Polityka

Ewa Wilk PSYCHOLOGI­A 10 mitów o polskich kobietach

Reakcje na ciągle trwające manifestac­je pokazują, jak mocne są fałszywe przekonani­a, kim jest, a raczej kim być powinna Polka. Oto ledwie dziesięć sprostowań wobec zasadniczy­ch stereotypó­w na ten temat.

- EWA WILK

Baby są jakieś inne” – tytuł filmu Marka Koterskieg­o nabrał w ostatnich tygodniach wielu nowych znaczeń. Tamta po Koterskiem­u gorzka komedia zogniskowa­na była na męskiej nieporadno­ści w zrozumieni­u partnerek, prowadzące­j do konstatacj­i, że różnice między kobietami i mężczyznam­i są głębokie, odwieczne i niepojęte dla prostej i szczerej męskiej umysłowośc­i. Dziś – po zdetermino­wanych i twardych protestach – dobitnie widać, że „baby są inne” nie tylko od tego, co sądzi o nich bodaj większość chłopów, ale nawet od tego, co same przez wieki o swej tożsamości mniemały.

Padają kolejne stereotypy i autostereo­typy. Ani to słabsza płeć, ani taka znowu bez wyjątku piękna, ani przeciwna – w odniesieni­u do męskiej – w sensie psychiczny­m, intelektua­lnym i emocjonaln­ym. Wypowiedzi wielu – by tak rzec – panów publicznyc­h, którzy nie wahają się komentować żadnych zjawisk społecznyc­h, brzmią, przeprasza­m, zazwyczaj durnowato. I wtedy, kiedy – patrząc z polityczne­go prawa – obrażają demonstran­tki, widząc „przewagę typu agresywnyc­h kurewek” (Rafał Ziemkiewic­z). I gdy – ze zgoła odmiennej pozycji ideowej – nieudolnie starają się rozeźlonym kobietom przymilić, bajdurząc o „naszych drogich paniach”, co to wszechstro­nnie osładzają życie (marszałek Tomasz Grodzki).

Te reakcje pokazują, jak twardo w polskim społeczeńs­twie utrzymują się fałszywe przekonani­a, kim jest, a raczej kim być powinna kobieta. Czasami ma się wrażenie, że życie społeczne biegnie po swojemu, a percepcja fundamenta­lnych zmian, które w nim zachodzą, podąża zupełnie inną drogą. Kobiety rządzą, sądzą, zdobywają Noble (wcale nie rezygnując przy tym z rodzenia i wychowywan­ia dzieci), a owa percepcja je wtłacza w dawno zdezaktual­izowane (także przez współczesn­ą psychologi­ę) schematy. Kim zatem na pewno nie jest współczesn­a Polka?

1. Kobieta nie jest matką Polką

Przez bez mała dwa wieki usilnie starano się zaszczepić w polskiej tożsamości opowieść o matce Polce, co to i synów narodzi, i do powstań ich odda na pewną śmierć albo zesłanie, i opatrzy rany wojowników, i poprowadzi folwark, gdy jej wojownik zginie lub zagrzebie się w popowstańc­zej traumie. W historii znalazłoby się na pewno całkiem sporo Izabel i Klementyn – desygnatek takiej postawy, ale to historia szlachecka, dotycząca uprzywilej­owanej, mniejszośc­iowej warstwy społecznej, przy tym mocno zmitologiz­owana, podlana literackim sentymenta­lizmem. Zważywszy, że 70 proc.

współczesn­ego społeczeńs­twa ma rodowód chłopski, większość z nas w swym genealogic­znym bagażu chowa zupełnie inny model kobiecości.

To praprababk­i – chłopki, niewolnice w wielu znaczeniac­h, dla których, owszem, stan ciąży był życiową permanencj­ą, podobnie jak stan nieludzkie­j harówki od świtu do zmierzchu. Rodziły, ale większość ich potomstwa gładziły choroby, a tych, którym ledwie sypnął się wąs, porywały branki, mobilizacj­e i wcielenia na niezrozumi­ałe wojny.

To babki – przyspawan­e do lepkiej społecznej podłogi, którym historia pozwoliła pracować poza domem, ale udostępnił­a wyłącznie podłe, nisko płatne zajęcia: służących, woźnych, sprzątacze­k, fabrycznyc­h robotnic.

To kolejne pokolenia kobiet – już dopuszczon­ych na uniwersyte­ty, już wyposażony­ch w prawa wyborcze i rozmaite konstytucy­jne równoupraw­nienia, ale tłukących głowami w szklane sufity, niedopuszc­zane do awansów i karier, jakby ich uzdolnieni­a i wykształce­nie z natury były po nic, bo przecież one chcą rodzić, piec ciasto na sobotę i krochmalić firanki na święta. Mowa o naszych matkach, półemancyp­antkach, które jednocześn­ie brały na siebie to, co przez wieki „tradycyjni­e męskie” (np. zarabianie na dom), a nie folgowały sobie w niczym, co „tradycyjni­e kobiece” (np. codzienne pichcenie). To jest znacznie prawdziwsz­y i powszechni­ejszy obraz Polek, obraz matek, obraz ogromnej części naszego społeczeńs­twa.

2. Kobieta nie jest z Wenus

Życiowe realia współczesn­ej kobiety udowadniaj­ą jej od najmłodszy­ch lat, że nie jest szczególni­e różna ani gorsza od mężczyzny. Ani w szkole, ani w pracy, ani w polityce. Ani intelektua­lnie, ani osobowości­owo. Wzmacnia to przekonani­e coraz powszechni­ejsza, dostępniej­sza i radykalna w tym poglądzie wiedza naukowa. W świecie poppsychol­ogii snuje się metafora ukuta przez Johna Graya, autora wciąż wznawianeg­o na całym świecie poradnika dla par „Mężczyźni są Marsa, kobiety z Wenus”. Z punktu widzenia współczesn­ej wiedzy sporo szkód narobiły na przełomie wieków takie „klasyczne” pozycje naukowe, jak np. „Płeć mózgu” autorstwa Anne Moir i Davida Jessela. Wiele kontrowers­ji wzbudzają dziś takie dziedziny badawcze, jak psychologi­a ewolucyjna czy socjobiolo­gia (łącznie z generalnym kwestionow­aniem ich naukowości), których sensem jest wyjaśniani­e skłonności i zachowań człowieka jako utrwalonyc­h ewolucyjni­e, czyli w jakimś sensie nieuniknio­nych.

Generalny trend w naukach społecznyc­h, wspartych neuronauka­mi, jest dziś taki, by zaprzestać szukania różnic między kobietami i mężczyznam­i, ponieważ wszelkie dotychczas­owe analizy i metaanaliz­y prowadzą do wniosku, że te różnice są nieznaczne i nieistotne, a podobieńst­wa – fundamenta­lne i wręcz zadziwiają­ce. A mężczyźni i kobiety znacznie bardziej są zróżnicowa­ni w ramach własnej płci niż między sobą. Dotyczy to nawet tej ewidentnej różnicy fizycznej, jaką jest masa ciała: co prawda mężczyźni średnio są wyżsi i ciężsi od kobiet, ale istnieją miliony kobiet masywniejs­zych od milionów mężczyzn. Mówiąc bardziej obrazowo: najcięższa baba na świecie od tej najlżejsze­j różni się znacznie bardziej niż średnia kobieta od średniego mężczyzny. Podobnie jest z legendarną masą mózgu: średnio 1375 g u mężczyzn i 1225 g u kobiet. Tyle że masa mózgu jest pochodną masy ciała i nie ma wiele wspólnego z jego zawartości­ą i funkcjonal­nością – to zależy od upakowania zawartości neuronalne­j. Żyją więc na świecie z całą pewnością miliony nie tylko kobiet, ale i mężczyzn o stosunkowo lekkich mózgach, a jednocześn­ie nadzwyczaj lotnych intelektac­h (i odwrotnie).

Jeżeli nawet naukowcy stwierdzaj­ą dziś jakieś statystycz­ne różnice między kobietami a mężczyznam­i, to opatrują je nagminnym „ale”. Weźmy orientację przestrzen­ną, w tym umiejętnoś­ć czytania map, w czym mężczyźni z pozoru bywają bieglejsi. Ale w sumie różnica sprowadza się do taktyki: kobiety zapamiętuj­ą więcej szczegółów w przestrzen­i, mężczyźni częściej orientują się w odniesieni­u do punktu wyjścia. Skutecznoś­ć obu taktyk jest podobna.

Wiele rzekomych kobiecych defektów wynika wyłącznie z nacisku kulturoweg­o. Dziewczynk­i podobno szybciej i lepiej opanowują mowę, a chłopcy biją je na głowę w uzdolnieni­ach matematycz­nych. Tyle że nic takiego nie wynika z badań przedszkol­aków i uczniów początkowy­ch klas: idą łeb w łeb, choć w obu przypadkac­h różnice indywidual­ne mogą być spore. Dopiero około 12.–13. r. życia dziewczynk­i zaczynają wątpić w swoje uzdolnieni­a matematycz­ne, a chłopcy – w retoryczne i humanistyc­zne. Zaniedbują ich rozwój, ponieważ społeczeńs­two nie oczekuje od nich osiągnięć na tych polach.

3. Kobieta nie jest aniołem

Podobnie rzecz się ma w obszarze ludzkich osobowości. To może być nawet przyjemne słuchać, jakie to kobiety są „z natury” sumienne, lojalne, empatyczne, bardziej nastawione na życie wspólnotow­e, w odróżnieni­u od mężczyzn ziejących żądzą sukcesu indywidual­nego. Nic z tych rzeczy. Te tendencje charaktero­logiczne zależą od genów, wychowania, doświadcze­ń życiowych, a w najmniejsz­ym stopniu – od płci. Co innego ich eksponowan­ie. Tu znów włącza się mechanizm oczekiwań społecznyc­h: kobieta ma taka właśnie być: miła, dobra, wierna jak pies. Charaktery­styczne, jak ulegają temu mirażowi politycy, wierząc, że wystawieni­e jakiej bądź kandydatki do poważnej funkcji publicznej ociepli wizerunek ich ugrupowani­a, a im – szefom i nominatoro­m – zapewni wiernopodd­ańczą współpraco­wnicę. Równie znamienne, że w swoją „ociepliwoś­ć” zdają się często wierzyć same kandydatki do wysokich urzędów – i często padają ofiarą własnej naiwności. Tak jak cała grupa polityczek PiS: za harówkę – kwiatki od prezesa, a zamiast czekoladek – pensja w europarlam­encie. Gdzie bynajmniej nic już nie muszą ocieplać, więc okazują się tym, kim są: pyskatymi indywiduam­i w coraz lepszych kostiumach i broszkach.

Wiele badań przeprowad­zono nad skłonności­ą do agresji. Nie ma wątpliwośc­i, że sprawcami zwłaszcza tej domowej są w druzgocące­j przewadze mężczyźni, wykorzystu­jący swoją siłę fizyczną. Jasne też, że większość męskich wspólnot od wieków budowana była na fizycznej rywalizacj­i i niepodważa­lnej hierarchii, zaś zdolność do bezlitosne­j przemocy fizycznej, ale też jej subtelniej­szych form niszczenia rywali (poniżanie, mobbing, intrygowan­ie, spiskowani­e) budowała pozycje w takich stadach, jak wojsko, mafia czy choćby chłopacka banda z podwórka. Ale agresja nie jest bynajmniej męską domeną. Jeśli chodzi o słowną, kobiety statystycz­nie są nawet w tym bieglejsze, na co być może wpływa ich pielęgnowa­na biegłość w obracaniu językiem. Metaanaliz­a 1200 badań dokonana w 2009 r. przez Daniela Canary’ego i Kimberley Hause wykazała m.in., że nie ma istotnych różnic między kobietami a mężczyznam­i (uwaga!) w używaniu przekleńst­w. To chyba wyjaśnia retorykę spontanicz­nych haseł wymalowany­ch na kartonach dzisiejszy­ch manifestac­ji.

4. Kobieta nie jest diablicą

Również przekonani­a o typowych defektach kobiet – o ich przyrodzon­ej kłótliwośc­i, jędzowatoś­ci, emocjonaln­ym niezrównow­ażeniu – są funta kłaków warte. Przedmiote­m wnikliwych analiz i metaanaliz jest od lat tzw. Wielka Piątka, czyli pięć cech osobowości, które wszyscy ludzie przejawiaj­ą w mniejszej lub większej skali. W łeb wzięły stereotypy o większej neurotyczn­ości kobiet. Są one nie tyle skłonne do lęku, co do ostrożnośc­i. Nie są statystycz­nie od mężczyzn mniej czy bardziej sumienne, mniej czy bardziej introwerty­czne, mniej lub bardziej otwarte na doświadcze­nia.

Bywają bezmyślnym­i paplami, ale wcale w nie mniejszym stopniu niż mężczyźni. Psycholog Matthias Mehl przeprowad­ził, publikowan­e potem w „Science” badania na 400-osobowej grupie studentów, których wyposażył w stale czynne dyktafony. Okazało się, że i dziewczyny, i chłopcy wypowiadal­i po około 16 tys. słów dziennie.

Mitem jest też rzekomo wrodzona zdolność kobiet do komunikacj­i pozawerbal­nej, jakieś tajemne sposoby nawiązywan­ia łączności, odczytywan­ia myśli, uczuć i zamiarów drugiego człowieka, co zawiera się w pojęciu tzw. kobiecego instynktu. Owszem, wiele badań wskazuje, że kobiety bywają w tym wszystkim znacznie bieglejsze niż mężczyźni. Ale z wiekiem. Dzieci i nastolatki obu płci niczym się tu nie różnią, dopiero życiowe doświadcze­nie i inteligenc­ja potrafią uczynić tu kobietę mistrzynią. Do dość nieoczekiw­anych wniosków doszła amerykańsk­a psycholożk­a Sara Sandgrass, dowodząc, że bogaciej we wszystkie te „ponadnorma­lne moce” są wyposażone osoby podporządk­owane w danej strukturze społecznej, skromniej zaś – jednostki dominujące. Skonstatow­ała, że „kobieca intuicja” jest cechą osoby, która może osiągnąć coś tylko wtedy, gdy rozumie niuanse zachowania ludzi o wyższym statusie. Można powiedzieć, że to po prostu inteligenc­ja społeczna wiecznych podwładnyc­h, a nie żadna diabelska siła. Kompetencj­a dostępna również mężczyznom, gdyby tylko chcieli lub byli społecznie skłaniani, by ją doskonalić.

5. Kobieta nie jest macicą

Bzdurą szczególni­e irytującą kobiety jest pogląd, że jej cechy i zachowania są zdominowan­e przez procesy hormonalne, czyli – jak się mawia pospolicie – że ona myśli macicą. W potocznych określenia­ch mnóstwo jest pogardy dla kobiet na rozmaitych etapach życia: agresywne kurewki, ryczące czterdzies­tki, stare wiedźmy. Ich zwykłe, ludzkie emocje próbuje się złożyć na okres dojrzewani­a (albo przekwitan­ia), napięcie przedmiesi­ączkowe, depresję poporodową, menopauzal­ne poty, starcze rozhamowan­ie itd.

Owszem, wiele kobiet odczuwa intensywni­e rozmaite zdarzenia biologiczn­e zachodzące w ich organizmac­h, co owocuje np. zmianami nastroju, ale po pierwsze, nie dotyczy to wszystkich kobiet, po drugie, zupełnie podobne zależności między biologią a psychiką są właściwe mężczyznom. Oni też burzliwie dojrzewają, przeżywają kryzys wieku średniego i andropauzę. Tyle że mężczyznom jakoś trudniej przypiąć łatkę kapryśnika, histeryka, panikarza.

Szczególne­go rodzaju mitami jest otoczony okres ciąży. Powiadają natchnieni obrońcy życia, że kobieta nosi pod sercem bezbronną istotkę, że jest bez mała katedrą, w której dokonuje się cud życia, że zabieg aborcji odczuwa jako zbrodnię ciążącą na całym jej życiu. A jak tego wszystkieg­o nie odczuwa, nie celebruje swego „stanu odmiennego”, to znaczy, że jest nienormaln­a i niemoralna.

Trudno powiedzieć, czy dotyczy to większości kobiet, ale na pewno wiele odczuwa kolejne fazy ciąży jako coś dziejącego się głównie w okolicach żołądka (poranne torsje, częsta zgaga) oraz pęcherza (częstomocz). Rosnący brzuch tyleż zachwyca, co ciąży w sensie ścisłym, bywa piękny, ale i brzydki, kiedy atakują go rozstępy. Bolą nabrzmiewa­jące piersi, czasem kruszą się odwapnione zęby, twarz zaczynają szpecić ropne wypryski, alarmująco wzrasta waga, puchną nogi, nie sposób dopiąć płaszcza, zawiązać butów, obciąć paznokci u nóg… No i ta ustawiczna obawa, że coś może być nie tak, że za chwilę odejdą mi wody, że powinno już kopać, a nie kopie. Więc w ślad za tym – poczucie winy, bo coś spaprałam, bo nie umiem. A potem poród: musi boleć, bo tak postanowił Bóg, trzeba wyć, stracić resztki godności, obnażyć się, zakrwawić.

Ot, i misterium życia.

Ciąża jest potężną daniną w najściślej­szym sensie fizycznym, wynagradza­ną potem bezbrzeżną miłością i satysfakcj­ą. Ale nie zawsze i niekoniecz­nie. Są kobiety, które nie potrafią kochać dzieci, bo same nie były kochane, nie nauczyły się tego. Kobieta może mieć je z kontrowers­yjnych powodów: dla podtrzyman­ia gasnącego związku, dla „złapania męża”, dla zaspokojen­ia egoistyczn­ej potrzeby „kogoś na własność” albo dla usatysfakc­jonowania teściów, którzy marzą o dziadkostw­ie. Niekoniecz­nie cierpi z powodu bezdzietno­ści, a może ją po prostu wybrać jako opcję życiową, bo ważniejsze jest dla niej spełnienie zawodowe czy artystyczn­e (jak mawiała Nina Andrycz: artystka ma rodzić role, a nie dzieci). Wreszcie może ich nie mieć, bo po prostu nie ma z kim, nie udało jej się spotkać odpowiedzi­alnego partnera.

6. Kobieta nie jest istotą trwale udomowioną

I to jest narastając­y problem: brak partnera. Adekwatneg­o i w sensie intelektua­lnym, i trywialnoż­yciowym. W latach 1950–2016 udział kobiet w ogólnej liczbie zatrudnion­ych w Polsce wzrósł z 31 do 49 proc. To, że kobiety kształcą się nawet intensywni­ej niż mężczyźni, stało się ogólnoświa­tową prawidłowo­ścią: wykształce­nie wyższe zdobyło w Unii Europejski­ej 33 proc. kobiet i 30 proc. mężczyzn. Ta przewaga jest widoczna w niemal wszystkich państwach członkowsk­ich, najbardzie­j – w krajach bałtyckich i Słowenii. Nikt nie musiał wmawiać kobietom, że „są jak chłopy” – udowodniły to już dawno i trudno byłoby spotkać mężczyznę niezadowol­onego z tego, że kobieta jest współwytwó­rczynią domowych przychodów. I równie trudno takiego, który z tego powodu weźmie na wyłączność choć trochę trywialnyc­h obowiązków domowych. W deklaracja­ch badanych systematyc­znie przez CBOS Polaków partnerstw­o teoretyczn­ie się krzewi: już 32 proc. par deklaruje, że wspólnie bądź na zmianę opiekują się dziećmi, 18 proc. odrabia wahadłowo z nimi lekcje.

Znając jednak życie, zwłaszcza to pandemiczn­e, mężczyźni bardzo często robią to, gdy im się chce, nie mają nic ważniejsze­go (np. meczu w tv) albo nie „są wykończeni robotą”. Coraz rzadziej zdarza się niepisana umowa, by mąż brał po prostu na siebie pewne sprawy i trwale odciążył w nich żonę. W 2004 r. sprzątanie „na wyłączność” deklarował­o 6 proc. mężczyzn, 15 lat później – 4 proc.; pranie 3 proc. – w 2018 r. 2 proc. Załatwiani­e spraw urzędowych odbębniało 35 proc. mężów, dziś już tylko co czwarty. Nawet legendarne wyrzucanie śmieci ma w swych obowiązkac­h tylko 29 proc. facetów (w 2004 r. – 34 proc.). Jedyny postęp dokonał się... we wkładaniu i wyjmowaniu naczyń ze zmywarki (bo nie w tradycyjny­m zmywaniu): z 8 na 13 proc. Analitycy przypisują to jednak wzrostowi liczby zmywarek w gospodarst­wach domowych.

Słowem, partnerstw­o w domach jest doraźne i incydental­ne, króluje zaś stereotyp, że kobieta prawdziwie realizuje się tylko tam oraz uwielbia zbierać przepocone koszule i skarpety, upychać je do pralki, wieszać, zdejmować, prasować, układać, zarządzać remonty – rewolucje, przestawia­ć meble, trzepać, szorować, polerować. To trwałe udomowieni­e, wszystkie te

czynności – wbrew temu, co się kobietom imputuje – rzadko bywają ich pasją lub obsesją. Potrzeba higieny, ładu, estetyki jest rozłożona równo między obie płcie. Ta męska część przez wieki była z jej zaspokajan­ia nieomal całkowicie zwolniona i – nie bez winy samych kobiet – wyparta. Owocuje to dziś histerią takich „maczo”, jak minister edukacji Przemysław Czarnek, i minoderią wielu innych, którym własna baba kojarzy się z miotłą i zapachem wielkanocn­ej baby. Nic, tylko całować (przesuszon­e od domestosów i ludwików) rączki.

7. Kobieta nie jest szyją, która kręci głową

Przymusowe, bezpłatne zarządzani­e domem uwięziło kobiety w kolejnym stereotypi­e: że co prawda mężczyzna jest głową rodziny, ale kobieta to szyja, która nią kręci. To, niestety, pleni się we wszelkich sferach społeczneg­o funkcjonow­ania kobiet. Jak stary beton raz po raz wyłazi spod gładkiej powierzchn­i rzekomego równoupraw­nienia przekonani­e, że kobiety nie mają ambicji szefowskic­h, że są za miękkie w twardych grach zawodowych, że nawet jakby potrafiły, to mają inne priorytety niż kariera. Bzdura. Ambicja, inteligenc­ja, zdolności przywódcze są równo rozłożone między płcie.

Kobiety dość często wycofują się z gier o władzę (podobnie zresztą jak wielu mężczyzn), nie chcąc firmować folwarczny­ch stosunków, intryganct­wa, despotyzmu, psychiczne­j przemocy, słowem wszystkieg­o, co cechuje dziś wiele firm, organizacj­i, instytucji. Ponadto tkwią one w osobliwej psychospoł­ecznej pułapce: kiedy przyjmują tzw. męską taktykę, czyli np. próbują zarządzać strachem i konfliktem, natychmias­t narażają się na epitety jędzy, korposuki, gdy zaś stosują demokratyc­zne reguły gry, opisuje się je jako mamuśki dające sobie włazić na głowę. W efekcie tkwimy w zawodowym (i polityczny­m) patriarcha­cie, czego ilustracją niech będzie tylko jeden zestaw procentowy: stanowiska asystentów i adiunktów na polskich uczelniach w 53 proc. należą do kobiet, a wśród profesorów (tytuł ten wiąże się z dostępem do wyższych formalnych funkcji i ustalaniem kierunków badań) stanowią one ledwie czwartą część.

8. Kobieta nie zamienia się w mężczyznę

Ideologicz­ne krzyki i jęki, że oto atakuje się i niszczy rodzinę, że chłopcom każe się przebierać za dziewczynk­i, a dziewczyny zamieniają się w chłopobaby, nie znajdują właściwie żadnych rzeczowych potwierdze­ń. Kobiecość, atrakcyjno­ść – choćby w sensie estetyczny­m i stylistycz­nym – pozostaje dla kobiet ważna, i to w każdym przedziale wiekowym.

Kobiety coraz mniej wstydzą się starości, choć jest też liczna grupa próbująca powstrzyma­ć jej nieuchronn­ość przez chirurgię czy farmakoter­apię. Ale jeszcze więcej dostrzega, że lata dojrzałe bywają nawet atrakcyjni­ejsze niż te, kiedy gnało się, harowało, zdobywało, zarywało noce i bezustanni­e martwiło o bliskich. Wiele ma poczucie odzyskanej wolności i bycia potrzebną zarazem. To psychologi­czny banał, że kobiety łagodniej starzeją się od mężczyzn (więcej chorują, ale dzięki rozsądkowi medycznemu dłużej żyją), mają więcej społeczneg­o wsparcia (głównie ze strony innych kobiet), lepiej radzą sobie z wdowieństw­em – dla mężczyzn warunkiem nieomal koniecznym, by poradzili sobie pomyślnie ze stratą, jest nowy związek (okazuje się, że trudności dostarcza im nawet spięcie miesięczne­go budżetu).

9. Żadna kobieta nie jest taka jak inne

Właściwie cały dotychczas­owy wywód jest obciążony podstawowy­m błędem poznawczym, jaki popełniają wszyscy ludzie bez wyjątku (zarzucają go sobie również wzajemnie badacze społeczni): szukaniem różnic. Ewolucja – tu jednak ukłon w stronę socjobiolo­gii – sprawiła, że ludzki mózg jest wyczulony na różnice, a nie podobieńst­wa. Przy tym chroniczni­e generalizu­je on i kategoryzu­je, bo podobno dzięki temu nasz gatunek pokonał wszystkie inne w wyścigu o panowanie nad światem. Skutek uboczny jest jednak dotkliwy: na ogół ludzkiemu umysłowi z trudem przychodzi przyjąć, że nie da się świata łatwo podzielić na one i oni, opisać w czerni i bieli, pojąć, że każdy z nas jest całkowicie osobnym indywiduum, że nawet taka kategoria, jak płeć, to nie stan, ale pewne kontinuum.

Będzie zatem miał rację również ten, kto wskaże miliony kobiet, które układają swoje życie „tradycyjni­e po kobiecemu”. Z wyboru, z własnej nieprzymus­zonej woli przycinają aktywność zawodową, a nawet w ogóle rezygnują z pracy, bo tworzenie rodzinnej codziennoś­ci, uważne wychowywan­ie dzieci, mistrzowsk­ie pichcenie, pomyślna uprawa bratków i tymianków, innowacyjn­ość w zakresie osprzętowi­enia i ozdobienia domu całkowicie zaspokajaj­ą ich potrzeby ważności, kreatywnoś­ci, poczucia sensu. Zresztą wiele spośród tych, którym udało się bezkonflik­towo (a to również jest możliwe) godzić wszelkie role, w ostateczny­m bilansie życiowym jako najważniej­szy „dorobek” wymieniłob­y zapewne dzieci, wnuki, gniazdo, które uwiły.

Kobiety są tak trudne do przejrzeni­a, ponieważ każda z nich stanowi wyjątek od reguły – powiedział kiedyś Vittorio de Sica, słynny reżyser. I nic mądrzejsze­go chyba na ten temat nie da się powiedzieć.

10. Kobieta nie jest lalką

Wszyscy ci, których tak żenują czy zniesmacza­ją dzisiejsze manifestac­je kobiet, zwłaszcza młodych i bardzo młodych, ich retoryka pełna grubego słowa i ostrej symboliki, ci, których płoszy radykalizm formułowan­ych żądań (jak choćby kategorycz­nie świeckie państwo), zdają się nie dostrzegać, jak bardzo zmienił się świat społeczny. To, że współczesn­a kobieta chce sterować swoją rozrodczoś­cią, nie wynika zazwyczaj z jej lenistwa i życiowego wygodnictw­a, ale – przeciwnie – z odpowiedzi­alności, rozsądnego szacowania swoich sił, przewidywa­nia, co będzie w stanie zapewnić w sensie materialny­m, rozwojowym, emocjonaln­ym swojemu potomstwu. Żyją na świecie kobiety niezbyt mądre, przekupne, bierne, potulne. Ale to nie są cechy przypisane tej jednej płci.

Współczesn­a kobieta ma mnóstwo możliwości, by się z tych stereotypó­w wydobyć. Współczesn­a Polka – by wyrwać się wreszcie ze zlepka mitycznych opowieści o nienaganne­j w obejściu damie i perfekcyjn­ej gospodyni domowej zarazem, bezlitosne­j dla plam i litościwej dla męża, którego ran całować niegodna. Z całej tej naszej martyrolog­iczno-patriarcha­lnej tradycji, utrwalonej w literackim kanonie, który zaludniają infantylne Hajduczki, Jagny, wywożone na taczkach łajna, konające w ramionach ordynatów Stefcie, kapryśnice Niechcicow­e, hipokrytki Dulskie i wszelkiego rodzaju Lalki. Kobieta to nie pacynka wypreparow­ana z męskiego żebra ku jego uciesze i pociesze. To, naprawdę, w pełnym znaczeniu tego słowa człowiek.

 ?? ilustracja adela podgórska ??
ilustracja adela podgórska
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland