Płyty świat
Fiona Apple, Fetch the Bolt Cutters, Epic. Amerykańska wokalistka nagrywa rzadko, ale zawsze z perfekcją. Nawet gdy chce spontanicznie uchwycić domowość – a tak było na tym albumie, gdzie słychać jej willę, w której zamieszkała w Kalifornii, jej gości, domowe sprzęty, psy. Przypadkiem wyszła symboliczna dla całego roku płyta domowa.
Sarah Davachi, Cantus, Descant, Late Music. Medytacyjne, hipnotyczne, ale też kojące, organowe lub syntezatorowe utwory kanadyjskiej kompozytorki można odbierać jako ambientowe tło albo efekt awangardowych poszukiwań. To jej najlepszy dotąd album i pierwszy, na którym odważyła się śpiewać.
Bob Dylan, Rough and Rowdy Ways, Columbia. Zważywszy na ambitny charakter najnowszego dzieła 79-letniego autora, epicki charakter utworu „Murder Most Foul” o zabójstwie Kennedy’ego czy odwołania literackie („I Contain Multitudes”), można uznać, że noblista chciał coś tą płytą udowodnić. Cokolwiek to miało być – skutecznie i imponująco.
Mary Halvorson’s Code Girl, Artlessly Falling, Firehouse 12. Najwybitniejsza gitarzystka jazzowa swojego pokolenia stworzyła skład wykonujący jej oryginalne w formule piosenki. Wzruszający wokalny udział nestora brytyjskiego jazzu Roberta Wyatta.
Jessie Ware, What’s Your Pleasure, Virgin EMI.
Rok 2020 niespodziewanie przyniósł renesans disco. Dua Lipa, Kylie Minogue czy Roisin Murphy wydawały albumy w tej stylistyce. Jessie Ware była najdoskonalsza.
Aksak Maboul, Figures, Crammed Discs. Belgijski zespół Véronique Vincent i Marca Hollandera, milczący przez lata, powraca z wdziękiem, jaki prezentował 40 lat temu, łącząc melodyjną rockową kameralistykę, klimat francuskojęzycznej chanson, surrealistyczną poezję i ślady prog-rocka.
Sault, Untitled (Rise), Forever Living Originals. Niespodzianka roku. Enigmatyczny projekt brytyjskiego producenta Inflo, który wydaje się dobrym duchem tamtejszej sceny klubowej, a na dwóch albumach Sault łączył w tym roku różne gatunki pod parasolem idei Black Lives Matter i ze swadą i otwartością młodego Michaela Jacksona.
Clipping, Visions of Bodies Being Burned, Sub Pop. Horror przeżywa renesans w kinie, a Daveed Diggs, raper, ale też wzięty aktor (znany z obsady musicalu „Hamilton”) w nagraniach tria Clipping zdaje się tę modę, za sprawą mrocznych, industrialnych brzmień, skutecznie przenosić do hip-hopu.
Phoebe Bridgers, Punisher, Dead Oceans. Oczekiwany i już uhonorowany nominacjami do Grammy drugi album nadziei amerykańskiego folk-rocka. Fuzja tego, czym była ostatnio scena nowego folku i alternatywnego rocka, zamknięta w przejmującej, osobistej, ale i dopracowanej formie.
Run The Jewels, RTJ4, Jewel Runners. Wyrazisty duet producenta El-P i rapera Killer Mike’a trafia do szerszej publiczności niż tylko hiphopowa. Albumem „RTJ4” wprost wpisali się w amerykańską kampanię, po stronie Berniego Sandersa. On nie wygrał, ale oni – tak. I zdążyli jeszcze nagrać hit do „Cyberpunka 2077”.