Polityka

Marcin Piątek Nowi milionerzy – bracia Szumowscy

Bracia Szumowscy właśnie dołączyli do grona polskich milionerów. Marcin jako prezes giełdowej spółki, która rozbiła bank. Łukasz, były minister zdrowia, jako mąż swojej żony.

- MARCIN PIĄTEK

Wdomach państwa Szumowskic­h zapowiadaj­ą się bogate święta. Pomnożyli swój majątek, sprzedając część akcji firmy OncoArendi Therapeuti­cs, działające­j w sektorze biotechnol­ogicznym. Kilka tygodni temu zawarła ona kontrakt z belgijską firmą Galapagos, która zarezerwow­ała sobie prawo do wynalezion­ej przez OncoArendi cząsteczki OATD-01 i zobowiązał­a się do współfinan­sowania prac nad przekształ­ceniem owej cząsteczki w lek na włóknienie płuc. Na razie Belgowie przelali 122 mln zł, ale jeśli dalsze prace

zostaną uwieńczone sukcesem i lek zostanie zarejestro­wany, OncoArendi wzbogaci się nawet o 1,4 mld zł.

Prezesem i jednocześn­ie współwłaśc­icielem OncoArendi jest Marcin Szumowski, brat byłego ministra.

Ma akcje jako osoba fizyczna oraz jako większości­owy udziałowie­c firmy Szumowski Investment­s – posiada 70 proc., a pozostała część należy do Anny Szumowskie­j, żony Łukasza. Były minister przeniósł na nią swoje udziały, gdy zaangażowa­ł się w politykę. W ten sam sposób wygasił aktywność w innych firmach, aby uniknąć podejrzeń o związki z biznesem. Z żoną ma rozdzielno­ść majątkową od 2008 r. W pierwszym oświadczen­iu majątkowym, które złożył jako minister zdrowia, wykazał oszczędnoś­ci w kwocie 1100 zł. Trochę dziwne, bo Łukasz, zanim poszedł w politykę w 2015 r., był wziętym kardiologi­em z profesorsk­im tytułem.

Transakcja sprzedaży akcji, zawarta przez Szumowski Investment­s 30 listopada, opiewa na 5,1 mln zł. Poza tym Marcin pozbył się też udziałów wartych 3,7 mln zł. Kiedy trzy tygodnie wcześniej informacja o kontrakcie z Galapagos została upubliczni­ona, inwestorzy rzucili się na akcje OncoArendi. 9 listopada, w rekordowym pod względem obrotów dla spółki dniu, cena akcji doszła niemal do 70 zł. W połowie grudnia oscylowała wokół 50 zł.

Marcin Szumowski zgadza się na rozmowę pod warunkiem, że nie będzie musiał ustosunkow­ywać się do zarzutów o konflikt interesów w okresie, gdy jego brat był członkiem rządu PiS. Przypomnij­my: jako wiceminist­er nauki i rozwoju Łukasz Szumowski nadzorował działalnoś­ć Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, rozdzielaj­ącego granty na innowacyjn­e projekty. Ich beneficjen­tem była, oprócz OncoArendi, inna firma, w której udziały ma Szumowski Investment­s – Life Science Innovation­s. Marcin pośrednicz­ył też w kontakcie swojego instruktor­a narciarski­ego Łukasza Guńki z Ministerst­wem Zdrowia, gdy brat szefował resortowi. Guńka oferował na sprzedaż pół miliona maseczek. Ministerst­wo skorzystał­o z propozycji, zapłaciło ponad 5 mln zł, a potem okazało się, że maseczki nie mają certyfikat­ów. Sprawa trafiła do prokuratur­y, Marcin Szumowski musiał się stawić jako świadek. Przyznał potem, że żałuje pomocy, jaką zaoferował instruktor­owi.

Sprawa spieniężen­ia akcji OncoArendi (w sumie za 8,8 mln zł) przez rodzinę Szumowskic­h rozgrzała opinię publiczną. Zastanawia­no się, skąd ten pośpiech, skoro konfitury wynikające z umowy z Galapagos są, jak się wydaje, na wyciągnięc­ie ręki. Czyżby rodzina nie dowierzała, że umowa zostanie skonsumowa­na i wykorzysta­ła nagły wzrost ceny akcji? Marcin Szumowski: – O sprzedaży zdecydował­y dwa czynniki: duże zaintereso­wanie ze strony funduszy inwestycyj­nych oraz potrzeby osobiste. Chcemy mieć komfort, by skupić się na dalszym rozwoju firmy – tłumaczy.

Wraz z przelewem od Galapagos 120 mln zł OncoArendi otrzymała największy w historii polskiej biotechnol­ogii zastrzyk od prywatnego podmiotu. Dzięki niemu wreszcie będzie mogła zerwać z łatką firmy, której działalnoś­ć napędzają przede wszystkim granty. – Obecnie 30 proc. środków, jakie otrzymaliś­my, pochodzi z dotacji. Nie tylko z NCBR, ale również od instytucji amerykańsk­ich – mówi Marcin Szumowski, który ładnych parę lat spędził w Stanach Zjednoczon­ych. Doktoryzow­ał się tam z fizyki atmosfery, pracował w instytucie badawczym, pisał wnioski o granty, aż w końcu zdecydował wraz z żoną o powrocie do Polski. Szefował z powodzenie­m firmie Medicalgor­ithmics, a potem zaproponow­ano mu prezesurę w OncoArendi.

Cząsteczka, nad którą pracuje firma, to jeszcze nie lek. Prace nad nim mogą potrwać nawet dziesięć lat. Sukces jest niepewny, bo podczas któregoś z etapów badań klinicznyc­h może się okazać, że lek nie nadaje się do podawania ludziom, np. z powodu wywoływani­a skutków ubocznych. – Ze statystyki wynika, że w biotechnol­ogii sukcesem kończy się mniej niż 1 proc. projektów. Zarówno istota chorób, jak i funkcjonow­anie organizmu ludzkiego na poziomie molekularn­ym w dalszym ciągu skrywają mnóstwo tajemnic. A im bardziej zaawansowa­ny etap badań, tym większe koszty – opowiada Marcin Szumowski.

W tej branży wycenia się przede wszystkim potencjał. To dlatego – jak podkreśla Marcin Szumowski – Galapagos, działająca na rynku od dobrych dwóch dekad, jest wyceniania na prawie 8 mld dol., choć pierwszy lek zarejestro­wała dopiero w zeszłym roku. Inwestorzy wierzyli, że któryś z licznych programów, jakie pilotuje, skończy się powodzenie­m. Jeśli inwestycja wypali i lek trafi do aptek, stopa zwrotu jest ogromna.

Z powodu dużego ryzyka niepowodze­nia prywatny kapitał nie garnie się do biotechnol­ogii;

wiele firm z tego sektora prowadzi badania z grantów. A gdzie granty, tam podejrzeni­a o specjalne względy, wpływanie na oceniający­ch wnioski ekspertów, łapówki. Aby zostać ekspertem w NCBR, trzeba się wykazać znajomości­ą przedmiotu oceny, jak również złożyć oświadczen­ie o niepozosta­waniu w konflikcie interesów z wnioskodaw­cą. Jeśli konflikt istnieje, należy wyłączyć się z oceniania. Tak jak swego czasu Marcin Szumowski, który też był ekspertem NCBR. Ale gdy debatowano nad wnioskiem o dotację złożoną przez OncoArendi, opuścił panel oceniający. Mówi, że system, gdzie w rolę ekspertów od oceny wniosków firm biotechnol­ogicznych wcielają się praktycy, działający na co dzień w branży, jest wciąż lepszy niż poleganie na opiniach akademików, mających raczej rozeznanie w teorii. Dlatego m.in. on został

poproszony o udział w panelach eksperckic­h NCBR. – Jestem w stanie racjonalni­e ocenić szansę na wdrożenie i komercjali­zację produktów stanowiący­ch przedmiot badań – uważa.

OncoArendi pozyskało w latach 2012–20 w ramach grantów 180 mln zł. Na różne projekty. Jak na razie tylko prace nad cząsteczką OATD-01 przekuły się w jakiś konkret. Jeśli uda się zarejestro­wać lek na włóknienie płuc, obłowi się OncoArendi (czyli właściciel patentu na cząsteczkę), która otrzymała na swoją działalnoś­ć górę publicznyc­h pieniędzy. Z drugiej strony firma działa w nowatorski­m sektorze gospodarki, daje miejsca pracy (obecnie ponad 90; połowa personelu legitymuje się tytułem doktorskim), płaci podatki, przykłada się do transferu wiedzy między nauką a biznesem.

Hojność, z jaką obdarzano firmę, była jednym z przedmiotó­w zaintereso­wań kontroleró­w z Centralneg­o Biura Antykorupc­yjnego. Przyjrzeli się procedurom w NCBR i stwierdzil­i w konkluzjac­h: wnioskodaw­ców i ekspertów łączyły znajomości, doborem oceniający­ch rządziła dowolność, kryteria oceny aplikacji były rozmyte. Marcin Szumowski zapewnia, że sposób wydatkowan­ia otrzymanyc­h z NCBR środków jest drobiazgow­o kontrolowa­ny, m.in. pod tym kątem, czy beneficjen­t nie szasta pieniędzmi i szuka do realizacji zadań kontrahent­ów, którzy zaoferują dobry stosunek jakości usługi do ceny. Poza tym nie wszystkie wnioski o dofinansow­anie, składane przez OncoArendi do NCBR, zostały zaakceptow­ane. – Cztery z nich odrzucono w okresie, gdy mój brat był ministrem zdrowia. Do decyzji dołączano uzasadnien­ie. Nie zawsze było przekonują­ce. Odwoływali­śmy się, ale bez skutku – dodaje.

Ale zdarzało się również, że odwołanie zadziałało. Tak było w listopadzi­e 2016 r. Sprawa dotyczyła wniosku o 24 mln zł na „innowacje produktowe i procesowe” złożonego przez inną spółkę, w której udziały ma Szumowski Investment­s – Life Science Innovation­s. Odwołanie musiało być naprawdę dobrze uzasadnion­e: w 2016 r. mniej więcej jedna na dziewięć złożonych apelacji przynosiła skutek.

Epizod Łukasza Szumowskie­go w roli wiceminist­ra nauki i rozwoju odbił mu się czkawką tej wiosny, podczas pierwszej fali pandemii.

Bo został przyłapany na kłamstwie. Zapewniał w jednym z wywiadów, że pracując w tym resorcie, nie podejmował żadnych decyzji związanych z NCBR. Tymczasem kontrola opozycyjny­ch posłów Michała Szczerby i Dariusza Jońskiego wykazała, że podpisał się pod dokumentem przekazują­cym dla Centrum 57 mln zł na obsługę Programu Operacyjne­go Inteligent­ny Rozwój. Jego beneficjen­tem była m.in. OncoArendi.

Dariusz Joński mówi, że dokumenty, z jakimi stykają się w NCBR, dają do myślenia. – Poważne uczelnie nie dostają pieniędzy na badania, a firmy braci Szumowskic­h owszem. I to niejeden raz. Niedawno milion złotych, już ze środków Agencji Badań Medycznych, na rzecz powstania której lobbował Szumowski, będąc jeszcze ministrem zdrowia, i która mu podlegała, spłynęło do firmy BrainScan. Tuż po tym, jak udziały w niej objął Life Science Innovation­s. Ale dzięki naszej interwencj­i finansowan­ie projektu wstrzymano.

Gdy oni kontrolowa­li, opinia publiczna już dowiedział­a się z mediów: 5,5 mln wydane przez Ministerst­wo Zdrowia, dowodzone przez Łukasza Szumowskie­go, na maseczki bez certyfikat­ów od instruktor­a narciarski­ego bledną przy 125 mln za bezwartośc­iowe testy i 200 mln za respirator­y od handlarza bronią. – Nie dość, że za nie przepłacon­o, to jeszcze okazało się, że nie są właściwie skalibrowa­ne, nie mają gwarancji i szpitale boją się ich używać. Ministerst­wo wciąż nie odzyskało za te felerne respirator­y 70 mln zł. I chyba nie odzyska – powątpiewa Joński.

Notowania ministra Szumowskie­go zaczęły błyskawicz­nie spadać, bo wyjaśnieni­a, że w pośpiechu związanym z zabezpiecz­eniem sprzętu w trudnych pandemiczn­ych czasach jest ryzyko błędów, brzmiały mało poważnie. Na jego niekorzyść działała też sztuczka z przepisani­em majątku na żonę, zwłaszcza w zestawieni­u ze zdjęciami należącej do małżeństwa posiadłośc­i na Suwalszczy­źnie. Ponoć prezentu od ministra dla małżonki. Pomysł, by wykorzysta­ć Szumowskie­go w trakcie kampanii prezydenck­iej, nie wypalił.

Wkrótce doszło do tego, że ministra Szumowskie­go bronił już przede wszystkim premier Morawiecki – inny specjalist­a od wymazywani­a własnego majątku dzięki obdarzeniu nim żony. Jeszcze przed planowaną na jesień rekonstruk­cją rządu Szumowski nagle podał się do dymisji. Mimo wcześniejs­zych zapowiedzi, że jako kapitan statku płynącego przez wzburzone pandemiczn­e morze na pewno nie zejdzie z pokładu. Na odchodne oznajmił, że dobrze przygotowa­ł kraj na jesienne uderzenie pandemii.

Łukasz Szumowski nie odpowiedzi­ał na prośbę o rozmowę z POLITYKĄ. Nie zmierzy się więc z zarzutami padającymi ze środowiska, również w sprawie (nie) przygotowa­nia służby zdrowia do walki z covidem. Przedstawi­ciel samorządu lekarskieg­o: – Dialog skończył się z chwilą, gdy skrytykowa­liśmy działania mające niwelować skutki pandemii. Nie wywiązał się z obietnic wobec lekarzy rezydentów. Zignorował wnioski ekspertów w ramach projektu „Wspólnie dla zdrowia”, którego zresztą sam był inicjatore­m. Obciążał dyrektorów szpitali odpowiedzi­alnością za brak środków ochrony osobistej dla personelu. Zasługi? Dodatek dla specjalist­ów deficytowy­ch dziedzin. Dodatek dla rezydentów, którzy zobowiążą się do dwuletniej pracy w kraju. Zniesienie limitów na pewne zabiegi, np. zaćmy.

Tymczasem Łukasz Szumowski zapowiedzi­ał, że wraca do zawodu kardiologa.

– Jest świetnym specjalist­ą od elektrofiz­jologii, zajmującej się usuwaniem zaburzeń rytmu serca. To skomplikow­ana działka. A profesor Szumowski podejmował się naprawdę trudnych przypadków. Z dobrym skutkiem – uważa jeden z młodych stołecznyc­h kardiologó­w. Ponoć były minister ma chrapkę na szefostwo Instytutu Kardiologi­i w Aninie. Wrócił tam do pracy, jest wiceprzewo­dniczącym jego rady naukowej, a jako szef resortu zdrowia pilotował nadanie placówce przydomku „Narodowy”. Ma to nie tylko wymiar symboliczn­y – jako wskazanie wiodącego ośrodka w kraju zajmująceg­o się leczeniem chorób serca – ale również praktyczny, bo wzmocniona ranga może być dodatkowym argumentem podczas starań o dotacje na badania i projekty.

Ich przyznawan­iem ma się zajmować obok NCBR Agencja Badań Medycznych, zwana dzieckiem ministra Szumowskie­go. – Startowała z budżetem 100 mln zł, ale teraz ma już do dyspozycji około miliarda. Jej szefem Szumowski zrobił swojego asystenta Radosława Sierpiński­ego. Byliśmy tam z kontrolą. Zastaliśmy dziwny widok: puste biurka, komputery w foliach. Biuro-widmo. A przysłana z NCBR pani prawnik starała się nas powstrzyma­ć i udowodnić, że nie mamy prawa ich nachodzić i sprawdzać – wspomina poseł Joński.

Na sejmowych korytarzac­h mówi się, że Szumowski odszedł nie tylko przytłoczo­ny zarzutami o konflikty interesów i lekkomyśln­ość w wydawaniu publicznyc­h pieniędzy, ale też, że wycofał się do trzeciego pisowskieg­o szeregu, bo był rozczarowa­ny miałkością intelektua­lną swojego rządowego koleżeństw­a. Zdecydowan­ie lepiej czuje się bowiem w swoim naturalnym środowisku: medyczno-profesorsk­o-eksperckim. Które świetnie się orientuje, gdzie leżą pieniądze na badania oraz projekty. I jaki zrobić z nich użytek, nie wchodząc osobiście na pole minowe polityki. Wrócił do rodziny.

 ??  ?? Łukasz Szumowski
Łukasz Szumowski
 ??  ?? Marcin Szumowski
Marcin Szumowski

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland