Adam Grzeszak Orbanizacja postępuje: władza przejmuje prasę
Dziennikarze prasy lokalnej będą wkrótce pracownikami Orlenu. Państwowy koncern naftowy staje się partyjnym koncernem medialnym.
Kiedy pojawiła się informacja, że Orlen negocjuje zakup Polska Press, największego w kraju wydawcy prasy lokalnej, Ewa, dziennikarka „Dziennika Bałtyckiego”, początkowo nie chciała uwierzyć. Pierwszy napisał o tym brytyjski „The Economist”, ale potem z polskiej strony posypały się zapewnienia, że to plotka. Kilka dni przed podpisaniem umowy przekonywała o tym posłanka Joanna Lichocka z Rady Mediów Narodowych, twierdząc, że to „spotkałoby się z dużą krytyką, z zaatakowaniem tego procesu pod hasłem nacjonalizacji wolnych mediów”. Wygląda na to, że znów pokazała środkowy palec. – Wiedzieliśmy wprawdzie, że wydawnictwo ma problemy finansowe, oszczędza, na czym może, płaci grosze i ciśnie nas coraz bardziej. Ale że Orlen miałby być teraz naszym wydawcą?! – opowiada zdumiona Ewa. – Jestem w szoku. Boję się, że to już koniec mojej kariery zawodowej.
„Dziennik Bałtycki” to jeden z 20 dzienników regionalnych należących do Grupy Polska Press (GPP). Jej właścicielem jest Verlagsgruppe Passau (VGP), niemieckie wydawnictwo prasy lokalnej należące do rodziny Diekmann, działające w Polsce i w Niemczech. W Polsce jest liderem prasy lokalnej, w Niemczech bawarską firmą lokalną. Polska Press poza dziennikami wydaje ponad 100 lokalnych tygodników, 2 miesięczniki, 4 dodatki telewizyjne, bezpłatną gazetę miejską. Łącznie drukuje blisko 360 tys. egzemplarzy dziennie. Zatrudnia ok. 2100 pracowników, ma 6 drukarni w całym kraju, jest też jednym z największych dostawców treści online. Z portalu Nasze Miasto i kilkuset serwisów internetowych korzysta 17 mln użytkowników, co daje 60-proc. penetrację usług online i 9. miejsce w polskiej sieci.
VGP przez dwie dekady pracowicie powiększała obecność na polskim rynku. Ostatnim dużym przejęciem był przeprowadzony w 2014 r. zakup Mediów Regionalnych, wydawnictwa należącego do brytyjskiego funduszu Mecom. GPP stało się wtedy kolosem, ale na coraz słabszych nogach. Prasa drukowana kurczy się pod naporem internetu. Najbardziej cierpią dzienniki i prasa lokalna. Migracja tytułów do internetu jest
zabiegiem kosztownym i niedającym dużych zysków. W ubiegłym roku Polska Press zanotowała ok. 400 mln zł przychodów i zaledwie 8,6 mln zł zysku. Zredukowana została liczba pracowników, bo wydawca konsekwentnie tnie koszty, więc część dziennikarzy pracuje na umowach cywilnoprawnych.
Polska Press była zawsze solą w oku PiS i doskonałym pretekstem dla planu przejęcia niezależnych mediów pod hasłem repolonizacji. Niemiecki wydawca pasował do kliszy, wedle której „prasa polskojęzyczna” realizuje niejasne, zapewne wrogie Polsce interesy. No, bo jakie inne interesy mógłby realizować u nas Niemiec, np. na Śląsku? Przecież Jarosław Kaczyński kiedyś powiedział, że działa tam „zakamuflowana opcja niemiecka”. – Wiele złego mogę powiedzieć o wydawcy, ale nigdy nie odczuwaliśmy żadnych nacisków poza biznesowymi. Żadnej cenzury, narzucania opinii, mówienia, o czym mamy pisać i jak – zapewnia Ola, dziennikarka katowickiego „Dziennika Zachodniego”, jednego z największych lokalnych dzienników w Polsce i najważniejszego na Śląsku. I dodaje: – „DZ” jest obecnie gazetą obiektywną, ale niewygodną dla PiS. Bo piszemy prawdę o górnictwie, ochronie zdrowia, samorządach, Kościele. A prawdy PiS nie lubi.
Niezależność lokalnych dziennikarzy, którzy zadawali kłopotliwe pytania i często zachodzili za skórę miejscowym politykom i notablom, docierając do rozmaitych informacji, których ci nie chcieli nagłaśniać, była szczególnie irytująca dla działaczy PiS. To z ich strony płynęły na Nowogrodzką skargi, żeby coś z tym zrobić, bo bali się o swoją pozycję i o to, że jakaś wyciągnięta afera pozbawi ich miejsca na liście wyborczej. – Toruńscy radni PiS teraz odetchną, bo wielu tak irytowały nasze teksty, że nie chcieli z nami rozmawiać. Szczególnie nie toleruje nas Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa – mówi dziennikarka toruńskich „Nowości”. Toruń żyje w cieniu imperium ojca dyrektora, mówi się nawet o liście miejscowych niepokornych dziennikarzy, którą miał sporządzić Rydzyk. – Bycie na tej liście teraz pewnie będzie oznaczać zwolnienie. W Toruniu trwa już typowanie, kogo PiS skieruje do naszego dziennika. Chętnych nie brakuje.
PiS miał kilka pomysłów na przejęcie, a przynajmniej uciszenie wolnych mediów. Jeden z nich to ustawa dekoncentracyjna, która miała zmusić zagranicznych właścicieli do sprzedaży części udziałów. To dawało szansę wciśnięcia nogi w drzwi wiodące np. do TVN albo do wydawnictwa Ringier Axel Springer, właściciela portalu Onet i takich tytułów, jak „Newsweek” czy „Fakt”. Ale projekt ustawy utknął, bo jest problem. Obie firmy medialne, tak irytujące PiS, mają amerykańskich właścicieli. Zaś Amerykanie dali do zrozumienia, że wywłaszczenia swoich przedsiębiorców nie zaakceptują.
Dlatego narodził się pomysł podatku od reklam, ale ten z kolei uderzyłby rykoszetem w media należące do dziennikarzy celebrytów obsługujących dziś partyjny front ideologiczny. To m.in. bracia Jacek i Michał Karnowscy czy Tomasz Sakiewicz. Ze spółek Skarbu Państwa szerokim strumieniem płyną do nich milionowe budżety reklamowe. Nikt już nie analizuje, jaki jest profil czytelnika, nakład, sprzedaż, koszty dotarcia do odbiorcy. Liczy się tylko to, z którą frakcją Zjednoczonej Prawicy trzyma wydawca. Ta logika dotknęła także tytuły Polska Press. – Po przejęciu władzy przez PiS w śląskim sejmiku zostaliśmy odcięci od sporych pieniędzy, bo wcześniej mieliśmy wiele wspólnych projektów z samorządem województwa. Pandemia dobiła nas reklamowo – opowiada dziennikarka „Dziennika Zachodniego”.
Subsydiowanie mediów publicznych i prywatnych, ale należących do swoich, a morzenie głodem niezależnych, to element polityki medialnej PiS. Nazywa się to „wyciskaniem inwestorów”, by poczuli, że lepiej się z Polski ewakuować. W przypadku Polska Press metoda zadziałała, bo PiS poza kijem podsunął marchewkę. Zaproponował odkupienie wydawnictwa.
Na rynku prasowym od dawna krążyły informacje, że Niemcy rozglądają się za nabywcą, bo chcą się z Polski wycofać, tak jak wcześniej wycofali się z Czech. Kiedy w 2016 r. „Gazeta Wyborcza” napisała, że zakupem Polska Press zainteresowany jest PiS, jeden z szefów wydawnictwa napisał pełen oburzenia tekst o tym, że „GW” „kąsa jak przetrącony wściekły pies”. Teraz ograniczono się tylko do krótkiego komunikatu, że rodzina Diekmann dziękuje polskim pracownikom, ale „zdecydowaliśmy się na sprzedaż ze względów strategicznych”.
PiS ma pierwszy duży sukces na rynku prasowym. Osiągnięty nie za własne pieniądze, ale publiczne. Sprawa była prowadzona poufnie poza normalnymi procedurami. Według ustaleń „Gazety Wyborczej” negocjował jeden z warszawskich prawników, a w operacji mieli pośredniczyć bracia Karnowscy. Wynegocjowana cena – według „Pulsu Biznesu” – to 120 mln zł.
Ofertę oficjalnie firmuje PKN Orlen, koncern kierowany przez Daniela Obajtka, byłego wójta gminy Pcim i biznesowego odkrycia prezesa Kaczyńskiego. To niejedyne zadanie zlecone mu na odcinku medialnym. Równolegle zrealizował przejęcie dystrybutora prasy, spółki Ruch, która znalazła się w upadłości. Do opłakanego stanu przyczynił się prezes Ruchu Igor Chalupec, który w przeszłości był prezesem PKN Orlen. Ruch upadał powoli, zadłużając się u swoich dostawców, którymi byli wydawcy prasowi, i w Alior Banku, który ratował go kredytami. Likwidacja firmy, która dystrybuuje trzecią część polskiej prasy, oznaczałby dla wszystkich wydawców prawdziwą katastrofę, a dla PiS spory problem wizerunkowy. Dlatego wyznaczono Orlen do akcji ratunkowej.
Wydawcy, chcąc nie chcąc, musieli zaakceptować, że 85 proc. należnych im pieniędzy już nie zobaczą, a teraz żyją w niepewności, jaką politykę wobec nich przyjmie Obajtek. Na razie obiecuje, że będzie tolerancyjny, bo – jak wyjaśnił wydawcom – rozumie konieczność pluralizmu rynku prasowego. Przy okazji nie ukrywał zamiaru centralizowania dystrybucji prasy, bo konkurencja jego zdaniem jest szkodliwa. Wszystko wyjaśni się niebawem, bo przejęcie Ruchu zostało sfinalizowane w listopadzie, a przejęcie Polska Press ma nastąpić w styczniu.
Inną medialną operacją, jaką Nowogrodzka zleciła Obajtkowi, jest przejęcie rynku reklamowego. Orlen wspólnie z PZU stworzyły dom mediowy, czyli firmę, która ma gospodarować budżetami reklamowymi wszystkich spółek Skarbu Państwa. Ma planować kampanie reklamowe, kupować powierzchnię i czas reklamowy w prasie, radiu, telewizji, internecie, negocjując jak najniższe stawki. Agencja Sigma Bis na razie ma niewielu klientów, ale plany ogromne. Wydawcy i nadawcy żyją w lęku, bo jeśli PiS będzie wymuszał także na prywatnym biznesie korzystanie z usług Sigmy Bis, tak jak wymusza na spółkach Skarbu Państwa, to strumień wpływów reklamowych trafiających do niezależnych mediów jeszcze bardziej się skurczy.
Dzięki zakupowi Polska Press PiS dopina ciąg technologiczny na rynku prasowym: będzie sam wydawał gazety, sam je dystrybuował i sam rozdzielał między nie reklamy. Towarzystwo Dziennikarskie, stowarzyszenie niezależnego środowiska dziennikarskiego, uznało to za objaw orbanizacji mediów, czyli przejmowania ich za publiczne pieniądze czy przez prorządowych, jak na Węgrzech, oligarchów: „Ostrzegamy! Po upartyjnieniu państwowej telewizji i radia, po odcięciu opozycyjnych mediów od ogłoszeń państwowych spółek, przyszedł czas na prasę regionalną”.
Zachwyceni są za to dziennikarze związani z obecną władzą, skupieni w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich: „Widzimy w tym szansę na przełamanie dominacji wydawnictw zagranicznych na rynku regionalnej prasy drukowanej i regionalnych portali w Polsce”. Branżowy portal Press skomentował to ironicznie: trudno się dziwić, że etatyzację popierają ci, na których czekają nowe etaty. Jedynie Łukasz Warzecha, prawicowy publicysta chadzający własnymi drogami, na portalu SDP komentował: „Linia transmisyjna: pan prezes Kaczyński – pan wicepremier Sasin – pan prezes Obajtek – redaktor naczelny – dziennikarze – wydaje się więcej niż oczywista. Rzecz jasna nie codziennie i nie w każdej sprawie. Nie będzie takiej potrzeby”.
Orlen musi jednak wytłumaczyć swoim akcjonariuszom, dlaczego giełdowa spółka paliwowo-energetyczna inwestuje na rynku prasowym. Trudno będzie kogokolwiek przekonać, że to ma biznesowy sens. Analitycy giełdowi zajmujący się spółkami paliwowymi sprawę zbywają krótkim komentarzem: „polityka”, bo taka inwestycja nie ma żadnego związku z podstawową działalnością Orlenu. Argumenty o unikatowym zasobie Polska Press, jakim jest wiedza i dostęp do kilkunastu milionów internautów korzystających z prasowych serwisów, co ma dać jakieś szczególne synergie, także kupy się nie trzyma. – Nie widzę żadnej marketingowej wartości danych o użytkownikach stron prasowych dla biznesu paliwowego. To dwa zupełnie różne światy – twierdzi dr Paweł Wójcik badacz rynku i psycholog zachowań konsumenckich.
– To jest nasza inwestycja finansowa, Orlen nie będzie zajmował się redagowaniem ani wydawaniem gazet. Ruch i Polska Press trafią do Sigmy Bis – tłumaczy menedżer z Orlenu. I dodaje, że skoro koncern kupił kioski Ruchu, to naturalne, że chce mieć co w tych kioskach sprzedawać. – Kolejnych akwizycji na rynku medialnym nie będzie – zapewnia, bo pojawiły się już spekulacje, kto będzie następny. Szymon Hołownia w swych codziennych internetowych wystąpieniach wspomniał, że wie o próbach negocjacji PiS w sprawie zakupu wydawnictw Infor Biznes („Dziennik Gazeta Prawna”) i Gremi Media („Rzeczpospolita”). Do informacji o próbach przejęcia przez Orlen Gremi Media dotarł także Onet. Z Orlenu płyną zapewnienia, że oni nie chcą kupić, za to właściciel „Rzeczpospolitej” chce ją im sprzedać. Niewykluczone, że to element wyciskania inwestora, bo PiS po wyborach nie krył zamiaru podważenia prywatyzacji „Rzeczpospolitej” i wywłaszczenia właściciela.
Daniel Obajtek stara się przekonać, że kupowanie prasy to najnowszy trend biznesowy, i podaje przykłady ze świata: Jeff Bezos, prezes Amazona, kupił dziennik „Washington Post”, Marc Benioff, współzałożyciel i prezes koncernu Salesforce, kupił tygodnik „Time”. Widać z tego, że wszyscy kupują, więc kupił i Obajtek. Tyle że wyliczani przez niego amerykańscy miliarderzy realizowali prywatne kaprysy za prywatne pieniądze, najczęściej wspierając legendarne tytuły prasowe, z którymi czuli się związani. Tak naprawdę jest tylko jeden głośny przykład koncernu paliwowego, który stał się wielkim graczem na rynku medialnym. To rosyjski Gazprom.
Zdaniem prof. Roberta Gwiazdowskiego, w przeszłości doradcy zarządu PKN Orlen, długie i pokrętne tłumaczenie się prezesa Obajtka z zakupu Polska Press wynika z obaw przed konsekwencjami prawnymi, jakie w przyszłości mogą go czekać. Niektórzy przekonują, że wydanie 120 mln zł to inwestycja ekonomicznie niewarta uwagi w przypadku koncernu, który ogłosił strategię zakładającą wydanie 140 mld zł. Biznesowo mają rację, ale od strony prawnej wygląda to inaczej. – Pragnę przypomnieć, że były prezes Orlenu Jacek Krawiec został zatrzymany i pociągnięty do odpowiedzialności za to, że źle dokonano rozliczenia biletów na promocyjnej imprezie Verva Street Racing.
Pojawił się nawet pomysł, by mniejszościowi akcjonariusze Orlenu spróbowali zaskarżyć do sądu decyzję dotyczącą zakupu Polska Press, ale ponieważ nie była to decyzja wymagająca zgody walnego zgromadzenia, szanse powodzenia są niewielkie. Większe może mieć reakcja dziennikarzy, którzy będą teraz „pracować na Orlenie”, jak mówią sarkastycznie. Do protestów wezwało ich Towarzystwo Dziennikarskie. – Namawiam kolegów. Może się coś uda zrobić, choć każdy ma inną sytuację życiową, a o pracę dla dziennikarza na naszym terenie trudno. No i jeszcze ta pandemia, która sprawia, że nie możemy się spotkać – komentuje dziennikarka toruńskich „Nowości”.
Wejściem Orlenu na rynek prasowy bardzo zaniepokojeni są też niezależni wydawcy prasy lokalnej, którzy dotychczas konkurowali z tytułami Polska Press, a teraz zmierzą się z partyjnymi organami prasowymi, za którymi będzie stało państwo. „Rolą dziennikarzy jest m.in. kontrola rządzących, dlatego tak ważne jest, aby władza trzymała się z daleka od mediów. Niezależne dziennikarstwo to fundament demokracji. Wiemy doskonale, jak wygląda prasa, którą tworzy władza samorządowa. Gazety wójtów i burmistrzów, przygotowywane często przez podległych im urzędników, to strony pełne peanów wobec przełożonych” – ostrzega Stowarzyszenie Gazet Lokalnych.
Politycy opozycji alarmują, że PiS, przejmując regionalne media, szykuje się już do wyborów samorządowych. Skoordynowana kampania centralnych mediów publicznych i orlenowska prasa lokalna to ma być wunderwaffe, która pozwoli zmienić układ sił w samorządach.
Minister aktywów państwowych reprezentujący państwowego właściciela nie podziela tych obaw. „Martwi, że opozycja widzi wszystko w perspektywie najbliższych wyborów, własnych wyimaginowanych obaw. Silny multibranżowy koncern będzie częścią gospodarki na wiele pokoleń” – napisał na Twitterze, i to całkiem serio.
Tymczasem internet kipi od memów, z których najpopularniejszy jest dziełem grafika Michała Dyakowskiego z propozycją nowego logo koncernu – ORWELL.
Tylko dziennikarzom Polska Press nie jest do śmiechu. – Kilka osób już się pakuje. Inni włączyli już autocenzurę. W redakcji trwa oczekiwanie, ale większość zespołu oczywiście zostanie. Nie wiem, jak długo – opowiada dziennikarka „Dziennika Zachodniego”. – Osobiście nie wyobrażam sobie pracy dla Orlenu, dla PiS. Na koniec dnia trzeba przecież sobie spojrzeć w lustrze w oczy.
Orlenowska prasa lokalna to ma być wunderwaffe, która pozwoli zmienić układ sił w samorządach.