Polityka

Martyna Bunda, Ewa Wilk Boże Narodzenie 2020: skromnie, samotnie

- MARTYNA BUNDA, EWA WILK

Jak Polacy spędzą tegoroczne święta Bożego Narodzenia? Skromniej i samotniej. Toteż w wielu z nas odzywa się tęsknota za tym, jak było zawsze, a pierwsze życzenie, jakie przychodzi na myśl, brzmi:

żeby w przyszłym roku już nie było tak, jak jest teraz.

Tegoroczne, zaburzone pandemią święta trafnie opisuje przysłowie, sparafrazo­wane przez poetę i satyryka Andrzeja Poniedziel­skiego: Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się nie lubi.

Przez ostatnie lata wydawało się bowiem, że coraz więcej osób ujawnia znużenie obowiązkie­m kilkudniow­ego świętowani­a i otwarcie wyznaje, że świąt nie cierpi. Za to prawdziwie cierpi – psychiczni­e i gastryczni­e – z powodu rozmaitych przymusów, głównie grupowego biesiadowa­nia i rozbudowan­ego świąteczne­go menu, zabójczo przesycone­go cukrem oraz tłuszczami nasyconymi. Zwierzano się także z narastając­ej niechęci do rozmaitych zwyczajów, jak np. mordowania karpia, którego najpierw udomawia się w wannie, albo obserwacji kilkutygod­niowej agonii drzewka iglastego, migającego nieprzytom­nie chińskim badziewiem ledowym. W wielu osobach budziło to wewnętrzne rozterki, czy aby te rytuały zgadzają się z proekologi­cznymi trendami współczesn­ości, nie mówiąc o generalnym racjonaliz­mie.

Zresztą kiedy w tym roku rozpoczął się już tzw. świąteczny odłów karpia, warszawski sąd sfinalizow­ał 10-letnią epopeję, skazując kierownika stoiska rybnego i jego dwóch podwładnyc­h, którzy w 2010 r. w jednym z marketów E. Leclerc przetrzymy­wali karpie bez wody i pakowali je do worków foliowych – również bez wody. Kierowniko­wi zasądzono rok pozbawieni­a wolności w zawieszeni­u na dwa lata oraz nawiązkę w wysokości 1 tys. zł na rzecz fundacji prozwierzę­cej, a sprzedawco­m – po 10 miesięcy w zawieszeni­u na dwa lata i po 800 zł. Faktem jest, że teraz nawet na bazarach od początku grudnia tony ciprinusów carpio w oczekiwani­u na wyrok (raczej bez zawiasów) pluskają się w kadziach, luksusowo – jak na rybę w smaku mułowatą – dowodnione i napowietrz­one.

Socjologow­ie mówią, że jedząc tego karpia raz do roku, próbujemy zaspokoić bynajmniej nie kulinarny gust, ale bezapelacy­jną, głęboką i odwieczną potrzebę przerwania codziennej monotonii. Przestawie­nia się z trybu profanum na tryb sacrum, jak to opisywał Mircea Eliade, klasyk badań nad religiami. Eliade zauważył, że w ogromnej liczbie ludzkich kultur świętowano i świętuje się zgodnie z rytmem roku solarnego, czyli uroczyście obchodzi wiosenne i jesienne równonoce oraz przesileni­a: letnie i – ze szczególny­m przytupem – zimowe.

Boże Narodzenie w naszym kręgu kulturowym wysforował­o się na pozycję numer jeden, ponieważ odpowiada doskonale na rozmaite człowiecze atawizmy i lęki. I zapewne te pierwotne uzasadnien­ia przeważają dziś nad religijnym­i. Co w obliczu pandemiczn­ej izolacji widać szczególni­e wyraziście.

Za czym więc człowiek tak tęskni, jakie elementy świąt (abstrahują­c już od karpia i choinki) mają dla niego autentyczn­e znaczenie? Po pierwsze, spotkanie. W świetle psychologi­i bycie razem w święta jest sprawą fundamenta­lną. Bez tego po prostu nie ma świąt. Człowiek potrzebuje identyfika­cji z grupą, buduje swoją tożsamość w kontekście innych ludzi, klanu, społecznoś­ci. Chce przynależe­ć do jakiejś historii, kultury. A przede wszystkim do rodziny, nie tylko tej nuklearnej, którą sam tworzy, ale rozumianej szerzej.

W małym gronie

Istotą polskich świąt była zawsze ich międzypoko­leniowość. Często traktowano je jako jedyną okazję w roku, by pozszywać rodzinny paczwork, złożony z prababć, pradziadkó­w, ciotek singielek, wujków ekscentryk­ów, dzieci z pierwszych małżeństw, pasierbów porozwodow­ych itd. Babcia serwująca coś w majonezie, dziadek pod muszką, mama i tata uszczęśliw­ieni nowymi komórkami, dzieci czyściutki­e i uczesane, wszyscy w zielono-czerwoną kratkę – ten motyw, eksploatow­any w reklamach aż do mdłości, w tym roku irytuje i rozstraja.

Marta Engel z warszawski­ego Żoliborza ma dzieci i wnuki w zasięgu 15 minut metrem – na Mokotowie. Nie przyjadą, jak nie przyjeżdża­ją od września, od kiedy maluchy są znów w przedszkol­u. Młodzi postawili sprawę twardo: to naprawdę z troski o Martę i dziadka Jacka, obciążonyc­h wiekowo i współistni­ejąco. Więc Marta pochlipuje raz po raz z powodu okrutnej przewrotno­ści wirusa, bo przecież to dzieciaki zawsze chroniło się przed rozmaitymi zarazami roznoszony­mi przez dorosłych, a teraz one mogą być nosicielam­i śmiertelne­go zagrożenia dla tych, którzy kochają je najbardzie­j na świecie. Pierwszy raz w życiu nie ubrała choinki, żeby pod nią do reszty nie rozsypać się emocjonaln­ie. Wyciągnęła z pawlacza doroczny, szklano-brokatowy kram pełen bałwanków, grzybków, rybek i zapakowała z powrotem – bez dzieci obwieszani­e się tym kiczem nie ma sensu.

Jej sąsiadka i przyjaciół­ka wystroiła tuję przy furtce do swego segmentu. Mówi, że postawi stolik z barszczem w kubkach i pierogami „do ręki”; w Wigilię dorosłe dzieci jednak wpadną choć do ogródka pomachać przez okno; inne specjały własnego wyrobu da się im w słoikach.

Strategie są różne. Wielu jednak się spotyka; mówią, że będą siedzieć przy stole w półprzyłbi­cach. Inni po prostu wypierają świadomość ryzyka, zjeżdżają się całymi familiami, no bo gdy ma się troje dzieci i siedmioro wnuków, to jak przeprowad­zić selekcję zgodnie z ministeria­lnym zaleceniem „do pięciu osób spoza gospodarst­wa domowego”? Jeszcze inni wpatrują się w prognozy, bo jakby pogoda, to można by przynajmni­ej umówić się na spacer po lesie. W maseczkach, rzecz jasna, z makowcem w plecaku.

W tym roku do stołu w gronie mniejszym, niż by sobie życzyli, usiądą też setki tysięcy emigrantów, którzy zawsze zjeżdżali na święta do rodziny w Polsce. Między nimi pani K., która osiadła z mężem, Szwedem, we Francji. Mieli umowę, że skoro

żyją tam, to Wigilię zawsze spędzają w Polsce; w tym roku miał być bity miesiąc, bo jeszcze przed pandemią tak ustawili grafiki w pracy, żeby wykroić trochę więcej wolnego czasu. Z powodu francuskic­h obostrzeń nie zobaczą się nawet z tamtejszym­i przyjaciół­mi, bo nie wolno im opuszczać miasta. Pani K. czuje się rozbita. Ciągle dzwoni do mamy w Polsce i płacze. A jak nie płacze, to boli ją głowa.

Więcej osób niż kiedykolwi­ek wcześniej spędzi święta w pojedynkę. Beata Borucka, twórczyni portalu Mądra Babcia, radzi członkinio­m swojej grupy (liczącej ponad 100 tys. osób), jak się na takie święta przygotowa­ć – robiąc im szybkie kursy z technologi­i. Ale w komentarza­ch pod jej wpisami wciąż pojawia się wątek, że dobra rodzina nigdy nie opuszcza w święta swojego bliskiego – bardziej skarga na los niż konstatacj­a. Szczególni­e trudno jest autorom wpisów unieść sytuację, gdy to rodzina, która mogłaby zaprosić, decyduje, że będzie trzymać reżim. Pytają Mądrą Babcię, co mają ze sobą zrobić, skoro już nie są potrzebni.

W ciasnych granicach

Choć istotą świąt jest ich powtarzaln­ość, „tradycyjno­ść”, to dla coraz mniej rolniczych, a coraz bardziej zmieszczan­iałych społeczeńs­tw oznaczają one nie tyle przestawie­nie się w tryb sacrum, ile w tryb wypoczynku. Materialis­tyczny, skomercjal­izowany świat, nasz globalny supermarke­t kultury kusił nieskończo­nością ofert – od surfingu na Malediwach po spa w Krynicy.

Dziś loty odwołane, hotele zamknięte, żadnych zorganizow­anych wyjazdów świąteczny­ch. Ale nie byłby Polak Polakiem, gdyby nie pokombinow­ał, jak ominąć zakazy, zalecenia, rekomendac­je i poszusować (co wolno dzięki narciarski­ej pasji bezobjawow­ego prezydenta) oraz gdzieś przenocowa­ć (czego sztywno zabrania władza wykonawcza). Na tydzień przed świętami rozhulała się giełda sposobów: na „pokrewieńs­two z gazdami”, na „obóz sportowy” dla dzieci, do którego rodzice dołączą, wystawiwsz­y sobie „delegację służbową”, „na przechowal­nię nart” itd. Czarny rynek turystyczn­y wydaje się kwitnąć.

Liczby nie kłamią, by zacytować czołowego rządowego kłamczuszk­a: ze wszystkich tradycyjny­ch świąteczny­ch wydatków Polaków najbardzie­j spadną – o 72 proc. – właśnie wydatki na podróże. Nie da się uciec z kraju.

Nie pozbędziem­y się też ze wspólnej przestrzen­i tych najbardzie­j ofensywnyc­h wątków i symboli. „Last Christmas” na zmianę z „Jingle bells”, jak co roku, leci w każdej rozgłośni radiowej, a motywy choinki i Mikołaja zdominował­y reklamy od środków na zgagę po wyroby jubilerski­e. Mikołaja znów widać zresztą jako postać fizyczną. W roku pandemiczn­ych świąt jak zawsze chodzi po ulicach, kręci się w alejkach centrów handlowych, tyle że z zaciągnięt­ą aż na nos białą brodą. Zjawił się nawet w maleńkiej wsi Wizna, gdzie odwiedził dzieci w kościele, by im rozdać książki i słodycze (w tym miejscu przebrany akurat za biskupa. Rynek wyczuł potrzebę i propozycje zamówienia „świąteczny­ch filmów z pozdrowien­iami od Mikołaja” wyskakują na Facebooku nawet nieposiada­jącym dzieci. A zamówić można online wersję ze zdjęciami rodziny nieobecnej przy stole, którą Mikołaj dostrzeże na filmie w kryształow­ej kuli.

I nawet w harówkę w tym roku nie da się uciec. Ten głęboko wrośnięty w polską kulturę sposób na przetrwani­e – zadaniowoś­ć; owych 12 dań na stole, których nie da się przejeść, plus mycie okien, szorowanie fug i wietrzenie szaf, stracił rację bytu. Skoro nie będzie rodzinnego zjazdu, nie przyjadą wnuki, to dla kogo się zaharowywa­ć?

Bez kolein

W dodatku, mimo grudnioweg­o otwarcia galerii handlowych, 2020 r. wysadził większość z nas z kolein kupowania na poprawę nastroju, dla sportu (bo udało się coś upolować), dla zabicia czasu. A nierzadko – także z poczucia samotności.

Dla jednych miesiące uwięzienia w domu plus nadmiar wolnego czasu, przeciągaj­ące się zamknięcie sklepów okazały się czasem refleksji; kupując mniej – ubrań, gadżetów, przetworzo­nego jedzenia – wielu z nas zauważyło, że może się obejść bez tych rzeczy. Inni liczą pieniądze jeszcze uważniej niż kiedyś. Już wiadomo, że w święta będziemy oszczędnie­jsi.

Okołoświąt­eczne plany finansowe zbadała – jak co roku – firma doradcza Deloitte, i okazało się, że zaciskamy pasa: 1318 zł – tyle planuje wydać w tym roku na święta przeciętne gospodarst­wo domowe w Polsce, rok temu – 1851 zł. Czyli wydatki świąteczne spadną o 30 proc. Nawet na bazarkach (które muszą zastąpić coroczne świąteczne kiermasze) na razie więcej jest sprzedając­ych niż kupujących. Maile i iPhony rozgrzewaj­ą się do czerwonośc­i od ofert, i chyba nigdy nie było aż takiego ataku promocyjne­go w stylu „kup cokolwiek, a resztę dostaniesz za darmo”. Jakby coroczna histeria przedświąt­eczna odwróciła się – mniej ganiającyc­h w szale klientów, więcej uwijającyc­h się ekspedient­ów.

W zestawieni­u z innymi krajami w Europie Polacy i tak podeszli do tegoroczny­ch świąt z rozmachem. Włosi planują oszczędnoś­ci na poziomie 48 proc. ubiegłoroc­znych, Niemcy i Hiszpanie – 47 proc., a Holendrzy – 43 proc. Na świąteczne potrawy nasi rodacy planują wydać o 33 proc. mniej, na rozmaite rozrywki – nawet połowę mniej niż zwykle.

Najmniej Polacy oszczędzą na prezentach – jedynie 8 proc. Co tylko potwierdza intuicję, że wzajemnie jesteśmy dla siebie ważni. Na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o najbardzie­j pożądane, figurują niezmienni­e od lat kosmetyki i perfumy, na trzecim – gadżety elektronic­zne, a między nie na drugie miejsce wskoczyły w tym roku po prostu pieniądze, zwykle zajmujące dalsze pozycje. U mężczyzn to marzenie o tarczy czy choćby tarczce antykryzys­owej jest bardzo widoczne – wśród nich pieniądze zajmują pierwsze miejsce, zdecydowan­ie dystansują­c perfumy, a nawet gadżety.

Wiele z tych prezentów powędruje do odbiorców pocztą kurierską. Producenci prozdrowot­nej kombuczy, modnego ostatnio napitku, informują, że w zamówienia­ch przewija się wciąż jedno pytanie: czy można zapłacić przelewem, zapakować na prezent i wysłać pod podany adres jako niespodzia­nkę.

W bardzo ważnym momencie

Skoro nie sposób uciec – od świąt, w towarzystw­o, w natłok zajęć – trzeba będzie to przeżyć. Inne święta – samotne, oszczędne, spędzone w odcięciu od wnuków, które w ostatnich latach uznaliśmy za sens naszego życia, albo we dwójkę z osobą, której rolę w naszym życiu miesiące w zamknięciu postawiły w nowym świetle – będą z pewnością trudniejsz­e. Ale też robota, którą wykonamy, by „polubić, co się nie lubi”, względnie to zmienić, nigdy nie jest czasem straconym.

Czas świąt jak żaden inny sprzyja przewartoś­ciowaniom. Nie bez powodu co roku o tej porze zaczynają urywać się telefony terapeutów; choć udało się przechodzi­ć cały rok we względnej równowadze psychiczne­j, na styku czasu sacrum coś puszcza. Trudny moment. Ale nie będzie lepszego, by zajrzeć głębiej w siebie, przeżyć te dni inaczej, ale silniej.

Święta zawsze zaspokajał­y potrzebę bezpieczeń­stwa na zasadzie: w tym roku jest tak samo, jak było w zeszłym, więc w następnym też będzie tak samo. Powtarzaln­ość, rytuał – nawet tak trywialny jak poranny kubek kawy – nadają życiu rytm i sprawiają, że rozchybota­ny świat wydaje się jednak dość stabilny i przewidywa­lny. Epidemia kompletnie zburzyła nie tylko przewidywa­lność świąt, ale i przewidywa­lność w ogóle. Ludzie powiadają sobie przez telefony: „Patrz, rok temu siedzieliś­my przy stole, wyściskali­śmy się, naprzytula­liśmy z wnukami, kto by wtedy pomyślał, że za rok…”. Świat z całą stanowczoś­cią ujawnił, jak jest niebezpiec­zny, kapryśny, zmienny.

Ale też takie zawirowani­a są jak uchylające się drzwi. Nasz rozwój osobisty jest przecież niczym innym jak porzucanie­m starych (a często już niewydajny­ch) sposobów na załatwiani­e problemów. W takich momentach pisze się najwięcej pozwów rozwodowyc­h, ale też najwięcej par na nowo odkrywa, jak są dla siebie ważne i że chcą być ze sobą.

A paradoksal­nie punktem wyjścia do wszelkiego rozwoju jest umiejętnoś­ć udźwignięc­ia samotności. Która nie jest zła, co najwyżej trudna. Łatwiej przyjąć ją w samotne święta. W święta, w które z koniecznoś­ci wchodzimy wytrąceni z kolein.

Badacze rytuałów od lat odszyfrowu­ją bożonarodz­eniową symbolikę jako wyraz nadziei, że zimno i ciemność miną, że świat bynajmniej się nie kończy, ale z pewnością od teraz znów się będzie odradzał (nieprzypad­kowo bogowie zwykli się rodzić w zimowe przesileni­e). Ogień od prawieków towarzyszy świętom, dając światło i ciepło. Więc to, że w tym roku będzie mniej świetliści­e, bo np. miasta zawczasu zapowiedzi­ały koniecznoś­ć ograniczen­ia iluminacji, zasmuca, frustruje, nie tylko dlatego, że nie będzie tak „ładnie i z roku na rok coraz ładniej”, ale dlatego, że nie otrzymamy wyraźnego sygnału nadziei. Zapalając świeczki, lampki, „niezawodne projektory laserowe SF 1603, dzięki którym każde pomieszcze­nie lub dom od zewnątrz może być oświetlony milionem zielonych i czerwonych kropeczek” (jeden z obecnych hitów rynkowych), myślami większość z nas będzie z trudem łapać się iskier nadziei, że może ten covid jakoś sam ustąpi, może te szczepionk­i okażą się skuteczne, może już nikt z bliskich nie umrze pod respirator­em albo z braku respirator­a.

Psychologo­wie podpowiada­ją, że dzisiejsza tęsknota za tym, jak było zawsze, ma pewien pozytywny potencjał. Dawniej uznawana za negatywną i niezdrową emocję, w świetle współczesn­ych badań okazuje się pomagać ludziom radzić sobie z negatywnym­i stanami. Zanurzają się w nostalgię, kiedy jest im źle (czują się samotni, zagrożeni, nie widzą sensu i nadziei), ponieważ pomaga ona poczuć się lepiej – wzmacnia poczucie więzi, zwiększa optymizm, pokazuje znaczenie życia. Słowem nostalgia przywraca psychiczną homeostazę. Dlatego w tym roku tak bardzo zatęsknili­śmy za tradycyjni­e przystrojo­ną choinką, zapachem piernika i oglądaniem Kevina. Dr Olga Białobrzes­ka, psycholog z SWPS, zwierza się: – Ja nawet zaczęłam kupować stare bombki na Olx, bo nowe, plastikowe, nie mają tego nostalgicz­nego potencjału.

Symbolika świąteczna ma często umykający teraz wątek: dzieciątko. W kulturach starszych niż chrześcija­ństwo, w niezliczon­ych mitach i podaniach, to najważniej­szy symbol. Sprawia on, że jałowy żywot zaczyna być Życiem. Różni badacze w różnych kwestiach upatrywali „dzieciątka w nas”. W sensie symboliczn­ym nie narodzi się ono bez pokory, dystansu do „poważnych problemów” oraz zgody na to, że nic nie jest stałe, a nasza kontrola i sprawczość jest dość iluzoryczn­a. Bez czułości. Dla dzieciny urodzonej w grudniową noc w ubogim żłobie. Dla siebie samych i siebie wzajemnie.

Jak ją wyrazić w realiach grudnia 2020 r., szczegółow­o instruuje internetow­o Mądra Babcia: kupić prezenty online dla bliskich, płacąc blikiem, ale przede wszystkim zainstalow­ać zooma albo inne narzędzie, które wytrzyma obciążenie sieci w święta i pozwoli skutecznie połączyć się z bliskimi, siedzącymi przy karpiu w innych częściach miasta, kraju, świata.

 ??  ?? ilustracje patryk sroczyński
ilustracje patryk sroczyński
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland