Katarzyna Kaczorowska
Jak walczyć z zabójcami drogowymi
Marzena i Mariusz z Przędzla. Ona 37 lat. On – 39. 3 lipca wsiedli do auta, z tyłu w foteliku zapięli trzyletniego Sebastiana. W domu zostali starsi synowie: 10-letni Artur i 9-letni Norbert. Przejechali przez wieś, w której kilka lat temu wybudowali dom, minęli Racławice i Nisko. W Jamnicy z impetem wbiło się w nich audi S7 ważące blisko dwie tony. Jego kierowca jadący z prędkością co najmniej 120 km/h wyprzedzał na zakręcie na podwójnej ciągłej. Zgniótł auto małżeństwa K. Po wypadku wytoczył się z samochodu, w którym strażacy znaleźli butelki po wódce. Grzegorz G. miał 1,75 promila alkoholu we krwi. I od kwietnia był pozbawiony prawa jazdy – za przekroczenie prędkości.
W Przędzlu do 3 lipca mieszkało 1803 mieszkańców. Dzisiaj jest ich 1801. Wieś leży w gminie Rudnik, polskiej stolicy wikliny. Burmistrz Waldemar Grochowski może rozmawiać, bo właśnie wraca z Warszawy.
– I co ja mogę powiedzieć na taką tragedię? Dzieci są na razie u dziadków. To starsi ludzie i pomagamy im, jak możemy. Musimy zamknąć firmę, którą prowadziło małżeństwo, bo dziadkowie z formalnościami nie poradzą sobie sami. I wesprzeć wujka w opiece nad chłopcami, którzy w jednej chwili zostali pozbawieni rodziców – mówi Waldemar Grochowski.
W tym nieszczęściu nie zastanawiał się jeszcze nad tym, jak wytłumaczyć ludziom, że można było go uniknąć, że wystarczyło, by rodzina zabrała Grzegorzowi G. kluczyki, nie pozwoliła wsiąść do auta po pijanemu. Po chwili burmistrz Grochowski mówi jednak: – Dzieci. Będziemy uczyć dzieci w szkole. Żeby miały odwagę powiedzieć „tato, wujku, dziadku, nie jadę z tobą, bo wypiłeś”. To jedyna droga, by zmienić mentalność, żeby w końcu ludzie zrozumieli, że pijany za kółkiem to potencjalny zabójca.
Tragiczny wypadek z Jamnicy wywołał natychmiastową reakcję polityków. Były kandydat na prezydenta Rzeszowa, wiceminister sprawiedliwości i pełnomocnik rządu ds. praw człowieka Marcin Warchoł, w mediach społecznościowych poinformował, że wystąpił do prokuratora generalnego o nadzór nad sprawą i surowe potraktowanie sprawcy. Cztery dni później premier Mateusz Morawiecki zapowiedział zaostrzenie kar dla kierowców, którzy spowodują wypadek pod wpływem alkoholu, nie kryjąc przy tym, że to reakcja na tragedię w Jamnicy. Osieroconym dzieciom przyznano też specjalną rentę.
Zmiany w prawie przedstawiono tydzień później. I nie dotyczą tylko pijanych kierowców. Oprócz podniesienia wysokości mandatów po raz pierwszy od 20 lat propozycje dotyczą między innymi obowiązku alimentacyjnego, jakim będą obciążani sprawcy wypadków, ponoszenia kosztów rehabilitacji ofiar, ale też konfiskaty samochodu bądź zapłaty jego wartości, gdy sprawca nie był właścicielem auta.
Śmierć na drogach
Według danych Komendy Głównej Policji w 2020 r. zgłoszono 23 540 wypadków drogowych. Zginęło w nich 2491 osób, a rannych zostało 26,5 tys., z czego ponad 8,8 tys. ciężko.
Z winy pijanych kierowców doszło do 1656 wypadków – zginęło w nich 216 osób, a rannych zostało 1847. Kierujący pod wpływem alkoholu odpowiadają za blisko 10 proc. wypadków w Polsce. Około 10 proc. osób ginie przez kierowców pod wpływem alkoholu. Policyjne akcje kontroli drogowych, prowadzone zwykle w okolicach świąt, ale też na początku i pod koniec wakacji nie wyłapują jednak wszystkich, którzy siadają za kierownicę pod wpływem. Nie każdy wypadek, jaki powodują, jest też tak tragiczny jak ten w Jamnicy. Ale wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „wypadek pijany kierowca”, by wyskoczyły informacje tylko z kilku ostatnich tygodni.
22 czerwca 2021: „Tragiczny wypadek w Rudzienku (woj. lubelskie). Pijany 51-latek potrącił śmiertelnie pieszego. Mężczyzna został zatrzymany, a jego auto przetransportowano na policyjny parking. Grozi mu do 12 lat więzienia”.
24 czerwca 2021: „Blisko promil alkoholu w wydychanym powietrzu miała 81-letnia mieszkanka Sopotu. Kierująca toyotą jechała środkiem jezdni, a podczas parkowania na pobliskim parkingu z impetem uderzyła w krawężnik. Po wyjściu z auta wyrzuciła na trawnik pustą butelkę po alkoholu, a wracając, chwiała się na nogach”.
7 lipca 2021: „Kolejny wypadek z udziałem nietrzeźwego kierowcy na Podkarpaciu. 29-latek, będąc pod wpływem alkoholu, wsiadł za kierownicę opla i czołowo zderzył się z audi. Mężczyzna w przeszłości już dwukrotnie prowadził po pijanemu, za co dostał dożywotni zakaz kierowania pojazdami. 29-latek już usłyszał zarzuty”.
Jak rodzina alkoholika
Terapeutka uzależnień Milena Grela-Parandyk nie owija w bawełnę: – Nasze społeczeństwo jest współuzależnione i tak jak rodzina alkoholika ukrywa jego picie tak długo, jak się da, tak my jako społeczeństwo przymykamy oczy na niepokojące sygnały. Aż dojdzie do tragedii.
Milena Grela-Parandyk wylicza, kto wsiada za kierownicę po alkoholu. Po pierwsze osoby uzależnione, a więc chore. Takie, które pijane pójdą na wywiadówkę dziecka i pijane pojadą na zakupy. Kolejną grupę stanowią ci, którzy nadużywają alkoholu.
– Na imprezie, spotkaniu, w barze wypijają określoną, nie za dużą, dawkę alkoholu, pewni, że ta dawka im nie zaszkodzi. Prawo dopuszcza u nas 0,2 promila alkoholu we krwi, ale większość z nas nie wie, że już w przedziale od 0,2 do 0,5 zmienia się percepcja wzrokowa, słabnie szybkość reakcji. A to są naprawdę niewielkie ilości alkoholu – tłumaczy psychoterapeutka, dyrektor Działu Medyczno-Terapeutycznego Helping Hands i nie kryje, że od swoich pacjentów często słyszy, że przecież jak się wypije jedno piwo, to po godzinie można siąść za kółkiem, bo wywietrzeje. Tylko że ono nie wietrzeje, ale właśnie wykrywa się je we krwi…
– Kolejna grupa to osoby socjopatyczne, które się nie stosują do norm społecznych.
Ale w przypadku każdej z tych trzech grup istotna jest ta najważniejsza i najliczniejsza, czwarta, czyli my – świadkowie, bliscy, przyjaciele. Bo przecież ci pijani za kółkiem nie żyją w próżni – mówi Milena Grela-Parandyk i pyta retorycznie, jak często reagujemy, kiedy widzimy, że ktoś wypił piwo czy kieliszek, dwa wina, żegna się i pozwalamy mu odejść. Bo jest dorosły, bo niewiele wypił, bo ma krótką drogę do przejechania.
–Zatrzymania obywatelskie do niedawna uważano za rodzaj donosu. A od pacjentów, którzy trafiają do mnie, bo stracili dokument za jazdę po pijanemu, słyszę: „Taki kłopot mam”. I ten kłopot polega nie na tym, że prowadzili po pijanemu, ale że ich złapała policja – przyznaje terapeutka.
Marta, dyrektorka w zachodniej korporacji, od roku wie, że jej mąż jest uzależniony. Podejrzewała od jakiegoś czasu, ale kropkę nad „i” postawiła, kiedy znalazła w bagażniku jego auta butelki z wódką pozawijane w jakieś ręczniki. Dzisiaj Piotr jest w trakcie terapii, ale jego żona przyznaje, że kiedy stracił prawko za promile, to była wściekła nie na niego, a na policję.
– W niedzielę przyjechali znajomi. To nie była żadna wielka impreza, ale jeden drink, drugi, trzeci, ja poszłam spać, ale Piotrek siedział z nimi dłużej. Rano bez śniadania wsiadł do auta i pojechał do pracy. Jak go policja zatrzymała, to miał 1,5 promila alkoholu we krwi, czyli prawdę mówiąc, był regularnie pijany. Ale mnie szlag trafił, że będę musiała go wozić do pracy – przyznaje Marta i po chwili dodaje, że jej samej zdarzało się po imprezach biurowych wracać do domu po dwóch, trzech drinkach. Otrzeźwiły ją dopiero te pochowane butelki w bagażniku. Pierwsze, co pomyślała, to że przecież Piotrek mógł zabić wtedy siebie, czyjeś dziecko, rodzica, siostrę czy brata…
Po prostu mentalność?
Krzysztof Brzózka, były prezes Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, mówi z nieskrywaną goryczą: – Jak my chcemy walczyć z pijanymi kierowcami, jeśli mamy największą liczbę reklam alkoholu w Europie i pozwalamy na łamanie ustawy, bo jedna z ostatnich ze świetnym zresztą aktorem łączy piwo z wypoczynkiem, a prawo wprost zabrania takich sugestii.
Brzózka nie ma wątpliwości, że wciąż w Polsce mamy do czynienia z cichą tolerancją dla pijaków za kierownicą. Oburzenie rośnie po głośnym wypadku, a potem wszystko wraca do normy. Żeby to zmienić, trzeba zmienić mentalność.
– Kiedy zarzucano mi, że agencja nie robi kampanii wychowującej kierowców, przypominałem, że każdy na trzeźwo powie, że nie wolno prowadzić pod wpływem alkoholu. A potem część z nich siada i zabija. Dlatego zrobiliśmy kampanię adresowaną do tych, którzy takich kierowców znają. Bo z nimi pracują, bo to jest ich brat, ojciec, wujek, siostra – wylicza Krzysztof Brzózka i dodaje, że kiedy PARPA ruszyła z tą kampanią, Polską wstrząsnęły dwa tragiczne wypadki: pod Szczecinem nietrzeźwy kierowca zabił sześć osób na spacerze, w Łukowie pijany wujek dwie swoje małoletnie kuzynki.
Brzózka pojechał do Łukowa na program zrealizowany tam przez jedną ze stacji telewizyjnych. I do dzisiaj pamięta niechęć miejscowych policjantów, którzy przeganiali kamerzystów z drogi, bo mieli utrudniać ruch na mało uczęszczanej ulicy. I tłum gapiów, którzy na dowód, że śmierć dwóch małych dziewczynek nie jest jakąś szczególną tragedią,
l konfiskata pojazdu prowadzonego przez pijanego kierowcę,
l obowiązek wypłaty renty przez sprawcę przestępstwa umyślnego ze skutkiem śmiertelnym,
l przyznawanie renty przez sąd z urzędu,
l podwyższenie dolnej granicy kar grzywny za naruszanie praw pieszych, niestosowanie się do znaków drogowych i sygnalizacji świetlnej, naruszanie dopuszczalnych limitów prędkości,
l podniesienie maksymalnej wysokości grzywny sześciokrotnie – z 5 tys. zł do 30 tys. zł w przypadku wykroczeń drogowych,
l podniesienie maksymalnej wysokości grzywny w postępowaniu mandatowym do 3,5 tys. zł,
l podwyższenie do 5 tys. zł mandatu za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o ponad 30 km/h,
l przekazywanie wpływów z kar do Krajowego Funduszu Drogowego,
l wprowadzenie instytucji czasowego niedopuszczenia do ruchu pojazdu, jeśli kierowała nim osoba bez wymaganego uprawnienia: czasowe niedopuszczenie pojazdu do ruchu na okres 3 miesięcy, kara w wysokości 10 tys. zł,
l kasowanie punktów karnych po upływie 2 lat (teraz – po roku),
l za naruszenie przepisów ruchu drogowego kierowca będzie mógł dostać nawet 15 punktów karnych (obecnie maksymalna liczba punktów za niektóre wykroczenia to 10),
l zniesienie szkoleń, po odbyciu których liczba punktów otrzymanych przez kierowcę ulegała zmniejszeniu,
l uzależnienie wysokości składki OC od liczby punktów karnych.