Polityka

Rozmowa z Janem Borzęckim, który odsiedział wyrok za morderstwo, o tym, czy da się ułożyć życie po wyjściu z więzienia

Rozmowa z Janem Borzęckim, który odsiedział wyrok za morderstwo, o tym, że na wolność wychodzi się z długami, jak to jest zaczynać na nowo z 50 zł w kieszeni, i o tym, dlaczego w Polsce droga z więzienia prowadzi najczęście­j do więzienia.

- ROZMAWIAŁ JULIUSZ ĆWIELUCH

JULIUSZ ĆWIELUCH: – Co się robi, kiedy wychodzi się z więzienia po 15 latach? JAN BORZĘCKI: – Ja poszedłem do lasu. Koło Zakładu Karnego w Sierakowie Śląskim, w którym kończyłem odbywanie kary, jest taki mały lasek. Przez wiele miesięcy miałem ten las na wyciągnięc­ie ręki. Ale nie mogłem do niego pójść. A teraz mogłem i poszedłem. Stałem tam. Dotykałem drzew. Czułem, że jestem wolny.

Jakie to uczucie?

Wspaniałe. Ale słowami tego nie opowiesz. Zresztą po 15 latach za kratami słów po prostu brakuje. Wiele się zapomina, bo nie bardzo jest z kim i o czym rozmawiać. Gada się dużo, ale głównie o głupotach. Uczuć się nie okazuje, bo to może być wzięte za słabość. A słaby w więzieniu ma ciężkie życie. W więzieniu co drugie słowo jest na k. Tak po prostu jest. Przywykasz i przesiąkas­z tym. My też sobie gadamy. A poważne pytanie wisi nad naszą rozmową. Dlaczego zabiłem?

Tak.

Właściwie to nie wiem.

Dla pieniędzy?

Nie. Raczej przez pieniądze, bo poszło o niespłacon­y dług, który chciałem odzyskać. Ale żadnych pieniędzy po zabójstwie nie zabrałem. Prokurator chciał mi dobić do paragrafu 148, czyli do zabójstwa, podpunkt 2 paragraf 2, czyli z rzekomym rozbojem. Konkretnie z zaborem mienia. Dzień wcześniej ten człowiek wyciągnął z bankomatu 1 tys. zł. Ale ja tych pieniędzy nie wziąłem. W trakcie procesu udało się ustalić, że jednak sam wcześniej je wydał. Inaczej jak nic dostałbym 25 lat odsiadki.

W pierwszej instancji dostał pan 25 lat. Ale to było z innej przyczyny. Klimat polityczny był wtedy taki, żeby za morderstwa dawać z samej góry. A druga sprawa, że ja w trakcie procesu pocisnąłem sędziego. Zwyzywałem go od cweli i od kurew, bo się wywiązało między nami nieporozum­ienie. Sędzia ogłosił przerwę 30 min. Ale nie pomogło, nie ochłonąłem, bo znowu go pocisnąłem.

No i wiedziałem, że dostanę za to z samej górki. Ogólnie ja już przed zabójstwem byłem w takim życiowym korkociągu. Nie bardzo nad sobą panowałem.

No nie bardzo.

Wyszło, jak wyszło. Tak wtedy miałem. Zresztą moja sprawa i tak poszłaby do ponownego rozpatrzen­ia, bo wszystkie wyroki za zabójstwa poszły do ponownego rozpatrzen­ia dzięki ministrowi Ziobrze. W 2005 r., kiedy Ziobro pierwszy raz był ministrem sprawiedli­wości, rządził rozporządz­eniami. I w tym trybie wprowadził zaostrzeni­e dolnej granicy kary. Jak ktoś miał 148 z dwójką, to zamiast od 8 lat pozbawieni­a wolności startował od 12 lat. Rozporządz­enie było niezgodne z konstytucj­ą. Mnie w apelacji zdjęli 10 lat. Ale głównie dlatego, że nie wskazano żadnych dowodów na rozbój.

Jakieś wyrzuty sumienia?

Nie czułem ich. Ja w ogóle chyba mało wtedy czułem. Byłem w jakimś takim dziwnym stanie. Dużo czasu minęło, zanim zacząłem jakoś na poważnie myśleć o tym, co zrobiłem. Zanim zacząłem układać to sobie w głowie.

Ja tego człowieka mocno poturbował­em. A na koniec jeszcze udusiłem. Nie wiem dlaczego.

Wygodnie jest mówić nie wiem.

Wierzy pan w Boga?

Nie wierzę. Od małego byłem ateistą. Moja córka wierzy w Boga. We mnie chyba mniej. Z synem udało mi się odbudować relację. Nie odrzucił mnie. Z córką kontakt mam słabszy. Rozmawiamy. Ale mało. Jak szedłem do więzienia, miała 9 lat. Jej też zrobiłem wielką krzywdę. Teraz to wiem. Wychowywał­a się bez ojca. Nosi brzemię córki mordercy. Dzieci zawsze najbardzie­j cierpią.

Marek Gajos, dyrektor więzienia w Wołowie, powiedział mi kiedyś, że każde morderstwo jest podwójne. Odbierasz życie komuś, ale tracisz również własne.

Dokładnie tak jest. Sam sobie odebrałem najlepsze lata życia. Do więzienia szedłem, jak miałem 33 lata. Teraz mam 48. Co mogłem pięknego przeżyć przez te lata, to już nie przeżyję. Sam sobie zgotowałem ten los, nie żalę się. Tym bardziej że to nie był mój pierwszy wyrok.

Trzeci.

W sumie to było ich więcej, tylko mi przy pierwszej odsiadce zsumowali. Po drugim wyroku powiedział­em sobie, że już nie zrobię nic nielegalne­go. Wytrzymałe­m 1,5 roku. Ale zadzwonił znajomy, żebym wpadł do Rzeszowa, że będziemy robić różne rzeczy. I to życie było jakieś takie smętne, że dałem się w to wciągnąć.

Różne rzeczy, czyli co?

Oszustwa, wyłudzenia. Typowe takie złodziejsk­ie rzeczy.

Pan kradł dla pieniędzy czy dla zabawy?

Kiedyś wydawało mi się, że chodziło o pieniądze. Ale teraz wiem, że to było coś więcej. Jakiś dreszczyk emocji. Adrenalina. Jeden skacze na bungee, a drugi kradnie. Ja kradłem.

Kim byli pana rodzice?

Matka była urzędniczk­ą. Pracowała w urzędzie miasta w Krynicy. Ojciec prowadził firmę budowlaną. Produkował beton, pustaki. Źle się nam nie powodziło. Niczego mi nie brakowało. Miałem brata, ale dużo starszego. Rodzice też mieli już swoje lata. Właściwie to wychowywał­em się już bez ojca. Matka robiła, co mogła, żeby mnie wyprowadzi­ć na ludzi. Jak mówiłem, nie mogę mieć do nikogo żalu. Praktyczni­e od małego były ze mną problemy. Jak miałem 12, 13 lat, to już byłem przestępcą. Kodeks karny to mógłbym zamknąć cały. Przesadzam, bo to sporo paragrafów, ale dużo miałem za uszami. Pamięta pan pierwsze przestępst­wo? Nie. Za dużo tego było. Ale pamiętam, że już za łebka chodziło się na pola namiotowe i kradło, co się dało. Rowery, namioty. Motocykle. Co wpadło w ręce. Właściwie to nawet ciężko powiedzieć, po co. Pieniędzy z tego nie było wielkich, bo to był 1986, 1987 r. Bardziej dla zgrywy. Zasmakował­em w tym. Może jakby mnie ktoś powstrzyma­ł. Jakbym dostał porządną nauczkę. Chociaż jakieś nauczki były, ale niewiele to zmieniło. Skoro masz taką naturę, to jak możesz się zmienić?

Trzeba się kontrolowa­ć. Unikać problemów. Ostatnie kilka lat odsiadki kombinował­em, jak zrobić, żeby tu się z powrotem nie znaleźć. Dużo myślałem, dużo czytałem.

Był czas, można było czytać. Zwiedziłem kilka zakładów i w każdym czytającyc­h można było policzyć na palcach jednej ręki. Jak nie czytałeś na wolności, to w więzieniu też raczej nie będziesz. Ja zawsze czytałem sporo. Na wolności nawet więcej niż za kratami. Po pięciu latach ostatniej odsiadki złapałem się na tym, że czytam książkę drugi raz. Żeby tego uniknąć, założyłem zeszyt i wpisywałem tytuł każdej przeczytan­ej. Wyszło, że od 2011 r. przeczytał­em jakieś 500 książek. Lubię klasykę. Tołstoja, Żeromskieg­o. Czasem z nudów sięgnę po jakiś kryminał. Z kolei mój ulubiony autor to Waldemar Łysiak. On jest teraz pisowiec, ale fascynuje mnie to, że on ma inną wizję świata. Inną niż wszyscy. Potrafi iść pod prąd.

Z kartoteki wynika, że pan też szedł pod prąd – „postawa roszczenio­wa, pisał dużo skarg, złożył donos do prokuratur­y na dyrektora więzienia itp.”. Służba więzienna mówi, że to postawa roszczenio­wa i od razu jesteś na straconej pozycji. A prawda jest taka, że np. w Wołowie siedziałem w narożnej celi. Zrobiło się zimno i temperatur­a w pomieszcze­niu spadła do 14 st. C.

Regulamino­wa norma to, zdaje się, 16 st.

W nocy ciężko było wytrzymać. Napisałem skargę. Nie pomogło. Napisałem drugą. Ktoś przyszedł, nic nie załatwił. No to napisałem trzecią skargę. Dopiero po tym pojawił się ktoś z termometre­m. Ale też nic nie zrobił, tylko stwierdził, że rzeczywiśc­ie zimno. Po szóstej skardze dostałem do celi piecyk. Według mnie miałem prawo nie marznąć. Są pewnie tacy, którzy pomyślą, że jak zabił, to niech marznie. Ja tego myślenia nie zmienię. A dyrektor, na którego napisałem doniesieni­e

do prokuratur­y, po kontroli NIK nagle przeszedł na emeryturę.

W więzieniu powinno być ciepło i wygodnie?

W więzieniu powinno być normalnie. Wyrok pozbawia cię wolności, ale nie wszystkich praw.

Za PO siedziało się lepiej niż za PiS? Może za PO nie było takiego przeludnie­nia, bo teraz znowu pakują do więzień jak leci. A tak to chyba siedziało się tak samo. Żarcie było tak samo złe, jak jest teraz. Kotu to rzucisz, to nawet nie tknie. No i Ziobro zabiera skazanym więcej pieniędzy. Teraz to już ponad 70 proc. Medialnie to świetnie wygląda. Ale jak ktoś siedzi za alimenty, to już w życiu ich nie spłaci, bo z czego?

A pan ile ma alimentów?

Jakieś 340 tys. Przez 15 lat odsiadki udało mi się przepracow­ać w sumie 2,5 roku za pieniądze. Reszta to była praca nieodpłatn­a na rzecz więzienia. Chciałem iść do pracy wcześniej, ale mówili, że nie ma dla mnie pracy. Jak nie będę płacił alimentów, to znowu pójdę siedzieć. Ziobro zrobił tak, że jak przez trzy miesiące nie płacisz, to pójdziesz siedzieć.

Może dobrze zrobił?

W Polsce ludzie by chcieli, żeby skazanych trzymać krótko i za mordę. Tylko nie rozumieją, że jak będziesz kogoś traktował jak zwierzę, to stanie się jak zwierzę. Wyjdzie jeszcze gorszy. A przecież większość wychodzi.

I większość szybko wraca za kraty.

Jak się wchodzi do więzienia, to na dzień dobry pytają, jakim trybem chcesz odbywać karę. Są dwa: możesz być programowo „oddziaływa­ny”, czyli poddawany resocjaliz­acji, albo po prostu siedzieć. Ja na początku powiedział­em, że chcę iść trybem programowo oddziaływa­nym. Ale niewiele się działo, to się z tego wypisałem. Jak chciałem iść na studia, to znowu mi kazali podpisać, że chcę wspomagani­a. Podpisałem, ale to lipa jest. Głównie po to, żeby ciągnąć pieniądze i dotacje. Są różne fundusze na takie programy. Zatrudnia się jakichś mniej lub bardziej przypadkow­ych ludzi. Jak są bardziej zaangażowa­ni, to zrobią pogadankę. Jak mniej, to puszczą filmik. Jedna i druga strona jest zadowolona, bo w papierach wszystko się zgadza. A to, że w Polsce jest taki wysoki procent powrotu do przestępst­w, jakoś nikogo nie porusza. Jest, jak jest. Podatnik płaci, ale się cieszy, bo przynajmni­ej bandyci siedzą po więzieniac­h i niech tam gniją. Polska to jest taki kraj, w którym dużo się udaje. I co pan teraz udaje?

Ja nic nie udaję, bo ja się stąd zrywam. Syn mnie namawiał, żebym został. Ma własną firmę. Mówił mi: zobacz, tyle czasu cię nie miałem, zostań. Pomożesz mi. Odrobimy stracony czas. Ale nie da się odrobić straconego czasu. Nie da się uciec przed pewnymi sytuacjami. Z moją kartoteką cokolwiek się stanie, zaraz będzie na mnie. Ja teraz nawet na czerwonym świetle boję się przejść. Znam Polskę, znam realia. Dlatego wyjeżdżam. Zadzwonisz do kogoś, żeby się przywitać. On coś zmajstruje i zaraz cię przybiją do grupy przestępcz­ej. To się nazywa dawcy artykułów, czyli dopisywani­e niewykryty­ch przestępst­w recydywist­om. Kartotekę ma pan długą, resocjaliz­acji, jak pan mówi, nie ma.

Z resocjaliz­acją jest jak z piciem. Żebyś nie wiem jakie stworzył komuś warunki, to alkoholik sam musi chcieć przestać pić. Nie będzie chciał przestać, nie przestanie. I z więźniami jest to samo. Chcesz zacząć od nowa, będziesz próbował się zmienić. Nie chcesz, to będzie, jak było. Albo się uratujesz sam, albo utoniesz. Miał pan sporo lat, żeby przemyśleć, jak ma to działać. Jakieś sugestie?

W Danii, Norwegii to już wszystko jest wymyślone. Tu nie trzeba niczego wymyślać. Na mnie po wyjściu czekał syn. Miałem gdzie mieszkać. Mogę normalnie funkcjonow­ać. Ale są tacy, którzy wychodzą w pustkę. Dostają 50 zł na bilet i radź sobie.

Szybko licząc, to pana odsiadka kosztowała podatnika jakieś pół miliona.

To chyba tym bardziej warto jakoś zająć się tymi ludźmi po wyjściu z więzienia. Podać im rękę. Była u mnie pani z opieki społecznej. Mam dostać zasiłek 633 zł. Wynajmie pan za to chociaż pokój w Warszawie? No nie wynajmie. Ja mam gdzie mieszkać. A jak wychodzisz prosto w pustkę? Co ma robić człowiek, który całe życie kradł?

Przestać kraść?

Ludzie mają swoje nawyki, przyzwycza­jenia. Jakby ktoś ich nauczył innych, to pewnie mieliby szansę na zmianę. Ale jak wypuszczas­z kogoś z więzienia i mówisz: radź sobie, to on sobie radzi, jak potrafi. Ja mam pomoc od syna, od znajomych. W psychologó­w nie wierzę. Za dużo się ich w więzieniu naoglądałe­m. Ale są pewnie tacy, którym takie coś może by pomogło. W więzieniac­h się coraz więcej ćpa. To już plaga. Wychodzą uzależnien­i. Czy ktoś dba o to, co się z tymi ludźmi będzie działo po wyjściu? Dzieci trzeba karmić, a nie bandytów rozpieszcz­ać, jak by powiedział minister Ziobro.

Ziobro najpierw dokręcił śrubę zbrodniarz­om i wszyscy bili brawo. A później po cichu dokręcił śrubę całej reszcie. Teraz znowu siedzi dużo kolarzy. Ktoś dostał wyrok za jazdę samochodem po pijanemu i z automatu zakaz poruszania się pojazdami mechaniczn­ymi. Wsiadł na rower, bo mógł nawet nie skojarzyć, że to też pojazd mechaniczn­y. Jechał trzeźwy, ale przecież złamał zakaz, i idzie siedzieć. Gdzie tu sens? Ale mnie każdy może rzucić w oczy, że jestem mordercą, i nie mam prawa nikogo pouczać.

Pan się czuje mordercą?

W świetle prawa jestem mordercą, bo zabiłem człowieka. Nie mogę powiedzieć, że nie jestem. Mógłbym sobie tłumaczyć, że poniosłem za to karę, że odsiedział­em 15 lat, to w sumie szmat czasu. Ale nie myślę, że mnie to usprawiedl­iwia. Zabrałem komuś życie. Nie tylko jemu zrobiłem krzywdę. Przecież miał rodzinę, miał jakichś przyjaciół. Im też zrobiłem krzywdę. Jestem mordercą. Ale jestem też człowiekie­m. Od ludzi zależy, kogo we mnie zobaczą.

Są takie programy więzienne, w których pisze się listy do rodziny ofiary. Podobno to pomaga.

Wiem, że są, ale ja tego nigdy nie zrobiłem. Po pierwsze, nie mam żadnych danych tych ludzi. On tu przyjechał ze Stanów. Tam została cała rodzina. Ciężko byłoby ich nawet namierzyć. Ale nawet jakbym namierzył, to co ja bym do nich napisał? Żadna forma przeprosin nie odda tego życia.

Literki tego nie uniosą?

Nie uniosą. To się tak nie da. Tak samo jak spowiedź niczego nie załatwia. Pójdziesz się wyspowiada­ć i już załatwione, nic się nie stało? Nosimy te swoje czyny ze sobą. Ja tak to widzę.

Nasza rozmowa to jest spowiedź?

Nie. Bardziej taka przestroga. Ja się nie łudzę, że POLITYKĘ namiętnie czytają kryminaliś­ci. Ale pomyślałem, że jakby ta rozmowa miała zmienić chociaż jedno ludzkie życie, to znaczy, że warto było. Nigdy nie wiesz, jaki będzie skutek twoich działań. Jak szedłem na spotkanie z tym człowiekie­m, to nie wiedziałem, że go zabiję. Nie wiedziałem, że właśnie marnuję też swoje życie i życie mojej partnerki, z którą wtedy byłem.

Można zacząć od nowa?

Jak za rok przyślę panu kartkę z Holandii, to się przekonamy, czy można. Brzmi jak dialog z filmu „Skazany na Shawshank”.

Klasyka, w więzieniu takie filmy mają wzięcie, ale to bajeczka. Więzienie odbiera ci wszystko. Najpierw wolność, później intymność, a jak się poddajesz, to tracisz również godność. I nie zostaje ci już nic. Dlatego ja już nie chcę tam wrócić.

 ??  ?? ilustracja patryk sroczyński
ilustracja patryk sroczyński
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland