Agnieszka Krzemińska
Tajemnice neandertalczyków
Niedawno w tygodniku naukowym „Science” pojawił się artykuł o odkryciu żyjącego ok. 140 tys. lat temu człowieka z Nesher Ramla w Izraelu, którego żuchwa i zęby mają cechy wczesnych neandertalczyków, a czaszka archaicznych populacji Homo sapiens. Dotąd uważano, że neandertalczycy to Europejczycy, którzy ok. 70 tys. lat temu uciekli do Lewantu przed lądolodem. Według izraelskich badaczy nowe znalezisko sugeruje, że ich przodkowie żyli na Bliskim Wschodzie już 400 tys. lat temu, a między 200–100 tys. lat temu mieszali się z przybyłymi z Afryki wczesnymi grupami Homo sapiens. Dopiero ich hybrydy wyemigrowały do Europy, gdzie wyewoluowały w znanych nam neandertalczyków, oraz do Azji, gdzie stały się archaicznymi populacjami o cechach neandertalskich.
W morzu danych
Przyzwyczailiśmy się do myśli, że na Ziemi wraz z człowiekiem anatomicznie współczesnym, który pojawił się w Afryce ok. 300 tys. lat temu, żyli neandertalczycy, denisowianie oraz hobbici z wyspy Flores czy Luzon. Informacje, że gatunków człowieka było więcej, nie zaskakują. W czerwcowym magazynie „The Innovation” ukazała się publikacja chińskich naukowców, według których ok. 146 tys. lat temu tereny Państwa Środka zamieszkiwał Homo longi (nazwa od Long Jiang, czyli Smoczej Rzeki). Doszli do takiego wniosku po analizie znalezionej w 1933 r. w Harbinie czaszki, która bardziej przypomina ludzką niż neandertalską.
Generalnie jednak badacze nie śpieszą się z ogłaszaniem nowych gatunków, bo w paleoantropologii silny jest trend, by traktować je jako podgatunki Homo sapiens. Dlatego denisowianie do dziś nie mają własnej nazwy łacińskiej, a neandertalczyk coraz częściej uważany jest za Homo sapiens neanderthalensis. Jak bardzo był do nas podobny, pisze brytyjska archeolożka Rebeca Wragg Sykes w książce „Krewniacy. Życie, miłość, śmierć i sztuka neandertalczyków”, która właśnie ukazała się w tłumaczeniu na język polski.
Nie ma wymarłego gatunku człowieka, o którym wiedzielibyśmy więcej niż o znalezionym w 1856 r. neandertalczyku, co bierze się m.in. stąd, że zachowało się najwięcej jego szczątków (pojedyncze kości 300 osobników i 40 niemal kompletnych szkieletów) i uważany jest za naszego bezpośredniego przodka. Nie ma też innego, którego wizerunek przeszedłby aż tak wielką rewolucję – od gapowatego nieudacznika o małpiej fizjonomii, którego mądrzejszy i sprytniejszy człowiek współczesny zmiótł z powierzchni Ziemi – do naszego najbliższego krewnego o imponujących zdolnościach adaptacyjnych i intelekcie nie mniejszym niż nasz. Odkąd dowiedzieliśmy się, że mamy (poza rdzennymi mieszkańcami Afryki) do 2,6 proc. DNA neandertalczyka, nasz stosunek do niego zmienił się diametralnie i usilnie zaczęliśmy szukać innych niż nasze działanie przyczyn jego wyginięcia. Neandertalczyk jest tak modnym obiektem badawczym, że nawet specjaliści nie są w stanie śledzić na bieżąco wszystkich pojawiających się na jego temat publikacji, nie mówiąc o tym, że kolejne hipotezy na jego temat bywają ze sobą sprzeczne.
Weźmy dwa artykuły z czasopisma „PNAS” opublikowane przez genetyków z Karolinska Institutet i Max-Planck-Institut für evolutionäre Anthropologie w Lipsku, którzy po wybuchu pandemii stwierdzili, że geny odpowiedzialne za ciężki przebieg Covid-19 mamy odziedziczone po neandertalczyku, a w lutym tego roku, iż na innym chromosomie znaleźli wariant zmniejszający ryzyko ciężkiego przebiegu choroby o 20 proc. Oznacza to, że pierwotnie nieodporni na wirusy neandertalczycy, zetknąwszy się z patogenami, musieli wytworzyć przeciwko nim mechanizm obronny. To tylko jeden z przykładów pokazujących, że nasi kuzyni, zajmujący olbrzymie
tereny Eurazji i żyjący przez kilkaset tysięcy lat, ewoluowali zarówno biologicznie, jak i kulturowo. To też kolejny dowód, że dziedzictwo neandertalczyków jest mieczem obosiecznym.
Przy tak olbrzymiej dynamice badań nie jest łatwo dokonać syntezy wiedzy na temat neandertalczyków. Jednak Wragg Sykes podjęła się tego, podsumowując, co nauka AD 2020 mówi o ich życiu, śmierci, kulturze, uczuciach.
Czuli czy nie?
Neandertalczyk, choć nieco niższy od nas, z szerszą klatką piersiową, szerokimi barami i na lekko krzywych nogach, chodził tak samo prosto jak my. Jego potężne mięśnie wskazują, że przywykł do stałego i intensywnego wysiłku, niczym współczesny sportowiec, a jego ciało zbudowane było tak, że dobrze radził sobie z chodzeniem po nierównym terenie. Pewne różnice anatomiczne sprawiały jednak, że robił to nawet 10 proc. wolniej niż my, natomiast człowiek współczesny raczej nie miałby szans w siłowaniu się z nim na rękę, bo siła jego ramion i uścisku była znacznie większa, zwłaszcza w prawicy, gdyż narzędzia neandertalskie są robione i używane jedynie przez praworęcznych.
Mózg neandertalczyka był duży, jednak czaszka miała inny kształt – niższe kości ciemieniowe, wyraźny guz nad karkiem, w twarzy wyróżniał się bardzo wydatny nos, wysunięte do przodu usta, jeszcze bardziej uwydatnione przez brak brody oraz grube wały nad większymi od naszych oczami. Zęby też miał większe, ale za to o bardziej miękkim szkliwie, mimo to i tak używał ich, jak my, jako „trzeciej ręki”. To obraz bardzo ogólny, bo – jak podkreśla autorka książki – neandertalczycy wyglądali inaczej w zależności od czasów i regionu – ci z Bliskiego Wschodu byli smuklejsi i nie mieli tak startych zębów jak osobnicy na północy, gdzie używali ich do żucia np. rzemieni, które służyły do wiązania lub łączenia skór na ubrania. Z badań DNA wynika, że mieszkańcy Iberii i Półwyspu Apenińskiego byli rudzi i piegowaci, ale ci z Bałkanów i Lewantu mieli ciemniejszą karnację, oczy i włosy. Dzięki badaniom pierścieni wzrostu w szkliwie zębów dzieci oraz składu izotopów azotu i pierwiastków śladowych pochodzących z mleka matki wiemy, że neandertalskie noworodki karmione były piersią nawet 5 lat, czyli tyle co w społecznościach ludzkich epoki paleolitu.
Naukowcy doszli do sprzecznych wniosków dotyczących empatii neandertalczyków. Na szczątkach wielu z nich widać ślady chorób i urazów, a mimo to żyli, wspomagani przez zdrowych członków wspólnoty, co wydaje się potwierdzać wrażliwość na los członków grupy. Z drugiej strony zachowane do dziś kości znajdowane są tylko w jaskiniach, w których umierali głównie ci, którzy ich nie opuszczali, czyli dzieci i mniej sprawni, oraz ci, którzy w nich utknęli lub do nich wpadli. Choć niektórzy leżą w grobach i są posypani ochrą, wcale nie dawano im wiązanek kwiatów, jak wcześniej sądzono, bo ich pyłki znalazły się w nich w sposób naturalny, na pewno natomiast uprawiano kanibalizm. Na wielu kościach widać ślady pokonsumpcyjne oraz dowody, że służyły prawdopodobnie jako amulety i relikwie. Według autorki człowiek anatomicznie współczesny epoki paleolitu robił to samo, radząc sobie z traumą na różne sposoby, a neandertalczycy doświadczali takich samych emocji i uczuć. „Również ich motywacją był nie tylko strach, lecz także miłość” – pisze Sykes.
Zręczni i nieuchwytni
Budowa dłoni neandertalczyków była trochę inna niż nasza, co nie znaczy, że brakowało im precyzji. Ich narzędzia są praktyczne, techniki łupania dostosowane do rodzaju kamienia, który starano się wybierać jak najlepszy. Nie można im odmówić żyłki nowatorskiej, gdyż znali się na obróbce kości i drewna, o czym świadczą ich oszczepy znalezione w Schöningen w Niemczech. Opracowali też technologię wyrobu smoły drzewnej, masowo przetwarzali skóry na odzież czy tipi. Według Wragg Sykes dzięki temu, że byli zarówno eksperymentatorami, jak i ekspertami, potrafili przystosowywać się do wielu sytuacji oraz zapewnić sobie dzień w dzień ok. 5500 kcal, których potrzebowało ich ciało w chłodnych regionach Europy. Według autorki nasi krewniacy nie byli tylko padlinożercami, jak przez jakiś czas sądzono, lecz wytrawnymi łowcami, bo na stanowiskach jest zaledwie 10 proc. kości ogryzionych przez zwierzęta. Najchętniej jedli co prawda wysokobiałkowe tłuste mięso i szpik kostny, ale nie gardzili rybami, ptakami, owocami morza i roślinami, które poddawano obróbce cieplnej.
Od jakiegoś czasu wiemy też, że neandertalczycy mieli poczucie estetyki i potrzeby duchowe – byli pierwszymi ludźmi dbającymi o czystość w miejscu zamieszkania, dzieląc przestrzeń na brudną i sprzątaną. Budowali stosy i pierścienie połamanych stalagmitów i spalonych kości niedźwiedzi w jaskini Bruniquel we Francji, zapewne służące jakimś celom kultowym. Poza tym używano ochry do malowania muszli (pełniących funkcję zawieszek) i amuletów oraz ozdabiania ścian jaskiń Półwyspu Iberyjskiego. W „Nature Ecology&Evolution” ukazał się właśnie artykuł o znalezionym w jaskini Einhornhöle w górach Harzu paliczka jelenia olbrzymiego, na którym 51 tys. lat temu wyryto serię równoległych kresek, co zdaniem badaczy jest kolejnym dowodem na zaawansowany rozwój kognitywny neandertalczyka.
Czy w takim razie posługiwał się on językiem, który wydaje się niezbędny, by dzielić się z innymi swoimi przeżyciami i myślami? Nie wiadomo, bo choć praworęczność i asymetria półkul mózgu mogą o tym świadczyć, to gen FOXP2, który u nas decyduje o zdolności posługiwania się mową, u nich działał inaczej. Zespół z Binghamton University stworzył wirtualne modele 3D struktur uszu Homo sapiens i neandertalczyków, które wprowadzono do programu bioinżynierii słuchowej. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że ucho neandertalczyków odbierało dźwięki typowe dla ludzkiej mowy, zatem mogli mieć zdolność do ich wytwarzania. Nie rozstrzyga to jednak zagadki. Podobnie jak pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi przyczyna wyginięcia neandertalczyków. Powodów mogło być wiele: od zmian biologicznych, kulturowych, klimatycznych po społeczne.
Dzięki genetykom wiemy, że krzyżowaliśmy się z neandertalczykiem i mieliśmy płodne potomstwo, a neandertalskich linii rodowych było kilka (np. właściciel zęba z Jaskini Stajnia na Wyżynie Częstochowskiej, żyjący 82–71 tys. lat temu, był bliżej spokrewniony z mieszkańcami Kaukazu niż tymi z zachodniej czy środkowej Europy). Natomiast w najdalszym znanym miejscu na wschodzie, do którego dotarli nasi kuzyni, czyli w Jaskini Denisowa na Ałtaju, krzyżowali się z mieszkającymi na wschodzie denisowianami. Neandertalsko-ludzkich hybryd było sporo i to raczej ojcowie byli neandertalczykami. To im część z nas zawdzięcza rude włosy, piegi, jasne oczy oraz inne cechy ułatwiające radzenie sobie w chłodnym środowisku (m.in. gromadzenie tłuszczu, co dziś skutkuje skłonnością do cukrzycy i tycia) oraz podatność na różne choroby, np. Leśniowskiego-Crohna.
Jednak poza genami zawdzięczamy neandertalczykom „eksplozję coraz szerszych debat o tym, co to znaczy być człowiekiem” – zauważa Rebecca Wragg Sykes. Neandertalczyk sprawił, że od 160 lat zastanawiamy się, gdzie zaczyna się człowieczeństwo pod względem biologicznym i kulturowym oraz czy naprawdę jesteśmy tacy wyjątkowi, jak nam się długo wydawało.