano oszczędności lub chciano ułatwić sobie budowę, ale też ze względu na modę lub jej właściwości techniczne. To z nich zbudowano kościół Hagia Sophia w Konstantynopolu, kopułę w katedrze we Florencji, a miasta Hanzy i Państwo Krzyżackie zdominował ceglany gotyk. Wielkie gliniane budowle, jak kościół Mariacki w Lubece z najwyższym ceglanym sklepieniem krzyżowym na świecie, zamek w Malborku czy Wielki Mur Chiński swą monumentalnością i trwałością nie ustępują kamiennym odpowiednikom.
Cegła wraca jako surowiec naturalny, zdrowy i estetyczny. Zresztą ceramika jest wszędzie, nie tylko w naszych domach w postaci dachówek, cegieł, kafelków, terakoty czy wyposażenia łazienek. Docenił ją przemysł – w końcu to po wypaleniu jeden z najtwardszych materiałów, odporny na działanie wysokich temperatur i czynników chemicznych, o doskonałych właściwościach mechanicznych i izolacyjnych. Wyspecjalizowana ceramika inżynieryjna o wyśrubowanych parametrach ma dziś zastosowanie w różnych dziedzinach (np. elektronice), urządzeniach (np. silnikach w postaci wtrysków paliwa czy w światłowodach i laserach) oraz miejscach (np. w naszych ustach w postaci implantów).
Badania nad udoskonalaniem i zastosowaniem ceramiki trwają, więc nawet stara dobra cegła może mieć przyszłość. W sierpniu w „Nature Communications” naukowcy z Washington University w St. Louis przedstawili taką technologię ich modyfikowania, by magazynowały energię elektryczną i służyły jako domowy akumulator. Byłoby to możliwe dzięki powłoce z polimeru z nanowłókien, które wnikając w pory cegieł, gromadzą jony i transportują elektryczność. Reakcję polimeryzacji zapewnia znajdujący się w cegłach tlenek żelaza.
Dusza w glinie
Ale glina to też element kultury, choć, poza ceramiką, służyła raczej jako tworzywo pomocnicze, np. w metodzie produkcji brązów na tzw. wosk tracony. Polega ona na tym, że woskowy prototyp pokrywano warstwą ogniotrwałej masy ceramicznej, a gdy ta stwardniała, usuwano wosk wrzątkiem, po czym wlewano do pustej formy płynny metal. Po wystygnięciu rozbijano ceramiczną skorupę, otrzymując spiżowy posążek. W podobny sposób powstawały imponujące antyczne brązy, a nawet mierzący 30 m wysokości Kolos Rodyjski – jeden z siedmiu cudów świata. Z gliny powstawały głównie większe lub mniejsze figurki wotywne, które w wielu kulturach wkładano zmarłym do grobów jako pomocników w zaświatach.
Najsłynniejsza jest terakotowa armia Pierwszego Cesarza Chin, który przy swoim grobowcu kazał umieścić całą armię glinianych żołnierzy, muzykantów, tancerzy i śpiewaków. Terakotowi służący naturalnej wielkości mieli towarzyszyć mu w życiu po życiu.
To nie wszystko. Fakt, że Golem czy magiczne laleczki, które miały wpłynąć na los zaklinanych ludzi, były z gliny, wiązał się z tym, że wedle wielu religii bogowie lepili z niej ludzi. W Egipcie – Chnum, w Grecji – Prometeusz, w Biblii – Bóg Stwórca, a w Chinach bogini Nüwa. Ale i garncarz czy rzeźbiarz też są swego rodzaju stwórcami – plastyczną masę modelują rękami, nadają jej kształt i wkładają w nią „duszę”. Analiza porównawcza pracy współczesnych garncarzy i wytwarzanych przez nich tradycyjnych naczyń wykazała, że każdy rzemieślnik ma swój styl ich formowania, nawet jeśli efektem finalnym ich działań jest naczynie o podobnym kształcie. Czasami pozostają po nich wręcz odciski palców. Jak ten należący do jakiegoś nastolatka lub kobiety, którego dopatrzyli się badacze w 2004 r. na plecach Wenus z Dolních Věstonic.
I jeszcze jedno – glinie zawdzięczamy możliwość wejścia na wyższy poziom intelektualny, bo to ona posłużyła jako pierwszy materiał piśmienniczy. W Mezopotamii, gdzie narodziło się pismo, korzystano z glinianych tabliczek suszonych na słońcu. Rysunki zamieniły się w kombinacje klinów wyciskanych w miękkiej masie trzcinką. Pismo Sumerów przejęli Asyryjczycy, którym zawdzięczamy jeden z najwspanialszych prezentów – bibliotekę w Niniwie. W trakcie jej pożaru ogień utwardził glinę tabliczek, dzięki czemu do naszych czasów przetrwało niemal 31 tys. ksiąg o astronomii, medycynie, matematyce, fizyce, filozofii i historii. W tym kontekście możemy żałować, że antyczni przerzucili się na papirus i pergamin, bo gdy spłonęła biblioteka w Aleksandrii, ogień nie był tak łaskawy.
Zatem nasza cywilizacja w każdym wymiarze stoi na glinie. Oczywiście wypalonej, na co można różnie patrzeć – z jednej strony jest twarda i odporna, a z drugiej zaś łamliwa i krucha.