Rympał ryksztosuje
Czekam, kiedy Jarosław Kaczyński pojedzie na doroczne wakacje z Joachimem Brudzińskim; mam nadzieję, że do tego czasu podejmie decyzje, na które obóz władzy czeka w stanie rosnącego napięcia. W żadnej ze spraw przyciągających dziś uwagę publiczną nie wiadomo, czego prezes chce, a to powoduje kompletny chaos decyzyjny i informacyjny. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji dwukrotnie głosowała w sprawie przedłużenia koncesji TVN24 i odrzuciła oba wnioski: i żeby się zgodzić, i żeby odmówić. Pięcioro członków Rady, wszyscy z jednego politycznego nadania, wysłało rozpaczliwy sygnał, że już od półtora roku, od kiedy to stacja złożyła wymagane dokumenty, nie mają jasnej dyspozycji, co robić. A koncesja kończy się we wrześniu. Także jeśli chodzi o „duży TVN”, nie wiadomo, co dalej z tzw. projektem Sasina; ustawa, wymuszająca na amerykańskich właścicielach telewizji odsprzedaż większości udziałów, miała być uchwalona, lecz głosowanie przełożono. Podobno nie ma większości; pewnie byłaby za złagodzoną wersją, wyłączającą Stany Zjednoczone z domyślnej kategorii państw nieprzyjaznych, ale może jednak prezes chce utrzeć nosa Bidenowi, i trzeba – jak mówi wielu przedstawicieli władzy – iść z Ameryką na ostro?
Trybunał Konstytucyjny już miał orzec, na wniosek premiera, o tym, że nasze prawo jest ważniejsze niż ich, unijne, ale nagle rozprawę przesunięto na koniec sierpnia. Widać, że Nowogrodzka nie dała TK jasnych instrukcji. A sprawa jest pilna: Komisja Europejska zagroziła sankcjami wobec Polski, jeśli nie wykona do 16 sierpnia wyroku TSUE, delegalizującego Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Mateusz Morawiecki nagle więc stracił ochotę, żeby„umierać za Izbę Dyscyplinarną”. Skrytykował nawet Zbigniewa Ziobrę za całą„reformę wymiaru sprawiedliwości”, twierdząc, że teraz jest gorzej, niż było, a Izba„nie spełniła oczekiwań”. Czyli – raczej akceptuje wyrok TSUE. W tej sytuacji pogubiła się Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska: najpierw, mimo wyroku unijnego Trybunału, odmroziła Izbę Dyscyplinarną, potem równie szybko swoją decyzję (chyba?) zawiesiła, oświadczając, że w sprawie wyroku TSUE czeka na dyspozycje premiera i wolę większości parlamentarnej. Już chyba wyraźniej nie mogła potwierdzić zarzutów – ujętych w ogłoszonym właśnie sprawozdaniu KE na temat praworządności w krajach Unii
– o politycznej dyspozycyjności polskich neosędziów.
Kaczyński dotychczas bezwzględnie popierał Ziobrę we wszystkich, coraz bardziej desperackich i brutalnych zamachach na niezależność sądownictwa. Ale widać, że unijna administracja, zwyczajowo traktowana przez PiS jako niedowidząca i bezzębna, zaczyna się stawiać, zirytowana kolejnymi cynicznymi zagrywkami Orbána i Kaczyńskiego. Węgrom już wstrzymano wypłaty unijnych (także tzw. norweskich) funduszy z powodu„niewiarygodnych zabezpieczeń antykorupcyjnych”. Również Polsce KE zarzuca uzależnienie CBA i prokuratury od rządu, a stąd już krok do zastosowania mechanizmu„pieniądze za praworządność”. Zwłaszcza że publiczne donosy na finansowe machlojki władzy zapowiada prezes NIK Marian Banaś (opozycja powinna go traktować jak skruszonego przestępcę „świadka koronnego” i nie dać mu zamknąć ust).
Niepokój Morawieckiego jest więc zasadny: wiadomo, że tzw. Polski Ład, pisowska propagandowa wunderwaffe (reportaż „z Ładem po kraju” s. 22), zależy od transferu do Polski setek miliardów złotych z unijnego budżetu i z Funduszu Odbudowy. Nieoczekiwanie jednak Bruksela wstrzymała zatwierdzenie polskiego planu wykorzystania tych środków – a to już jest poważne ostrzeżenie. Bardzo dotkliwy dla PiS okazał się bon mot Tuska, skierowany także do opinii europejskiej: że oto za zasłoną finansowanego przez Unię Polskiego Ładu PiS chce utrwalić w Polsce antydemokratyczny, autorytarny, putinowski „ruski ład”.
Teraz wszyscy czekają na decyzję prezesa Kaczyńskiego, co dalej. Iść na zderzenie, sprawdzić determinację europejskich instytucji w sięganiu po kary dla Polski? A może spróbować raz jeszcze mydlić oczy Ursuli von der Leyen pozornymi nowelizacjami ustaw sądowych? Czy też – jak pewnie by chciał Morawiecki – nie drażnić, nie ryzykować utraty unijnych pieniędzy i wycofać się rakiem z Ziobrowych pseudoreform? Nie ulega wątpliwości, że Kaczyńskiemu bliżej do antyunijnych, polexitowych poglądów Ziobry niż koniunkturalnego lawiranctwa Morawieckiego, jednak obstawiałbym, że na razie Prezes się nieco cofnie, bo Unia (w PiS twierdzą, że z podpuszczenia Tuska) tym razem jest naprawdę gotowa wprowadzić sankcje.
Oczywiście propaganda PiS będzie się mściła na Brukseli i Tusku za ich „antypolskość” i zamiar odebrania „należnych Polakom” pieniędzy; także – tradycyjnie – za obrażanie wartości chrześcijańskich, seksualizację dzieci, promowanie LGBT, pandemię, migracje. Wkrótce należy się też spodziewać zorganizowanej kampanii politycznej, wymierzonej w przyjętą właśnie przez KE agendę klimatyczną „Fit for 55”. To rzeczywiście bardzo trudny społecznie, cywilizacyjnie i politycznie projekt, szczególnie dla Polski (piszemy o tym szerzej na s. 38), więc tym bardziej nadaje się jako materiał dla antyunijnej, godnościowej, „antylewackiej” retoryki. Po sześciu latach rządów PiS to już wiemy na pewno: tej władzy jest w Unii źle i niewygodnie. Wyobrażeń Kaczyńskiego na temat suwerenności, jako nieograniczonej prawem dominacji nad państwem i społeczeństwem, nie da się pogodzić z tradycją i standardami UE. Także anachroniczny koncept państwa narodowego nijak się ma do globalnych zagrożeń, jakim Unia i cały Zachód próbują się dziś przeciwstawić. Razem z Zachodem czy osobno? – to jest istota politycznego sporu dzielącego dziś Polskę; wszystko inne to jego aplikacje.
WPolsce Jarosław Kaczyński od lat wdraża swoje koncepcje metodą„na rympał”, czyli (według słownikowej definicji) „bez oglądania się na okoliczności, szybko i byle jak, nie licząc się z innymi, ordynarnie, prostacko, bezczelnie”, łomem. Tę samą metodę, lekceważenia krytyki, ostrzeżeń, nawet zapowiedzi sankcji, PiS od lat stosuje wobec naszych partnerów w Unii; ostatnio spróbował ich także w stosunkach z Ameryką Bidena. Ale, uwaga, rympał źle przyłożony potrafi też boleśnie odbić, czyli – jak pisał Julian Tuwim w „Ślusarzu” – zryksztosować. Sugestia dla TVP: słowo „Rückstoss” można oczywiście przypisać Tuskowi.
Z atrzymania syna Mariana Banasia i zapowiedzi wniosku o uchylenie prezesowi NIK immunitetu nie sposób traktować inaczej niż jako zamachu władzy politycznej na konstytucyjny organ kontrolny. Nie ma tu znaczenia fakt, że Banaś i jego syn nie są„kryształowi”. Że cała Polska widziała w reportażu TVN mięśniaków w dresach i złotych łańcuchach prowadzących hotel na godziny w ich kamienicy; że wiadomo o lukach w ich zeznaniach podatkowych. W państwie
PiS prokuratura i służby nie zajmują się wysokimi funkcjonariuszami i ich rodzinami dlatego, że mają jakieś podejrzenia. Zajmują się zaś wtedy, kiedy taka jest wola władzy politycznej, której podlegają. Albo nie zajmują się wcale – także zgodnie z wolą władzy. Jak w przypadku Daniela Obajtka – przy którym ewentualne nieprawidłowości podatkowe Banasia wyglądają blado; czy w sprawie felernych maseczek i niedostarczonych respiratorów, za które ministrowi Szumowskiemu i jego zastępcy Januszowi Cieszyńskimu nie spadł włos z głowy (prokuratura umorzyła sprawę, a Cieszyński właśnie został sekretarzem stanu ds. cyfryzacji).
Nie o ewentualne przestępstwa więc chodzi, a o zastraszenie prezesa NIK i zaprzestanie niewygodnych kontroli lub zmuszenie go do rezygnacji z funkcji. Ale wnioskiem do Sejmu o uchylenie immunitetu„pancerny”Banaś się nie przejmie. Jeśli immunitet zostanie uchylony, dalej będzie pełnił funkcję, jak było w przypadku jego poprzednika Krzysztofa Kwiatkowskiego (przez blisko trzy lata). Szefa NIK zdjąć z urzędu może tylko prawomocny wyrok skazujący. Prędzej więc skończy się kadencja Banasia.
Oczywiście prokurator generalny Ziobro, dotknięty wynikami kontroli NIK, która ujawniła, komu rozdaje pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości (np. ponad 13 mln dla Tadeusza Rydzyka), może kompromitować Banasia, korzystając z przyznanego sobie prawa wybiórczego informowania opinii publicznej o ustaleniach śledztwa. Choć to raczej opinii publicznej już nie zbulwersuje. Za to kolejne raporty NIK – mogą, bo wiadomo, że oparte są na dokumentach.
Banasia wystraszyć może groźba aresztowania jego syna. Już raz służby przeszukały ich domy pod pretekstem rzekomych planów samobójczych młodego Banasia. Było to tuż przed konferencją, na której szef NIK mówił o bezprawnych działaniach premiera w sprawie tzw. wyborów kopertowych. W więzieniach samobójstwa więźniów się zdarzają. Nawet nieplanowane – by przypomnieć śmierć boksera-sutenera Dawida Kosteckiego. Można też wobec więźniów stosować szykany – np. codzienne poniżające przeszukania osobiste, jak w przypadku Sławomira Nowaka…
Sprawę prowadzi prokuratura w Białymstoku, której szefową jest była funkcjonariuszka CBA, znajoma prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego. Ta sama prokuratura prowadzi też sprawę b. „agenta Tomka”, który opowiadał TVN o tym, jak miał kompromitować m.in. małżeństwo Kwaśniewskich.